001. - Show Has Just Started!
- Więc, jesteś pewna, że chcesz to zrobić? - zapytała niska dziewczyna z krótkimi, ciemnoturkusowymi włosami. Jej zielone oczy ze stresem obserwowały koleżankę, która kończyła pokrywać się fioletową substancją.
- Pewnie, że tak! - zawołała ciemnoskóra nastolatka, od góry do dołu zanurzona w obrzydliwie lepkiej mazi. - Ktoś musi pokazać tej zadufanej w sobie miętówce gdzie jej miejsce!
Chwilę temu bowiem, wyjątkowo niemiła, miętowowłosa rywalka z klasy zielonookiej wyjątkowo się z niej śmiała.
Wyzywała ją od pół-wiedźmy, mówiła, że nic jej nie wychodzi i nawet dorysowała jej ,,gwiazdkę prymusa" na czole, za pomocą mazi jej projektu.
Maź ta odpowiadała za tworzenie Abominacji - stwora, którego wiedźmy w szkole Hexside tworzyły na kierunku o takiej samej nazwie.
Mimo, że Willow - bo tak nazywa się ofiara drugiej dziewczyny - zdecydowanie lepiej radziła sobie z zielarstwem. A jednak jej rodzice uznali, że lepiej puścić ją na tak nudny dla niej kierunek.
- Dobra Luz, - zwróciła się do swojej ,,nowej Abominacji". - Pamiętaj, Abominacje są czymś w rodzaju służących, ale się nie odzywają. Ewentualnie wydają jakieś dziwne dźwięki.
- Spoko, załapałam! - odpowiedziała wyższa. - Ablebleblre!!
Jasnoskóra zaśmiała się z próby naśladowania dźwięków. Chociaż trzeba przyznać, była ona jak najbardziej trafna.
- Dobra, to teraz jeszcze wejdź do tego garnka.
*☕˚*•̩̩͙✩•̩̩͙*˚☁ 🍭 ☁˚*•̩̩͙✩•̩̩͙*˚☕*
Luz siedziała w kotle z fioletową mazią. Nie musiała wychodzić, radosne głosy Willow i kilku innych uczniów jej wystarczały.
Parę minut temu jej nowa przyjaciółka zyskała najwyższą ocenę z Abominacji i otrzymała gwiazdkę Najlepszego Ucznia od dyrektora. Wszystko dzięki ich współpracy.
Luz bowiem chciała zobaczyć prawdziwą Szkołę Magii, a Willow marzyła o utarciu nosa Amity, wrednej koleżance z klasy. Dlatego też, zrobiły wszystko, by złotooka miała za swoje.
Kiedy tłum uczniów sobie poszedł, okularnica zaglądnęła do brązowookiej dziewczyny.
- Hej, jeszcze raz dzięki za pomoc. - powiedziała z nieśmiałym uśmiechem. Fioletowa lekko wychyliła się z gara.
- Nie ma sprawy! - odpowiedziała znacznie szerszym uśmiechem. - Super jest tu być!-
- Hej! - donośny głos przerwał rozmowę nastolatek. Jedno spojrzenie w tamtą stronę wystarczyło, by Luz ukryła się w sięgającej jej do kolan mazi.
Willow wyraźnie się zestresowała widząc osobę, która mierzyła ją teraz wściekłym spojrzeniem.
Amity.
Zdenerwowana dziewczyna o krótkich do ramion miętowych włosach i złotych oczach podeszła do niższej. Przez chwilę jej oczy zatrzymały się na złotej gwiazdce, ale niemal od razu skierowała je na swoją rywalkę.
- Co to miało być? - zapytała. Widać było, że mocno się wkurzyła.
- A-ale o co chodzi? - pulchna wiedźma poczuła się przytłoczono jej pytaniem.
- Nie wciskaj mi, że nie wiesz! - zawołała. - Widziałam, jak gadasz z tym... czymś! Bo Abominacją, to to coś na pewno nie jest!
- N-nie wiem, o czym mówisz...
- Ta, jasne! - podeszła bliżej do swojej ,,ofiary". - Myślisz, że jak jesteś jakąś pół-wiedźmą i nagle wskoczysz na pierwsze miejsce, to ci uwierzę!? Nigdy niem potrafiłaś stworzyć prostego zaklęcia, a teraz masz genialną i.. i uroczą Abominację!? Zobaczysz, znajdę dowód na twoje oszustwo, a ty wrócisz do bycia zwykłą, nic nie potrafiącą porażką!
Po czym odeszła, a Luz lekko się wychyliła.
- Nie martw się. Wątpię, by dała radę to rozszyfrować. - uśmiechnęła się pocieszająco.
- Nie o to chodzi. - odparła jej koleżanka. - Chodzi o to, że ma rację. Nie potrafię stworzyć żadnego zaklęcia, a co dopiero taką Abominację jak ty. Niby co zrobię na egzaminach.
Zielonooka schowała twarz w dłonie. Luz rozejrzała się po korytarzu, po czym wyszła z kotła i położyła jej dłoń na ramieniu.
- Hej, nie przejmuj się. Na pewno zdążysz się wszystkiego nauczyć! Powtarzaj za mną, ,,podemos hacer cualquier cosa".
- A co to w ogóle znaczy? - zwróciła swoją buzię na udawaną Abominację.
- To znaczy, ,,możemy zrobić wszystko". - przetłumaczyła hiszpańskie zdanie i uśmiechnęła się chytrze. - No daleeeej~
Park ponownie (choć niełatwo zauważalnie) uniosła kąciki ust i poprawiła włosy.
- Podemos hacer cualquier cosa. - chwyciła lewy łokieć i lekko przekrzywiła głowę w prawo.
- Dokładnie! A teraz chodźmy na kolejne lekcje! - po czym wskoczyła do gara, a Willow zaciągnęła go do następnej sali.
- Czekaj, czy ona nazwała cię uroczą? - zapytała parę kroków od klasy, lekko wylewając trochę mazi, które ostały na krawędziach kotła.
Nawet nie podejrzewały, co może się stać.
*☕˚*•̩̩͙✩•̩̩͙*˚☁ 🍭 ☁˚*•̩̩͙✩•̩̩͙*˚☕*
Boscha tak naprawdę nigdy nie lubiła Eliksirów. Nienawidziła być brudna, a tam było to typowe. Jednak, mimo wszystko, wydawało jej się to lepsze niż na przykład, profil Abominacji, albo Zielarstwa.
Mimo to, zawsze pilnie się uczyła, lub przygotowywała odpowiednie ściągi. Wszystko z powodu jej rodziców, którzy zapisali ją do drużyny Grudgby. Po odkryciu jej talentu, została kapitanem, a że status był dla niej najważniejszy, musiała utrzymać dobrą średnią by nie jej z drużyny wyrzucili.
Przygotowywała więc kolejne ściągi i przeglądała Penstagrama, nie zauważając mazi Abominacji po drodze. Oczywiście, nie mogło skończyć się to dobrze.
Głośny krzyk rozniósł się po korytarzu, kiedy zaskoczona różowowłosa poślizgnęła się na fioletowym składniku. Wszystkie ściągi wysypały się jej na podłogę, telefon zyskał pęknięcie na szybce, a ona miała brudną plamę na plecach.
Pech chciał, że nauczyciel Eliksirów właśnie przechodził niedaleko. Chyba nie muszę opisywać jego złości, gdy zobaczył ściągi wokół jego najlepszej uczennicy, która próbowała je pozbierać.
Za karę, wstawił jej jedynkę bez możliwości poprawy i kazał sprzątać składzik w pracowni od mikstur przez dwa miesiące.
- Ale przecież- - zaczęła, ale profesor jej przerwał.
- Żadnych ale! Nie wierzę, że posunęłaś się do czegoś takiego! I to jeszcze jako kapitan drużyny - naszej dumy! - zdenerwował się nauczyciel. - A teraz marsz!
Wściekła Boscha poszła za swoim mentorem, przy okazji używając magii, by podpalić ściągę. Gdy ta zaczęła gasnąć, wrzuciła ją do śmietnika.
Jednak ściąga wcale tam nie trafiła. Wiatr wyprowadził ją za okno i podniecił delikatny płomień na skrawku kartki. W ten sposób, płomień leciał jeszcze trochę, aż skończył w czymś bardzo łatwopalnym.
W garnku z Abominacją Amity.
Reakcja była natychmiastowa. Wszystko spłonęło, a przerażona i zdumiona tym nastolatka odskoczyła od kotła.
Na szczęście w nieszczęściu, Willow znalazła się niedaleko tego wydarzenia. Szybko użyła roślinnej magii i ugasiła ogień poprzez zamknięcie go w pędach, które odebrały mu dostęp do powietrza.
- Wow. - szepnęła cicho Luz, obserwująca wszystko. Nagle, chrapliwy, stary głos rozbrzmiał niedaleko jej gara.
- Co się tu dzieje!? - jakiś podstarzały, przygarbiony pan wyglądał na wyjątkowo oburzonego tą sytuacją.
- D-dyrektor Bump! - zawołała zaskoczona okularnica. - J-ja właśnie gasiłam k-kocioł Amity-
- Kocioł z Abominacją!? - oburzenie przerodziło się w zaskoczenie i lekki strach.
- T-tak, właśnie ten. - mruknęła zażenowana złotooka. Była zawiedziona samą sobą, że nie zdołała sama ugasić swojej pracy.
Dyrektor patrzył delikatnie smutny na obie dziewczyny, a potem odwrócił spojrzenie na garnek wielkości ludzkiego samochodu. Wtedy też uśmiechnął się, a w jego oczach zaświtała nadzieja.
- Dziewczynki, zapraszam was obie za mną, Willow, weź swój kocioł. - i pomaszerował w stronę wejścia do szkoły.
- A-ale my mamy lekcje! - krzyknęła Amity.
- Napiszę zwolnienie! - odparł Bump, nie zwalniając. Po chwili, obie podążyły za nim.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro