Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

‧͙⁺˚*・༓☾ 7 ☽༓・*˚⁺‧͙

Before your sweetness there is bitter, bitter.

\/\/\/\/\/\/\/\/

Jimin

Niemrawo otworzyłem zaspane powieki. Kilkakrotnie zamrugałem, by potem rozejrzeć się wokoło.

Leżałem na miękkiej trawie pośrodku jakiegoś lasu. Wszystko wydawało się bardzo spokojne, ale czy to nie w takich momentach filmów akcji, na głównego bohatera napada metafizyczna istota z zamiarem podcięcia jego gardła, zjedzenia zwłok lub śmiania się z nerek? Możliwe, aczkolwiek miękka trawa i bezchmurne niebo wyglądały całkiem niewinnie.

Dłuższą chwilę zastanawiałem się, co począć dalej, jednak z moich rozmyśleń wyrwał mnie pewien tajemniczy nastolatek. Tajemniczy nastolatek o zdumiewająco znajomej twarzy.

Uśmiechnął się szeroko, ukazując rząd króliczych zębów.

— To naprawdę ty!— Pisnął uradowany. — Co tu robisz i czemu cię jeszcze nie widziałem? Kiedy to się stało? — Podał mi rękę, pomagając wstać.


Skołowany lustrowałem Jungkooka wzrokiem. Jak na osobę, która jeszcze niedawno nie mogła znieść własnej egzystencji, trzymał się całkiem nieźle.

To wszystko wydawało mi się co najmniej dziwne. Bez problemów dostałem się na drugą stronę, a chwile po tym, spotkałem dawnego przyjaciela, którego według mojego mniemania wcale nie powinno tutaj być.

Jak najszybciej musiałem wymyślić historię, w którą bez dwóch zdań uwierzy mój młodszy przyjaciel.

— W-wczoraj.

Uśmiech natychmiastowo zniknął z twarzy bruneta. Pytająco uniósł brwi.

— Wczoraj? Powinieneś mieć już swój domek.

— Zgubiłem się — odpowiedziałem bez namysłu.

— A twój anioł stróż? Każdemu na początku przydzielają anioła, który pomaga ci się zaaklimatyzować.

— Zgubił się.

— Trafiłeś na Seokjina?! Współczuję — pocieszająco poklepał mnie po ramieniu. - W takim razie chodź ze mną i opowiadaj co u ciebie. Jakoś go znajdziemy.

Zdezorientowany pokiwałem głową i poszedłem za Jungkookiem.

Ciągle rozglądałem się wokoło. To miejsce naprawdę przypominało mi moje wyobrażenia o polach elizejskich z mitologii, którą było mi dane czytać już wiele razy. Miejsce wiecznej szczęśliwości i wiosny. Czy nie właśnie to wyobrażamy sobie, podczas refleksji o życiu po śmierci? Czy nie jest to miejsce, w którym każdy z nas, zwykłych śmiertelników, chciałby przeżyć swoją wieczność?

Każdy z nas, ludzi łasych na wygody, ślepo dążących do dobra, chciałby znaleźć się w kraju wiecznego spokoju, gdzie dusze wyzbyte od wszelkich cierpień i pragnień przechadzają się po kwiecistych łąkach.

Jednak gdzieś z tyłu głowy miałem uczucie, które mną targało. Melancholia, przychodząca na myśl o osobach, które zawiodłem, nie dawała mi spokoju.

Po jakimś czasie doszliśmy do małego, białego domku w stylu rustykalnym. Wyglądał, jak żywcem wyciągnięty ze starożytnego miasta, z tą różnicą, że nie leżał w ruinie.

Oczywiście, mam na myśli średniej wielkości bogatą rezydencję ze starożytnego miasta.

Brunet otworzył drzwi i gestem zaprosił mnie do środka. Moim oczom ukazał się wszechstronna, bogato urządzona jadalnia połączona z salonem. Jasnoniebieskie ściany, meble z brzozowego drewna, mnóstwo półek z porcelanowymi naczyniami i różnorakich roślin wyglądało bardzo przytulnie i od razu sprawiały wrażenie, że właściciel budynku jest kimś, kto ceni sobie spokój i porządek.

Jednak w tym przypadku było zupełnie na odwrót.

— Siadaj, zrobię ci herbatę — uśmiechnął się młodszy i zniknął gdzieś w kuchni.

Tymczasem ja, usiadłem na fotelu i z podziwem oglądałem pokaźny żyrandol, zastanawiając się, czy przezroczyste świecidełka są prawdziwymi diamentami.

Młodszy po chwili wrócił z dwoma filiżankami jaśminowej herbaty. Podał mi jedną z nich i usiadł na fotelu naprzeciwko mnie, zaraz obok, zgaduję, że nigdy nieużywanego kominka.

— Opowiadaj, co u ciebie — powiedział, upijając łyk herbaty. Skrzywił się, pod wpływem jej gorąca.

— Jungkook... — Zacząłem niepewnie. — Mam pytanie.

— Zamieniam się w słuch — spojrzał na mnie znad naczynia.

— Czy jest tu moja mama?

Mój przyjaciel wyglądał na zaskoczonego.

Nie dość, że wyglądał, to naprawdę był zaskoczony. Odłożył filiżankę na stół i na dłuższą chwilę pogrążył się w myślach.

— Nic mi o niej nie wiadomo.

— Czy mogę się gdzieś dowiedzieć, czy tu jest? — Nie dawałem za wygraną.

— Myślę, że tak, aczkolwiek, wiedziałbym, gdyby ktoś z osób, które znałem za życia się tu pojawił — spojrzał na mnie podejrzliwie. — Chociaż w twoim przypadku tak nie było.

— To pewnie jakieś nieporozumienie! — Odkrzyknąłem natychmiast. Cokolwiek miałoby się tu stać, Kook nie może dowiedzieć się prawdy. — Jesteś pewien, że jej tu nie ma?

— Na to wynika — wzruszył ramionami. — Twoja matka najprawdopodobniej żyje, powinieneś się cieszyć.

— Cieszę się! — O mały włos nie wypuściłem z rąk eleganckiej filiżanki ze wzorem jakiegoś kwiatka.

Zatopiłem się w myślach, a między nami zapanowała niezręczna cisza, którą w końcu przerwał najmłodszy z nas.

— Muszę poszukać twojego anioła, trzeba zapytać Seokjina, bo pewnie wie o tym więcej niż nam się wydaje — podniósł się z fotela.

— Mam pytanie.

— Tak?

— Czy to prawda, że ty — na chwilę się zawahałem, ale wiedziałem, że to prawdopodobnie jedyna szansa, by dowiedzieć się prawdy. — Odebrałeś sobie życie?

Jungkook stanął przede mną jak wryty. Głęboko odetchnął, teatralnie łapiąc się za serce.

— Kto nagadał ci takich bzdur? — Kontynuował, nie czekając na odpowiedź. - Fakt, nigdy nie doceniałem wartości życia, dopóki nie znalazłem się tutaj — rozejrzał się dookoła, jakby chciał się upewnić, czy jakaś zabłąkana dusza nie podsłuchuje go zza doniczki. — Zginąłem w wypadku. Proszę, zostawmy to na kiedy indziej, a teraz żegnam, bo idę uratować ci tyłek.

Jak powiedział, tak zrobił, a ja zdezorientowany wpatrywałem się w drzwi, w których przed chwilą zniknęła moja ostatnia nadzieja.

Musiałem działać na własną rękę i wiedziałem jedno.

Nie powinienem tego tak ciągnąć.

Muszę wiedzieć co z mamą.

Muszę wracać, tam, gdzie moje miejsce.

To znaczy - muszę wracać do Yoongiego.

\/\/\/\/\/\/\/\/

Siemaneczko ziomeczki.

Nikt się tego nie spodziewał, nawet ja.

Ostatnio nie mam weny i to mnie dobija.

Ogólnie to mam zamiar zrobić korektę tego wszystkiego, więc przygotujcie się na spam powiadomień, który pojawi się tak niespodziewanie, jak rozdziały u waszej cioci Mai.

I nie bijcie za to, że Yoonminy dzieją się tak woolmo, ale szczerze, mam więcej pomysłów na fabułę niż gej-shipy, oOps.

940 słów 🖤🥀

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro