Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

‧͙⁺˚*・༓☾ 3 ☽༓・*˚⁺‧͙

I know well that I am yours

\/\/\/\/\/\/\/\/\/

Kolejny raz przekręciłem się na twardym materacu. Głośno westchnąłem, gdy stare łóżko znowu wydało ten skrzypiący dźwięk.

Przez całą noc nie zmrużyłem oka. Uwierzycie mi lub nie, ale ciężko pogodzić się z faktem własnej śmierci. Yoongi powtarzał, że to minie. Podobno każdy się w końcu przyzwyczaja.

Demon nie przestawał zaprzątać moich myśli. Chciałem zobaczyć go jeszcze raz i zadać te wszystkie nurtujące mnie pytania. Albo, chociaż na niego popatrzeć.

Znużony tą bezczynnością, wstałem z łóżka. Z tego, co zdążyłem zauważyć, dzień i noc wyglądały tutaj tak samo. Dokładniej była to noc i noc, bo o słońcu mogłem tylko pomarzyć.

Oświetlając sobie drogę delikatnym blaskiem świecy, ruszyłem przez korytarz.

Przekroczyłem próg kuchni, a świecę postawiłem na ciemnym blacie. W tym momencie prawie dostałem zawału. Potknąłem się o własne nogi, a całe życie po życiu przewinęło mi się przed oczami.

— Aż tak lubisz całować podłogi? — Zarechotał brunet.

— Tak, właśnie tak — podniosłem się z ziemi i spojrzałem na Yoongiego. Byłem pewien, że wyszedł stąd wczoraj wieczorem.

Wciąż był piekielnie przystojny. Całe szczęście, że świeca nie oświetlała mojej twarzy, przez co demon nie widział mojego zakłopotania. W przeciwnym razie chyba zapadłbym się pod ziemie i dołączył do tych zawodzących dusz pod podłogą.

Brunet podrzucał w ręce krwistoczerwone jabłko.

— Chcesz? — Zapytał ze swoim szelmowskim uśmiechem.

— Nie, dzięki.

Położyłem świece na stole, a sam usiadłem na krześle obok służebnika Lucyfera.

— No weź... — Pomachał mi owocem przed twarzą. Muszę przyznać, że wyglądało naprawdę apetycznie.

— Dobra — bez większego sprzeciwu wgryzłem się w soczyste jabłko. — Naprawdę dobre.

— Miło mi to słyszeć.

— Jaki masz kontakt z Bogiem? — Zapytałem, łykając kolejny kęs.

— Po jaką cholerę ci kontakt z Bogiem? — Brunet pytająco zmarszczył brwi. — On ma co robić. Nie zajmuje się jakimiś pierdołami.

— To ja pierwszy zadałem pytanie — odpowiedź demona bardzo mnie dotknęła.

— A ja odpowiedziałem.

Yoongi widocznie bardzo dobrze wiedział jak mnie zdenerwować. Kilka zamienionych zdań, a moje ciśnienie już zdążyło przekroczyć normę.

— Jak mogę się dostać do Nieba?

— Nie możesz. Chyba że bramą, ale tak nie dasz rady.

— Czemu?

— Strażnicy. Ten dekiel stoi po naszej stronie, a po drugiej jakiś anioł. Zasada jest taka; jeśli do niczego się nie nadajesz, trafiasz pod bramę.

Nie miałem pojęcia, o czym on mówi. Na szczęście chyba to zauważył i przeszedł do sedna.

— Jeśli ktoś nieproszony przejdzie z jednej strony na drugą, może to się źle skończyć dla obu.

— Zaprowadź mnie tam. Chyba nic się nie stanie, skoro jesteś taki ważny.

Yoongi parsknął śmiechem. Nie wiem, co w tym było takiego zabawnego.

— Chyba cię Szatan opuścił. Nie podoba ci się u nas? - Powiedział z udawanym smutkiem w głosie.

— Yoongi.

Brunet wyglądał, jakby bacznie czegoś nadsłuchiwał.

— Wzywają mnie! Muszę lecieć!

Przewróciłem oczami. To było do przewidzenia.

.。*゚+.*.。

— Nie jestem już dzieckiem. Nie trzeba mnie trzymać za rękę, dam sobie radę. — W myślach powtarzałem te słowa, idąc przez kamienistą ścieżkę.

Skoro Yoongi nie raczył mi pomóc, muszę sobie radzić sam.

Znowu natrafiłem na tę trójkę dziewczyn. Siedziały dokładnie w tym samym miejscu co wczoraj i rozmawiały ze sobą w rytmie danse macabre.
Wychodzi na to, że siedziały tu całą noc. Nie mam pojęcia, jak można tyle przebywać z tymi samymi osobami. Ja chyba zwariowałbym na ich miejscu.

Brunetka trzymała głośnik, nucąc swój ulubiony utwór, podczas gdy ruda i zielona przeprowadzały jakąś żywą dyskusję.

— Teraz to znajdź! — Krzyknęła rudowłosa.

— Sama to znajdź — odpowiedziała zielonowłosa i zirytowana opadła na ziemię.

Nie miałem pojęcia, o co chodziło, ale należę do ciekawskich osób, więc ruszyłem w ich stronę. Może byłbym w stanie jakoś pomóc?

Stanąłem nad leżącą i spojrzałem jej prosto w oczy. Od jej okularów odbijał się blask świecy, więc nie mogłem ich do końca zobaczyć.

— Czego chcesz? — Spytała, marszcząc brwi.

— Co się stało? — Zapytałem, lustrując wzrokiem każdą z nich.

Ciemnowłosa wyłączyła muzykę i popatrzyła na mnie.

— Potrzebujemy składnika, który wywalił ten demon. Wtedy będziemy mogły skończyć to, co odlucyferoniałyśmy.

— A co takiego robiłyście?

— To nie twoja sprawa — wtrąciła rudowłosa. — Bo wiesz... To strasznie skomplikowane.

— Pamiętacie w ogóle, jak on się nazywał? — Nadal poddenerwowana zielonowłosa podniosła się z ziemi.

— Krew żaby? Ząb orangutana? Włos pajęczycy? — Brunetka najwidoczniej nie odpowiedziała trafnie, bo jej przyjaciółki, w tym samym czasie przewróciły oczami.

Czułem, że nie jestem tam mile widziany, więc szybko się oddaliłem. Nie miałem pojęcia gdzie iść, więc wykorzystałem zasadę idź przed siebie.

.。*゚+.*.。

Niestety, tu też odczuwałem zmęczenie. Nie dałem rady iść dalej, zwłaszcza że obraz przed moimi oczami coraz mniej mi się podobał.

Bardziej od wyschniętych drzew i zarośli, przerażał mnie fakt, że nie mam pojęcia, którędy wrócić. Może szukać dalej? Znajdę bramę, przedostanę się na drugą stronę, spotkam się z matką i przeproszę Boga. Tak właśnie zrobię!

Tyle że było strasznie zimno i nie wiedziałem, którędy iść.

Usiadłem na pobliskim kamieniu i rozejrzałem się wokoło. Moje pole widzenia było coraz większe, nie wiedziałem, czym to było spowodowane.

— Jimin do jasnej cholery!

Głos Yoongiego wyrwał mnie z rozmyśleń. On naprawdę tu był, czy to jakieś omamy?

— Yoongi! — Odwróciłem się w jego stronę, gdy wychodził z zarośli.

— Ciebie już do reszty Szatan opuścił!? Wracamy.

Złapał mnie za rękę, a ja prawie spaliłem się ze wstydu.

— Nie martw się o mnie.

— Nie martwię się.

Coraz bardziej oddalałem się od matki, a jednak byłem coraz bliżej.

\/\/\/\/\/\/\/\/

961 słów

Dziękuję wam, że tak miło przejęliście te moje wypociny!

Następny rozdział wstawię najprawdopodobniej za tydzień, ale nic nie obiecuję.

Kochuu 💞 💜

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro