‧͙⁺˚*・༓☾ 10 ☽༓・*˚⁺‧͙
So I can't get hurt anymore
\/\/\/\/\/\/\/\/
Tej nocy nie słyszałem zupełnie nic. Głucha cisza, którą przerywały jedynie moje głębokie oddechy, czy pochrapywanie demona leżącego obok mnie.
Jak bardzo zabrzmi to dziwnie, to o wiele gorsze niż ciągłe jęki straceńców. Życie nauczyło mnie, że to tylko cisza przed burzą.
Ciężko mi stwierdzić jak długo tak leżałem, wpatrując się w nieco spleśniały sufit przy akompaniamencie bicia własnego serca, ale nim się spostrzegłem, zadzwonił budzik nastawiony przez Yoongiego.
Zerwał się z łóżka jak poparzony, a ja aż podskoczyłem z zaskoczenia. Patrzyłem, jak w tym samym czasie próbuje zapiąć guziki koszuli i wsunąć pasek w szlufki czarnych spodni.
— Gdzie ty się tak spieszysz? — Zapytałem.
— Muszę być gotowy na każde zawołanie Pana. Zwłaszcza dzisiaj.
— A co takiego jest dzisiaj? — Usiadłem skrzyżnie na brzegu łóżka i wciąż wpatrywałem się w starszego.
— "Hulaj dusza, piekła niema" — nareszcie uporał się z ubraniami i usiadł obok mnie. — Znasz takie powiedzenie? — Niepewnie przytaknąłem, a demon kontynuował. — Jest w nim więcej prawdy, niż może ci się wydawać. Więcej nie musisz wiedzieć. Po prostu pomogę ci zabarykadować wszystkie okna i drzwi, a ty nie ruszaj się z miejsca.
— Ale-
Nie zdążyłem dokończyć, bo brunet syknął z bólu i złapał się za głowę. Odkąd oboje zemdleliśmy tego samego dnia, co jakiś czas dopada nas potworny ból głowy.
— Hyung — zacząłem, a swoją małą dłoń oparłem na jego ramieniu. — Kilka dni temu, gdy rozmawialiśmy o tym wszystkim, powiedziałeś coś o jakiejś silnej substancji. Tak ostatnio trochę myślałem i przecież byłem u Namjoona... Ale ty nie byłeś, więc to bez sensu.
— Cholera — warknął i przymknął oczy. Pstryknął palcami, a w jego dłoni pojawiła się ogromna księga, której okładka została przyozdobiona odwróconym pentagramem i runami, których nie byłem w stanie odczytać.
Zamknął oczy, a stare, poplamione kartki zaczęły się przewracać, aż zatrzymały się na konkretnej stronie.
— "Eliksir miłości"? — Przeczytałem nieco rozmazany nagłówek.
— Eliksiry wpływające na psychikę, sposób myślenia, poglądy i tego typu rzeczy, zazwyczaj wpływają na stan fizyczny konsumenta — mówił Yoongi, usiłując przeczytać odręczne napisy. — Takie trochę silniejsze psychotropy. Pod przykrywką roślin z rodziny psiankowatych znajdują się substancje, których wolałbyś nigdy nie widzieć.
— Co to ma wspólnego z nami?
— Objawy nie zagrażają życiu. To tylko takie odurzenie i osłabienie organizmu. Ciesz się, że serce nie uciekło ci z piersi, bo bez głównego narządu pompującego krew, długo byś nie pociągnął — kontynuował demon, zupełnie ignorując moje pytanie.
— Chwila, chwila — położyłem dłoń na tej jego. — Czy chcesz mi właśnie powiedzieć, że kiedy Namjoon upuścił jakiś płyn, eliksir miłości dostał się do mojego eliksiru niewidzialności, a potem ty również u niego byłeś i też wypiłeś ten eliksir i... Wszystko to tylko iluzja? Nasze uczucia są jak bańka, która w każdej chwili może pęknąć i wszystko się skończy?
— Nie, Jimin, to nie tak. Przynajmniej nie tym razem — głęboko odetchnął, a w moich oczach zaczęły się zbierać łzy. — Kocham cię Jimin. Kocham cię nie od dziś i to wcale nie jest zasługa eliksiru. Zresztą, to i tak na nic — Nie byłem w stanie wydusić z siebie żadnego słowa, a Yoongi kontynuował — Jako upadła Cheruba muszę służyć Panu.
— Po prostu powiedz, że wstydzisz się ze mną gdzieś pokazać — z moich oczu niekontrolowanie płynęły łzy. — Bo ja jestem nikim. Ja jestem tylko śmiertelnikiem, tak? O to chodzi? Powiedz mi jeszcze, z jakiego powodu upadłeś.
Widocznie zmieszany demon przygryzł dolną wargę.
— Właśnie. Chodzi o ludzi.
— Nie, Jiminnie, po prostu tak wygląda tutejsza rzeczywistość. Nie mogę kochać, nie mogę odczuwać ludzkich emocji — podparł swoje czoło na dłoni i wpatrywał się w podłogę.
Jednak ja już go nie słuchałem. Ubrałem się najszybciej jak umiałem, wziąłem świecę i udałem się na zewnątrz, by trochę ochłonąć.
.。*゚+.*.。
— Minnie?
Przedzierając się przez różnorodne krzewy, z nadzieją, że w jakiś sposób znajdę drogę do domku, który opuściłem jakiś czas temu, usłyszałem głos do złudzenia podobny do głosu mojej matki, która w dzieciństwie nazywała mnie Minnie.
— Mamo?
Wtedy zobaczyłem jej twarz wśród ciemnych zarośli. Na jej nadgarstkach widniały zardzewiały kajdanki, a ona sama unosiła się nad powierzchnią. Jej twarz, jak i reszta jej ciała, była bardzo niewyraźna, ale bez problemu mogłem ją rozpoznać.
— Co się stało? Co tu robisz? — Zasypywałem ją mnóstwem pytań, aż w końcu odwróciła się do mnie tyłem i ruszyła w pewnym kierunku.
Biegłem za nią, a w międzyczasie widziałem inne, nieznane mi twarze, migające w ciemności.
W pewnym momencie moja rodzicielka dosłownie rozpłynęła się w powietrzu. Byłem pewien, że ją widziałem. Mimo wszystko dalej biegłem przed siebie, aż w końcu dotarłem do znanego mi miejsca. Dokładniej, miejsca spotkań wesołego trio.
Nastolatki przeprowadzały ze sobą żywą konwersację. O wiele bardziej żywą niż zazwyczaj.
Zielonowłosa, szybko gestykulując, tłumaczyła swoim przyjaciółkom coś o tym, że budowanie szałasu nie ma sensu, bo i tak się dostaną.
Kto się dostanie?
Poszedłem do nich, a wszystkie natychmiast zaprzestały rozmowy i zmroziły mnie wzrokiem.
— O co chodzi? — Zapytałem.
— Panie Szatanie, skąd ty się urwałeś — mruknęła brunetka.
— Dziś części tego świata się łączą — powiedziała rudowłosa.
— Ci spod ziemi mają możliwość przybycia tutaj. Nie wiadomo, na kogo natrafisz, więc na ogół jest niezły rozgardiasz — dokończyła zielonowłosa Mayumi.
Pomyślałem o mamie, ale natychmiast pozbyłem się tych myśli z mojej głowy. Przecież ona żyje.
— I szukamy schronienia.
— A ty się zgubiłeś?
Uśmiechnąłem się z zażenowaniem i kiwnąłem głową.
— Zaprowadzimy cię do domu, pod warunkiem, że możemy się tam schronić - odpowiedziała uśmiechnięta rudowłosa. — Jestem Ayao, a to Destiny.
— A wy nie macie domków? — W tym samym czasie skinęły głowami. — Dobrze, to chodźcie.
.。*゚+.*.。
Otworzyłem drzwi do domu, a moim oczom ukazał się Yoongi, czytający jakąś książkę. Czy on naprawdę nie ma co robić i przez cały ten czas siedział w moim domu?
— Mamy gości — mruknąłem na powitanie.
— Czyli już wiesz? — Demon pstryknął palcami, a książka zniknęła. — Dom już jest zabezpieczony.
Moje lokatorki rozproszyły się po budynku i w tym momencie byłem sam na sam z Minem.
— Przepraszam — podszedłem do niego i cmoknąłem go w policzek.
— Kocham cię, Jiminnie — uśmiechnął się i wpił się w moje usta. Nasze westchnięcia i przeciągłe pomruki zwabiły trio, więc natychmiast zaprzestaliśmy z niewinnymi uśmiechami na twarzach.
.。*゚+.*.。
Po jakimś czasie zaczęłyśmy słyszeć odgłosy na zewnątrz. Niektórzy ze śmiechem napierali na drzwi, a inni mówili coś o niewdzięcznych śmiertelnikach.
Wszyscy usiedliśmy w salonie przy blasku świecy.
— Jak się tu dostałyście? — Zapytałem, przerywając panującą wśród nas ciszę.
— Morderstwo dla obrony własnej — zaczęła Destiny. — Z Ayao wracałyśmy w nocy ze sklepu, w którym sprzedawano alkohol nieletnim. Gdy wracałyśmy do domów, natknęłyśmy się na grupę kilku mężczyzn. Byli pod wpływem alkoholu, może jeszcze narkotyków. Szatan jeden wie, co by mi się stało, gdyby Ayao nie złapała nożyka, który wypadł z kieszeni jednego z nich. Bez namysłu dźgnęła w szyję tego, który mnie złapał, a ja uderzyłam go butelką, która natychmiast się rozbiła. Pod wpływem ran... zginął w szpitalu.
Nie wiedziałem co powiedzieć, więc jedynie spojrzałem na Mayumi.
— Samobójstwo. To ci wystarczy? — Powiedziała.
— Och, tak, rozumiem. Przepraszam, nie powinienem pytać.
Wtedy ponownie usłyszałem ciche Minnie, wypowiedziane zachrypniętym głosem mojej matki.
\/\/\/\/\/\/\/\/
Ktokolwiek nadąża?
Przepraszam za tą nieobecność, o ile ktoś to czyta.
Dobijcie mi 666 wyświetleń, z góry dziękuję.
1200 słów 🖤🥀
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro