Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

☆꧁✬◦°˚°◦. օ ʐǟʐɖʀօśƈɨ ɨ քʀʐɛʀաǟռɨʊ ƈʐɛɢօś ƈօ քօաɨռռօ ȶʀաǟć .◦°˚°◦✬꧂☆


Plan był w założeniu bardzo prosty. Banalny wręcz.

Zdobyć informacje od ludzi.

Proste?

W sumie to tak, o ile nie znajdujesz się na końcu świata, gdzie ,,otwartość" i ,,gościnność" nie znalazły tutaj swojego miejsca oraz nie jesteś Cole'em Brookstone'em, który ma problem z nawiązywaniem nowych relacji. Dlatego nic dziwnego, że to właśnie Kai zajmował się tego typu sprawami, gdy zostali tylko oni dwaj. Dzięki swojemu urokowi osobistemu, ładnej buźce i dobrej gadce, potrafił wydobyć przydatne rzeczy niemal od każdego. Nawet jeśli osoba pochodziła z Trikutnika to stanowiło tylko dla szatyna miłą odmianę i wyzwanie.

I zaczęło się od tego, gdy obaj postanowili zatrzymać się w tej nietypowej tawernie. Razem miło spędzali czas i zastanawiali się nad swoimi następnymi ruchami. Tematy również zeszły na ich towarzyszy, których do tej pory nie spotkali i nie mieli od nich żadnych wieści. Zastanawiali się nawet czy by nie spróbować skontaktować się z nimi za pomocą telegrafu, ale jak na złość w okolicy żadnego nie było. Do Prudnika, miejsca docelowego ich spotkania, był kawał drogi. Tam z pewnością musiał być nie jedna siedziba telegrafu. Prudnik nie tylko był największy miastem w swoim regionie, ale również sporą aglomeracją. Należał do trójki największych. 

No, ale potem Kai spostrzegł samotną dziewczynę wchodząca do baru, która przykuła jego uwagę. Rozsiadła się wygodnie kilka stolików za nimi i nie zwracała na nich uwagi. Chłopak szybko wyjaśnił, że to może być dobra okazja, by dowiedzieć się o ich położeniu, jak daleko do Prudnika, co z Zaskrońcami i jakie miasta omijać. Miał nadzieję, że ktokolwiek widział działania wił albo Morro, bo przecież to nie było możliwe, aby tak nagle znikli, gdzie przecież ciągle deptali im po piętach, dając znać o swojej obecności. 

Cole nie zdążył zapytać, dlaczego ona akurat miałaby im cokolwiek powiedzieć przydatnego. Uważał, że tu każdy odesłałby ich z kwitkiem. Szczerze nienawidził tego miejsca i nie wie ile razy będzie to powtarzał, ale zwyczajnie ma taka potrzebę to powiedzieć, więc mówi. 

Nienawidzi tego miejsca.

Bo nie dość, że rozdzieliło go z przyjaciółmi to jeszcze teraz próbuje mu po raz drugi odebrać jego towarzysza. Naprawdę nie podoba mu się, jak ta dwójka ze sobą rozmawia i jak o dziwo łatwo złapali ze sobą kontakt. Przecież to aż nieprawdopodobne, zważywszy na to z iloma osobami rozmawiali po drodze i jak każdy z nich po kolei był wredny. Nieliczne przypadkach byli zwyczajnie niemili 

Nie słyszał ich rozmowy. Mówili cicho, nachylając się w swoją stronę. Nie widział minę tej dziewczyny o blond długich włosach, ale za to miał doskonały wzgląd na to zaczarowany uśmiech szatyna.

A siedzi sam przy stoliku, jak chłopak wystawiony na randce, który czeka na przyjście wiadomo kogo o niewiadomej porze. 

I im dłużej patrzył na nich, im dłużej siedział sam, mając gdzieś pozostałych ludzi, którzy co jakiś czas przychodzili i odchodzili to tym krótsza była jego cierpliwość. 

Może i był zazdrosny. Bo teraz potrafi nazwać to uczucie, gdy chce mieć kogoś kto mu się podoba wyłącznie dla siebie. 

Czy można nazwać go zaborczym?

Jeny... Bo go teraz obchodzi. Nawet jeśli tak to co? Kai przecież nie narzeka. 

Może wkrótce ponarzekać, ale stanie się to wtedy, kiedy przesadzi. Wie to z doświadczenia, gdy Jay marudził na jego zachowanie po poznaniu Nyi i randkowaniu z nią.

Powinni go zrozumieć i tyle. Przecież Kai nie jest byle jaką osobą. Jest rozwiązły i lekkoduchem. On był świadkiem, jak całuje się z jakimś młodzikiem. 

Na samo wspomnienie poczuł jak zalewa go krew. 

Konkluzja jest taka, że boi się, że zostanie zastąpiony i odstawiony na bok. 

I chce mieć Kai'a tylko dla siebie, bo...

bo mu się podoba.

Wstaje energicznie z ozdobnej ławy, uderzając mocno w stolik, tak, że kilka osób odwróciło się w jego kierunku. Nawet Kai, który spojrzał znad ramienia dziewczyny, rzucając mu niezrozumiałe, szybkie spojrzenie. Ten już niemal biegł w jego stronę, starając się nie pokazywać swojego zirytowania. Starać się mógł, ale każdy kto na ułamek sekundy zarzucił mu przelotne spojrzenie byłby w stanie powiedzieć o jego zdenerwowaniu wystarczająco.

-Mogę cię prosić na chwilę? - odparł z udawanym uśmiechem, kiedy stanął tuż nad ich stolikiem.

Założył ręce na piersi i patrzył tylko na szatyna. Z całych sił udawał, że ta ładna blondynka nie istnieje.

-Cole... - zaczął spokojnie, przekrzywiając delikatnie głowę w bok, jakby to mu miało pomóc zrozumieć zachowanie bruneta, a jedyne co osiągnął to rozczulenie swojego towarzysza.

-To nie była prośba - fuknął i złapał za dłoń szatyna, ciągnąc go w swoją stronę, tak mocno, że ten o mało co nie potknął się o nóżkę od stolika.

-Czekaj chwilę - próbował go zastopować.

Ten wypuścił jego dłoń, by mógł łatwiej wydostać się pomiędzy stolikiem, a ława z oparciem. Dziewczyna nic nie mówiła, zauważając, że najlepiej będzie w tej sytuacji zachować milczenie. Obserwowała rozwój sytuacji i to jak brunet ciągnie szatyna nie wiadomo dokąd. Kai pomachał jej krótko, wzruszając przy tym ramionami i rzucił jej przepraszający uśmiech, który odwzajemniła. 

-Cole czy jest w porządku? - spytał zmartwionym głosem. Widząc jego podenerwowanie,  obawiał się najgorszego.

-Zaraz ci powiem - burknął, nie przestając iść.

-Okeeej - zmarszczył czoło. 

Przeszli przez rząd stolików i długą ladę, za którą znajdowały się rzędy różnych napoi i kasjer obsługujących kolejnych klientów. Minęli to wszystko i przeszli przez zdobne drzwi z szklanymi oknami, by znaleźć się w niedużym korytarzu, gdzie znajdowały się kolejne pary drzwi. Cole rozejrzał się wokół, ale na razie było pusto. Zaprowadził szatyna w kąt obok wejścia do ,, Ułożny". Cokolwiek było to za miejsce. 

-Czy teraz możesz mi wyjaśnić o co chodzi? - zadał mu zniecierpliwiony pytanie, zakładając ręce na piersi. 

Momentalnie cała złość z niego wyparowała, bo właśnie zdał sobie sprawę w jakiej sytuacji się znalazł, w której musiał powiedzieć przed Kai'em, że był cholernie o niego zazdrosny. Tak bardzo zazdrosny, że nie mógł patrzeć na ich dwójkę i zabrał dla siebie chłopaka. Według niego tak wyglądał naturalny stan rzeczy, ale pewnie Kai ma na to inne zdanie. 

Zastanawiał się co powinien powiedzieć. Prawda byłaby łatwiejsza niż wymyślanie jakiś wymówek, ale trudno mu było wyrzucić to z siebie. Zawsze był zamknięty w sobie, a odkąd rodzice zostali zamordowali, stał się jeszcze bardziej. Otwartość emocjonalna praktycznie u niego nie istniała i choć bardzo chciał porozmawiać z Kai'em na temat tego co się dzieję między nimi to nie wiedział jak zacząć. Miał cichą nadzieję, że szatyn sam poruszy ten temat. 

Niestety, co o tym nie wiedział, Kai nie czuł potrzeby rozmawiania. Uznał od razu, że ich relacja jest zdeklarowana jako ,,kochankowie". Bardzo pasowało do tego, co działo się między nimi i to jak działali na siebie bardziej niż magnes. Nie raz z zresztą prowadził tego typu relacje, bez zobowiązań, lekkie i krótkie. Szybko uznał za jedną z takich i tą obecną. Jednak przyznawał przed samym sobą, że chciałby, aby ta znajomość nie zakończyła się szybko. Lubił Cole'a. Nawet bardzo, skoro podpalił dla niego miasto tylko dlatego, że go nie było w pobliżu, ale i tak się bał, że nie utrzyma kontaktu zbyt długo. Po chwili zawsze uciekał w samotność. Przecież identycznie było tak samo z Skylor, chociaż z tym wyjątkiem, że razem doszli do takich samych wniosków. 

Koniec końców uznał, że jeśli Cole chciałby poruszyć ten temat i zadać parę pytań, to powie mu, a on spróbuje poprowadzić tak tą rozmowę, by nic między nimi się nie zmieniło. 

Im dłużej Kai widział, jak mina bruneta zmienia się i im dłużej zwlekał z odpowiedzią to tym bardziej sam się zastanawiał o co poszło. Analizował każdą sekundę minionej sytuacji, porównując ją do wielu innych, w których znał już odpowiedź. 

I kiedy Cole zebrał się na wyjaśnienia, by zwyczajnie powiedzieć, że nie ufa tej dziewczynie, to nagle szatyn dostał olśnienia. Wyrzucił z siebie długie ,,ahhhhhhhaaaaa!", przstrykając placami, by nagle rzecz lekki, rozbawionym głosem:

-Jesteś zazdrosny

-Co? - obruszył się - Oczywiście, że nie!

-Nie? - zakpił z niego z uśmieszkiem, zwiastującym to co miało zaraz nadejść przyjemnego - O takich rzeczach nie będziemy rozmawiać tutaj tak na środku - cmoknął. 

Zbliżył się do Cole'a w kilka szybkich ruchach, nim ten zdążył zareagować, zbyt zaaferowany odkryciem Kai'a na temat jego uczuć. Podstawił mu haka i popchnął w stronę drzwi, które wcześniej otworzył. Cole wpadł do wnętrza pomieszczenia z głośnym ,,kurwa, Kai". Kiedy już miał upaść na stertę różnych przedmiotów, szatyn złapał go za materiał koszuli i pociągnął go w swoją stronę. 

Uśmiechał się sam do siebie, widząc w jakiej sytuacji się znaleźli. On oparty o drzwi, a Cole nad nim, z jedną dłonią zapartą tuż nad jego głową, a drugą ulokowaną na jego torsie. Ciało było tuż przy ciele, napięcie rosło, a Kai niezmiernie się cieszył, wiedząc co zaraz uczyni. Zaczął sunąc po jego ramieniu ten i z powrotem w subtelny, delikatny sposób. Przekrzywił swoją głowę, obserwując swoje poczynania, a dopiero później z błyskiem w oku, spojrzał na zawstydzonego bruneta, mającego czoło oparte o drzwi.

-Czyli mówisz, że nie jesteś zazdrosny...? - spytał niskim, cichym głosem.

-Pierdol się, Kai - burknął cicho Cole, a mimo jego słów ani on, ani najemnik nie ruszyli się ze swoim miejsc.

Zrobiło się niemizernie duszno w tym małym pomieszczeniu, które było zatłoczone półkami i przyborami do czyszczenia. W schowku tym panował półmrok i tylko jedno małe okno naprzeciwko nich, przepuszczało światło.

Patrzył na bruneta, rozbierającym wzrokiem, a żeby go bardziej sprowokować, przesunął dłoń z ramienia wzdłuż szyi, łaskocząc go delikatnie opuszkami, a następnie zjeżdżał coraz niżej, wolniej niż ubiegłej nocy. Wtedy nie prowokowali się, a brali to co oferowali sobie wzajemnie. Jakże ta noc stała się pamiętna, lecz niezmiernie krótka. 

Bruneta przeszły dreszcze na to wspomnienie, gdy leżąc pod jednym kocem, nie mogli się oprzeć pożądaniu, by nie wycałować się całych. Od stóp do głów, zaznaczać, że ta druga osoba jest nasza. Poszli o mały krok dalej, a jakże fascynujący. Powoli, nieśpiesznie wchodzili na nowe ścieżki i czerpali z nich garściami, bo dokąd mieli tu się śpieszyć z mokrymi pocałunkami i gorącym dotykiem?

-A gdybym zrobił jej to samo...? - spytał jeszcze ciszej. Mocnym chwytem złapał go za pasek i jeszcze bliżej pociągnął go do siebie, choć to niewiele zmieniło, bo znajdowali się już i tak blisko siebie, ale bardzo chciał, by ten wstydzioch wreszcie popatrzył na niego - Co byś zrobił?

-Wydłubałbym jej oczy - szepnął wprost do jego ucha, a ciepły oddech połaskotał szatyna - A następnie wziąłbym to co moje - położył przedramiona, między głową Kai'a. Sam on nie spoglądał jeszcze na niego, mając opuszczony wzrok.

-Ach...tak?

-Tak - odparł stanowczym głosem w tym samym czasie unosząc spojrzenie ku niemu. Ich tęczówki się spotkały i wyrażały ten sam drapieżny blask.

Kai wykonał pierwszy ruch, by odległość stała się niczym. Całowali się powoli, smakując wzajemnie swoich ust. Cole przesunął swoje dłonie na jego podbródek, nie mając jeszcze odwagi położyć je gdzie indziej. Nabierał ją dopiero, gdy szatyn wsunął ciepłe palce pod jego koszulkę w ten sam sposób, co ubiegłej nocy. Wtedy jak i teraz badał każdy centymetr jego ciała, zaczynając od umięśnionego brzucha i powoli zbliżając się do jego sutek, by następnie je podrażnić. 

Zanim zrobił końcówkę swojego planu, odsunął się od ponętnych ust i wyciągnął szybko dłonie spod jego ubioru, a uczynił to tylko dlatego, ponieważ chciał zmienić pozycję. Ta obecna nie podobała mu się i miał wrażenie, że nie dawała mu tyle możliwości do popisu. Dlatego teraz to Cole opierał się o drzwi, a on napierał na niego, wsuwając nogę między jego kroczę, co spowodowało westchnięcie bruneta. 

Nie przestawali się całować. Robili to coraz szybciej i szybciej. Obaj nabrali ochoty na coś więcej niż tylko ,,niewinne pocałunku", w których to szatynowi zdarzało się ugryźć go w wargę czy zassać ją. Cole chętnie oddawał to wszystko, mrucząc cicho jako aprobatę na jego czynów. Jego palce znalazły się na pasku Kai'a, kiedy to on drażnił palcami jego wrażliwe sutki, a pocałunkami schodził coraz niżej. Ułatwiał mu to, odchylając głowę na jedną stronę. Starał się być cicho. Dźwięki, które wydobywały się z niego były deprymujące, ale przyjemność z tego płynąca warta każdego zgorszenia. Kai'owi oczywiście wszystko to podobało się i z satysfakcją przyjmował każdy odgłos jaki jego towarzysz wydobywał z siebie. Nie miał zamiaru się spieszyć z własnymi ruchami. Chłonął z zadowoleniem to wszystko, ledwo powstrzymując się, by nie rzucić się na bruneta i nie zerwać z niego ubrań, które mu w tym momencie niezmiernie przeszkadzały, lecz nie zamierzał zakończyć tego wszystkiego zbyt szybko. Wtedy co to byłaby zabawa, gdyby skończyła się w pięć minut? A tak to obserwuje, jak Cole rozpływa się pod jego dotykiem i czeka tylko na więcej. Nie musi nic mówić. Z oczu wyczytał wszystko. 

To była jedna z lepszych decyzji, aby się nie spieszyć, bo o to drzwi nagle otworzyły się i stanął w nich starszy mężczyzna z podkręconym wąsem, które na swoje szczęście nie zobaczył ich nagich oraz obciskających się ze sobą. Z jego perspektywy wyglądało to jakby przytulalali się ze sobą, ale mimo to nie wyglądał na zadowolonego, a wręcz zirytowanego.

-A cożeście w moim uloźnym robiteż, hm? - zapytał gniewnie - Skradnici?

-Nież, nież, nież! - zaprzeczył szybko w dialekcie szatyn. Nie pozwalał Cole'owi na poruszenie się, bo to mogłoby zepsuć jego plan, który pojawił się w jego głowie, by obaj mogli wyjść z tej sytuacji jakikolwiek z twarzą. Sam brunet nie zamierzał się też ruszać. Czuł jak jego twarz płonie żywym ogniem ze wstydu - My nie żadni skradnici! Boż widzisz... Uchylę Ci tajemnicę - wyminął chłopaka i zamknął za sobą drzwi. 

-Tajemnicę? - zaciekawił się, głaszczą wąsa - Mówże!

To co najbardziej lubią ludzie z tego regionu, obok polityki, to plotki, a Kai zamierzał to wykorzystać.

-Ale to zamilknąć musisz - ściszył głos, a mężczyzna podszedł do niego bliżej, nadstawiając ucha. Kai dla podkręcenia szopki zaczął rozglądać się wokół, by sprawdzić czy ktoś się nie kręci. Kiedy się upewnił, że jest czysto, szepnął starszemu - Dziewoja dała mu przykrą odmowę - posmutniał, ścierając niewidzialną łzę z oka, a staruszek złapał się za serce. 

-Toż to przykre

-I to jakże - pokiwał głową - Dlategoż musieliśmy znaleźć ustronny kąt na pocieszunku, a to było jedyne miejsce. Mój dobry przyjaciel...

,,Z którym się całuje i na którego lecę niezmiernie"

-Nie lubijta pokazywać słabość, rozumiesz?

-Jakże rozumieć! - ożywił się - Samże pewnego dnia...

Tutaj już więcej nie słuchał Kai. Zwyczajnie spieszyło mu się do bruneta za drzwiami z kilku powodów. 

Po pierwsze chciał jeszcze ujrzeć jego zawstydzoną, rozkoszną minę. Uwielbiał na nią patrzeć. Czysty miód.

Po drugie chciał spytać czy wszystko w porządku. W końcu prawie ich nakryli, a to nigdy nie bywa przyjemne. Wie to z doświadczenia, gdzie przyłapali jego, ale nie prawie, a całkowicie. Potrafi to zepsuć człowiekowi humor na paręnaście dni, gdzie nie da się dobrze poczuć z samym sobą, mając wrażenie, że każdy na ciebie nieprzychylnie patrzy i wie co się stało. On już przestał się tym przejmować, bo naprawdę ile można czymś takim? Ludzie i tak zawsze będą gadać. 

Po trzecie chciał mu powiedzieć czego się dowiedział i co podejrzewa. Chciał mu powiedzieć to od razu po rozmowie z dziewczyną, ale przez niespodziewany obrót sytuacji, jego usta były zajęte czymś innym. 

Także niezbyt słuchał, co miał mu do powiedzenia starszy mężczyzny. Potakiwał i krótko odpowiadał, ciesząc się tylko z tego, że typ niczego nie zobaczył podejrzanego i uwierzył w wersję z złamanym sercem i dobrym przyjacielem. Nie ma to jak postawić się w jak najlepszym świetle, a swojego towarzysza pokazać jako nieudacznika w spraw sercowych. Później wynagrodzi to Cole'owi, bo z pewnością, że ten będzie zadowolony. I tak mu się poszczęściło z tym panem. Miła osoba z regionu trikutnik? Przecież nikt mu nie uwierzy.

Kiedy tylko mężczyzna wrócił do swoich spraw i zostawił go w spokoju, Kai natychmiast wszedł do schowka o mało co nie uderzając bruneta. Po jego minie można było sądzić, że chłopak nieźle się naczekał i był bardzo zirytowany. Jednak Kai musi obejść się smakiem jeśli chodzi o rozkoszną minę Cole'a. 

-Co wy tak długo gadaliście? - spytał zniecierpliwiony - I coś mu nagadał, że zostawił nas w spokoju?

-Tam, takie tam pierdoły o tym, że cię baba rzuciła - machnął na to ręką.

-Że co kurwa?

-Dobra, ale słuchaj mnie teraz uważnie

-Ostatni raz daje ci się w schowku na mopy... - wymamrotał sam do siebie.

-Dać to jeszcze mi się nie dałeś - sprostował, marszcząc brwi - Na to przyjdzie jeszcze pora

-Ech, cholera jasna - zaczął masować nasadę nosa, załamując się - Chyba się stoczyłem...

-Ty durniu zacznij mnie słuchać! - pstryknął go w czoło.

-Co ty robisz? - zdenerwował się.

-Myślę, że wiem kim jest Harumi 




Kącik ciekawostkowy:

úložný prostor - to po czesku schowek

Skradnici - złodzieje po trikutnicku XD

Pocieszunki - pocieszyć kogoś też po trikutnicku


Rozdział tuż przed światami został napisany! Mam nadzieję, że znajdują się w nim mało błędów, bo jedyny czas kiedy mogłam go pisać było późnym wieczorem, kiedy mój móżg nie mózguje już xd

A z mojej strony życzę wam jak najlepszych świąt, zajebistych, miłych i smacznego karpia (mój tato zabił właśnie cztery XD). Jeśli nie lubicie świąt to mimo to mam nadzieję, że miną wam bezproblemowo. 

Do usłyszenia w niedzielę lub w pon o 24. 

HAJSU WAM JESZCZE ŻYCZĘ BYM ZAPOMNIAŁA!!!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro