☆꧁✬◦°˚°◦. օ ȶʏʍ, żɛ աֆʐʏֆȶӄօ ʝɛֆȶ ա քօʀʐąɖӄʊ ӄɨɛɖʏ ʝɛֆȶɛś քʀʐʏ ʍռɨɛ .◦°˚°◦✬꧂☆
Zgodnie z obietnicą trzymajcie króciutki rozdział.
Kai stał pośrodku rynku i patrzył dokonała z jawnym przerażeniem, ale nie dlatego, że widział to co widział, a tego co nie potrafił odnaleźć wzrokiem. Nie miał przy sobie Cole'a i nie miał pojęcia gdzie się znajdował. To doprowadzało go do szaleństwa.
Miasto stanęło w płomieniach, dym unosił się ponad nim, a wszędzie było słychać odgłosy syczącego palonego drewna. Przed sekundą nastąpił wybuch, który rozniósł ogień jeszcze dalej. Kolejne dachy zostawały pochłonięte przez płomienie, które rozniosły się w zatrważającym tempie. Wszędzie było słychać krzyki mieszkańców, wołających ,,pożar! pożar!". Nagle zrobiło się niebywale głośno.
Jedyne co obchodziło w tym momencie Kai'a był jego towarzysz.
Ale jedynie co widział to tańczące iskry na kamienicach, które pochłaniały dobytek mieszkańców. Iskry rozmazywały mu się przed oczami i miał wrażenie, że co jakiś czas falują nienaturalnie wolno, by zaraz wystrzelić ze swą prędkością. W głowie mu się kręciło i ledwie chodził. W uszach piszczało.
Musiał stracić dosyć sporo krwi. Był wykończony, ale nie obchodził go jego stan.
Spojrzał na płonącą platformę, którą samodzielnie podpalił. Wylał tam ogromne litry alkoholu, jaki zdołał przytaszczyć z budynku, na którym walczył z łucznikiem. Chciał mieć pewność, że nikt nie zdoła zgasić szubienicy nim całkowicie nie spłoną ciała. Odmówił modlitwy za nich.
Zastał je ułożone równo obok siebie, przykryte kocem, należącym do bruneta. Najprawdopodobniej wpadł na taki sam pomysł co Kai i chciał znaleźć coś łatwopalnego, by wzniecić ogień.
Nie ma go.
Nie mógł uwierzyć, że tak się skończyło, że widzi jak iskry pochłaniają jego przyjaciółkę. Chce zapamiętać ją żywą i szczęśliwą. Pragnie wymarzać wspomnienie jej poharatanej i zniszczonej twarzy, wykrzywionej w grymasie bólu. Była dla niego opoką w trudnych chwilach i kimś kto wiedział o jego najgorszych zbrodniach. A teraz obserwuje jak znika. Gdy tylko wrócą do Vienawy, postawi jej najpiękniejszy grób z najładniejszymi kwiatami. Dobrze wie, co musi pochować, by jej duch odnalazł spokój. Kto by pomyślał, że wisiorek, który podarowała Kai'owi na przechowanie stanie się jej miejscem spoczynku. Bał się tylko tego, że będzie za późno i do tego czasu przemieni się w krwiożerczą bestię.
Nie ma go.
Nie wiedział tylko co z przyjaciółmi Cole'a. Nie chciał ich chować w okolicach tego miasta, a na przenoszenie ciał nie mieli ani możliwości, ani czasu. Miał tylko nadzieję, że mają coś tak mocno związanymi z nimi samymi, że będą mieli do czego wracać, gdy to pochowają. Cole na pewno będzie wiedział. Szkoda, że nie miał okazji ich bliżej poznać. Widział ich tylko, kiedy przyszli pożegnać bruneta i ledwo ich wtedy spamiętał, choć długo jego wzrok spoczął na ich twarzach. Myślał też, że Cole pozna Skylor. Trudno było mu stwierdzić czy się dogadają. On z początku jest bardzo trudny, a później... Jest się trudno oderwać od niego.
Zaraz przyjdą po niego. Gdzieś czai się to przeczucie, że wsparcie od Zaskrońców jest tuż tuż. Może dojechali do murów miasta i uspokajają spanikowanych mieszkańców.
On na pewno nie odejdzie bez niego. Znajdzie go.
Teraz uważa, że rozniecania ognia nie było dobrym pomysłem, a wręcz fatalnym, bo co jeśli Cole jest gdzieś tam w jednych z budynków? A co jeśli jest rany?
A co jeśli nie żyje...?
Tak bardzo chciał zguby Zaskrońców, że zapomniał się zupełnie. Tak bardzo chciał, by wszyscy mieszkańcy cierpieli, choć trochę tak samo jak Skylor. Tak bardzo chciał widzieć jak to wszystko spłonie. Nie widział Cole'a. Miasto go zabrało, więc on też chciał coś zabrać miastu.
Dymu było coraz więcej. Ognia również. Zasłaniał ręką usta i nos, by dym nie gryzł jego płuc i przedzierał się nie wiadomo gdzie. Nawoływał imię bruneta, nie przejmując się tym, że wrogowie mogą go usłyszeć. Było mu coraz słabiej, czuł jak jego nogi są z waty. Mimo to parł na przód.
Krzyczał. Panika wraz z nim.
Bo nie chce być tutaj sam.
Bo boi się być sam.
Boi się, że powtórzy się to samo, co szesnaście lat temu.
Był z rodzicami i potem nie był.
Teraz był z Cole'em i -
Ktoś złapał go za ramienia. W pierwszym odruchu zaczął wyrwał się i drugą ręką sięgnął po broń, myśląc, że to wróg. Ten ktoś odwrócił go do siebie, a Kai szykował się do wbicia ostrza w bark przeciwnika.
Nie miał szans w swoim aktualnym stanie z kimkolwiek, ale też nie miał zamiaru dać się tak łatwo. Nim go zabiją, będą musieli się z nim długo pomęczyć.
-Kai! - odezwał się dobrze znany mu głos.
Panika i stres odeszły natychmiast. Spokój rozlał się po jego sercu i poczuł ogromną ulgę, gdy osobą, którą złapała jego ramienia był Cole. Cały i zdrowy Cole, który z przerażeniem spoglądał na jego brudną od krwi twarz oraz na szereg innych ran.
Wiedział, że prezentuje się koszmarnie. Zdawał sobie doskonale sprawę, że brunet zobaczył go w najgorszym wydaniu, to jak bestialsko mordował Zaskrońców. Zapewne go teraz przerażał i pokazał się od tej strony, za którą Cole nienawidzi najemników. Bał się, że ten wzrok, który spoczął na nim teraz utrzyma się na zawsze.
Mylnie go intrepetował. Myślał, że to brunet jest nim przerażony, a prawda była taka, że to było przerażenie o jego stan. Zwykłe zmartwienie i obawa o niego, że jeszcze tego samego dnia starci i jego.
Kai nie domyślał się tego. Zaakceptował już fakt, że Cole uzna go za takiego samego śmiecia, który zamordował jego rodziców.
Powinien się wtedy odsunąć. Nie dotykać go, ale ta ulga spowodowana jego obecnością, niemal doprowadzała go do łez wzruszenia. Dlatego nie myśląc wiele, nie myśląc w ogóle o tym co powinien, rzucił się w objęcia bruneta i ścisnął go z całych sił jakie mu pozostały, pochłaniając jego obecność i ciepło. Teraz było mu nieco lepiej, gdy miał go przy sobie.
Cole czuł taką samą ulgę, że go odnalazł i jest przy nim. Również objął go, ale ostrożnie, bojąc się, że mocniejszy uścisk spowoduje więcej bólu u niego.
Otaczał ich dym, kiedy pośrodku znienawidzonego miasta cieszyli się swoją obecnością. Tym, że żyją obaj i tym, że przynajmniej w tym wszystkim mają siebie.
Kącik ciekawostkowy:
Jest to 50 rozdział serii i wow. Nie wiem dokładnie ile wyjdzie bo nie mam ich rozplanowanych. Wszystko pisze na bieżąco i tak rozdzielam fabułę, by zakończenie rozdziału pasowało do ilości słów czy do mojego czasu
I tak podrzucę wam kilka pomysłów na kolejną serię po zakończeniu tej i drugiej rozpoczętej na moim profilu. Macie na razie 5 pomysłów. Pomożecie mi razem zdecydować XD
1. ,,Wszyscy chcemy umrzeć": historia ma poruszyć wiele problemów współczesnego świata. Kai będzie tutaj głównym bohaterem, a poboczni, lecz nadal ważni bohaterowie będą jego przyjaciele. Kai tutaj jest jednym z zdrowszych osób, ale wraz z przebiegiem fabuły traci te zdrowie w celu pomocy swoim przyjaciołom, mających trudne problemy różnej natury. Chciałam bym tutaj poruszyć kwestię osoby, która nie zmaga się z chorobą psychiczną, a osoby, którą ma bliską osobę z chorobą.
2. ,,Ja chce być tylko szczęśliwy": historia o alternatywnych światach, gdzie Kai przemierza wszechświat w poszukiwaniu szczęścia, które utracił, gdy Mroczny władca wygrał w jego świecie. Będzie się tutaj posuwał do wielu niemoralncyh czynów, byleby osiągnąć swój własny cel: zdobycia ukochanego oraz przyjaciół
3. Brak tytułu: luźna historia o Kai'u, który przyjeżdża z swoim kumplem do jego dziadka, który opiekuje się chłopakiem w ich wieku, który jest tak bardzo zamknięty w sobie, że nic nie mówi. Posługuje się tylko językiem migowym, by jakkolwiek porozumiewać się ze światem zewnętrznym. A Kai staje przed dylematem wyboru miłości czy przyjaźni.
4. Brak tytułu: Po śmierci dostajemy statystyki np. ile razy byłeś bliski śmierci, ile razy ktoś pomyślał, że jesteś głupi i kto jest w tobie zakochany. Kai odkrywa, że Cole był w nim zakochany, a on o tym nie wiedział przez tyle czasu. Wbrew prawom natury i zaświatów, schodzi ponownie na ziemię w celu odnalezienia chłopaka i wyznania mu co czuje
5. Brak tytułu: Cole zajmuje się łapaniem terrorystów, a Kai jest właśnie takim terrorystą działającym pod pseudonimem. Nikt nie zna jego tożsamości. Porywa on Cole, bo nie wie jak inaczej mógłby go zdobyć
Do usłyszenia w niedzielę! (mam nadzieję XD)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro