Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ⓣⓗⓔ ⓔⓝⓓ

Niedziela. Minęło dokładnie siedem dni. Koniec umowy.

Taehyung

Za 20min na tej łące co wczoraj byliśmy

Ubrałem czarne rurki z dziurami, białą koszulkę z "Liliami wodnymi" Moneta i jeansową kurtkę, także z dziurami. Chciałem wyglądać zwyczajnie, ale jednak ładnie, w końcu zamierzałem zrobić coś, na co się zbierałem kilka dni. Muszę mu powiedzieć o moich uczuciach, zanim będzie za późno. Poprawiłem kosmyki moich włosów, psiknąłem mgiełkę drogich perfum i przyjrzałem się sobie w lustrze. Wyglądałem znośnie, nie przesadnie, ale też nie jak siódme dziecko stróża. Zadowolony, ale także zestresowany ubrałem białe adidasy i informując mamę, że spotykam się z Tae, wyszedłem na chłodne poranne powietrze. Z każdym kolejnym krokiem coraz bardziej się stresowałem, a jeśli znowu się cofnę? Znowu się przestraszę, zawstydzę? Nie, Jeon Jeongguk, pokażesz, że masz jaja i nie boisz się przyznać do uczuć. Z tą myślą dotarłem na miejsce, gdzie już stał on. Z rozwianymi przez wiatr złocistymi lokami, jasną, perłową cerą, ciemnymi, głębokimi oczami, malinowymi wargami, które aż proszą się, by je ucałować. Na mój widok się promiennie uśmiechnął, jednak w jego oczach była pustka. Przerażająca pustka. Widząc to lekko zadrżałem, coś jest widocznie nie tak.

- To już ten moment, Kookie. - powiedział swoim cudownym, głębokim głosem, łapiąc mnie za rękę. Moje serce zatrzepotało, motyle w brzuchu się ożywiły. - Oficjalnie kończymy naszą umowę i jak chciałeś, tak się rozchodzimy w pokoju. Dziękuję, za to co dla mnie robiłeś i przepraszam, że cię tak wykorzystałem, zachowałem się jak chuj...

- Właściwie... jest jedna rzecz, która może być zapłatą.

Ale to dennie zabrzmiało, ale już za późno, muszę brnąć. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony, jeden samotny kosmyk przysłonił mu oko. To było zbyt kuszące, by nie unieść ręki i mu go nie odgarnąć. Wyglądał teraz tak niewinnie... nie jak tamten Taehyung z wczoraj, waleczny i groźny.

- J-ja... - przełknąłem ślinę, ale zebrałem się w sobie. - Wiesz, czemu nie zareagowałem na związek Yoongiego? Czemu się tak jąkałem, chcąc coś powiedzieć, ale ostatecznie się cofałem?

Tae delikatnie rozchylił usta, nie wiedząc co powiedzieć. W duchu się zaśmiałem, że tym razem to ja doprowadzam go do takiego stanu.

- Tae... Ja się w tobie zakochałem. Jesteś cudownym człowiekiem, tyle razy mi pomogłeś, wsparłeś, spędziliśmy tyle wspaniałych chwil. Kocham cię, Kim Taehyung. - udało mi się ostatnie zdanie wypowiedzieć bez zająknięcia. W końcu wyrzuciłem z siebie wszystko. Byłem z siebie dumny, ale wciąż niecierpliwie czekałem na jego reakcję. Przeraziłem się, widząc w jego tęczówkach jeszcze większą pustkę i... ból? Jego oczy zwilgotniały. Co powiedziałem źle? Czy on...

- Kookie...

Spuścił głowę, zauważyłem na jego policzkach urocze rumieńce. Jednak jego oczy wciąż mnie niepokoiły.

- Ty także jesteś wspaniałym człowiekiem i chłopakiem. Tylko tobie powiedziałem, co się stało ojcu, w sumie mało kto wie, że go nie mam. Czas z tobą spędzony... Był najcudowniejszym czasem, jaki w życiu spędziłem. Kookie... Ja nie mogę. Robiłem ci wciąż krzywdę i nie mogę dłużej ci jej wyrządzać. Nie zasługujesz na takiego chłopaka jak ja. Zasługujesz na kogoś, kto naprawdę cię pokocha, kto będzie zawsze z tobą, będzie ci pomagać, pocieszy w razie potrzeby. Wykorzystałem cię, podle wykorzystałem, straciłeś szansę z Yoongim, a ja nie potrafię kochać. Przepraszam, Kookie.

Po jego rumianym policzku spłynęła łza. Zacisnąłem pięści, poczułem, że mi także płyną łzy. Strumień łez. Cały się trzęsłem, nie mogąc nic zrozumieć. Zrobiłem z siebie debila? Nic dla niego nie znaczę? Chłopak podniósł głowę i przeraził się, widząc mnie zapłakanego, jak ostatnia pizda. Wyciągnął rękę, chciał pocieszyć, ale nie potrafiłem. Nie teraz. Robił mi jebaną nadzieję, mógł od razu powiedzieć! Widział, że wcale nie udaję miłości, że naprawdę coś do niego czuję. Mógł sprawę załatwić od razu!

- Jesteś jak każda gwiazda, zadufany w sobie. Uczucia innych się jak zwykle nie liczą. - wykrzyczałem przez łzy i uciekłem. Próbował mnie jeszcze zatrzymać, ale nie udało mu się to. Nie chcę już go widzieć. Nigdy nie chcę ujrzeć na oczy Kim Taehyunga, osobę, która zraniła mnie, jak nikt inny. Nawet jak mój tata.

Uciekam stąd lepiej

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro