ⓣⓔⓝ
- Już lepiej, króliczku? - usłyszałem nad sobą, siedząc w kącie i odrabiając zadanie z koreańskiego. Na ten głos zadrżałem i wyjechałem kreskę przy "yo". Wciąż walcząc ze swoimi uczuciami, spojrzałem obojętnie na chłopaka.
- Może? - odpowiedziałem pytaniem i znów skupiłem się na wierszu, który miałem zinterpretować, ale jego obecność skutecznie mnie rozpraszała. Czy ja jestem kobietą, że mam takie wahania nastroju i zmiany zdania?
- Jeszcze dwa dni, Kookie. - wyszeptał mi na ucho, delikatnie je muskając malinowymi wargami, przez co przez mój kręgosłup znowu przeszedł dreszcz, a z moich ust wydobyło się ciche westchnienie. Miałem ochotę go skrzyczeć, by tak na mnie nie działał, a z drugiej strony jednak mi się to podobało. Zakochanie jest przekichane, łatwo się zakochać, a odkochać już o wiele trudniej. Zdenerwowany wstałem, ale on rzucił mi wyrozumiałe spojrzenie. Niezauważalnie wywróciłem oczami i go cmoknąłem w usta, przez co motyle w moim brzuchu jeszcze bardziej się upominały o wolność. Gdy się odsunąłem, zadzwonił dzwonek na lekcje. Sięgnąłem po książkę, zeszyt oraz piórnik i już miałem się skierować do klasy, gdy poczułem ucisk na nadgarstku. Spojrzałem zdziwiony na Kima, który się dziwnie we mnie wpatrywał. Przechyliłem głowę, patrząc na niego pytającym wzrokiem.
- Potem porozmawiamy, ok? - spytał z zatroskaną miną, jakbym wyglądał jak wygłodzona sierota. Wytrącony z równowagi kiwnąłem tylko głową, Tae wspiął się na palce, cmoknął mnie w czoło i poszedł na swoją lekcje. Przez moment stałem osłupiały, próbując wymyślić powód, dla którego tak się zachował przed chwilą. Wymyślałem różne przyczyny, jednak każda się sprowadzała do jednego: może jednak chce mi wyznać uczucie? Otrząsnałem się na tą myśl, nie mogę robić sobie nadziei, moje policzki zalała purpura z zażenowania, nawet jeśli nikt nie słyszał, o czym myślę, czułem wstyd nawet przed sobą. Ale kilka komórek mózgu mi podpowiadało, mała nadzieja jednak żyła: jeślibym mógł do końca życia całować jego anielskie usta...
- Jungkook! Wchodzisz do tej klasy czy mam ci wpisać nieobecność? - z zamyślenia wyrwał mnie ostry głos nauczycielki, która stała w drzwiach, groźnie patrząc w moim kierunku.
- Tak, już idę - mruknąłem, mijając ją w przejściu i siadając na końcu klasy.
- Nie nie nie, mój drogi, zapraszam do pierwszej ławki, szkoda, byś marnował czas z tyłu, rozmawiając z kolegami, czy grając na telefonie. Zobaczymy, jak ładnie odrobiłeś zadanie domowe. - zagrzmiała mi nad uchem, przez co aż podskoczyłem, gdy już klapnąłem na krzesło i sięgnąłem do zamka plecaka, by się rozpakować. Czyżby się pokłóciła z mężem, a teraz wyładowuje się na mnie? Czy ja, jak się pokłócę z kimś, to też się wyładowuje na nauczycielu? Nie, to czemu działa to tylko w jedną stronę? Głośno wzdychając zgarnąłem swoje rzeczy i przesiadłem się do pierwszej ławki i w milczeniu wypakowałem książkę, piórnik i zeszyt.
- Nie stękaj, jak baba w sianie. - mruknęła nauczycielka koreańskiego, coś klikając w komputerze, nawet nie odrywając wzroku od monitora. W sali rozległ się chichot, na co pani Shin zgromiła klasę wzrokiem. Nie dam jej tej satysfakcji, nie dam się wyprowadzić z równowagi.
- Pokaż mi zadanie. - wyciągnęła rękę w moją stronę, wciąż grzebiąc w komputerze, jakby nie obchodziła ją kultura osobista. Dałem jej zeszyt nieotwarty na zadaniu, niech sobie szuka. Kobieta szukając mojej interpretacji wiersza po drodze jeszcze czytała moje notatki i inne zadania, coś na nich kreśląc. Po dłuższym czasie oddała mi zeszyt, w którym nagle zaczął przeważać kolor zielony z jej długopisu.
- Taehyung jest bardzo dobry z koreańskiego, może ci pomoże. - rzuciła oschle i zaczęła lekcje. Nawet na wspomnienie jego osoby nie będę reagował.
***
Beznamiętnie wpatrywałem się na migdalących się pod drzewem Yoongiego i Hoseoka, czekając na Tae. Rozmyślałem nad tym, co on może ode mnie chcieć i czy mam mu powiedzieć o swoich uczuciach...
- Przepraszam, Kookie, ale pani z historii mnie zatrzymała... oh. - mruknął, spoglądając w tym samym kierunku, co ja. Nie chcąc się nad nimi rozwodzić, wstałem i spojrzałem na chłopaka.
- Idziemy? - spytałem, starając się brzmieć naturalnie. Skinął głową i ruszyliśmy w stronę szkolnej bramy. Gdy mijaliśmy liżącą siebie wzajemnie parę, Taehyung dał rękę na moją talię i przyciągnął do siebie. Mimowolnie moje serce zabiło szybciej, a na moje policzki wkradł się różowy cień. To powinno być nielegalne, chociaż... nie, póki nic nas szczególnego nie łączy, takie gesty powinny być zabronione. Przez całą drogę milczeliśmy, nie wiedziałem, gdzie idziemy, ale dopiero gdy zobaczyłem zadbany płot i korony drzew, zadrżałem. Dlaczego akurat do parku? Ale chłopak wciąż szedł w tamtym kierunku, jakby nie rozumiejąc nic, a ja nie potrafiłem nic powiedzieć. Co jest nie tak? Cała akcja miała miejsce zaledwie dwa dni temu, możliwe, by zapomniał? Szedł obok mnie, ze spokojem na porcelanowej twarzy, promieniami słońca, pochłanianymi przez jego ciemne tęczówki, niczym noc. Starałem się odpędzić niedawne wspomnienia, zabawa w uciekanie przed zdenerwowanym starszym panem i zasłabnięcie ani trochę nie było zabawne. Nagle Tae się zatrzymał i dopiero wtedy zauważyłem, gdzie mnie zaprowadził. Wokół rozciągała się łąka, fioletowa od wrzosu, kawałek dalej płynął strumień, odbijający grzejące przyjemnie słońce. Było tu pięknie. Tylko czemu mnie tu zaprowadził? Przeszliśmy dalej do płynącej wody i chłopak ruchem ręki nakazał mi usiąść obok niego. Wciąż trwała nieprzyjemna cisza, ale przerywana szumem wody, szelestem kwiatów i śpiewem ptaków. Było pięknie, ale niezręcznie.
- Chciałem cię przeprosić. - w końcu zaczął, rzucając kamień w przezroczysty potok. Spojrzałem na niego zdziwiony. - Przepraszam, za tą całą akcję. Wcisnąłem ci się w życie, w sumie zmusiłem do dziwnej umowy, przeze mnie prawdopodobnie straciłeś...
- Ja do niego nic nie czuję. Wszystko w porządku. - przerwałem mu, by postawić sprawę jasno. Niech się za to nie wini!
- Ale... to czemu wczoraj byłeś taki?
Zesztywniałem. Czy to jest ten moment? Moje myśli staczały istną wojnę, powiedzieć mu czy nie. Chociaż jeżeli mu powiem... Otworzyłem usta gotów mu oznajmić...
- Nic, nieważne. - ostatecznie mruknąłem, cofając się w sobie, niczym tchórz. Sam fakt, że się w nim zakochałem mnie niszczy, jeśliby mi powiedział, że nie odwzajemnia tego, to by mnie dobiło...
- Za dwa dni kończymy umowę, naprawdę nie chcesz nic w zamian?
Pokręciłem głową, wpatrując się w płynące ryby. Chcę o nim zapomnieć. Jeśli się rozstaniemy, to zaboli, ale czas przyzwyczaja do bólu. A jestem zbyt wielką pizdą, by się przyznać przed nim do jakichkolwiek uczuć.
- Muszę wracać do domu, mam pomóc mamie w sprzątaniu. - mruknąłem wstając i biorąc plecak. Zanim on zdążył się zebrać, ja już poszedłem w stronę parku. Nie odwracałem się, ale usłyszałem tylko ciche:
- ...cię, Kookie.
Musiałam napisać coś normalnego po dzisiejszym shocie
No no, complicated
Jeśli mi się zachce, w ten weekend może i bd kolejny rozdział, idk
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro