ωє ωιℓℓ ∂σ ιт ѕℓσωℓу
Mężczyzna wpatrywał się w ścianę przed sobą, dopalając papierosa. Bo niektórzy po seksie lubią rozmawiać, inni wychodzić i nigdy nie wracać, a jeszcze inni palić. I taka jest kolej rzeczy.
Po jakimś czasie Levi przeniósł wzrok na chłopaka, leżącego w jego łóżku. Śliczny, kobiecy piętnastolatek, Eren, wyglądał tak niewinnie. Aż nazbyt, zważywszy na to, co robili jeszcze parę godzin temu.
Teraz, jego klatka piersiowa lekko się unosiła, wcześniej zaś drżała, pod wpływem dotyku starszego. Jego powieki były spokojne i zamknięte, nie przymrużone zaś, jak wcześniej. Policzki nie były tak rumiane i ciało nie pałało żywym ogniem. Spał w najlepsze.
Levi Ackerman, nauczyciel matematyki z kilkuletnim stażem, w zasadzie nie był typem osoby, która lubowała się w swoich uczniach. Nigdy nie wdarł się w żaden szkolny romans z żadną ze swoich uczennic, mimo, iż nadarzyło się wiele okazji. Bo trzeba tutaj wspomnieć, że był bardzo czarującym mężczyzną; mimo podeszłego już wieku nie wyglądał na więcej niż dwadzieścia sześć, może osiem lat. Z charakteru był sprawiedliwy, potrafił docenić czyjąś pracę i niejednokrotnie kogoś pochwalał.
Jednak z Erenem było inaczej.
Od początku go drażnił; gdy pierwszego dnia szkoły zobaczył go na swojej lekcji, wiedział, że przyniesie mu kłopoty. Levi nie mógł pojąć, dlaczego ten chłopak tak bardzo przykuł jego uwagę, zawrócił w głowie i nie chciał wyjść z pamięci. Może to ze względu na to, że mimo dużych zdolności dostawał bardzo złe oceny? Możnaby powiedzieć, że niemo rzucił wyzwanie powszechnie szanowanemu nauczycielowi, zaprotestował.
Levi coraz częściej przyłapywał się na rozmyślaniu o nim, niekoniecznie w ten właściwy sposób. Mógł się zapierać, ale gołym okiem każdy był w stanie zauważyć, że Eren go pociągał. Wiele razy inni uczniowie z klasy chłopaka sugerowali mu to, ale ten tylko ich zbywał. Przecież to nie było możliwe.
Mimo to Eren chciał w to wierzyć. Ekscytowała go ta cała sytuacja, myśl, że mógł wpaść w oko matematykowi napawała go i przerażeniem, i radością. Brązowowłosemu Ackerman również nie był obojętny; to, w jaki sposób się poruszał, uczył czy mówił było dla niego bardzo seksowne.
Jednym zdaniem, oboje mieli się ku sobie.
Dlatego też obu spodobała się propozycja dyrektorki, która zmartwiona słabymi ocenami Erena zaproponowała im wspólne korepetycje. Już kolejnego dnia umówili się na pierwsze spotkanie.
Na początku wydawało się, że będzie ono polegać na zwyczajnej nauce. Jednakże ukryte spojrzenia, nieśmiałe dotknięcia zamieniły rozmowę o funkcjach w flirt, potem zaś wszystko działo się szybko. Żaden z nich nawet nie zauważył, że stali się jednym, wielkim, gorącym bałaganem.
Żaden z nich nie wiedział również kiedy i w jaki sposób udało im się dojść do łóżka.
Nie zrozumcie mnie źle; Levi dobrze wiedział, że nie powinien. Eren był jeszcze dzieckiem, może w cholerę pociągającym, ale nadal dzieckiem. Dodatkowo był jego uczniem, co było kolejną barierą. Był też chłopakiem, a Levi nie gustował w tej samej płci. Gdyby tego było mało, Ackerman był wdowcem, jeszcze w żałobie po stracie żony.
Jednak to się stało i nie dało się tego cofnąć, przespali się ze sobą i żaden z nich tego nie żałował. Levi z ręką na sercu był w stanie stwierdzić, że był to najlepszy seks w jego życiu.
Eren, dalej półśniąc, otarł się o dolną część pleców kruczowłosego, dając mu znak, że już się wybudza. Dla Levi'a nadszedł czas na mało przyjemne zderzenie z rzeczywistością, zmierzenie się z konsekwencjami swojego czynu. Nie był z tego faktu zadowolony, ponieważ trudnych rozmów starał się unikać, szczególnie takich, w których mógł kogoś zranić. Bo w końcu co Eren pomyślał sobie o ich zbliżeniu? Czy odebrał to jako przygodę na jedną noc, czy wręcz przeciwnie-jako początek czegoś większego?
—Dzień dobry, profesorze.– Nastolatek powiedział sennie, tym samym przerywając rozmyślenia mężczyzny.
—Dobry, bachorze. –Starszy mruknął w odpowiedzi. Wstał z łóżka.—Przygotuję nam śniadanie.–Powiedział, zatrzymawszy się na chwilę w drzwiach.–Twoje ubrania są na szafce.
I istotnie tam były, ułożone w równą kostkę.
Po kilku munutach leżenia, Erenowi udało się zebrać i zejść na dół, do kuchni. Usiadł przy stole, wpatrując się w mechaniczne ruchy Ackermana. Mężczyzna wydawał mu się bardzo nieobecny, zważywszy na to, że już parę razy się sparzył.
—Coś nie tak?–Spytał w końcu, nie rozumiejąc postawy nauczyciela. Gdy ten mu nie odpowiedział, Eren wstał i stanął za nim. Wbił wzrok w mocno ponaznaczane kark i szyję, dalej wyczekując odpowiedzi.
Levi, nie mogąc znieść wzroku młodszego, zaniechał swoich czynów i odwrócił się w jego stronę. Jego wzrok był zlękniony, wydawać by się mogło, że nie wie, jak zacząć rozmowę.
—To pewnie dla ciebie takie łatwe.–Wydusił w końcu. Unikał spojrzenia mu w oczy.
—Co masz na myśli?–Eren przechylił lekko głowę w bok, kładąc mu dłoń na ramieniu.
—No....to. Ta sytuacja.–Westchnął Levi.–Bo...bo wy jesteście tacy szybcy, Eren. Wy wszyscy. Pewnie ty również wyobraziłeś sobie teraz nie wiadomo co.–Skrzyżował ramiona.–A-a ja nie mam czasu ani chęci na rewolucję w moim życiu. Na jakąś nagłą zmianę, rozumiesz? Nie mam--
Eren przerwał jego monolog, kładąc mu palec na ustach. Uśmiechnął się, niby to pobłażliwie, i pokiwał powoli głową. Po chwili usta chłopaka znalazły się na szyi kobaltowookiego, składając na niej delikatny pocałunek w celu uspokojenia mężczyzny.
—Nigdzie nie musimy się spieszyć, profesorze.–Wyszeptał, między pocałunkami.–Wszystko będzie się dziać w takim tempie, jaki Panu odpowiada.
I Levi westchnął, bo chłopak nie miał pojęcia, że tymi pocałunkami podpisał niemy kontrakt z wkroczeniem do świata bólu, obłudy, ciągłego ukrywania się i nadmiernej szczerości. Tym światem nazywano dorosłość, do której chłopak niby dobrowolnie, ale jednak brutalnie został wciągnięty.
I to przez nikogo innego, jak swojego nauczyciela, który powinien bronić dziecinności.
_________________
Omg
Jakoś napisaliśmy
~Filip & Olek.
PS I NIE TEN ONESHOT BYŁ ZACZĘTY O WIELE WCZEŚNIEJ I NIE JEST INSPIROWANY STRAJKIEM OKAY
Przepraszamy za błędy, stay strong and gay~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro