Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

My blood, sweat and tears...







Tears

Pojedyncza z łez spłynęła po niemal porcelanowym policzku blondyna, zapewnie wcale nie spodziewała się, że zapoczątkuje ona początek samego końca. Zaraz po niej spłynęła druga. A później trzecia. I dziesiąta. I setna. Drżący podbródek wskazywał niewerbalnie na to jak w złym stanie emocjonalnym jest chłopak. Co się liczyło? Co się zadziało? Co miało się zadziać? Nie wiedział, a może podświadomie próbował znaleźć jakiś powód. Drobne ciało osunęło się po nieskazitelnej ścianie, dłoń zacisnęła się na ustach, szlochał. Bez dźwięku wołał o pomoc. O pomoc, która nigdy nie nadeszła i nadejść nie mogła. Może właściwie wcale jej już nie chciał. Może to wszystko co się wydarzyło przelało czarę goryczy do tego stopnia, że chłopak się poddał. Po prostu, poddał. Jego śmiertelne ciało dalej było tak samo idealne, jak tego wymagali. Dusza z kolei, z nią był większy problem. Dusza była zmęczona, poraniona, bez siły. Ale czy dusze się tak zachowują? Chociaż skoro przyjaciele pokazują się tylko na zdjęciach to dusze również mogą umrzeć. Yoongi umierał, każdego dnia, każdej godziny, każdej minuty. Bez znaczenia było to, że jego ciało było w świetnej formie, co rano gotowe na dalsze wyzwania, które narzucał na swoje barki. I również inni mu je narzucali. On po prostu każdego dnia dusił się tlenem, dusił się w każdej fałszywej relacji, dusił się życiem. Jego pasję już dawno przestały mu sprawiać jakąkolwiek radość, a dzień stawał się monotonny, bez sensu.

Blondyn wstawał, jadł śniadanie przygotowane przez gosposię, szykował się do wyjścia do wytwórni, pracował do nocy, wracał praktycznie nad ranem i kładł się spać. I tak było co najmniej od trzech miesięcy, może nawet dłużej. Gdzieś w ten harmonogram tylko czasami wpisywali się fałszywi znajomi, którzy płacili grube tysiące wonów jego menadżerom za „przyjaźń" z chłopakiem. Zwykle 5-cio minutową, zwykłe zdjęcie, filtr z snapchata, dodanie na Instagrama z podpisem „najlepsi przyjaciele 4ever" plus miliard emotikonek. Nikt nie był zainteresowany nim jakkolwiek, nikt nie chciał go poznać, nikt nie chciał naprawdę się z nim zaprzyjaźnić. Nawet jego narzeczona,  Park Na-Soo była wynajęta.

Prześliczna brunetka z wielkimi brązowymi oczami, pełnymi, zawsze różowymi ustami, która tak ładnie uśmiechała się na każdym zdjęciu, w każdym filmiku z chłopakiem, uwieszona na jego ramieniu, lub przytulona do jego boku. Cała Korea, ba! Cała Azja a może i cały świat obserwował z zapartym tchem ich miłosną historię. Wypatrywał coraz to nowszych zdjęć, szczególnie tych całkowicie prywatnych. Wyszukiwał sensacji, odliczał do ślubu, chciał żyć jak oni. A jednak.  Wszystkie ich zdjęcia, randki, spotkania, nawet te prywatne w czterech ścianach były zaplanowane co do minuty, bez możliwości na jakąkolwiek pomyłkę. Cały świat żył w jednym, wielkim i cholernie fałszywym kłamstwie.

Sweat

I właśnie trzy miesiące temu Yoongi przestał udawać przed samym sobą, że chce tak żyć. Że chce wracać do tak ogromnego, nowoczesnego apartamentu. Że chce patrzeć na te wszystkie piękne rzeczy, które starannie wybierali jego menadżerowie, właściwie robiąc to tylko po to aby ładnie wyglądały, dobrze prezentowały się na ogromie zdjęć (bo przecież jakieś tanie bohomazy nie będą wyglądały tak pięknie jak idealnie ustawione, nigdy nie zakurzone przedmioty). Że chce dalej ciągnąć te wszystkie przyjaźnie. Nawet już nie starał się poznawać imion swoich przyjaciół, czy one były ważne jeśli chodziło tylko o pieniądze i sławę. Że chce poślubić całkowicie obcą dla niego osobę, bo taką niewątpliwie była jego „narzeczona". I chociaż Na-Soo wydawała się bardzo miłą i ciepłą osobą, ona wcale nie chciała niczego innego od Mina niż jego pieniądze. I samochód. Dom. Reputację. Rozgłos. Sławę. Blask fleszy. Popularność. Byt wśród najlepszych, najbogatszych i jednocześnie najbardziej pustych ludzi. No i może ewentualnie nazwisko, ale to ostatecznie.

Wiele bardziej liczyło się aby dobrze wyglądała, śmiała się wystarczająco uroczo i naturalnie, na jej talii spoczywała dłoń Yoongiego, a w jej samej jego karta kredytowa. „Prywatnie" czyli poza ich wielką, ale sztuczną miłością, miała swojego prawdziwego chłopaka, z którym mieszkała na co dzień w przeciwnej stronie miasta, robiąc to w wielkiej tajemnicy. Nikt oprócz jej oraz Mina menadżera o tym nie wiedzieli, i nikt dowiedzieć się nigdy nie miał.  Wszyscy, którzy nie byli głupi zdawali sobie sprawę, że właśnie jego nazwisko jest teraz najbardziej rozchwytywalne. Media aż piszczały na jego widok. Prezenterki biły się o to, która będzie robiła reportaż o nim.  Codziennie nowy nagłówek. Nowa propozycja wywiadu. Kolejna sesja. Pudełko bananowego mleka z tekstem jego piosenek. Propozycje duetu. Autografy. Flesz. Życie w ciągłym biegu.  Codziennie coś „nowego". Nowego czyli tak naprawdę monotonnego, a nawet żenującego. Szczególnie gdy pewnego dnia obudził się i dowiedział, że zeszłej nocy oświadczył się Na-Soo kiedy tak naprawdę całą noc spędził w studio, ćwicząc i ćwicząc aż w pewnej chwili zemdlał. Rano odnalazła go sprzątaczka, oblanego zimnym potem, wycieńczonego do granic możliwości i chociaż wszyscy nalegali na wizytę u lekarza, on wedle harmonogramu miał właśnie być w domu ze swoją jeszcze dziewczyną a już narzeczoną. Dlatego zjawił się tam, usiadł na idealnie białej kanapie, aby po chwili sztucznie objąć szczuplutką brunetkę.

Oczywiście to wszystko było znowu zrobione na pokaz, tuż za jego oknem stał szereg fotoreporterów niemal bijących się o miejsce aby ich zdjęcie było jak najlepsze. I zaraz trafiało do Internetu zadowalając setki żyjących ich związkiem. Bo czy istniało coś piękniejszego niż dźwięk powiadomienia o nowych zdjęciach przy śniadaniu, albo w drodze gdziekolwiek i ta przecudowna możliwość oglądania jak Min Yoongi całuje swoją partnerkę. Każda w tym momencie chciała być na miejscu jego narzeczonej, każda chciała być tak blisko niego i każda była w stanie dać za to najwyższą cenę, wcale nie zdając sobie sprawy, że ktoś inny już ją płaci tylko po to by mieć chłopaka na wyłączność, a szczególnie jego pieniądze.  I może nawet mógłby ją pokochać, nawet jednostronnie gdyby nie to, że wiele bardziej od Na-Soo wolał jej brata.

Blood

Im dłużej myślał o tym, tym jego sytuacja wydawała się być coraz bardziej beznadziejna. I właśnie taka była, bynajmniej w jego oczach. Uderzył plecami o szafę w kolejnym przypływie szlochu, raz, drugi, trzeci, w końcu zrzucając przy tym wazon z czystego kryształu. Roztrzaskał się praktycznie u jego stóp, wylewając przy tym wodę a także bladoróżowe goździki upadły na podłogę, które jeszcze tego samego ranka zostały przyniesione przez jego gosposię. Przynosiła mu je zawsze kiedy tylko udało jej się je dostać. Jako jedyna pamiętała jak ważnym symbolem są dla niego. Chociaż nigdy nie pytała o głębszą historię, a może Yoongi sam ją jej kiedyś opowiedział, gdy był senny, czy pijany..  A teraz?

Leżały bezwładnie na mokrej podłodze między potłuczonym wazonem. I właśnie to było tym czego potrzebował. Po chwili dołączył do nich, plama robiła się coraz większa, coraz bardziej czerwona. Przed oczami miał wszystko, całe swoje życie, jeden wielki mig. Ktoś wyciągał do niego rękę, słyszał nawoływania, widział ciemność. Zdawało się, że właśnie teraz, w chwili kiedy upadł jako grzesznik przed majestatem Boga, króla pizzy, czy kimkolwiek kto czekał po śmierci, miał wszystko. Miał to czego chciał. Miał szczęście, przyjaciół, miłość jego życia. To wszystko wydawało się być takie piękne, że aż nierealne. I rzeczywiście, było. Po chwili nie miał już nic. Wszystko zniknęło, został sam między czeluściami czerni, ogień pochłonął jego duszę, oczy straciły błysk. Spoglądał jakby przez mgłę na sufit, a może wcale go nie widział, chociaż był pewny, że tam jest.

Już nie tylko goździki leżały bezwładnie, teraz pomiędzy nimi był jasnowłosy chłopak.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro