VII. Próbował zostać poetą.
Młody Russell nie lubił słońca. Najbardziej jednak przeszkadzało mu wtedy, gdy natchnęła go wena-no bo jak artysta może pisać smutne wiersze bez smutnego nieba? W końcu Roche był twórcą jednotematowym, nie umiał opisywać szczęścia. Może dlatego, że nigdy go nie zaznał? Lub oczekiwał tak wiele, że przyziemne drobnostki sprawiające radość mu nie wystarczały?
Tak więc nastolatek siedział nad pustą kartką, od dobrej godziny próbując coś wymyśleć, chociażby wers. Mimo pięknego "byłem" (oznaczającego początek pierwszej linijki) oraz słynnego utworu Cranberries w uszach, nie był w stanie wymyśleć czegoś, co byłby w stanie nazwać poezją. Każde słowo, które podsuwało mu natchnienie, było zbyt przyjemne, błogie, nie miało tej trwogi, bólu, straty.
Ze zdenerwowania i bezradności trzasnął piórem, które ścisnął za mocno.
-Szlag by to...-Wyrwało mu się, gdy ciemny atrament zalał jego dłoń. Chwilę trwał w bezruchu, pozwalając, aby spłynął on na biurko. Gdy w ten sposób kilka kropel zakreśliło bliżej nieokreślony wzór na starym drewnie, Roche nadał im jakiś wyraz. Było to trudne, bo atrament w nielakierowane drewno szybko wciąga, za szybko, aby stworzyć jakiś obraz. Dlatego chłopak zrezygnował, udając się do łazienki by umyć dłonie.
Gdy wrócił, zastał w swoim pokoju Natanaela, który siedział na jego łóżku. Brunet leniwie wpatrywał się w okno, z nieodgadnionym uśmiechem na twarzy.
-Emm....cześć?-Złapał się za kark, czując, że się czerwieni. W tej pozycji, oświetlanej przez wschodzące słońce, jego przyjaciel wyglądał naprawdę pięknie, co onieśmielało Roche.
-Witaj Word.-Natanael oderwał wzrok od krajobrazu, przenosząc iskrzące się oczy na chłopaka. -Chodź-Odparł, wyciągając dłoń przed siebie.
Jednakże Roche jej nie przyjął, siadając obok wyższego. Naprawdę chciał poczuć jego dotyk, tak jak wtedy, nad jeziorem, ale bał się, że nie powinien. Na szczęście Gabriele nie wyglądał na urażonego.
-Ładnie dzisiaj wyglądasz.-Uśmiechnął się promiennie. Na ten komplement jego towarzysz poczerwieniał jeszcze bardziej, aż po uszy. Naprawdę zabawnie to wyglądało.
-O-O czym ty mówisz...?-Odchrząknął.-Przecież...dopiero wstałem, jestem nieogarnięty i...--
Zamarł; jego serce na chwilę przestało bić, gdy poczuł na swoich ustach ciepły palec, zmuszający go do zamilczenia.
-To, co nie jest w żaden sposób podrasowane, jest dla mnie najpiękniejsze.-Wyznał szeptem, jakby nie chciał zaburzyć tego napięcia w powietrzu.
-P-Przestań, to..nie powinieneś mi tego mówić, jestem chłopakiem.-Żachnął się, chcąc sprawić, że Natanael także się zmiesza, choć w małym stopniu. Jednakże ów tylko zachichotał.
-A co ma do tego płeć? Czy tylko kobiety mogą być piękne?-Nie rozumiał logiki Worda.
-Nie, to znaczy...agh, nieważne.-Roche zrobiło się głupio. Przecież to nie powinno być takie dziwne, prawda? Przecież zdążył już zauważyć, że Gabriele otwarcie mówi o tym, co mu się spodoba i łatwo mu przychodzi prawienie komplementów. Znów wyszedł na tego przewrażliwionego.
-Zapowiada się taki piękny dzień. Wyjdziemy gdzieś?-Zaproponował wyższy, chyba chcąc zmienić temat.
-Niby gdzie? Rozejrzyj się, tu nic nie ma. Nawet gdybyśmy pojechali do miasta to nie ma tam nawet kina.-Mruknąłem, niezbyt mile.
-Chodziło mi o coś na powietrzu. Umiesz jeździć konno?
-Huh, nie. Nie przepadam za tym.
-Nie przepadasz, bo nie umiesz.-Stwierdził, wzruszając ramionami.-Chodź, nauczę cię.
Zanim miałem możliwość się przeciwstawić, Natanael otworzył już okno na oścież, by następnie przez nie wyjść.
-Coś cię opętało?!-Podniosłem głos, jednak nie na tyle wysoko, aby krzyczeć. Było przecież bardzo wcześnie, około piątej.-W tym domu są drzwi, wiesz? Z resztą jestem głodny.-Chciałem znaleźć jakiś dobry argument aby nie wychodzić.
Chociaż musiałem przyznać, że Gabriele, w tej za wysokiej, zroszonej trawie, wyglądał naprawdę pięknie.
-No chodź-Przeciągnął ostatnie słowo.-Tylko na trochę, zanim się obejrzysz wrócimy. Będzie naprawdę fajnie.
Naprawdę chciałem odmówić, ale widząc ten jego uśmiech i prośbę w oczach, nie byłem w stanie. Już po chwili również byłem cały w rosie.
________________
Wsm to rozdział o niczym i z dupy, ale nie mogę myśleć bo mam poważne problemy z żołądkiem.
~Olek.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro