Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IV. Liczyli gwiazdy.

-A gdybyś posiadał to wszystko? Co byś wtedy zrobił?

Leżeli na trawie, pomiędzy konarami drzew. Było już ciemno, a niebo, częściowo zasłonięte przez korony jabłoni, usiane było gwiazdami, przypominawszy brokat.

Roche przymykał oczy, czując pochłaniające go znużenie. Najchętniej to by tak zasnął, z Natanaelem u boku i cykadami w tle. Był to jeden z najspokojniejszych, błogich wieczorów, jakie doświadczył w życiu. Był zdziwiony widząc, jak wiele rzeczy on i jego towarzysz mieli wspólne. Cechą, która ich najbardziej łączyła, było niebanalne spojrzenie na świat; zielonooki i jego filozoficzne rozmyślania oraz te jego, wrażliwe i melancholijne, skłaniające do powrotu do wspomnień.

-A skąd wiesz, że tego wszystkiego nie posiadam?-Głos Gabriela był spokojny, tak jak cały czas w trakcie ich rozmowy.

Roche uniósł brew, podnosząc się na łokciach.-Bo to niemożliwe. Nawet, jakbyś okiełznał ziemię, nie mógłbyś oswoić gwiazd.-Powiedział, przekonany do swoich racji.

Chłopak zaśmiał się cicho, obracając twarz ku Wordowi.

-Widzisz-Zaczął, podnosząc dłoń do góry, jakoby chcąc złapać granatowy aksamit nocnego nieba.-To wszystko..ziemia, niebo, cały wszechświat..to wszystko jest nasze. Jest stworzone dla nas.-Powiedział, zaciskając dłoń w pięść.

Roche umilkł na chwilę, by następnie znów się odezwać, zmieniając odrobinę temat:

-A jeżeli byłbyś jedynym posiadaczem nieba-Zawahał się, zapatrując się w błyszczące się gwiazdy-To co byś z nim zrobił?

-Zebrał bym wszystkie gwiazdy i zatopił w oczach osoby ukochanej, by móc oglądać gwiazdozbiory nawet w czasie dnia.-Gabriele odpowiedział mu szczerze, wykonując ruch naśladujący zbieranie.

Jego nowy przyjaciel zarumienił się lekko, samemu nie wiedząc, dlaczego. Czuł, jak pieką go uszy i policzki, przez co zawstydził się jeszcze bardziej.

-A co z księżycem?-Spytał nagle, przypominawszy sobie o nim przez łunę spadającą na ich ciała.-A co byś zrobił z nim?

Natanael zastanowił się chwilę.

-Zostawiłbym go, aby bezgwiezdne niebo miało chociaż jednego towarzysza w rozmowie.

Dla wielu z was rozmowa ta może wydać się bezsensowna; w końcu nastolatkowie nie mówili o niczym konkretnym. Nie rozmawiali o planach na przyszłość, problemach, zainteresowaniach. Nie trzymali się ogólnych założeń, co jest nie moralne. Przecież nie rozmawiali o rzeczach, dzięki którym mogliby się lepiej poznać. Dlaczego więc, wydawało im się, że znają się od lat? Przecież to nie logiczne. Pewnie ten Roche, który przyjechał tu kilka dni temu, też by tak uważał. Jednakże przebywając z tym chłopakiem nie potrzebował logiki, prostych odpowiedzi. Odkrywał siebie na nowo, tę niepojętą poezję w swoim sercu. Miał ochotę krzyczeć jak bardzo wolnym człowiekiem się czuje, rozmawiając o takim niby niczym.

-Jak myślisz, dlaczego księżyc spotyka się z nieboskłonem jedynie nocami?-Zapytał  znienacka, kontynuując tym samym filozoficzne rozważania.

-Zapewne są ukrytymi kochankami, a w obawie przed zazdrosnym Słońcem czeka, aż owo zniknie już za widnokręgiem.-Niższy zdziwił się zauważając, że Gabriele nie musi zastanawiać się chociażby sekundy nad odpowiedzią do zadanych przez niego pytań. Wyglądało to trochę tak, jakby na własne oczy widział potajemne schadzki zakochanych i oburzenie Słońca.

-Cóż by to była za piękna historia miłosna.-Chłopak ziewnął, kładąc się z powrotem na trawę.-Księżyc, dla którego niebo jest całym światem. Niebo, dla którego księżyc jest tym jedynym. Tak bardzo chciałbym się stać czyimś wszystkim.-Westchnął, marszcząc brwi.

-Ale przecież jesteś już wszystkim.
-Dla kogo?
-Dla świata.

Po tych słowach Roche zamilkł, unosząc kąciki ust lekko do góry. Przez chwilę wydawało mu się, że wiatr odgrywa melodię dla pary, tańczącej wśród gwiazd...
_____________
Polecam słuchać Lany pisząc takiego typu książki.
~Olek.
<niesprawdzane, z góry przepraszam za błędy>

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro