開始
Kolejny ponury wrześniowy dzień. Tysiące anonimowych ludzi wyległo na ulicę, biegnąc od jednego punktu do drugiego, niczym spłoszone szczury. Ukryci pod kapturami płaszczy i pod czarnymi parasolami tracili tożsamość. Wśród nich był i on. Podobało mu się to. Nikt nie mógł go rozpoznać, nawet pewnie nikt nie chciał, wolał uciekać przed drobnymi kropelkami wody. Szedł skryty jak wszyscy, bezimienny. Nie zależało mu na niczym, nie miał żadnego celu. Jedyne, co go prowadziło w życiu to sztuka. Gdyby nie deszcz, który mógłby wsiąknąć w szorstki papier i rozmazać ciemne plamy, wyciągnąłby swój szkicownik i narysował szare mrówki, nie zwracające uwagi na otaczający je świat. Tylko on widział piękno, w tym co brzydkie.
_______________________________________
Mamy prolog nowego fanfiction z okazji 1k obserwujących na głównym koncie! Jeszcze raz wam dziękuje, wiele dla mnie znaczy wsparcie was wszystkich ❤❤❤
Co do kolejnego rozdziału, umówmy się (by nie było za prosto onie nie nie), wrzucę go, gdy pod prologiem będzie 30 gwiazdek
Żebym zrobiła jeszcze rozdziały na zapas
Miłego dnia kluchy ❤❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro