Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

120. Wasz pierwszy raz...

*Back in Black intro*

uwaga, chyba sceny seksu

🌙 Sherlock -
Wstałaś wcześniej niż Sherlock, dlatego postanowiłaś przygotować dla was obojga śniadania. Nie mogłaś powstrzymać się od ubrania jego koszuli, dlatego z chytrym uśmieszkiem założyłaś ją na siebie i tanecznym krokiem, ruszyłaś do kuchni.
Kroiłaś pomidora do jajecznicy i nuciłaś pod nosem jedną ze skomponowanych przez Sherlocka melodii, kiedy poczułaś ciepłe dłonie sunące po Twoich udach i miękkie usta, składające krótki pocałunek pod Twoim uchem.
- Dzień dobry, śpiąca królewno - uśmiechnęłaś się, odwracając twarz do Sherlocka i całując go przelotnie.
- Chyba się do tego nie przyzwyczaję - mruknął opierając brodę na Twoim ramieniu - Dobrze wyglądasz.
Jego dłonie wciąż jeździły w górę i w dół Twoich nóg, wywołując tym samym miłe dreszcze. Zamruczałaś cicho, kiedy jego palce wślizgnęły się pod koszulę i zaczęły zataczać małe kółeczka na Twoim brzuchu.
- Sheeer - westchnęłaś. - Robię śniadanie.
- To może poczekać - burknął przyciągając Cię bliżej siebie.
Poczułaś w dole pleców jego erekcję i zaczynałaś podejrzewać, że nie dokończysz tego śniadania.
Sherlock obrócił Cię do siebie, a jego oczy lekko pociemniały, kiedy schylał się, aby złożyć na Twoich ustach długi pocałunek. Przedłużyłaś go, przyciągając detektywa za kark do siebie, a on podniósł Cię z ziemii, w czego efekcie oplotłaś nogami jego biodra. Posadził Cię na stole, zrzucając tym samym wszystkie leżące na nim przedmioty. Przyciągnęłaś go bliżej siebie, kiedy stanął pomiędzy Twoimi nogami, obcałowując każdy cal Twojej szyi. Rozpiął koszulę, którą miałaś na sobie, ale nie ściągnął jej. On sam był w samych bokserkach, co znacznie ułatwiło Ci zadanie. Zdążyłaś jedynie zsunąć je z jego bioder, ponieważ detektyw nie zamierzał czekać ani chwili dłużej. Jęknęłaś, wbijając paznokcie w jego ramiona, kiedy zaczął poruszać biodrami. Jego dłonie wędrowały po Twoim rozgrzanym ciele, a długie palce muskały każdy skrawek Twojej skóry. Przyciągnęłaś jego twarz bliżej swojej, ciągnąc końcówki jego włosów. Czułaś zapach spalonej jajecznicy, ale w tamtym momencie nie dbałaś o to. Chciałaś Sherlocka bliżej, mocniej...
Co chwilę łączyliście usta w krótkim, gorącym pocałunku. W końcu przyciągnęłaś go blisko, a Twoje usta opuścił głośny jęk. Sherlock doszedł chwilę później, po czym obcałował Twoje obojczyki i oparł głowę o Twoje ramię.
- Będziemy musieli wywietrzyć mieszkanie - mruknął, a Ty roześmiałaś się, wciąż ciężko oddychając...

🌙 John -
Czytałaś zawzięcie książkę, nie zwracając kompletnie uwagi na Johna, który od dobrych kilku godzin próbował zwrócić na siebie Twoją uwagę. Ty jednak sprawnie go ignorowałaś, pochłonieta ulubioną lekturą. John miał tego ewidetnie dość.
- [T.IIIIIII.] - jęknął zrezygnowany, ale Ty nawet nie podniosłaś na niego wzroku.
Zrobił minę obrażonego jeża, siadając na brzegu łóżka i założył ręce na klatce piersiowej. W końcu, patrząc na Twoje odkryte nogi, wpadł na pomysł.
- John, co ty robisz? - zapytałaś, kiedy zaczął całować Twoje nogi.
- Nareszcie - westchnął z ulgą, a po chwili zawisnął na Tobą, zabierając książkę z Twoich rąk. - Nie ma czytania. Potrzebuję uwagi.
Po tych słowach złączył wasze usta w długim pocałunku, podczas którego zaczął podwijać Twoją bluzkę.
- John - mruknęłaś - Sherlock tam...
- Nawet nie usłyszy - zapewnił Cię Watson, a Ty mu uległaś.
Włożyłaś chłodne dłonie pod jego koszulę. Zaczęłaś powoli rozpinać jej guziki, podczas gdy John zajmował się Twoimi ubraniami, całując Twoją szczękę i szyję.
Kiedy już wszystkie wasze ubrania zostały rozrzucone do pokoju, John ponownie wrócił do obcałowywania Twoich nóg, wywołując tym dreszcze na Twoim ciele. Przestał, docierając do ud i popatrzył na Ciebie z lubieżnym uśmiechem na ustach, po czym przyciągnął Cię za biodra w dół.
- Chyba zacznę cię częściej ignorować - zażartowałaś, widząc jak oczy Johna pociemniały z pożądania.
- Nawet nie próbuj - mruknął łącząc wasze usta w pocałunku.
Przyciągnęłaś go bliżej do siebie. Złączone usta stłumiły jęk, kiedy wasze biodra się zetknęły. Wbiłaś paznokcie w jego ramię, a on podparł się na łokciu, zmieniając lekko wasze położenie.
Nie obchodziło was to, że Sherlock jest w pokoju obok. Duchota, gorąc i wasze złączone ze sobą ciała były jedynymi istotnymi dla was rzeczami. Mocniej zacisnęłaś dłonie na prześcieradle, czując jak spełnienie jest blisko. Stłumiłaś jęk, przygryzając ramię Johna, po czym opadłaś na poduszki. Watson chwilę później poszedł w Twoje ślady, całując Twój obojczyk.
- Kocham cię - mruknął zdyszany.
Uśmiechnęłaś się pod nosem.
- Ja ciebie też...

🌙 Moriarty -
Weszłaś na palcach do łazienki, w której Jim brał prysznic, aby wziąć sobie piżamę. Nie chciałaś mu przeszkadzać, dlatego miałaś nadzieję, że przejdziesz niezauważona. Niestety, w momencie, w którym miałaś wychodzić, James złapał Cię w talii, mokrymi od wody rękoma.
- Gdzie się wybierasz? - zapytał rozbawiony, a krople wody spływały po jego twarzy.
- Teraz już chyba nigdzie - wzruszyłaś zrezygnowana ramionami, a Moriarty przyciągnął Cię do siebie.
Łącząc wasze usta w pocałunku, zrzucił z Ciebie szlafrok, który miałaś na sobie i wciągnął Cię pod prysznic. Czyli z maratonu serialu nici...
Jim ponownie puścił wodę, po czym przyparł Cię do zimnych kafelek, obcałowując Twoją szyję i dokładnie badając dłońmi Twoją talię. Ty wplotłaś palce w jego włosy, odchylając głowę lekko do tyłu. Jego dłonie błądziły po Twoim ciele, poznając je i szukając delikatnych punktów, sprawiając, że Twoje jęki mieszały się z szumem prysznica.
Woda spływała po waszych rozgrzanych ciałach, odrobinę je chłodząc, kiedy poruszaliście się zgodnym rytmem, pojękując i stękając, nawzajem sprawiając sobie przyjemność. Wasze usta były popuchnięte od pocałunków, a klatki piersiowe szaleńczo podnosiły się i opadały, stykając ze sobą. Kabina prysznicowa cała zaparowała, gdy Twoja dłoń zjechała po jej strukturze, zostawiając mokry ślad.
Jim nie tracił ani sekundy. Dokładnie pieścił Twoje ciało, sprawiając, że doszłaś z głośnym jękiem i jego imieniem na ustach. Sam szczytował chwilę po Tobie, przygryzając Twoje ramię. Oddychaliście ciężko, ledwo trzymając się na wiotkich nogach. Jim nie przestał Cię jednak całować. Zmienił jedynie charakter pocałunków, były bardziej czułe i delikatne...

🌙 Mycroft -
- Powinnam ograniczyć ci dostęp do słodyczy - stwierdziłaś patrząc jak Mycroft pracuje zajadając ciasto.
- Nawet nie żartuj - mruknął pod nosem.
Roześmiałaś się szczerze, zarzucając nogę na nogę.
- W sumie, to znam sposób na spalanie kalorii - rzekłaś niby od niechcenia, bawiąc się końcówkami swoich włosów.
Mycroft natychmiast spojrzał na Ciebie pytająco, a Ty przygryzłaś wargę, dając mu do zrozumienia o co chodzi.
- Czyżby? - zapytał wstając ze swojego miejsca.
Wzruszyłaś obojętnie ramionami, kiedy podszedł do Ciebie i stanął pomiędzy Twoimi nogami.
- Mogę wypróbować twój sposób teraz - mruknął niby obojętnie, po czym złączył swoje usta z Twoimi.
Zaskoczona, ale również zadowolona oddałaś pocałunek, przyciągając go do siebie za garnitur, podczas gdy on zajął się podwijaniem Twojej spódnicy. Przybiłaś sobie w głowę piątkę za ubranie jej. Twoje dłonie powędrowały do paska jego spodni, który szybko rozpięły. Zsunęłaś spodnie z jego bioder, nie odrywając się od jego ust.
Biurko, na którym siedziałaś zatrzęsło się, kiedy Holmes przyciągnął Cię do siebie i wypchnął biodra do przodu. Zacisnęłaś ręce na jego koszuli, starając się wydawać dźwięków, które mogłyby wydać się podejrzane dla innych ludzi w budynku. Jęknęłaś cicho, gdy Mycroft chwycił Twoje pośladki, unosząc Cię lekko, po czym wpiłaś się w jego lekko rozchylone usta. Jego koszula była już wymięta niemal do granic możliwości, kiedy odchylając głowę do tyłu, zaczerpnęłaś gwałtownie powietrza. Holmes doszedł chwilę po Tobie, przytrzymując Cię blisko siebie. Zdyszana zeskoczyłaś z biurka, poprawiając wymiętą spódnicę, po czym pocałowałaś Mycrofta przelotnie.
- Uciekam do pracy - mruknęłaś zostawiając osłupiałego mężczyznę w jego gabinecie.

🌙 Lestrade -
Miałaś niezwykle stresujący dzień w pracy. Greg, który również kończył zmianę zaproponował, żebyście pojechali do niego. Zgodziłaś się, ale zaraz po przyjechaniu do jego mieszkania, poszłaś do sypialni i rzuciłaś się na łóżko. Lestrade poszedł w Twoje ślady i przez jakiś czas leżeliście na łóżku jak dwa rozjechane szopy. Szybko jednak wpadłaś na inny pomysł. Wdrapałaś się na niego i z lubieżnym uśmiechem musnęłaś jego usta.
- Nie umierałaś przypadkiem przed chwilą? - Greg oplótł Cię ramionami w talii.
- Znam dobry sposób na odstresowanie się - wzruszyłaś ramionami, przygryzając wargę.
Greg uniósł brew z uśmiechem, kładąc dłonie na Twoich pośladkach. Usiadłaś na jego udach, a on podniósł się, zwrównując się z Twoją wysokością. Powoli rozpięłaś jego koszulę, a on zaczął całować Twoją szyję, odgarniając Twoje włosy z ramion. Pozbyłaś się górnej części jego garderoby, za co nie pozostał Ci dłużny. Większość waszych ubrań została rozrzucona po pokoju, coś prawdopodobnie zawisło na lampie, ale kogo to obchodziło? Na pewno nie was.
Greg w końcu przejął kontrolę nad sytuacją, niemal rzucając Cię na łóżko i zawisając nad Tobą. Spragnieni swoich ciał, spragnieni bliskości odpuściliście sobie wszelką grę wstępna. Ruszaliście się w jednym tempie, zsynchronizowani, raz po raz walcząc dominację, której Greg nie zamierzał Ci dać. Krwawe ślady po Twoich paznokciach ciągły się po całych je plecach, kiedy podpierał się na łokciach, aby poświęcić więcej uwagi Twojemu ciału.
- Mmm Greg - stęknęłaś chowając twarz w zagłębieniu jego szyi, a po chwili przygryzłaś jego obojczyk, tłumiąc głośny jęk.
Greg wykończony opadł obok Ciebie, po czym przychylił Cię mocno do siebie, całując w czoło. Zasnęłaś wtulona w jego rozgrzane ciało, wsłuchana w ciężki oddech i szaleńcze bicie serca...

⭐ Dean -
Stałaś oparta o Impalę, czekając na Deana na jakimś kompletnym odludziu. Że akurat zachciało mu się sikać w połowie drogi do bunkra! Czasem nie wierzyłaś w tego człowieka. Kiedy w końcu odcedził kartofelki, wrócił do Ciebie z takim uśmiechem, jakby właśnie zaplanował morderstwo idealnie. Albo gwalt. Nim zdążyłaś go opieprzyć za pęcherz wielkości orzeszka, on przyparł Cię do samochodu, atakując Twoje usta.
- C-co ty robisz, D-deaan? - zapytałaś przez pocałunki, nawet nie próbując się wyrywać.
Nie, żebyś chciała, aby przestawał. Już od dawna było między wami duże seksualne napięcie, ale ze względu na Sama się powstrzymywaliście.
Dean nie odpowiedział na Twoje pytanie. Na ślepo otwarł tylne drzwi samochodu, jednocześnie popychając Cię na siedzenie. Opadłaś na nie, a Dean zawisnął nad Tobą. Oczy pociemniały mu z pożądania. Uśmiechnęłaś się zadziornie, przyciągając go do siebie. Poczułaś gęsią skórkę na jego ciele, gdy Twoje dłonie wślizgnęły się pod jego koszulkę. On w tym samym czasie obdarowywał Twoją szyję i obojczyki mokrymi, gorącymi pocałunkami, a ciepłymi, miękkimi dłońmi pieścił każdy milimetr Twojej talii.
- Dean - jęknęłaś, gdy naparł mocniej na Twoje biodra.
- Tak? - zapytał z lubieżnym uśmiechem na ustach, a Ty przyciągnęłaś go do siebie za pasek od spodni.
Nie potrzebował specjalnego zaproszenia. Ściągnął koszulkę przez głowę, a za chwilę pozbył się również Twojej. Obydwie znalazły się na przednich siedzeniach tak samo jak reszta waszych ubrań. Prawdopodobnie coś wylądowało również za oknem, ale dla was to się nie liczyło. Wasze nagie, rozpalone ciała pragnęły siebie nawzajem i idealnie współgrały ze sobą. Każdy oddech zdawał się być zsynchronizowany, każdy ruch idealny.
Na plecach Deana widniało coraz więcej krwawych śladów po Twoich paznokciach, a on nie zwalniał swojego tempa. Wasze jęki mieszały się z ciężkimi oddechami, oraz skrzypieniem siedzeń. Delikatnie przygryzałaś bark Deana, zostawiając na nim ślady swoich zębów, a on nie przestawał naznaczać Twoich obojczyków malinkami.
Zaplotłaś nogi mocniej na jego biorach, a po chwili poczułaś jak fala gorąca rozchodzi się po Twoim ciele. Krzyknęłaś jego imię, wbijając paznokcie w jego ramię. Chwilę później Dean również szczytował, po czym ciężko oddychając złożył delikatny pocałunek na Twoim czole. Oparł głowę o Twoje ramię i przymknął oczy. Nie mówiliście nic. Rozkoszowaliście się swoją bliskością, nawet jeśli byliście zalani potem, a w samochodzie nie było czym oddychać. Liczyło się to co stało się chwilę wcześniej, a na pewno nie był to ostatni raz...

⭐ Sam -
Wpadliście do motelu jak burza. Obydwoje zdyszani rozpaleni, pragnący siebie nawzajem. Nie żdążyłaś upewnić się czy drzwi są dobrze zamknięte, ponieważ Sam naparł na Ciebie, przyciskając Cię do ściany. Całował i przygryzał skórę na Twojej szyi oraz obojczykach, wywołując tym Twoje ciche pojękiwania. Oplotłaś go nogami w pasie, kiedy położył dłonie pod Twoje uda i podciągnął je do góry. Chciał zanieść Cię na łóżko, kiedy oderwałaś się od niego.
- S-sam - wydyszałaś. - Dean może tu wrócić w każdej chwili...
Młodszy Winchester skinął głową i skierował się w stronę łazienki, gdzie posadził Cię na szerokiej umywalce, sam stając pomiędzy Twoimi nogami.
Czułaś jak Sammy robi się coraz twardszy, kiedy całując go, wplatałaś palce w jego włosy, a drugą ręką siłowałaś się z krawatem. W końcu wylądował on na ziemi tak jak po chwili marynarka i koszula. Sam ze swojej strony również pozbawił Cię górnej części Twojej garderoby, po czym szybko zajął się dolną. Odwdzięczyłaś się mu tym samym, dlatego w bardzo krótkim czasie zostaliście bez ubrań. Sammy natychmiast zabrał się do rzeczy. Wasze ciała pragnęły siebie nawzajem, reagowały na każdy dotyk, współgrały pod każdym względem, jakby były stworzone dla siebie nawzajem. Przypadł Cię do zimnych kafelek, zmienając odrobinę waszą pozycję, dzięki czemu lepiej go czułaś. Twoje jęki, tłumione jego pocałunkami, mieszały się z szumem wody, którą puścił na wypadek, gdyby Dean wrócił do motelu. Zostawiałaś na jego plecach ślady swoich paznkoci, a na szyi krwawe malinki, co odpłacał Ci tym samym. Ciągnęłaś końcówki jego włosów, wywołując tym jego ciche pomruki, które ginęły w szumie wody.
- Sammy - przyciągnęłaś go bliżej siebie, czując jak spełnienie jest blisko. - Sam!
Winchester przytrzymał Twoje biodra mocniej, po czym sam doszedł. Oparł czoło w Twoje ramię, łapczywie pobierając powietrze.
- Zdecydowanie od dawna zamierzałem to zrobić - sapnął, a Ty uśmiechnęłaś się, delikatnie bawiąc się końcówkami jego włosów.
- Już myślałam, że się nie przełamiesz - uśmiechnęłaś się pod nosem, po czym pocałowałaś go powoli i czule.

⭐ Castiel -
Wyszłaś z łazienki, ubrana jedynie w cienki szlafrok i szybko udałaś się do swojego pokoju, aby nie spotkać braci, Kevina lub, co gorsza, Castiela. Szczęście niestety Ci nie dopisało, ponieważ, gdy szczęśliwa domknęłaś za sobą drzwi, ujrzałaś nikogo innego jak niebieskookiego anioła na brzegu swojego łóżka.
- Castiel! - pisnęłaś poprawiając szlafrok.
On jednak nawet nie zwrócił uwagi na Twój pisk. Patrzył na Ciebie lekko zamglonym spojrzeniem. Kolana zmiękły Ci w momencie, w którym przygryzł wargę, lustrując Cię od góry do dołu i zatrzymując się na Twoim biuście. Odkąd Metatron odebrał mu łaskę, zdarzało mu się to bardzo często (nawet kiedy już ją odzyskał), ale tym razem było to inne. Bardziej natarczywe, bardziej... Proszące.
- Chcę się z tobą kochać, [T.I.] - oświadczył nagle z grubej rury, a Ciebie kompletnie zatkało.
Anioł wyciągnął do Ciebie dłoń, po czym przyciągnął Cię do siebie. Usiadłaś na jego kolanach, a on bez jakichkolwiek ogródek, złączył wasze usta, kładąc dłonie Twoich pośladkach.
- Mmm nauczyłeś się tego od dostawcy pizzy? - zapytałaś cicho, kiedy pocałunkami zaczął zaznaczać drogę na Twojej szyi i obojczykach.
Cas w odpowiedzi mruknął coś niezrozumiałego, ściągając z Ciebie Twój szlafrok. Nie pozostałaś mu dłużna. Zrzuciłaś z niego koszulę, po czym zaczęłaś mocować się z paskiem w jego spodniach. Nie zdążyłaś się z nim do końca uporać, ponieważ anioł przekręcił was tak, że leżałaś pod nim na łóżku. Nie pozostawił miejsca na Twoim ciele, gdzie nie złożyłby mokrego pocałunku. Poczynając od szyi, poprzez biust aż po wewnętrzną stronę ud. Wzdychałaś cicho z zachwytu, kiedy robił to wszystko, ale chciałaś więcej. Chciałaś tego od dawna. Wypchnęłaś delikatnie biodra do góry, a Castiel o dziwo zrozumiał aluzję.
Był delikatny i czuły, tak jak zawsze się spodziewałaś, ale nie było w nim ani cienia nieśmiałości. Zdecydowane, jakby wyćwiczone ruchy anioła sprawiały, że od ścian pokoju odbijały się Twoje jęki. Palce wplatałaś we włosy Castiela, a on dłońmi wodził po Twoim ciele, wywołując tym dreszcze. Co jakiś czas łączyliście swoje usta ze sobą, w krótkim, głodnym pocałunku, który miał na celu odrobinę was uciszyć.
Kiedy szczytowałaś, przygryzłaś mocniej jego ramię, po którym spłynęła krew, tłumiąc krzyk, który na pewno usłyszeliby w całym bunkrze. Castiel chwilę później opadł na poduszki obok Ciebie i przyciągnął Twoje rozgrzane ciało do swojego. Obydwoje ciężko oddychaliście, ale również szczerzyliście się jak dzieci, które dostały lizaka. Zasnęłaś wtulona w Castiela, który czuł się spełniony jak jeszcze nigdy.

⭐ Chuck -
Siedziałaś znudzona na kanapie w domu Chucka, starając się dopisać coś do swojej kompozycji, ale niestety nic nie przychodziło Ci do głowy. Sfrustrowana rzuciłaś długopisem i schowałaś twarz w dłoniach. Nagle poczułaś na ramionach czyjeś dłonie. To Chuck postanowił rozmasować Twoje spięte ciało. Mruknęłaś zadowolona, opuszczając barki i poddając się przyjemności.
Kiedy Chuck skończył, chciałaś pocałować go w policzek, ale Bóg miał inne plany. Przyciągnął Twoją twarz do siebie, całując Cię długo i czule. Pociągnęłaś go na kanapę, przez co opadł na Ciebie, a Ty utknęłaś między nim, a sofą. Wsunęłaś chłodne dłonie pod jego koszulkę, podczas gdy on jeździł dłońmi po Twoich udach i brzuchu.
- A co z celibatem? - zapytałaś ze śmiechem.
Chuck prychnął.
- Daj spokój...
Po tych słowach naparł na Ciebie, podwijając Twoją bluzkę, którą chwilę później z Ciebie zrzucił, a potem pozbył się swojej. Kiedy cała wasza garderoba wylądowała na stoliku do kawy, postanowiłaś przejąć kontrolę nas sytuacją. Podniosłaś się, oplatając Chucka ramionami i całując go. Popchnęłaś go, przez co, to Ty byłaś nad nim. Z lubieżnym uśmiechem pocałowałaś go, po czym naparłaś swoimi biodrami na jego. Dłonie Chucka wędrowały po Twoich plecach kiedy poruszałaś się w górę i w dół. Bóg w końcu podparł się na łokciach, zmniejszając dystans między wami. Całował Twój biust i obojczyki, podczas, gdy Ty wplatałaś palce w jego włosy.
Doszliście niemal w tym samym momencie, po czym opadliście na kanapę i zdyszani przytuliliście siędo siebie. Chuck oplótł Cię ciasno ramionami, a Ty pocałowałaś jego obojczyk.

⭐ Lucyfer -
Nalewałaś sobie wody do szklanki, podczas gdy Lucyfer okupował Twoją kanapę. Kiedy się odwróciłaś, prawie dostałaś zawału, ponieważ upadły anioł stał tuż za Tobą i patrzył na Ciebie dziwnie. Miałaś zapytać co robi, ale w tym momencie zaatakował Twoje usta swoimi, a jego dłonie powędrowały na Twoje pośladki.
- Cooo ty robisz? - zapytałaś, gdy udało Ci się od niego oderwać.
- Staram się nie nudzić - mruknął obojętnie, ponownie łącząc wasze usta.
Zaskoczona do granic możliwości, oddałaś pocałunek, kładąc dłoń na jego karku. Lucyfer posadził Cię na blacie, od razu zabierając się do ściągania Twoich ubrań. Nie protestowałaś, sama pozbawiłaś go koszulki, po czym zaczęłaś dobierać się do jego spodni. Upadły pomógł uporać Ci się z zamkiem, po czym oparł się ręką o blat, układając się w bardziej komfortowej dla was obojga pozycji. Zaplotłaś uda na jego biodrach, dzięki czemu lepiej wszystko odczuwałaś. Lucyfer był dziwnie spragniony, łapczywy, chciwy w pocałunkach, kiedy całował Twoje ramiona, szyję, obojczyki... Wbijałaś paznokcie w jego ramiona i plecy, za każdym razem, gdy wasze biodra się stykały. Dłonie Lucyfera błądziły po całym Twoim ciele, sprawiając, że przechodziły Cię miłe dreszcze. Twoje dłonie mierzwiły jego włosy i jeździły w górę i dół jego pleców.
Oboje doszliśćie z głośnym jękiem, który rozniósł się po kuchni. Diabeł wciąż trzymał Cię blisko, gdy staraliście się uspokoić wasze oddechy.

⭐ Gabriel -
Wyszłaś z sali kinowej chwilę po Gabrielu. Film był nudny, dlatego Gab stwierdził, że zrobicie coś innego. Nie miałaś pojęcia o co mu chodzi, ale kazał Ci iść do damskiej toalety, dlatego tak też zrobiłaś. Weszłaś do środka, rozglądając się dookoła. Archanioł opierał się o brzeg umywalki, patrząc na Ciebie znacząco.
- Gabriel, żartujesz sobie chyba - rzekłaś wiedząc co oznacza jego mina. - To miejsce publiczne!
Gabriel wzruszył ramionami, a po chwili drzwi zostały zablokowane od środka.
- Halo, Trickster - spojrzał na Ciebie błagalnie.
- Niech cię szlag z tymi twoimi sztuczkami - zaśmiałaś się, kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Nie daj się prosić - zrobił słodką minę corgiego, łapiąc Twoją dłoń i przyciągając Cię do siebie.
Wywróciłaś oczami, stając pomiędzy jego nogami i widząc jak patrzy na Ciebie natarczywie. Delikatnie musnęłaś jego usta swoimi, a on szybko pogłębił pocałunek. Chwilę później poczułaś jak Twoje plecy zderzają się z zimną ścianą. Gabriel nie czekał. Od razu podwinął Twoją spódniczkę, zadowolony z tego, że ją założyłaś.
- Gab... - jęknęłaś, gdy zaczął obcałowywać Twoją szyję i obojczyki, dłońmi jeżdżąc po Twoich odkrytych udach.
- Hm?
Pociągnęłaś końcówki jego włosów, wypychając biodra do góry. Chciałaś go tam i od razu. Gabriel zrozumiał. Zsunął dolną część Twojej bielizny, podczas gdy Ty zajęłaś się zamkiem w jego spodniach, czując jak opięte są. Pomógł Ci w tym, nie przestając Cię całować. Ciężko było Ci utrzymać się ma nogach, dlatego archanioł podtrzymywał Twoje uda.
Wasze jęki obijały się od nagich ścian, a Ty obawiałaś się, że będzie was słuchać również poza łazienką. Gabriela jednak to chyba nie obchodziło. Jego gorące ręce pieściły Twoje odkryte uda, a usta obcałowywały szyję.
- Gab - mruknęłaś w jego ramię, ciągnąc końcówki jego włosów, aby za chwilę wydać z siebie donośny jęk.
Gabriel jeszcze chwilę poruszał swoimi biodrami, po czym sam doszedł, zaciskając dłonie na Twoich biodrach.
- Widzę, że masz wprawę w szybkich stosunkach - zaśmiałaś się, ciężko oddychając.
- Ah, zamknij się - pocałował Cię z uśmiechem. - A teraz doprowadź się do porządku. Wyglądasz jak po dzikim seksie.
Trzepnęłaś go ze śmiechem w tył głowy.
- Jesteś okropny!
- Kochasz mnie - wzruszył ramionami.
- Masz rację - pocałowałaś go przelotnie. - Kocham...

⭐ Crowley -
Król Piekieł zachowywał się dziwnie odkąd uzależnił się od ludzkiej krwi. Najbardziej jednak martwiły Cię ludzkie uczucia i pragnienia jakie zaczęły nim władać. Bardzo Cię to niepokoiło.
Od jakiegoś czasu mieszkaliście w wielkim domu, należącym do Crowleya. Odkąd odzyskał autorytet w piekle starał się chociaż zachowywać pozory...
Wróciłaś późno po załatwieniu kilku spraw i zastałaś swojego króla leżącego w szlafroku w sypialni i oglądającego serial telewizyjny.
- Miło, że wróciłaś - mruknął jakby bolało go to, że się od niego odwróciłaś.
- Martwię się o ciebie - westchnęłaś siadając obok niego, i całując jego policzek.
Crowley nie odpowiedział. Przyciągnął Cię do siebie, łącząc wasze usta w wygłodniałym pocałunku. Znalazłaś się na jego udach, więc wzięłaś to za znak dominacji. Zrzuciłaś z siebie bluzkę i spodnie, a Crowley pozbył się swojego szlafroczka. Nie dałaś mu się dotknąć. Sama przejęłaś kontrolę nad sytuacją, słuchając jak Crowley wciąga ze świstem powietrze, kiedy poruszałaś się w górę i w dół. Muskałaś co jakiś czas jego usta, ale nie pozwalałaś wam obojgu na zbyt wiele czułości. Pojękiwałaś cicho, co nakręcało go jeszcze bardziej. Zabawne, co ludzka krew może zrobić z demonem...
Król Piekieł trzymał dłonie na Twoich biodrach, spazmatycznie zaciskając na nich palce, kiedy zaspokajałaś jego potrzeby. Jego i swoje.
Duchota w pomieszczeniu i zapach spoconych ciał potęgowało Twoje odczucie, że było to konieczne. Że bez tego obydwoje nie przetrwalibyście. To była wasza słabość. Wy i bliskość między wami.
Obydwoje uzyskaliście spełnienie, po czym ciężko oddychając, przytuliliście się do siebie...

***

Oficjalnie witam was po tej krótkiej przerwie, za którą was przepraszam.

Prorok powraca do biznesu, chowajcie nieletnich i staruszków, bo... No cóż... Znów bawię się w pisanie, a to może oznaczać trwałe kalectwo umysłowe i fizyczne.

Wszelkie uszczerbki na zdrowiu należy zgłaszać pod numer 777 na naszą boską infolinię.

Chęć zamordowania autorki? Prosimy ustawić się w kolejce. Czas oczekiwania: 77 lat. W razie problemów, kontakt do szefa wydziału: 666.

Pozdrawiam, Boska Czarownica.

Ps. Jestem beznadziejna w pisaniu TAKICH rzeczy, więc nie bijcie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro