(Qᴜᴀᴛʀᴇ) ꜰᴜᴛᴜʀᴇ ꜱᴛᴀʀ
„I won't become obsessed with things that have not happened
Even now, I don't know when it will happen, I'm avoiding that possibility“
Ostatnie wersy nowej piosenki Changbina odznaczyły się czarnym tuszem długopisu na białej kartce notatnika.
— Manyake marya... Co jeśli... — mruknął pod nosem, przyglądając się swojemu dziełu i szukając niedociągnięć oraz błędów. — Co jeśli Felix dowie się o mojej przeszłości?
Rozejrzał się nerwowo, jakby obawiając się, że jego nowy kolega mógł być gdzieś blisko i usłyszeć te słowa, czuł jak zalewa go ciepło strachu, który był nieuzasadniony, bo Australijczyka nigdzie nie było widać. Z drugiej strony też się zaniepokoił. Gdzie on jest, czemu go teraz tu nie ma? Zaniepokojony chłopak wyciągnął telefon i zaczął pisać wiadomość do nowego przyjaciela.
Felix
Gdzie je|
— Już jestem! — usłyszał obok siebie i się obejrzał w tamtą stronę, szeroko uśmiechając. Widok zdyszanego Australijczyka sprawił, że od razu zapomniał o przykrych wspomnieniach. Wstał i wtulił się w chude ciało rudowłosego, wciągając jego przyjemny zapach. Dopiero po chwili zrozumiał swoje zachowanie i szybko się odsunął, nie patrząc mu w oczy.
— Przepraszam. — mruknął, przybierając znów maskę "dark Changbina", jednak nie na długo, póki nie zobaczył soczystych rumieńców pod rozproszonymi na policzkach piegami, na co roześmiał się pod nosem. Nie spodziewał się takiej reakcji młodszego i nie ukrywał przed sobą, podobało mu się to. I chyba podobał mu się też...
— Co pisałeś? — Felix najwyraźniej chciał odciągnąć uwagę od jego pąsowej twarzy i spojrzał na szorstki papier. Changbin wzdrygnął się lekko, nie chciał pokazywać swoich tekstów. Nie tyle się ich wstydził, co historii jakie się pod nimi kryły. Nerwowo ścisnął notatnik i go zamknął, wiedząc, że to będzie jeszcze bardziej podejrzane.
— Zlepek przypadkowych wyrazów i zdań, nic wartościowego. — Changbin uśmiechnął się, modląc się w myślach, by rudowłosy sobie odpuścił, jednak ten nie zamierzał. Najwidoczniej dziwne zachowanie jego nowego przyjaciela jeszcze bardziej go zaintrygowało.
— A mogę zobaczyć? — młodszy spytał nieśmiało, czuł się źle, że pyta o takie coś, że być może narusza jego prywatne życie, ale chciał też jeszcze bliżej go poznać. Seo wiedział, że już przegrał z drobnym chłopcem z rozsypanymi piegami na twarzy, niczym posypana brokatem. Nie mógł odmówić tej uroczej, bladej i bijącej swoistym blaskiem twarzyczce. Trochę się opierając, podał mu blok kartek ze wspomnieniami oraz przemyśleniami zapisanymi za pomocą słów piosenek.
Lee uśmiechnięty wziął od starszego notatnik i otworzył na pierwszej stronie. Powoli przeglądał kolejne kartki, przeskakując ciemnymi oczami po słowach. Z każdą chwilą czarne tęczówki błyszczały się coraz bardziej, a ich właściciel uśmiechał się pod nosem. Changbin obserwował cały czas jego twarz, przygryzając nerwowo wargę. Podobało mu się, że mógł w spokoju obserwować jego twarz o delikatnych rysach, jego piękny uśmiech, ale bał się, że może go wyśmiać. Czy ten uśmiech jest szyderczy? Nie, wygląda na szczery, ale przecież go nie znam dalej? Myśli niskiego chłopca i obawy tak go pochłonęły, że nie usłyszał głębokiego głosu swojego towarzysza.
— Um, Changbin-ssi? — pomachał mu dłonią przed twarzą. Chłopak zamrugał kilka razy i spojrzał na Felixa, wzrokiem prosząc o powtórzenie. — Te piosenki są genialne! Masz ogromny talent, który na pewno nie może się zmarnować! Wyglądają, jakby były do rapowania... Zarapujesz mi? — Yongbok spojrzał na niego błagalnym wzrokiem, wyczuwając, że ten może się jednak nie zgodzić. Czy nie proszę go o za dużo? Będzie zły? — pomyślał, czując zalewające ciepło wstydu.
— No dobrze, spróbuję.
Na razie mam tyle rozdziałów tego, ale postaram się jak najszybciej napisać
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro