Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4. (⁠ ⁠ꈍ⁠ᴗ⁠ꈍ⁠)

Pov Voxa:

Stałem przed drzwiami hotelu. W mojej głowie kłębiło się dużo myśli, typu:
Czy dobrze postąpiłem? Czy dobrze mnie przyjmą?
Zapukałem. Jak zwykle - muszę czekać, aż ktoś wstanie i otworzy mi drzwi, bo przecież nie będę wbijać na chama.
Wyprostowałem się i zmusiłem do uśmiechu, nie mogą przecież wiedzieć, że coś jest nie tak!
Mają po prostu sądzić, że przyszedłem z własnej woli, by się osobiście przekonać, czy ich hotel jest rzeczywiście taki "dobry".
Drzwi otworzyła Charlie. Zmierzyła mnie wzrokiem.

- Dzień dobry - mruknąłem uśmiechając się jeszcze szerzej

Charlie była mocno zdziwiona.

- Dzień dobry... - odpowiedziała mi

- Czy mógłbym spędzić tu noc, czy nawet troszkę więcej? - zapytałem

Księżniczka piekła nie odpowiedziała na to pytanie. Powtórzyłem je, lekko zdenerwowany.

- Jasne... Ale czy... coś ci się stało?

Obawiałem się tego pytania. Nie przygotowałem się, co odpowiedzieć. Głupi ja.
Ale jak mogła się domyślić? Zerknąłem na nią.
Charlie nie patrzyła mi w oczy, tylko na moją klatkę piersiową. Wtedy sobie przypomniałem, że Valentino zerwał kawałek mojej koszuli.

- Nie, nic się nie stało - odparłem - Ale chyba coś się z tą koszulą popsuło, albo wyrosłem z niej - zaśmiałem się

Tamta wpuściła mnie do hotelu bez słowa.

Pov Alastora:

Kolejny dzień zapowiadający się na fajny. Ale znając pobyt w piekle, ktoś lub coś ten dzień zepsuje.
Powoli szedłem przez korytarz hotelu, aż nagle zobaczyłem jego...
To był Vox. Szedł obok Charlie, choć ona patrzyła na niego z wyraźnym zainteresowaniem, on tylko patrzył przed siebie, a z jego miny nie dało się niczego odczytać.

- Jakże cię niemiło widzieć - zwrócił się do mnie - Czy możesz...

Wiedziałem, że chce zadać jakieś dziwne pytanie, jednakże nie dokończył, tylko szybko spojrzał w dół.

- Czy możesz zabrać to dziecko? - warknął, szybko odskakując od tematu, o którym zapewne chciał wspomnieć

Nie powstrzymałem się i też spojrzałem w dół. Jego nogi uczepiła się Niffty.

- A co, boisz się, że cię zabije? - zaśmiałem się

Tamten zarumienił się ze wstydu.

- Nie... na pewno nawet nie obawiam się małej psychopatki, co zadźgała anioła nożem - mruknął cicho

- To może zrobimy coś abyś przestał się jej obawiać? Niffty jest naprawdę grzeczna - powiedziałem

- Taaa... a i może kupimy tobie pieska? - zapytał, uśmiechając się wrednie - takiego małego, puchatego...

Jedno pytanie. Skąd on wiedział, że nie przepadam za tymi stworzeniami?

- Co? Boisz się takich małych, niewinnych piesków? - kontynuował - może zrobimy coś, byś przestał skę obawiać? Pieski są naprawdę grzeczne...

Jedno jest pewne. Vox potrafi zawstydzać innych.

- Mam lepszy pomysł - burknąłem - Ciebie przywiążemy do budy i będziesz szczekał

Tamten zrobił krok w moją stronę.

- To byłoby bez sensu - rzekł - Ja nie przypominam psa, nie szczekam i nie jestem uroczy... Ale ty...

Co ten telewizor kombinuje?

- Ale ty - mówił Vox - Często ujadasz i w dodatku gdyby nie te nędzne poroża, uznałbym cię za psa, nie jelenia

Mówiąc to, podniósł rękę i szarpnął moje ucho.
Poczułem się upokorzony i miałem ochotę spuścić temu telewizorowi mocny łomot.

- Spokojnie, po co te nerwy? - powiedziała cicho Charlie - Vox, chodź, znajdziemy pokój, w którym będziesz spał

Vox rzucił mi pełne triumfu spojrzenie mówiące "jednak zostaję" i poszedł za księżniczką piekła.

Pov Voxa:

Muszę przyznać, że odkąd wszedłem do hotelu, zaczęło się całkiem ciekawie. Nawet sprawiłem, że Alastor poczuł się urażony i zażenowany, a to całkiem trudna sztuka. Mógłbym dopiec mu o wiele mocniej, ale Charlie nam przerwała. Może to i lepiej?
Szedłem spokojnie za Charlie, ona w końcu otworzyła jakieś drzwi i powiedziała:

- Myślę, że tu będzie ci dobrze. Jak coś, to mów.

Podziękowałem grzecznie i wszedłem do pokoju. Był całkiem fajny. Od razu rzuciłem się na łóżko, by przejrzeć wszystkie powiadomienia co mi przyszły na telefonie.
Zdziwiłem się, bo nie było żadnej wiadomości od Valentino. Widać, jeszcze się gniewa...
Ale nic nie szkodzi...
Tak myślę...








Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro