Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29. (⁠◔⁠‿⁠◔⁠)

Pov Alastora

Zszedłem wolno na dół. Chociaż Charlie mówiła coś o jedzeniu, ja niezbyt jej wierzyłem. Na pewno jej o coś chodziło. Jej ton głosu nie brzmiał zbyt... wesoło?
Oczywiście ten debil szedł obok mnie. Z całwgo serca życzę mu aby się wywalił.
Kiedy usiedliśmy, Vox nagle zadecydował, że zrobi sobie coś do picia, "bo tak".

- Możliwe, że się domyśliliście - zaczęła Charlie - Że tu nie chodzi o obiad. Musimy... Porozmawiać

- Po co? - spytał bezczelnie Vox, mieszając łyżeczką gorącą herbatę, którą sobie zrobił - Jakby... ja nie czuję potrzeby gadać

Zaraz mu przywalę... To chyba normalność u członków Vee's by tak się zachowywać.

- Po prostu.. wasze zachowanie...  - kontynuowała Charlie, ale przerwał jej Vox, kładąc nogi na stół

- No co jest z nim nie tak? - zapytał, już pokazując, że maniery i tak dalej ma głęboko w dupie

- ...wobec siebie - dokończyła Charlie - Jakby ty i Alastor, ciągle się wyzywacie, obrażacie i panuje tu taki "chaos"

- Chaos jest potrzebny - burknął Vox, wyraźnie zirytowany - To moja wina, że Alastor, nie potrafi wyjąć kija z dupy?

- Ale...

- Ty chyba serio jesteś trzepnięty, Vox - w końch się odezwałem - Jesteś bezczelny, może najpierw wysłuchasz, a później będziesz gadał?

Vox, zirytowany zamknął się wreszcie.

- Dzięki - mruknęła Charlie w moją stronę - Otóż chodziło mi o to, że trochę pokłócić się możecie, ale ostatnie dni to już przesada... Powiecie mi o co wam chodzi?

- Alastor nie potrafi wyjąć kija z dupy - powtórzył Vox, arogancko, jakby nie wiedział z kim rozmawia

- Za to ty jesteś dziecinny - rzekłem do niego ponuro

- W dodatku zgubiłeś moją kokardę, czy jak to się nazywało - odparł spokojnie telewizor - Miałeś ją tak ładnie zawiązaną we włosach

- Wyrzuciłem ją do kosza - mruknąłem

- Uhm... może sami się dogadacie - rzekła Charlie - Tylko bez bójek, bez kłótni i bez przeklinania

Charlie sobie poszła. Vox założył nogę na nogę (tak, dalej trzymał je na stole). Jego mina była dosyć... złośliwa, jakby umyślnie chciałby mnie zdenerwować. Cóż, nie uda ci się to.
Vox wziął kubek ze stołu, w któeym miał napój.
Pokazałem mu środkowy palec, bo czemu nie.
Tamten wyraźnie zaskoczony, prawie wywalił się z krzesła, a na dodatek oblał się herbatą.

Ciszę przerwało jego głośne przeklnięcie.

Pov Voxa:

No cóż, myślałem, że co najwyżej mnie obrazi czy coś. Ale nie spodziewałem się takiego obrotu spraw.

Kiedy pokazał mi środkowy palec, ja, zaskoczony, przechyliłem się za mocno na krześle, przez co prawie spadłem. Na moje nieszczęście oblałem się herbatą.
Była w ciul gorąca, tak samo jak ten gościu siedzący przede mną.

Ale po prostu przeklnąłem.

Szybko to zwróciło uwagę każdego.

- Co się stało? - zapytał Angel Dust, który właśnie przyszedł

- Domyśl się - burknąłem, spoglądając na herbacianą plamę na mojej koszuli

Alastor wydawał się wyjątkowo zadowolony z siebie. Miałem w głowie tylko "z czego ty się cieszysz, zje#ie?!"
Obejrzałem się, czy przypadkiemC Charlie nie przechodzi, gdy się upewniłem, rzuciłem w debila łyżeczką do herbaty.

Tamten się roześmiał

- No cóż, Vox realizuje swój złowieszczy plan zabicia mnie łyżeczką do herbaty - skomentował





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro