Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22. 。⁠◕⁠‿⁠◕⁠。

Pov Alastora

Obudziłem się. Jak ja tam zasnąłem to nie wiem. Usiadłem i obejrzałem się wokół. Chyba wszyscy szykowali się do spania.

Nagle przyszedł i on.

- Witaj, śpioszku - powiedział słodkim głosem, zgasił światło i usiadł na krześle. Przymknąłem lekko oczy. Po krótkiej chwili otworzyłem je ponownie. Voxa nigdzie nie było. Może to i lepiej?

- Vox? - zapytałem, by upewnić się, czy jego po prostu nie widać, czy na prawdę go tu nie ma. Odpowiedziała mi cisza.

Nagle poczułem, jak coś łapie mnie za kostkę. Wzdrygnąłem się. Oczywiście że się nie bałem, po prostu zaskoczyło mnie to.
Zza łóżka wyszedł Vox. Śmiał się jak kretyn, którym z resztą był.

- Ale strachliwy jesteś - mruknął, wyraźnie zadowolony z siebie i usiadł na łóżku - Teraz idź spać, a bajek na dobranoc to raczej nie puszczę

Traktował mnie jak dziecko... idiota...
Vox coś tam zaczął sprawdzać na telefonie. Przeglądał jakieś dziwne rzeczy.
Pomyślałem, że zamknę oczy jeszcze na minutkę...

Otworzyłem oczy. Rany, czy ja znowu spałem? Minęło z jakieś dwie godziny...
Vox oczywiście sobie spał spokojnie. Zszedłem z łóżka. Oczywiście noga mnie zabolała, ale nie zwracałem na to uwagi. Zakręciłem po prostu Voxa w kołdrze. Po co? Nie wiem.
Z powrotem wszedłem na łóżko i się położyłem.
Kopnąłem lekko Voxa, aby się obudził. Tamten sturlał się zwyczajnie z łóżka, zupełnie tak samo jak... nie ważne.

Kiedy telewizor uderzył o podłogę, wrzasnął.

Udając, że dopiero się obudziłem spojrzałem na niego.

- Co drzesz ryja? - zapytałem

Vox jakoś się wygramolił z tej kołdry.

- Ty to zrobiłeś? - spytał z nutą rozdrażnienia. Szybko mnie przejrzał. Telewizor złapał za pierwszą, lepszą poduszkę, przycisnął ją do mojej twarzy i burknął:

- Duś się

Nagle to pokoju wparował ktoś, zapewne Charlie i chyba zaświeciła światło.

- Usłyszałam jakiś wrzask... chwila, Vox! Co robisz?!

- Duszę drania poduszką - syknął Vox

- Ale czemu?

- Weź, zajmij się swoimi sprawami i będzie okej - warknął telewizor - A jeśli już koniecznie chcesz pogadać, to po tym jak go uduszę.

- Nie rób mu tego! - zawołała Charlie - To dzięki niemu ten hotel jest...

Vox odsunął poduszkę, przez co mogłem już oddychać.

- To, że jest ranny, nie znaczy, że może sobie pozwalać na wszystko - burknął Vox

- A to, że ty go uratowałeś, nie znaczy, że możesz go dusić - powiedziała Charlie spokojnie - Dobranoc - dodała i poszła

Rozespany Vox trzasnął drzwiami.

- Walona Charlie - mamrotał pod nosem i położył się obok mnie, jednocześnie przyciskając się do mnie

Na prawdę, chłop chyba chce spać, skoro robi dosyć dziwne, niezrozumiałe rzeczy... Albo po prostu jest wyrwany ze snu.
Myśląc tak, w końcu zasnąłem.

Pov Voxa

Jest już poranek! Nie pamiętam już co się wczoraj stało, ale coś na pewno...
Ale po co martwić się tym co już się wydarzyło, jak jeszcze coś jest przed tobą!

Spojrzałem na Alastora. Jeszcze spał. Szturchnąłem go lekko.

- Pobudka! - powiedziałem wesoło

Tamten tylko poruszył uchem. Wziąłem go delikatnie na ręce.

- WSTAWAJ - wrzasnąłem

Tamten się obudził.

- Ummm... co? Ja nie śpię - powiedział zaspany

Zszedłem z nim na rękach na dół. Posadziłem go na krześle, a sam ruszyłem do kuchni zrobić śniadanie, dla wszystkich.

Postanowiłem ugotować Jambalayę. Nie dlatego, by zaimponować wszystkim, a zwłaszcza Alastorowi swoimi zdolnościami kuchennymi, których raczej nie mam, tylko by każdemu smakowało...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro