Rozdział XXXI
~~~
Tydzień później, w sobotę wieczorem, Niall i Zayn zaprosili do siebie Liama, aby na spokojnie porozmawiać i wszystko sobie wyjaśnić. Odkąd szatyn wrócił, wilki Malika i omegi zaczęły wariować, domagając się bliskości ich alfy, więc zaprosili mężczyznę na kolacje. Gdy dochodziła godzina spotkania, okropnie się denerwowali, więc młodszy nie schodził z kolan ukochanego, pozwalając, aby ten głaskał jego brzuszek.
– Skarbie, będzie dobrze – uśmiechnął się szeroko, patrząc na swoją omegę. Wiedział że dużo kosztuje go te spotkanie, jednak musieli zacząć działać.
– Boje się – wyszeptał przy szyi mężczyzny, gładząc swój brzuszek.
– Uśmiechnij się, jestem przy tobie – poklepał go po plecach, całując w skroń. Wiedział że ten moment jest dla omegi najtrudniejszy.
Wtedy rozległ się dzwonek do drzwi, co oznaczało, że blondyn będzie musiał opuścić kolana Zayna. Ten uśmiechnął się do niego delikatnie, kiedy usiadł na kanapie, a sam udał się, by otworzyć drzwi. Payne stał po drugiej stronie z małym, brązowym misiem w ramionach.
– Cześć – powiedział mulat, uśmiechając się delikatnie w stronę drugiego alfy. Wiedział, że teraz będzie pod górkę, ale im szybciej to przeżyją tym szybciej zakończą ich spór.
– Cześć, Zee – westchnął z delikatnym uśmiechem. – Mogę wejść? - zapytał, przygryzając nerwowo wargę i patrząc niepewnie na drugiego alfę.
– Tak... Okej... Wejdź – odparł, odsuwając się na bezpieczną odległość tak, by ten mógł przejść bez problemu przez próg mieszkania.
Liam szybko pozbył się niepotrzebnych rzeczy, po czym ponownie chwycił misia i bez słowa ruszył za Zaynem do salonu. Tam na kanapie zastał Nialla, głaszczącego swój brzuszek.
– Hej, Ni – szepnął z czułym wyraz twarzy.
– Liam – kiwnął do niego głową, nie wiedział jak do końca ma postępować przy obecności swojej dawnej alfy, która uciekła zostawiając ich samych na lodzie.
– Przepięknie wyglądasz – skompletował go, siadając na brzegu kanapy. – Proszę, to dla maluszka – podał mu misia.
– Em... Nie trzeba było – wymamrotał, łapiąc misia w dwie ręce i patrząc na pluszaka z wielkim zainteresowaniem.
Liam wzruszył jedynie ramionami, spuszczając niezręcznie wzrok na podłogę.
– To powiedz mi Liam... Co u ciebie – odparł Zayn, siadając na fotelu na przeciwko bruneta.
– Właściwie… niezbyt dobrze – mruknął z ciężkim westchnieniem alfa. – Kiedy mnie nie było... Cóż, miałem problemy z alkoholem i to nie był zdecydowanie dobry czas dla mnie. Ale dzięki jednej rzeczy uświadomiłem sobie, jak bardzo spierdoliłem i jak bardzo nie potrafię żyć bez was.
– Nie pierdol, zostawiłeś nas kiedy najbardziej cię potrzebowaliśmy. A teraz myślisz że na litość nas weźmiesz? Cię po...
– Niall grzeczniej – warknął mulat, widząc jak omega naskakuje na Payne’a
– Nie chce was brać na litość, kocha...
– Nie nazywaj mnie tak! – wtrącił blondyn.
– Nie chce was brać na litość, tylko chce, żebyście wiedzieli, że mój alfa nie jest w stanie normalnie funkcjonować bez was. Nasze wilki są sobie przeznaczone, a ja tak kurewsko was kocham... Po prostu mój wilk nie był stanie przetrwać straty szczeniaka.
– No patrz kurwa, ja je miałem w sobie i jakoś żyje do chuja – prychnął, jego oczy zaświeciły się na złoto, a ręce powędrowały na brzuch gdzie było obecnie szczenię.
– Niall, uspokój się – zareagował od razu Zayn. – Pamiętaj, że wciąż jesteś w ciąży i nie możesz się denerwować!
– Może ja lepiej pójdę – wyszeptał Liam, wstając ze swojego miejsca ze skruchą.
– Ty nigdzie nie idziesz. Mamy wszystko sobie wyjaśnić – odparł mulat wstając i podszedł do alfy popychając go na kanapę.
Payne popatrzył na byłego chłopaka, czując jak w jego gardle tworzy się gula, gdy spojrzał w jego oczy. Jego wilk wyrywał się do drugiego alfy.
– A teraz tak, Niall uspokajasz się, bo to nie służy naszej perełce. A Liam ogarnia dupę, bo ja sam nie dam rady nas znowu pogodzić sam – burknął Zayn, siadając na ławie.
– Więc... Chcesz się pogodzić? Wybaczyć mi? - spytał cicho szatyn. Jego serce zaczęło bić szybkiej.
– Tak jakby, wiem ze nasze wilki nie dadzą rady bez siebie jak znowu odejdziesz. Szczególnie jak Niall jest w tym stanie, w którym jest - powiedział mulat, patrząc się na ich omegę.
– Poradzimy sobie bez niego – wyszeptał Niall, wpatrując się w swój brzuch. W jego oczach lśniły łzy, ponieważ omega wariowała w obecności drugiego alfy.
– No już czuję, że mówisz prawdę – prychnął Zayn, kręcąc głową i patrząc na Liama. - To nie będzie proste ale myślę, że jest jeszcze szansa na odbudowanie naszej relacji.
Liam popatrzył z nadzieją w oczy mulata, po czym przysunął się ostrożnie do Nialla i dotknął jego dłoni, która leżała na brzuszku. Uniósł ledwo zauważalnie kąciki ust.
– Niall - wyszeptał niepewnie. – Ni, proszę... Kocham was, kocham tak cholernie mocno. Obiecuję, że więcej nie popełnię tego błędu. Będę przy was bez względu na cokolwiek innego. Chcę znowu zaopiekować się wami, a także tym szczenięciem.
– To nie jest takie proste jak ci się wydaje Lee... Ja naprawdę potrzebowałem cię wtedy, a ty po prostu odszedłeś. Nie jest mi łatwo wybaczyć takie coś... Ale... Dla dobra nas wszystkich myślę, że można byłoby spróbować – powiedziała omega spoglądając na Malika oraz na alfę siedzącą obok niej.
– Nie chce, żebyś zgadzał się, bo musisz... – powiedział, splatając razem ich palce. – Po prostu powiedz mi, Niall, czy nadal mnie kochasz? I ty Zayn? Czy kochacie mnie nadal tak samo mocno?
– Trudno to teraz nazwać mocną miłością Liam...
– Kochamy cię, jednak musisz nam dać trochę czasu i przestrzeni na ułożenie wszystkich myśli wiesz? - Odparł Niall, przeszkadzając Zaynowi w jego przemowie.
– Więc spróbujemy? – wyszeptał, układając dłoń na policzku Nialla. Zayn kucnął naprzeciw nich, kładąc ręce na kolanach obu mężczyzn.
– Tak. Ale to jest pierwszy i ostatni raz. Nie dam rady znieść kolejnego rozstania. – powiedział Horan. Po tych słowach Malik objął parę przed sobą, z szerokim uśmiechem. Musiał to zrobić. Poczuć swojego alfę i swoją omegę.
Niall rozpłakał się przez szalejące emocje, wciskając twarz w szyję Liama, aby poczuć jego zapach. Szatyn po chwili odsunął się i pocałował delikatnie wargi Zayna, a następnie ich omegi, swoje dłonie umieszczając na brzuszku.
– Kocham was... Dziękuję, na prawdę – szepnął, patrząc w błękitne, zapłakane tęczówki blondyna. Następnie spojrzał na Malika. – Czy mogę nazywać tego malutkiego skarba także swoim?
– Myślę, że nikt nie będzie miał nic przeciwko – szepnął Horan.
– Naprawdę dziękuję...
~~~
Został tylko ostatni...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro