Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXIII

~~~

Louis usiadł na kanapie wśród rodziców, informując ich o tym, że Harry poszedł odpocząć, po czym uśmiechnął się do wszystkich. Jednak oni patrzyli na niego dziwnie.

– Chcemy porozmawiać.

– O czym? – zapytał zdziwiony.

– Masz już jakieś plany? Wiesz na przyszłość. Będziecie mieli w końcu trójkę dzieci – powiedziała Jay, patrząc się na swojego syna z delikatnym uśmiechem.

– Nooo, na pewno chcę wziąć z Harrym ślub jeszcze przed porodem i zamieszkać z nim w naszym mieszkaniu. Musimy urządzić pokoje, kiedy poznamy płcie i... Harry będzie uczył się przez internet, no a ja przejmę firmę taty – wyjaśnił.

Dwie omegi spojrzał na siebie, uśmiechając się szeroko i pokiwały głową, ciesząc się z tego, że Louis ma już plan na swoją przyszłość.

– Dobry pomysł na życie Louis – powiedział Robin, podchodząc do alfy i poklepał go po plecach.

– Tak są świetne – zgodziła się Jay. – Może zrobimy obiad Anne? Louis niech idzie teraz trochę do Harry'ego, a my przygotujemy coś dobrego.

– Dobry pomysł.

Louis zaśmiał się cicho całując każda z kobiet po kolei i ruszył szybkim krokiem do swojej omegi szczęśliwy.

***

Louis uwielbiał grudzień, wtedy odbywały się jego urodziny, były święta... W tym roku miały być jeszcze wyjątkowe niż zawsze. Wszyscy mieli zgromadzić się w ich mieszkaniu, no i w brzuchu jego omegi znajdowało się jego duże i silne szczenięta.

– Louis! Przynieś mi moje spodnie z szafy! – krzyknęła omega, wychodząc spod prysznica.

Louis uśmiechnięty podszedł do szafy, z której wyjął wygodne spodnie, w których jego ukochany uwielbiał siedząc czas w domu. Do tego zabrał skarpetki, bo wiedział ze Harry ich nie zabrał, by chodzić po domu na boso.

– Louis do cholery twoje dzieci naprawdę są wredne – jęknął młodszy, patrząc na swój ciężarny brzuch i zerkając na szatyna idącego w jego stronę.

– Dlaczego tak twierdzisz, pączusiu? – podszedł do niego i objął go, kładąc dłonie na brzuchu. – To najukochańsze szczenięta na świecie.

– Strasznie się wiercą – westchnął cicho, przymykając oczy na dotyk starszego.

– Są ruchliwe, jak ich mamusia – ucałował jego znak przynależności. – Teraz się ogarniaj, bo musimy jechać na zakupy świąteczne.

– No dobrze, ale jedz ostrożnie – westchnął cicho, patrząc na niego z szerokim uśmiechem na twarzy.

– Z wami zawsze jadę ostrożnie. Będę czekał w samochodzie, tak?

– Dobrze – powiedział i cmoknął swojego mężczyznę w usta, po czym wziął w dłoń spodnie i zaczął je nakładać na siebie.

Louis zabrał wszystko, co było potrzebne im na zakupy, ubrał się ciepło, po czym zszedł na dół i wsiadł do auta.

– To gdzie jedziemy kochanie? – spytał, obejmując swoją dłonią młodszego.

– Musimy jechać do cukierni, mięsnego i do marketu, a potem jeszcze po choinkę – wymienił z uśmiechem, głaszcząc brzuszek.

– Eh, dużo chodzenia. Dobrze, że prezenty już kupiliśmy – odparł, kładąc swoją rękę na dłoń młodszego.

– To ja powinienem narzekać na chodzenie – uniósł brew. – Wiec się zamknij i jedźmy już.

– Dobrze już dobrze – zaśmiał się starszy, odpalając samochód i ruszył do centrum handlowe.

Zakupy okazały się okropnie męczące dla omegi, która zaczęła marudzić po wyjściu z marketu, że wszystko ją boli. Niestety, takie były już uroki ciąży.

– Skarbie jeszcze tu i już wracamy – westchnął Louis, patrząc się na swojego omegę. Nie chciał by ten cierpiał jednak nie było innego wyjścia.

– Proszę, wybierzmy tę choinkę jak najszybciej, skarbie – wymamrotał, masując swój brzuszek.

– Już skarbie, już – powiedział szatyn, wybierając szybko drzewko i zamówił ja wraz z dostawą do mieszkania.

– Czy teraz możemy już wracać, proszę? – oparł się o niego ze zmęczeniem. – Chcę odpocząć. Trójeczka daje nieźle popalić.

– Dobrze. Zrobię ci masaż stópek oraz dam twoje ulubione lody by było im jak najlepiej – pocałował go w usta i ruszył w kierunku samochodu.

– Nie mogę się po prostu doczekać. Moja idealna alfa – zamruczał, ruszając za nim z małym uśmiechem.

~~~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro