Rozdział XX
~~~
Loczek pokiwał tylko głową, czochrając przy tym swojego najlepszego przyjaciela i ruszył do szafy, by dać jakąś piżamę, gdy pójdzie się myć wieczorem. Zawsze miał dodatkową, przez co mógł pozwolić sobie na pożyczenie jej innym. Szczególnie, gdy to była najbliższą mu osobą.
– Wiesz, bardzo cię kocham Hazz – westchnął, leżąc płasko na plecach. – Będziesz cudowną luną stada.
Styles zarumienił się mocno, nie mogą opanować swojej reakcji, mało kto tak go komentował. Zazwyczaj to był Louis, ale Niall nigdy jeszcze nie wspomniał, o tym jaką luna będzie dla stada.
– Dlaczego tak dziwnie reagujesz, Harry? – zapytał zdezorientowany zachowaniem przyjaciela. – Coś nie tak?
– Ja... Ja dalej nie wierzę w to, że jestem omega Louisa... Czasem kiedy to sobie uświadamiam, to zaczynam się rumienić – westchnął loczek, kładąc się wygodnie na łóżku, zaczynając patrzeć w sufit.
– To kompletnie urocze, ale... – również położył sie obok niego. – Musisz się przyzwyczaić Hazz. To twoje życie.
Omega pokiwała głową, spoglądając na blondyna z szerokim uśmiechem. Tego mu brakowało, by jakaś omega uświadomiła go w tym. Tym bardziej jego najlepszy przyjaciel.
– Dzięki, Niall – nagle przytulil sie do niego. – A ty, jak się czujesz?
Horan westchnął głosno, obejmując swojego przyjaciela i przymknął oczy, zastawiając się co mu odpowiedzieć.
– Wybacz głupie pytanie – dodał loczek, cmokajac drugiego w policzek i uśmiechając się delikatnie pod nosem.
– Po prostu... To bardzo boli. Straciłem szczenię, przeze mnie odszedł Liam. Co jak odejdzie też Zayn?
– Myślę, że Liam wróci... Musi trochę pobyć sam. Zayn... Zayn on nawet na chwilę cię nie zostawi. Wie że byś tego nie zniósł. – Odparł Harry, głaszcząc omegę po głowie. Musiał teraz udowodnić, że będzie dobrą Luną stada i pomóc swojemu przyjacielowi w trudniej sytuacji.
– Myślisz, że może być ze mną z litości? – zapytał nagle, czując większy smutek. - Harry, co jeśli Zayn jest ze mną z litości?
Harry westchnął głośno, patrząc na blondyna jak na idiotę. Naprawdę myślał, że alfy są tylko po to?
Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi, dlatego Harry wstał i zszedł na dół, aby odebrać pizze. Niall w tym czasie poszedł do łazienki, żeby się ogarnąć.
Odbierając szybko jedzenie, ruszył do kuchni, biorąc telefon z kieszeni i położył go na blacie, otwierając pizzę by wyjąć ja na talerze. Jednak kiedy ją kroił dostał SMS. Westchnął cicho, biorąc telefon do ręki.
Od: Alfa❤️
Oooooooooooo
*Zdjęcie*
Do: Alfa ❤
Awww kochanie, wyglądasz niesamowicie 😍
Odpisał z szerokim uśmiechem, przygryzając wargę. Kochał to, że jeśli byli osobno, jego alfa czasem wysyłał mu zdjęcia.
Od: Alfa❤️
Jak Niall? Już lepiej?
Do: Alfa ❤
Taaak, chyba tak. Teraz jemy pizze 🙈
A jak ma się mój ukochany przystojniak?
Od: Alfa❤️
Wstałem z drzemki, Zayn dalej śpi 😅 a Ja śniłem znowu o tobie kochanie
Od: Alfa❤️
Jak cię nie ma wariuje
Do: Alfa ❤
Louis... Nie podniecaj mnie, Niall zaraz wyjdzie z łazienki, kochanie 😞
Chętnie bym teraz się chwilę z tobą bawił... Jednak sam rozumiesz 🙈
Od: Alfa❤️
Jutro nie wypuszczę cię z domu, w dupie mam to że jest szkoła. Jesteś mój i chce jutro ciebie calego
Do: Alfa ❤
Nie pomagasz, Louis... Już zaczynam produkować śluz... 😅
Od: Alfa❤️
Napisz do mnie jak Niall pójdzie spać ❤️
Harry odpisał jedynie serduszko, po czym z ogromnym uśmiechem i rumieńcem na policzkach poszedł do salonu z pizzą dla siebie i Nialla.
– Chyba ktoś tu pisał niegrzeczne wiadomości ze swoim alfą – roześmiał się Niall.
– A spadaj – fuknął Harry, rzucając po chwili w nigo poduszka.
***
Od: Alfa ❤️
Śpisz?
Do: Alfa ❤
Nie, kochanie. Właśnie wyszedłem spod prysznica 🙈
Od: Alfa❤️
Oh skarbie, co ja bym dał byś był obok
Do: Alfa ❤
Mogę ci pomóc z twoim problemem, tatusiu 👅
Od: Alfa❤️
Dajesz skarbie 😎
Do: Alfa ❤
Chciałbym być teraz obok ciebie, tatusiu. Mógłbyś na przykład zdjąć moje majteczki i dotknąć mojego potrzebującego penisa 👅
Od: Alfa ❤️
Oczywiście kochanie, bez problemu
Do: Alfa ❤
Zdjąłem już swoje majteczki, co teraz byś ze mną robił, alfo? 😘
Od: Alfa❤️
Cholera pieprzył bym cię w tej chwili. Boże Harry
Od: Alfy❤️
Cholera już doszedłem 😅 za mocno na mnie działasz, kochanie
Do: Alfa ❤
Tatusiu... A co ze mną? Ja nadal jestem bardzo twardy i mokry dla ciebie 💦
*ZDJĘCIE*
Od: Alfa❤️
Cholera nosisz pierścionki odemnie. Dobrze kochanie wyobraź sobie, że twoja ręka to moja.
Do: Alfa ❤
Wolałbym, żeby po prostu tak było ale dobrze 🙈
Może włożyć w siebie paluszki? Tatusiu 😍
*ZDJĘCIE*
Od: Alfa❤️
Cholera samowyzwalacz... Tak skarbie włóż, ale nie mów do telefonu, tylko jak już to zadzwoń😍
Do: Alfa ❤
Jesteśmy pewny, że wolisz słyszeć moje jeki niż widzieć to? ❤🔥
Od: Alfa❤️
Dobra, dawaj dalej cholera zaraz tatusiowi znowu stanie
***
Harry i Niall siedzieli już gotowi w swoich garniturach i czekali, aż przyjadą ich alfy I zabiorą ich na swój bal.
Harry był cały w skowronkach, ponieważ w końcu mógł założyć swój kwiatowy garnitur Gucci, który dostał od swojego alfy (chociaż wcale nie chciał na początku go przyjąć).
– Wyglądasz pięknie H – uśmiechnął się do niego blondyn, poprawiając jego krawat i poklepał go po ramieniu.
– Ty też, Ni. Naprawdę uroczo. Zayn oszaleje, gdy cie zobaczy – uśmiechnął się i przytulil mocno swojego przyjaciela. – Kocham cię.
– Ja ciebie też – zachichotał Niall, obejmując mocno swojego najlepszego przyjaciela.
– Puk, puk. To my – do środka weszły alfy. – Och, spójrz Zee. Nasze omegi chyba mają romans – Louis udał oburzonego.
– To co kwadracik? – zaśmiał się Zayn, podchodząc do omegi i obejmując ich swoimi ramieniami.
– Ty dupku – fuknął rozbawiony Harry, uderzając lekko ramie Malika. – W przeciwieństwie do was, ja nie preferuje geometrii w łóżku. Zdecydowanie wole chemie – uśmiechnął się i podszedł do Louisa, witając go długim pocałunkiem.
– Słodcy są prawda? – spytał Malik, obejmując swoją omegę ramieniem i całując ją szybko w usta. Był naprawdę szczęśliwy, że ją ma na wyłączność.
– Mhm – wymamrotał, wtulając się w niego. Zazdrościł przyjaciołom tak wielkiego szczęścia.
– Idziemy? – spytał Harry, odsuwając się od swojej alfy i oblizując się przy tym. Uwielbiał smak ust Louisa, tym bardziej po połączeniu.
– Tak, chodźmy. Gotowi? – szatyn zwrócił się do Zayna i Nialla.
Para pokiwała głowami i uśmiechnęli się szeroko, łapiąc za dłonie. Kiedy każdy wzial już wszystko ruszyli do auta Louisa
Na miejscu byli kilkanaście minut później. Głównie uczestnikami byli uczniowie z ostatniego rocznika. Niewiele alf, bet czy też omeg było młodszych tak jak Harry i Niall.
Louis wraz z Zaynem objęli swoje omegi, ruszając do środka. Wiedzieli że dziś jest ich dzień, dziś mogą pobawić się i nie muszą wracać przed pierwszą w nocy
Harry odkąd był połączony z Louisem i oboje byli przyszłymi władcami watahy, był częściej obserwowany przez innych. Nie czuł się z tym komfortowo, bo miał wrażenie, że wszyscy go oceniają.
Kiedy usiedli przy ich stoliku, Harry uśmiechnął się szeroko do szatyna, łapiąc go za dłoń i łącząc je. Uwielbiał czuć blisko Tomlinsona.
– Wyglądasz przepieknie – szepnął Louis do ucha omegi. – Ten garnitur pasuje do ciebie idealnie.
– To dzięki tobie – powiedział młodszy, rumieniąc się przez jego komentarz.
Czemu Louis powoduje u mnie takie rumieńce? - pomyślał
– Aww, uroczy – pocałował jego nos.
Bal powoli zaczął się rozkręcać. Chętni zatańczyli walca i oczywiście, że Harry musiał prosić o to Louisa i po chwili tańczyli, mimo że kompletnie nie wiedzieli jak. A potem odbyło się przemówienie dyrektorki i wszystko zaczęło się prawidłowo.
Jednak Harry nie słuchał kobiety, jedyne co zaczął szybko szukać łazienki z powodu złego samopoczucia. Kiedy zlokalizował swój cel przeprosił szatyna i uciekł tam.
Louis w szoku uchylił usta i spojrzał zaniepokojony na przyjaciół, wstając z krzesła. Zmartwiony stanem swojej omegi, ruszył za nią do łazienki.
– Hazz, jesteś tutaj? – zapytał, wchodząc do pustej łazienki.
– Jestem – jęknął, kolejny razbzwracając zawartość swojego żołądka do muszli klozetowej.
Louis słysząc, że Harry wymiotuje, przygryzł warge, wchodząc do kabiny i kucajac za nim, by potrzec jego plecy. – W porządku? – zapytał, kiedy ten skończył i powoli wstał od toalety.
– Tak, pewnie coś mi zaszkodziło – westchnął cicho, wycierając swoje usta i ruszył do umywalki by przepłukać zęby.
Louis ruszył za nim z małym uśmiechem na ustach, po czym stanął za nim. Jego dłonie wylądowały na brzuchu omegi, a nos leży jego szyi.
– Kochanie... Pachniesz jak ciężarna omega – szepnął. – Słabo, ale czuję to.
– Co? Nie żartuj siebie ze mnie – zmarszczył brew, biorąc wodę do usta przez co otarł się tyłkiem o szatyna krocze i zaczął płukać sobie usta.
– Ugh, nie żartuje – zamruczał, wciąż wąchając jego szyję. – Pachniesz tak cudownie. Masz w sobie moje szczenię. Mojego szczeniaka. Nasze dziecko.
Harry zaczął się krztusić, wypluwając wodę z ust. Spojrzał na szatyna dużymi oczami i się przeraził. Nie mógł mieć dzieci. Nie teraz, nie kiedy wszystko zaczęło się układać.
– Co sie dzieje, Harry? Nie cieszysz sie? Kochanie? – odwrócił go przodem do siebie i przytulił, całując we włosy. – Będziemy rodzicami.
– Louis! Mieliśmy oboje zdecydować kiedy będziemy mieli szczenie. – Warknął, patrząc na swoją alfę z zawodem.
– Ugh, ale stało sie... Kochanie, teraz nic na to nie poradzimy – złapał za jego policzki i spojrzał w jego oczy. – Pojedziemy do domu i porozmawiamy?
– Obiecałeś, obiecałeś mi – szepnął, patrząc się na swojego alfę. Loczek miał skończyć szkołę, iść na studia, zacząć pracować.
– Chodźmy – westchnął, obejmując go ramieniem i ruszył do wyjścia. W drodze napisał do Zayna, że oni wracają do domu. – Przepraszam – wyszeptał w aucie, chwyciwszy za dłoń ukochanego.
– Zawieź mnie do domu. Do mojego domu – powiedział cicho, wyrywając swoje dłoń z uścisku i spojrzał w szybę z boku.
– Harry – powiedział spokojnie, jednak swoim głosem alfy. – Jedziemy do mnie. Chce żebyś był obok.
– Już dużo zrobiłeś Louis – burknął, kładąc dłoń na swój brzuch. Nie mógł uwierzyć że ma w sobie szczenię.
– Nie bądź na mnie zły. To wina naszej dwójki, nie zapłodniłem cie sam – obruszył się.
– Ah teraz to moja wina? Tak? Dobrze wiedzieć! – Prychnął, rozpinając pas i dzięki temu, że jeszcze nie ruszyli, wyszedł z samochodu z trzaskiem drzwi.
– Harry, do kurwy, to wina naszej dwójki! – Wyszedł z auta i szybko złapał go, nim odszedł za daleko. – Przestań robić teraz sceny i porozmawiajmy!
– Rozmawiamy. Dobrze zawieź mnie do naszego domu, ale nie mów mi co mam robić – burknął, kładąc dłonie na swoje biodra i wyrwał się z uścisku alfy.
– Dobrze – wyszeptał i razem wrócili do auta. Gdy ruszyli w drogę, zapanowała między nimi cisza.
~~~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro