Rozdział XVIII
~~~
Kiedy nadszedł poniedziałek, chłopcy musieli niestety wrócić do szkoły. Omega pewnie trzymała dłoń swojego chłopaka chcąc pokazać wszystkim, że teraz ten należy tylko do niego. Po połączeniu ich zapachy wymieszały się trochę ze sobą i każdy mógł to wyczuć.
– Jak zielenieją z zazdrości – zachichotał loczek, patrząc się na inne omegi, które zawsze miały cichą nadzieję na zawiązek z szatynem.
– No i dobrze, jest czego zazdrościć. Mam najlepszą omegę na świecie – wyszeptał, całując jego skroń.
– Przestań, nie jestem wcale najlepszy – Harry szturchnął go z rumieńcem.
– Jesteś, od pięciu dniu jesteś przyszłą Luna stada skarbie. – przypomniał mu szatyn, śmiejąc się z miny swojego chłopaka, po czym objął ramieniem wchodząc do szkoły.
Wszyscy oczywiście witali się z Louisem, a Harry'ego obdarzali zaskoczonym spojrzeniem. Harry czuł się trochę niepewnie.
Szatyn, widząc niepewność w swoim partnerze postanowił cmoknąć go w usta pocierając przy okazji jego ramię dla otuchy.
– Dziękuję – szepnął z wdzięcznym uśmiechem. – Od razu lepiej...
Louis pokiwał głową podchodząc szybko do szafki Stylesa i ją mu otworzył jednym szturchnięciem. Naprawdę mogliby w końcu je naprawić.
– Och Louis, tutaj jest kartka od dyrektora – oznajmił zaskoczony. – Mam się do niego zgłosić w sprawie afery na wycieczce – przeczytał. – Pójdziesz ze mną?
–Byłem świadkiem więc idę – mruknął niezadowolony idąc za swoją omegą do dyrektora, by omówić sytuacje.
Gdy weszli do gabinetu, Harry spojrzał niepewnie na mężczyznę witając go i zajął miejsce razem ze swoim alfą, czekając aż dyrektor zacznie mówić.
– Chłopcy, dobrze, że jesteście. – powiedział mężczyzna, podnosząc się z miejsca i ruszył do komody gdzie trzymał dokumenty odnośnie do ich sprawy.
– Uch, chciał pan mnie widzieć – mruknął Styles, splatając dłoń z tą swojego chłopaka, który posłał mu uśmiech. – Chodzi o wycieczkę?
– Tak, chciałbym cię przeprosić za to, że nie mogłeś pobawić się, jak inni uczniowie oraz mam dla ciebie pieniądze za nią. Chłopcy ponieśli swoje konsekwencje. Więc nie bój się – powiedział dając loczkowi kopertę.
– Poniosą jeszcze większe, gdy tylko przejmę stado – zapewnił ostro alfa, patrząc na dyrektora. – Nie pozwolę tak traktować moją omegę.
– Wiem Louis, zostali oni skazani na patrol zachodniej ściany, jeżeli wrócą stamtąd to ledwo żywi - odparł pokazując szatynowi dokumenty od rady stad.
– Bardzo dobrze – mruknął, otwierając dokument.
- Ale czy to nie jest zbyt mocna kara? - zapytał niepewnie Harry, przygryzając wargę.
– To nie był ich pierwszy raz, gdy zaatakowali lub zaczepiali omegi – powiedział niezadowolony dyrektor, patrząc na parę.
– Och w porządku – wymamrotał, kiedy Louis czytał dokument. – Czy chce pan coś jeszcze wiedzieć? Od 10 minut trwa lekcja.
– Idźcie na drugą lekcję. Jednak chcę was spytać o stan zdrowia Nialla, podobno jest w szpitalu – powiedział, trzymając w ręce zwolnienie, które dziś rano doniósł Zayn Malik jego partner.
– Co? – Harry otworzył szeroko usta, spoglądając na równie zaskoczonego Louisa. – My, my nic nie wiemy...
– Po lekcjach skontaktujcie się z nimi – odparł z delikatnym uśmiechem mężczyzna – A teraz wybaczcie, ale muszę was wyprosić. Mam zaraz ważne spotkanie z nauczycielami.
– Jasne, dziękujemy dyrektorze – powiedział Louis, oddając mu dokument. Chwycił dłoń swojej omegi, a potem razem wyszli z gabinetu. Do końca lekcji pozostało jeszcze pół godziny.
*
–Niall, zaraz Lee tu będzie – powiedział cicho Malik, łapiąc swoją omegę za dłoń i całując ją.
– Och, ja... Zayn porozmawiasz z nim? – zapytał ze łzami w oczach. –Proszę, ja nie dam rady mu tego powiedzieć...
– Oboje mu powiemy – uśmiechnął się delikatnie do swojej omegi i pogłaskał ją po głowie.
Wtedy zadzwonił telefon Nialla. Omega przerażona zauważyła, że dzwoni Harry, więc dała telefon swojemu Alfie. – Ja nie dam rady porozmawiać z nim teraz.
Malik pokiwał głową biorąc telefon i ruszył do wyjścia. W progu minął się z Paynem co nie ułatwiało mu zadania.
– Och, Liam – wyszeptał Niall, ściskając kołdrę. Patrzył niepewnie na swojego ukochanego, który wyglądał na zmartwionego.
– Co się stało Niall? Czemu tak długo leżysz w szpitalu? – zdziwił się szatyn. Przecież nie możliwe jest to, żeby leżał tu całą dobę. Wilkołaki leczą się same.
– Możemy poczekać na Zayna? Proszę Liam, wtedy porozmawiamy – skulił się, bojąc spojrzeć na alfę.
– Skarbie co się stało? – powiedział podchodząc bliżej i kładąc jedną dłoń na głowę młodszego, a druga na brzuch gdzie było jego szczenię. Zamarł nie czując żadnej więzi. – Gdzie... Gdzie ona – szepnął patrząc na swoją omegę.
– Liam, przestań – zaszlochał, odwracając się do niego plecami. – Nie chcę rozmawiać bez Zayna!
– Jestem – oznajmił cicho Mulat, wchodząc do sali. – Cześć, Lee.
– Co się stało? Czemu nie czuje więzi? – zmarszczył brew i spojrzał na swoją alfę i omegę. Nie wiedział co się działo.
– Liam – westchnął Zayn, siadając na brzegu łóżka. Złapał za dłoń omegi, która drżała i płakała cicho w poduszkę. – Straciliśmy szczenię. Stał się mały wypadek, nie udało się go uratować.
– Jak to straciliśmy? Przecież Niall niczym się nie denerwował i wszystko miał – powiedział oburzony, a jego alfa powoli zaczęła wychodzić na powierzchnię.
– Upadł, uderzył brzuchem o schody – szepnął, głaszcząc bok roztrzęsionego Nialla. – Doszłod poronienia. Niestety...
– Co? Zayn prosiłem cię byś miał go na oku do cholery! - Warknęła jego alfa na drugą ze złości. Przecież jeżeli omega poroni raz, jest możliwość, że nigdy już nie będzie miała dzieci.
– Nie krzycz na niego Liam! – zerwał się do pozycji siedzącej Niall, ignorując ból w dole brzucha. – To moja wina, nie jego. Byłem nieostrożny i straciłem nasze dziecko. Wiem jestem okropny, możecie mnie zostawić – zaszlochał, patrząc na wściekłego Payne’a.
– Zostawić? Mamy cię zostawić? Za kogo ty nas masz? Myślisz, że jesteśmy z tobą dla dziecka? Zachowujesz się jak bachor Horan – burknął Liam, ruszając do wyjścia. Miał dość tej głupiej omegi.
– Mówisz co innego i robisz co innego głupi alfo! – krzyknął ze łzami, z jego oczu. – Idź stąd skoro nie jestem wystarczająco dla ciebie dorosły. I ty Zayn tez idź skoro tak uważacie. Zostawcie mnie i tak będzie najlepiej – odepchnął Malika, wpadając w histerie.
– Niall kochanie, spokojnie – szepnął cicho podchodząc do swojej omegi i objął go szybko by ten mógł się uspokoić.
– Jestem beznadziejny – załkał, wtulając się w Zayna. – Przepraszam, że was zawiodłem...
– Jesteś niesamowita omega. Za pięć godzin przyjdzie Larry, trochę ci pomoże obecność przyszłej Luny – powiedział głaszcząc swoją omegę po plecach.
– Przepraszam – wyszeptał z nosem wciśniętym w materiał jego bluzy. – Możesz mi ją dać? – poprosił niepewnie. Potrzebował teraz czuć go jak najbliżej.
– Pewnie – westchnął zdejmując bluzę i ubierając omegę w jego zapach. Musiał jeszcze porozmawiać z Liamem na temat jego zachowania, ale to potem.
– Dziękuję – otulił się bardziej materiałem i spuścił wzrok. – Liam mnie znienawidził... Nie dam wam już prawdopodobnie szczeniaka.
– Dasz, nie gadaj głupot. Liamowi przejdzie i przyjdzie tu jeszcze z podkulonym ogonem – uśmiechnął się szeroko patrząc na niego.
– Mam nadzieje – westchnął, bawiąc się jego dłońmi. – Położysz się obok mnie Zuzu?
– Już kochanie, cokolwiek zechcesz – powiedział siadając obok młodszego i układając się, tak by móc go objąć. Wiedział, że omega potrzebowała czułości.
– Kocham cię, przepraszam – szepnął, zamykając powieki. –Tak bardzo mi przykro.
– Nic się nie dzieje mały – powiedział, dłoń na brzuchu.
– Zostaniesz tu aż się obudzę? – poprosił, czując, że robi się śpiący.
– Zostanę.
~~~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro