Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XVI

~~~

– Lou... Muszę iść do naszego domku – szepnął cicho Harry, siedząc na kolanach swojej alfy.

– Och, po co, Skarbie? – Louis zmarszczył brwi, patrząc na swojego chłopaka. – Za dziesięć minut zaczynamy zajęcia.

– Zapomniałem telefonu. – Furknął cicho, cmokając swoją alfę w usta.

– Okej, więc biegnij, ja tu czekam. – Uśmiechnął się do niego i poklepał go z uśmiechem po biodrze.

– Jakbym nie wracał, przyjdź. – Zachichotał głośno, wstając z kolan i pobiegł do ich domku z kluczami do wejścia.

Ze swojego domku akurat wyszły dwie alfy Ed i Jack, którzy ostatnio mieli dużą chęć na Stylesa, by utrzeć nosa przyszłej alfie stada. Zobaczyli go, kroczącego w kierunku swojego domku i z uśmiechem dali sobie znak skinieniem głowy. On pachniał gorączką, nie mogli sobie tego odpuścić.

Harry, nucąc pod nosem, wszedł do środka i podszedł do okna, gdzie na parapecie leżał jego telefon, podłączony do ładowarki.

Alfy weszły za nim do domku i cicho podeszły do niego. Ed od razu objął go od tylu, by nie wiercił się, przez co Harry podskoczył przerażony, a jego serce zaczęło bić szybciej. Jack stanął przed nim, kładąc ręce na jego bokach i uśmiechnął się szeroko.

– Cześć, słodka omego – zanucił, podczas gdy druga alfa zaczęła wąchać jego szyję.

– Ed? Jack? Co wy tu robicie? – spytał, próbując się wyrwać z uścisku strasznych. Nie chciał nigdy być w takiej sytuacji.

– Shhh, kochanie – wyszeptał brunet, wysuwając dłonie pod koszulkę omegi. Jack w tym czasie zaatakował jego wargi, nie przejmując się jego sprzeciwem.

– Pomocy! – krzyknął, wyrywając się od nich. – Louis! Ktokolwiek! – dodał ze łzami w oczach, próbując uciec.

– Zamknij się – powiedział blondyn głosem alfy, podczas gdy druga alfa ciągnęła go na kanapę, na której usiedli. – Zajmiemy się tobą lepiej niż twój wyrzutek, Tomlinson. Nas jest dwóch – mówił, dobierając się do jego spodni, podczas gdy Ed nadal go przytrzymywał. – Koronka, cudownie. – Zamruczał, oblizując usta.

– Louis! – krzyknął, nie mogąc już walczyć z nimi. Przez głos alfy jego omega zamknęła się, przy okazji zamykając oczy. Wiedział, co teraz nastąpi.

– Co się tu, do kurwy, dzieje? – Rozwścieczona alfa wpadła do domku razem z Liamem, który szedł tuż za nim. – Wy pieprzeni... – Warknął, robiąc gwałtowne kroki w ich stronę, by odsunąć ich od roztrzęsionej omegi.

– Ha! TOMLINSON przyszedł ratować swoją dziwkę. – Zaśmiał się jeden z nich, po czym dostał od szatyna z pięści i upadł na ziemię.

– Jeszcze raz nazwiesz go, kurwa, dziwką. – Warknął, kopiąc go mocno w krocze. Był alfą stada, dzięki czemu to on był najsilniejszy. Liam tuż za nim już wykopał z domku drugiego intruza i podszedł, by zabrać tego skopanego przez Louisa. Alfa szybko usiadł obok zapłakanej omegi i przytulił go. – Shhh, kochanie, to ja – powiedział spokojnie, wypuszczając swoją uspokajającą aurę.

– Louis. – Załkał cicho, siadając na kolanach alfy i przytulając się do niego. Nie mógł uwierzyć, że jakieś alfy zaczęły się do niego dobierać.

– Cichutko, jestem tutaj – szepnął, zapinając jego spodnie, by ukryć jego bieliznę. Dał Liamowi znak, by ten wyszedł. – Już jest okej.

– T-tak się bałem. Moja omega zaczęła być im posłuszna, że aż się bałem o siebie – powiedział, nie mogąc się uspokoić.

– Wiem, że się bałeś, ale już tu jestem i nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić. Nie martw się, gdy przejmiemy stado, oni pożałują. – Pocałował jego czoło.

– Ja chcę do domu – szepnął cicho, wycierając swoje łzy i spojrzał na swojego alfę.

– Dzisiaj zostaniemy tu, w naszej sypialni, okej? Liam przekaże, co się stało i nie będziemy musieli nigdzie iść. Weźmiemy prysznic, może nawet razem, a potem poleżymy, tak? – Masował z uczuciem jego łopatki, składając drobne pocałunki na twarzy.

– Dobrze – szepnął cicho, przymykając oczy i wtulił się w niego mocno.

– Więc prysznic? – zapytał, wysyłając jedną ręką wiadomość do przyjaciela.

– Tak – powiedział cicho, podnosząc się z szatynem i pociągnął go do ich torb po piżamy.

Louis wziął jedynie bokserki, jednak wiedział, że Harry weźmie piżamę, by czuć się komfortowo. Gdy poszli do łazienki, omega rozbierała się niepewnie, jednak Louis cierpliwie czekał. Gdy Harry był już nagi, pocałował jego ramię i dał mu delikatny uśmiech, splatając ich palce.

– Boję się gorączki, ostatnią źle zniosłem – szepnął cicho, wchodząc do kabiny prysznicowej.

– Bo spędziłeś ją bez alfy. Teraz będę ja. Będzie cudownie, obiecuję. – Odgarnął jego loczki i sięgnął, by zdjąć jego bransoletkę. – Musimy cię dokładnie umyć.

– Tak proszę... Umyj mnie z tych idiotów. – Jęknął cicho, czując na sobie zapach tamtych alf.

– Już, spokojnie – wyszeptał, wpływając na niego kojącym głosem.

Mył go starannie, aby pozbyć się tego zapachu alf, używając swojego żelu, by zaczął pachnieć nim. Miał potem zamiar przytulać go ciągle, by dostał tylko jego zapach i wtedy będzie w porządku. Składał cały czas drobne pocałunki na jego skórze, rozluźniając go.

*

– Lou wstawaj. – Westchnął Loczek, siadając na szatynie i próbując go obudzić. Zaraz miała być poranna zbiórka, a Loczek nie mógł się nigdzie ruszyć bez starszego.

– Mhm, już za chwilę, Skarbie. – Zamruczał, przytulając go do siebie. – Przytul mnie po prostu.

– Tomlinson, podnoś tę grubą dupę i wstawaj. – Burknął młodszy, uderzając swojego chłopaka w bok i wstał z niego.

– Nie mam grubej dupy. – Prychnął, wstając z łóżka. – Jak w ogóle możesz tak mówić, płaskodupcu? – powiedział oskarżycielskim tonem i niby obrażony podszedł do walizki.

– Słucham? A kto nie dawno mówił, że mam piękny tyłek? – furknął, przytaczając słowa Louisa, kiedy ostatni raz uprawiali seks.

– Ty też zawsze mówiłeś, że mam świetny tyłek, a teraz jest gruby. Już nigdy więcej nie pozwolę ci go dotknąć – zapewnił, wciąż udając obrażonego i poszedł do łazienki.

Harry pobiegł szybko do szatyna i wpił się w jego wargi, kładąc na policzki swoje dłonie.

– Teraz mnie całujesz? Może moje wargi tez są grube? – Odsunął go od siebie. Może jego obraza nie była tak do końca udawana. Po prostu jego ego alfy zostało naruszone.

Loczek spojrzał na niego jak na idiotę i wzruszył ramionami.

– Dobra, jak sobie chcesz. – Prychnął, udając, że tym razem on się obraził i wyszedł z łazienki, specjalnie trzaskając drzwiami.

– Czyli też twierdzi, że są grube – mruknął pod nosem i zaczął się przygotowywać. Gdy wyszedł z łazienki, widział, że omega czeka na niego już przy wyjściu. Nie odezwał się do niego, tylko razem opuścili domek.

– O, idzie nasza piękna omega – usłyszeli głos Eda z daleka, odwracając się w jego stronę. Harry zaskomal cicho, przytulając się od razu do Louisa.

– Jeszcze wam mało? – krzyknął swoim głosem alfy, otulając ramionami przerażonego chłopaka. – Pożałujecie tego! Obiecuję wam to.

– Już ci wierzymy! – Zaśmiali się i zniknęli z ich pola widzenia. Harry spuścił wzrok, patrząc się na swoje trampki.

– Kochanie. – Louis złapał za jego policzki. – Nie bój się ich, tak? Jestem przecież tu, nie pozwolę cię zranić. Przepraszam, że wtedy cię puściłem samego...

– Ja chcę do domu, Lou – oznajmił dla swojej alfy, obejmując go w pasie, a z jego oczu zaczęły lecieć łzy.

– Och, dobrze. Co tylko zechcesz, perełko. Pójdziemy to załatwić z opiekunami. – Pocałował czubek jego głowy. – Dasz radę porozmawiać z nimi teraz?

– Tak, proszę... Tatusiu – szepnął do ucha alfy i przygryzł wargę. Słyszał w głowie swoją omegę mówiącą, że zaraz przyjdzie ich gorączka.

– A co to za zagrywki? – Spojrzał w jego oczy, które zabłysnęły na złoto. – Och. – Przymknął powieki i przytknął nos do jego szyi. Mimo neutralizatora czuł zapach nadchodzącej gorączki. – Już rozumiem...

– Lepiej wróćmy wcześniej – powiedział, przełykając ślinę i ruszył szybkim krokiem do domku opiekunów.

*

– Harry, nie idziemy do mnie ani do ciebie, okej? – zagadnął, gdy szli za rękę z przystanku autobusowego. – Mam małą niespodziankę, Serduszko.

– No dobrze. – Westchnął cicho, prowadząc swoją walizkę za sobą i westchnął tylko, skupiając się na swoich butach.

Przeszli parę ulic, aż dotarli na niewielkie osiedle. Louis uśmiechnął się, widząc balkon swojego mieszkania, które znajdowało się na pierwszym piętrze w pierwszym bloku i w pierwszej klatce. Ruszył w tamtym kierunku, ciągnąc za sobą omegę i zaczął szukać w kieszeni kluczy.

– Louis? Przeprowadziłeś się? – szepnął Styles, patrząc na swoją alfę. Jeżeli szatyn będzie tu mieszkał, już nie będą tak często się widywać.

– Dostaliśmy to mieszkanie od rady, na nowy start. Jest piętrowe, ma trzy sypialnie na górze, jedną na dole. Jest idealne dla nas i naszej przyszłej rodziny. Mam nadzieję, że ci się spodoba.

– Dla... Dla nas? – powiedział z dużymi oczami, wchodząc do klatki z Louisem i wszedł na piętro ze swoich chłopakiem. Nigdy nie sądził, że będzie mieszkał gdzieś indziej niż w ich mieszkaniach.

– Tak, dla nas – zapewnił. – To będzie tylko nasze, już jest gotowe. Jednak myślę, że zaczniemy przeprowadzkę pod koniec wakacji? Jeśli chcesz.

Brunet przygryzł wargę, a w jego głowie otworzyły się słowa starszego i ruszył w kierunku schodów. To było tylko pierwsze piętro, więc było dobrze.

– Zapraszam do naszego królestwa – powiedział z uśmiechem, otwierając drzwi i przepuścił młodszego. Był ciekaw jego reakcji.

Loczek wszedł szybko do pomieszczenia, odkładając swoją walizkę i zaczął rozglądać się po otoczeniu. To mieszkanie było piękne. Odcienie idealnie pasowały do siebie, wielkie schody oraz aneks kuchenny widoczny już z przedpokoju.

– I jak? – wyszeptał, obejmując go od tyłu. – Podoba ci się? Jeśli nie, możemy zmienić, cokolwiek chcesz. To jest całkowicie nasze i możemy tu nawet namalować tęczę na wszystkich ścianach, jeśli masz ochotę.

Harry się nie odezwał. Ruszył do pierwszych drzwi i otworzył je. Była to wielka czarnoczerwona sypialnia, od razu zanotował sobie, że to będzie ich sypialnia.

Louis zagryzł wargę, nie wiedząc, czy omedze podoba się ich mieszkanie, czy nie. Zaczął się trochę denerwować, więc usiadł na kanapie i obserwował, jak Harry chodzi i ocenia wzrokiem wszystko wokół.

Wszedł szybko po schodach, rozglądając się po pierwszym piętrze i zaczął wchodzić do każdego z pokoi. Wchodząc do ostatniego, zauważył łóżeczko dla dzieci, przez co jego oczy zaszły łzami.

Louis westchnął ciężko, po czym wstał i ruszył na górę, by zapytać Harry'ego, czy wszystko okej. Chłopak podszedł powoli do białego łóżeczka i przejechał po nim dłonią, a po jego policzkach popłynęły łzy.

– Harry, co się dzieje? – wyszeptał Louis. – Rada zadbała również o pokój dla maleństwa, ale czemu płaczesz?

– To... To jest piękne – szepnął Loczek, kładąc dłonie na swoje kolana i spojrzał na szatyna, mając oczy całe we łzach.

– Cieszę się, że ci się podoba – wyszeptał, podchodząc do niego. Usiadł obok na fotelu, na którym zmieścili się we dwoje i pocałował jego policzek. – Mamy swój własny kąt.

Loczek pokiwał głową, obejmując swoją przyszłą alfę. Był taki szczęśliwy, nie spodziewał się takich rzeczy.

– Więc teraz rozgość się w naszym domu, a ja pójdę na małe zakupy, dobrze? Skoro twoja gorączka zacznie się niedługo, musimy mieć jedzenie i wszystko inne tutaj. – Posłał mu uśmiech.

– Pamiętaj o gumkach. – Oblizał usta, wstając i ruszył do łazienki, by trochę ogarnąć się z łez.

Louis popatrzył na chwilę na swojego chłopaka, po czym zatrzymał go, zanim wyszedł.

– Kochanie, więc... Teraz nie będziemy starać się o szczenię? – zapytał niepewnie. Oczywiście nie chciał naciskać, jednak miał nadzieję, że teraz w ich życiu zawita również potomek.

– Louis, ja mam szkołę – powiedział Harry, patrząc się na swoją alfę. Rozmawiali już na ten temat.

– W porządku. – Cmoknął go szybko i zbiegł na dół, nie dodając już nic więcej.

W drodze do sklepu ciągle o tym myślał. Był trochę zawiedziony, jego alfa chciała już szczeniaka. Wiedział, że ostateczne słowo należy do jego ukochanego, ponieważ to on będzie nosił to dziecko i rezygnował dla niego z niektórych rzeczy.

Widocznie musiał opanować swoją alfę. Z ciężkim bólem serca dodał do swoich zakupów również prezerwatywy, po czym ruszył w drogę powrotną.

Po piętnastu minutach znalazł się w mieszkaniu, znajdując tam omegę, leżącą w sypialni na dole. Uśmiechnął się pod nosem, idąc do kuchni, by rozpakować zakupy.

Harry przebudził się po jakimś czasie, był spocony i robiło mu się duszno. Potrzebował przytulić się do swojej alfy, właśnie w tamtej chwili. Na dworze było już ciemno, więc mógł być wieczór lub noc, postanowił zawołać Louisa.

– Lou, jesteś tu? – krzyknął, zrzucając z siebie spoconą koszulkę. Gorączka była tuż-tuż, a wskazywały na to wszystkie objawy, jakie miał.

– Louis do cholery jasnej. – Warknął ze łzami w oczach. Kiedy potrzebował swojej alfy, a ten postawił zaginąć w akcji. Nie mógł uwierzyć w to, co się działo.

– Już jestem, kochanie, co się... – Stanął w progu pokoju. Uśmiechnął się lekko, gdy dotarł do niego przepiękny zapach. – Jesteśmy już tak blisko twojej gorączki – wyszeptał, podchodząc do niego i usiadł obok. Harry od razu się w niego wtulił.

– Ja już ją mam... – szepnął cicho, przymykając oczy. Louis westchnął tylko, obejmując ciasno swoją omegę.

– Kochanie, ona jeszcze się nie zaczęła... Wyczułbym to – odparł, całując czubek jego głowy. – To faza przed. Chodźmy teraz wziąć prysznic, zjeść coś i pójdziemy spać, okej?

– Dobry pomysł. – Westchnął cicho, podnosząc się i ruszył chwiejnym ruchem do łazienki. Jego omega powoli budziła się do życia.

Gdy byli już w łazience, Louis pomógł mu pozbyć się ubrań, po czym razem weszli do kabiny. Alfa zadbał o swojego partnera, myjąc dokładnie jego ciało. Omega odprężył się pod jego dotykiem, ciesząc się letnią wodą.

Harry westchnął tylko, czując ręce swojego partnera na swoim tyłku. Musiał nad sobą panować, by nie przyspieszyć swojej gorączki jeszcze bardziej.

– Teraz zjemy to, co przygotowałem, w porządku? – powiedział Louis, wycierając ciało omegi ręcznikiem. – Nie ubieraj nic, zaraz znowu się zgrzejesz. – Uśmiechnął się, po czym sam ubrał bokserki.

– Połóż na łóżko ręcznik, jak będę cieknący wolę nie zniszczyć nowego materaca – powiedział cicho, patrząc uważnie na każdy ruch swojej alfy.

– Położę. Zagrzej dla nas kolację, okej? Ja przygotuję łóżko. – Pocałował jego czoło, po czym poszedł do sypialni i zaczął wszystko przygotowywać.

Harry ruszył w międzyczasie do kuchni kompletnie nagi. Cieszył się, że Louis zakrył mieszkanie roletami, przez co nikt nie widział go chodzącego nago.

Pół godziny później para leżała już razem w łóżku, przytulając się bez okrycia, aby omedze nie było zbyt ciepło. Louis obejmował ukochanego ramieniem, trzymając dłoń na jego brzuchu i z uśmiechem wdychał jego piękny zapach. Nie mógł się już doczekać gorączki omegi.

~~~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro