Rozdział XIX
~~~
Harry siedział na swoim łóżku, w koszulce swojego alfy oraz luźnych dresach i czytał książkę. Był dzień przed balem dla absolwentów, na który szli razem z Louisem. Lekturę przerwało mu pukanie do drzwi.
– Proszę – zmarszczył brwi dziwiąc się na gości. Przecież miał dziś spędzić dzień sam na sam ze sobą. Przynajmniej tak umówił się z szatynem.
– Harry – wyszeptał Niall, który wszedł do środka. Był cały zapłakany, czerwony na twarzy. Od razu wpadł w ramiona przyjaciela, szlochając cicho.
– Co się stało? – powiedział, podnosząc się szybko i od razu znalazł się obok blondyna, obejmując go ramieniem.
– Liam, Liam wyjeżdża. Zerwał z nami – wyznał. – To przeze mnie. Zabiłem nasze dziecko.
– Co? Jak to? Odparł zdziwiony patrząc się na niego. Nie wiedział, o co może chodzić. Dlaczego Payne uciekł z takiego powodu, przecież to niemożliwe.
– Przyjął ofertę studiów w Ameryce. Okazało się, że on i Zayn dostali taką samą propozycję jak Louis – wyznał. – Liam nie chce nas już znać. Zostałem sam z Zee.
– Zayn przyjął, ofertę tutaj, a Liam tam? – zmarszczył brwi nie rozumiejąc tego. Przecież byli sobie stworzeni. Dlaczego Liam postanowił odebrać sobie takie życie, bo Niall uległ wypadkowi? Przecież to niedorzeczne.
– Tak, Zayn chciał zostać. Powiedział, że nigdy mnie nie opuści – znowu zaczął płakać. – Dlaczego Liam nas opuścił? Ja go tak bardzo kocham.
Harry westchnął tylko samemu zastanawiając się nad słowami blondyna. Nie wiedział jak mu może pomóc, nie był w takiej sytuacji.
– Mogę zostać na noc? Hazz, proszę – wyszeptał, patrząc na niego smutno. – Potrzebuje dzisiaj takiego wieczoru dla omeg. Tylko dla nas.
Loczek pokiwał tylko głową, uśmiechając się do niego. Dziś i tak miał być sam, z powodu spotkania rady stada, w której uczestniczy Louis. Wiedział, że dziś jest potrzebny blondynowi.
– Masz coś do jedzenia? – uśmiechnął się z rumieńcami. – Cholernie zgłodniałem od tego płaczu.
– Zamówiłem pizze – westchnął, biorąc w dłoń chusteczki i podał je przyjacielowi, by trochę ogarnął się z łez. Nie lubił, on tego nienawidził, gdy ktoś z jego bliskich cierpiał.
– Pizze, och, ale ty ją odbierzesz, dobrze? – jego dłonie zaczęły drżeć. – Ja nigdy w życiu już nie będę odbierał pizzy – wyznał.
~~~
A witam was hihi
To co wracamy?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro