Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XII

~~~

Harry był naprawdę podekscytowany na ten dzień. Dzisiaj znów był piątek – ich piątkowe wieczory wróciły do rutyny – więc omega poszła do domu swojego chłopaka. Tego dnia mieli zająć się najmłodszym rodzeństwem Louisa, ponieważ nikogo oprócz ich nie było w domu. Rozpromieniony zapukał do drzwi i czekał, aż ktoś mu otworzy, choć właściwie alfa powtarzał mu już od wieków, że może wchodzić do środka jak do siebie.

– Harry! – Usłyszał krzyk jednej z bliźniaczek i uśmiechnął się delikatnie, poprawiając swoje włosy. Nie chciał wyjść na wejściu na jakiegoś idiotę. Jednak dziś było wilgotno, a włosy jak na złość nie chciały się układać.

– Cześć, królewno. – Kucnął, by pozwolić jej na objęcie swojej szyi. Kiedy ta przytuliła go, spojrzał w górę, gdzie zobaczył swojego chłopaka z uśmiechem na twarzy.

– Tęskniłam. – Zaśmiała się głośno, odsuwając od bruneta i ciągnąc go do salonu.

– Ty mała! Poczekaj, buty zdejmę. – Zaśmiała się omega, kręcąc głową i próbując się zatrzymać. Jednak siostra Tomlinsonem też była alfą, więc mimo swojego wieku była silniejsza od Stylesa.

– Hej, a może pozwolisz mojemu chłopakowi się ze mną przywitać? – Westchnąć Louis, kładąc ręce na biodrach i udając oburzenie. – Dalej, mała. Zmykaj, a my zaraz do was przyjdziemy.

– Ale Lou. – Zrobiła smutną minę, jednak szatyn tylko wytknął jej język. – No, dobrze. – Prychnęła jej alfa, po czym dziewczynka zniknęła w salonie.

– Jesteś niemiły dla swojej siostry. – Zaśmiał się brunet, znajdując swoje trampki ze stóp i nałożył swoje kapcie, które zawsze miał w mieszkaniu Louisa.

– Wcale nie. – Zamruczał, podchodząc do niego i chwytając za jego biodra. – Po prostu moja alfa chce się poprawnie przywitać ze swoją omegą – wyszeptał w jego wargi. – To jak?

– Lizus. – Zaśmiał się cicho młodszy, kładąc ręce na jego policzki i wpił się w usta swojej alfy, mrucząc cicho na ten gest.

– No, i od razu lepiej – szepnął prosto w jego wargi, odgarniając w tył jego loczki. – Gotowy na walkę z tymi małymi potworami?

– To aniołki. – Przewrócił oczami i ruszył powolnym krokiem do salonu, kręcąc przy okazji tyłkiem. Uwielbiał drażnić się z Louisem.

– Chyba tylko dla ciebie. – Westchnął ciężko, odwracając wzrok od jego tyłka. – Czy później będę mógł zająć się swoją dzieciną? – Dogonił go i objął od tyłu, nim ten wszedł do salonu. – Co ty na to?

– Nie przy dzieciach. – Przewrócił oczami, odsuwając się od szatyna i usiadł między bliźniaczkami, które od razu wtuliły się w niego.

– Powiedziałem potem – wymamrotał, siadając na wolnym fotelu. Wziął do ręki pada i włączył konsolę. – Ale nie to nie – dodał jeszcze ze wzruszeniem ramion, nim włączył Fifę.

– Louis! My oglądaliśmy! – krzyknęły dziewczyny, patrząc z wyrzutem na swojego Brata. Mimo że go kochały, naprawdę czasami je denerwował.

– Dajcie spokój, Louis jest samolubny. – Prychnął Harry, łapiąc za dłonie Phoebe i Daisy. – Może przyniesiecie swoje paletki i zestawy małego fryzjera? Wiecie, nadal uwielbiam być waszą modelką.

– Tak! – odparły, biegnąc do swojego pokoju po potrzebne im rzeczy do stylizacji. W tym czasie Loczek westchnął tylko, podnosząc się i wziął butelkę ze stołu i ruszył do komody, gdzie stały szklanki.

– Kurwa! Jebany bramkarz, czy on nie umie obronić piłki!? – krzyknął wkurzony alfa, który nie dał rady obronić gola. – Cholerne niedopracowania gry – dodał pod nosem.

– Ktoś tu przegrywa. – Zaśmiał się młodszy, przechodząc obok niego i przejeżdżając dłonią po ramieniu.

– To jakieś błędy w grze, kurwa. – Warknął, kiedy zdekoncentrował się przez dotyk chłopaka i tym razem nie trafił do bramki.

– Louis, znowu powiedział kurwa, powiem mamie – zawołała Daisy, wracając do pokoju z siostrą.

– Synek mamusi. – Zaśmiał się Styles, siadając na podłodze tak, by dziewczynki miały dobry dostęp do jego włosów i twarzy.

– Odezwała się dziecinka tatusia. – Szturchnął go stopą, zatrzymując grę. – Pójdę zamówić dla nas pizze. Mam nadzieję, że postaracie się i wystroicie dla mnie mojego Harry'ego, dziewczynki.

– Dobrze. – Zachichotały dziewczynki i zaczęły swoją robotę, by upiększyć jeszcze bardziej bruneta, co bardzo mu się podobało.

Louis zamówił dwie pizze, po czym usiadł przy stole w kuchni, pijąc piwo i od czasu do czasu zaglądał dyskretnie do salonu, oglądając, jak świetnie bawią się jego siostry i jego omega. Dziewczynki robiły mu makijaż i czesały jego włosy, a na końcu na jego głowie znalazła się korona. Harry naprawdę wyglądał jak księżniczka.

– Dziękuję, dziewczynki. – Przytulił obie do siebie i wstał. – Idziemy teraz pokazać się LouLou. – Zanucił i razem ruszyli do kuchni, gdzie siedział alfa.

– I jak? – Zachichotał młodszy, podchodząc do starszego. Nie czuł się źle z tym wszystkim, bo był już przyczajony do tego typu zachowań.

Louis prychnął, ponieważ chłopak miał po prostu ubrudzoną całą twarz na czerwono, fioletowo i różowo. – Och, cudownie, moja księżniczko. – Pociągnął go na swoje kolana i pocałował.

– Fuuu. – Zawyła Phoebe, podczas gdy jej siostra zrobiła „Awww”.

– Z tego, co wiem, dziś nocujecie z Lottie u dziadków, bo mamy nie ma – powiedział szatyn, odsuwając swoją twarz od młodszego i spojrzał na swoje siostry. Dziś był piątek – dla niego ważny i to bardzo dzień. A dzieciaki na razie tylko przeszkadzały.

– Kochanie, przestań być taki dla dziewczynek. – Wydął wargę i wstał, by wziąć je na swoje ręce i przytulić. – Możecie zostać z nami tak długo, jak chcecie, skarby.

– Kochamy cię, Harry. – Mruknęła nagle Phoebe i wtuliła się w jego szyję. Druga bliźniaczka ponowiła ten ruch, a brunet uśmiechnął się, patrząc na swojego chłopaka.

– Wyobraź sobie, że za parę lat będziemy mieć takie urwisy – szepnął mu Louis do ucha i przejechał językiem po nim, uśmiechając się szeroko pod nosem.

– My idziemy się spakować! – krzyknęły dziewczyny, wybiegając z kuchni, zostawiając alfę i omegę samych.

– Och. – Sapnął zaskoczony, spuszczając wzrok z zagryzioną wargą. Ta myśl sprawiła, że jego serce biło szybciej niż zwykle, a oczy zaszkliły się lekko. To tak cudowne, że szatyn chciał ułożyć sobie z nim życie i miał co do niego tak poważne plany.

– Wyobraź to sobie. Mały Harry i mały Louis biegający po domu jak małe urwisy. Do tego może jakieś dziewczynki. – Oblizał usta, obracając Loczka w swoim kierunku i złapał go za tyłek, cmokając w usta z zadowoleniem.

– To... Lou, to cudowne – wyszeptał wzruszony, wtulając się w silną i ciepłą pierś alfy. – Naprawdę masz do mnie aż tak poważne plany? – zapytał cicho, ponieważ wciąż nie mógł w to uwierzyć.

– Będziesz moją omegą. Luna stada. Przecież to jest oczywiste, szczególnie zważając na nasze piątki. – Oblizał się, patrząc na omegę.

– Kocham cię, wiesz? – Zamruczał, wciąż siedząc bardzo, bardzo blisko.

– Szykuj się. Idę do sklepu po ważne rzeczy. Przyszykuj małe do drogi, a ja zaraz wrócę – powiedział, wstając i ruszając do wyjścia. Bez lubrykanta i gumek nie będzie tego, czego pragnął już od soboty. Możliwe, że szatyn zaczął się uzależniać od bliskości swojej przyszłej omegi.

Harry zarumienił się lekko, jednak musiał się ogarnąć i iść do dziewczynek. Gdy pomógł im spakować piżamki i inne potrzebne rzeczy, akurat wróciła Jay oraz Lottie, które zaraz zabrały je i razem pojechały do babci Tomlinsonów.

Loczek postanowił się przygotować dla swojego alfy, dlatego skorzystał z jego kosmetyków, depilując swoje miejsca intymne i się odświeżając. W samych majteczkach położył się na łóżku swojego chłopaka i próbował przybrać jakąś powalającą pozę, by Louis najlepiej od razu po wejściu do pokoju, rzucił się na niego.

*

Louis westchnął tylko z ulgą, słysząc ciszę. Zdjął buty, idąc do swojej sypialni. Myśląc już jakie pozycje mógłby przetestować z młodszym, wszedł do pokoju. Zastygł w miejscu. Jego omega była taka śliczna.

– Och, już wróciłeś. – Uśmiechnął się, przygryzając lekko wargę. Jego penis był już twardy w majteczkach, ponieważ zanim Louis przyszedł, rozciągnął się dla niego.

– Mam kilka propozycji na nasze pozycje. – Oblizał usta, podchodząc do omegi i wpił się w jego usta, znajdując się szybko nad młodszym.

Harry w szoku zaczął odwzajemniać pocałunek, wplątując dłonie we włosy alfy. Był ciekawy, co wymyślił jego chłopak i nie mógł się już doczekać, aż je wypróbują. – Jakie? – wyszeptał w jego wargi.

– M... przez wczorajszą noc wymyśliłem kilka sposobów. – Oblizał usta, zdejmując powoli z siebie bluzę.

– Myślałeś w nocy o tym, w jaki sposób będziemy uprawiać seks? – Zachichotał, odpinając jego spodnie. – Ktoś tu jest niewyżyty...

Szatyn wzruszył ramionami, uśmiechając się szeroko. Rozpiął swoje spodnie i zdjął je wraz z bokserkami. Oblizał usta, kiedy Harry rozerwał jego koszulkę, siadając na jego kolanach.

– Więc. – Jęknął do jego ucha, kiedy zaczął ocierać się wybrzuszeniem w swoich majteczkach o penisa alfy. – Co ciekawego wymyśliłeś, tatusiu?

– Robaczka – szepnął, łapiąc za jego tyłek i podsuwając materiał tak, by mieć dobry dostęp do dziurki omegi.

Harry prychnął, odrzucając głowę do tyłu, by po chwili wybuchnąć śmiechem. – Czy ty coś brałeś, kochanie? – mówił przez śmiech, nie mogąc uwierzyć.

– Tak to się nazywa. – Oburzył się starszy, klepiąc młodszego w tyłek i spoglądając prosto w zielone oczy swojego kochanka.

– Och, och. No, dobrze. – Zachichotał przy jego szyi. – Więc na czym polega ten robaczek? Czy będziemy nazywać tak twojego kutasa? – Znowu zaczął się śmiać. – Tatusiu, mogę ssać twojego robaczka?

– Nie, skarbie. – Pokręcił głową, nakładając na swoje przyrodzenie prezerwatywę i odwracając omegę plecami do siebie. – Połóż się tak, bym mógł się w tobie znaleźć. – Oblizał usta, patrząc na młodszego.

– Ale ja nie wiem jak, twój robaczek nie da rady we mnie wpełznąć teraz? – Nie mógł się powstrzymać od żartów. Ugiął nogi w kolanach i rozłożył je szeroko dla swojego alfy.

– Jak ja ci zaraz zleje ten tyłek. – Warknął, wchodząc szybkim ruchem w bruneta, na co ten jęknął głośno, nie spodziewając się tego.

– Och, kurwa, robaczku – wypłynęło z jego ust. – Znaczy, tatusiu. Jezu, przepraszam. – Zachichotał, znowu jęcząc, kiedy ten zaczął się w nim poruszać. – Och, alfo, to czuć tak dobrze.

– Jeszcze jedno słowo, a będzie uzdrowiona dusza twoja? – powiedział szatyn, poruszając się w omedze gwałtownie. Nienawidził drwin z jego osoby. Tak samo jego alfa.

– Ale ja nie umiem. – Sapnął, zagryzając potem wargę. – Wiesz, że jestem głośny, tatusiu – wymamrotał. – Ukarzesz mnie, alfo?

– Chcesz tego, więc nie. – Warknął głośno, wykonując szybkie ruchy bioder. Brakowało mu uczucia, jakie towarzyszyło mu przy ich współżyciu.

– Louis, czekaj. – Poprosił, czując ból, ponieważ chłopak zaczął poruszać się zbyt agresywnie. – Lou, to boli. – Zaskomlał, jego omega kuliła się przestraszona.

– Chciałeś, bym cię ukarał? Nie może być to taka forma? Wiesz, nie każda alfa lubi, jak jej omega się z niej śmieje. Szczególnie alfa stada – powiedział, a jego oczy zrobiły się całe czerwone.

– Louis, przestań. – Zaczął drżeć, bojąc się w tamtej chwili alfy. Nie widział jeszcze nigdy tak wkurzonego na niego Tomlinsona. – Krzywdzisz mnie. – Załkał, próbując się wyrwać od jego dotyku. – Louis! Robisz mi pierdoloną krzywdę!

Louis, słysząc te słowa, zatrzymał się na chwilę, próbując walczyć ze swoją alfą i szybko wyszedł z bruneta, odsuwając się od omegi i poszedł w kąt. To był pierwszy raz, kiedy nie mógł nad sobą zapanować.

Harry płakał, kiedy wstał z łóżka i przerażony pobiegł do łazienki, zamykając się w niej. Nie wiedział, do czego zdolny był alfa w takim stanie. Dlaczego się tak zezłościł? Bo Harry sobie żartował?

~~~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro