Rozdział XI
~~~
Zapłakana omega zapukała delikatnie do drzwi swojego najlepszego przyjaciela. Nie chciał z nikim się dzielić wiadomościami, ale wiedział, że tylko Harry go zrozumie.
Harry siedział na kolanach swojego chłopaka, oglądali wspólnie film, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Omega chciała zejść z nóg Louisa, jednak ten przytrzymał go.
– Udawajmy, że nas nie ma. – Poprosił szeptem, trzymając go na swoich kolanach. Harry wywrócił oczami do swojej alfy.
– Muszę otworzyć – wyszeptał i ruszył do drzwi, aby sprawdzić, kto postanowił go odwiedzić. Nie spodziewał się zobaczyć tam zapłakanego Nialla. – Co jest, Ni?
– Oni.... Oni wyjeżdżają – szepnął młodszy, patrząc na swoje buty. Nie wiedział, co miał zrobić w tym wypadku, gdy jego alfy chcą go zostawić. One kochają tylko siebie, nie widzą, że ja też cierpię – dodał w myślach.
– Co? – Otworzył szeroko oczy. – Wejdź, skarbie. – Poprosił, wciągając go do środka. – Zdejmij buty i chodź do salonu, tam porozmawiamy.
Gdy wypowiedział te słowa, wrócił się do salonu, gdzie czekał zaskoczony Louis.
– Co jest? – zapytał alfa, chwytając jego dłoń. – Czy to Niall?
– Kochanie, czy wiesz coś o tym, że Liam i Zayn wyjeżdżają?
– No, tak... Myślałem, że wiecie. – Zmarszczył brwi, patrząc na dwie omegi. Nie chcąc im przeszkadzać, ruszył szybko do wyjścia, chcąc się ewakuować.
– Och, Ni. – Harry przytulił swojego przyjaciela, który zaczął płakać. – Czy oni wyjeżdżają tam, gdzie miał lecieć Louis? Do Ameryki? – zapytał szeptem, siadając z nim na kanapie.
Blondyn pokiwał głową, przyciągając się do Loczka do siebie i zaczął łkać cicho w ramię swojego najlepszego przyjaciela. Nie mógł uwierzyć, że to działo się naprawdę.
– Hej, rozmawiałeś z nimi szczerze? – Westchnął. – Pamiętaj, żeby nie popełniać tego błędu, co ja. Musisz mieć pewność, dopiero po szczerej rozmowie. – Spojrzał w jego oczy, ocierając policzki blondyna.
– Słyszałem! Chcą mnie zostawić! – krzyknął głośno, a z jego oczy zaczęły jeszcze bardziej lecieć łzy z oczu Nialla.
– Więc z nimi nie rozmawiałeś? – Westchnął brunet, przeczesując swoje loki. – Może coś źle zrozumiałeś? Kochanie. – Mruknął, uśmiechając się smutno. – Mogło chodzić o coś zupełnie innego.
– Oni wyraźnie powiedzieli, że wyjeżdżają – powiedział stanowczo omega, patrząc na drugiego. Wiedział, co słyszał. Przecież by tak po prostu nie uciekł.
– Ty też myślałeś, że Louis wyjeżdża i co? I Lou zostaje. – Wstał ze swojego miejsca. – Mowie serio, Ni. Musisz z nimi po-ro-zma-wiać.
– Ale to była plotka! A to słyszałem z ust jednego z nich! – Warknął rozgniewany i odsunął się od Loczka.
– Ugh, rób, jak uważasz. – Również uniósł głos. – Żeby później nie było, że straciłeś ich przez własną głupotę – wykrzyknął.
– Wiesz co? Spadaj! – Zezłościł się i wyszedł z pokoju Loczka. Nie mógł uwierzyć, że nie dostał żadnego wsparcia ze strony swojego najlepszego przyjaciela.
Niall w drodze do drzwi wyjściowych poczuł dziwny dyskomfort w brzuchu, a po chwili ogromne mdłości. Od razu pobiegł do toalety, gdzie z nerwów zwrócił zawartość żołądka. Po opłukaniu ust usiadł przy wannie i westchnął, będąc osłabionym.
– Niall? Co się dzieje? – spytał zmartwiony Harry, znajdując się w progu łazienki. Słysząc dziwne odgłosy z przedpokoju, zmartwiony ruszył do pomieszczenia, gdzie znajdował się blondyn.
– Zrobiło mi się niedobrze. – Westchnął, unosząc na niego wzrok. – Przepraszam, nie chciałem reagować tak gwałtownie i niemiło.
– Nic się nie stało... Może ty chory jesteś? – powiedział starszy, kładąc dłoń na ramieniu swojego najlepszego przyjaciela.
– To ten cholerny stres. – Pociągnął nosem. – Hej, czy mogę zostać u ciebie do wieczora? Chciałbym się przytulić – wyznał, spuszczając wzrok. – I obejrzeć film przy pizzy.
Harry pokiwał głową, ciągnąc blondyna za sobą i wziął telefon. Ruszyli do sypialni Loczka, gdzie mieli spędzić najbliższe godziny.
– Cieszę się, że jesteś moim przyjacielem, Hazz. Kogoś takiego potrzebowałem w swoim życiu. Prawdziwego pocieszyciela.
~~~
Krótki, ale dodam zaraz kolejny ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro