Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział III

~~~

Louis westchnął cicho, zatrzymując się pod mieszkaniem bruneta. Jednak nie czekał długo, bo po chwili z budynku wyszedł szczęśliwy Harry. Wsiadł do auta.

– Hej, Loueh – wyszeptał i pochylił się w jego kierunku, by pocałować jego usta.

– Hej Harry – powiedział cicho, jednak nie spojrzał na niego, przez co Styles pocałował go tylko w policzek.

– Um, coś nie tak? – zapytał niepewnie, marszcząc brwi.

Louis zawsze, ale to zawsze był bardzo chętny (szczególnie gdy byli sami), by witać się pocałunkiem. A teraz dodatkowo unikał spojrzenia na niego.

Coś w brzuchu bety zacisnęło się boleśnie. Przestraszył się, że poprzedniego dnia alfa znalazł swoją omegę i właśnie nadszedł czas, którego najbardziej się obawiał.

– Zaraz się spóźnimy do szkoły... I Em jadę na mecz na kilka dni... więc, no – powiedział szatyn, wzdychając cicho i ruszył z piskiem opon w kierunku szkoły.

Harry nic nie odpowiedział. Zrobiło mu się przykro, bo przecież wcale nie byli opóźnieni. Mieli jeszcze więcej niż piętnaście minut, więc spokojnie mogliby się porządnie przywitać i jeszcze chwilę porozmawiać, ale alfa był bardziej niż niechętny.

Kiedy znaleźli się pod szkołą, Louis wysiadł szybko, czekając, aż wyjdzie młodszy. Gdy już był na zewnątrz, szatyn zamknął samochód i ruszył do szkoły szybkim krokiem. Musiał jeszcze zapalić.

Harry zrezygnowany wcisnął ręce do kieszeni spodni i ruszył do szkoły. Starał się jakoś opanować te czarne myśli, które ogarnęły jego głowę, jednak nie potrafił. Przez zamyślenie na schodach wpadł na jakiegoś chłopaka.

– Uch, przepraszam – wymamrotał, unosząc wzrok.

– Hej, nic się nie stało. Jestem Niall – przedstawił się, wystawiając przed siebie dłoń.

– Harry – przywitał się uściskiem dłoni. Blond omega wpatrywała się w niego z uśmiechem.

– Um, jestem tu nowy i mógłbyś mi pokazać, gdzie jest klasa chemiczna? Mam tam teraz lekcję.

– Tak się składa, że ja też. – Uniósł lekko kąciki ust. – Muszę tylko zostawić rzeczy w szatni, chodź.

Blondyn pokiwał głową i ruszył z nowym przyjacielem do szatni. Był omegą i trochę obawiał się tutejszych alf. Tym bardziej po swoich przejściach w tamtej szkole.

– Dużo jest alf w tej szkole niezajętych? – spytał, idąc za loczkiem. Chciał mieć rozeznanie, by wiedzieć, od ilu alf musiał trzymać się z daleka.

– Nie mam pojęcia, ale raczej wszyscy tutaj są okej. Nie musisz się przejmować, że coś pójdzie nie tak – odparł z małym uśmiechem. – Uczniowie są tutaj naprawdę porządni.

Omega odetchnęła z ulgą, uśmiechając się do loczka. Jednak przez swoją nieuwagę wpadł na osobę, piszcząc, gdy upadł na ziemię.

– Oho, nic ci nie jest, mały? – zapytał Zayn, wystawiając przed siebie dłoń, by pomóc mu wstać. W międzyczasie przywitali się z Harrym skinieniem głowy.

Niall pokręcił głową i złapał nieśmiało dłoń mulata, czując przy tym dziwny dreszcz. Jednak nie sądził, że alfa pociągnie go tak mocno, że ponownie wpadnie na niego. Zarumieniony, odsunął się, patrząc w bok.

– Jest uroczy – szepnął Liam do ucha swojego chłopaka.

– Wszystko w porządku? – spytał go Zayn, a kiedy ten pokiwał lekko głową, spojrzał na Harry'ego. – Gdzie masz Louisa?

– Nie wiem. – Wzruszył ramionami niby obojętnie.

– Właśnie chłopaki, to jest Niall – dodał Harry, obejmując blondyna, który pokiwał głową, spoglądając nieśmiało na dwie alfy. Był zawstydzony swoimi wpadkami przed nimi. Zaraz będą się z niego śmiać. Tylko na to czekał.

– Jestem Zayn – przedstawił się mulat. – A to Liam, mój chłopak.

– Hej, Słodziaku. – Uśmiechnął się do niego ciepło.

– H-hej – powiedział, spuszczając głowę. Był tak zawstydzony, dawno alfy nie były dla niego tak miłe. Oprócz Grega każda alfa chciała go tylko przelecieć.

Harry zauważył, że w ich kierunku zmierzał Louis. Nie chciał z nim teraz rozmawiać, dlatego chwycił nadgarstek Nialla i spojrzał na alfy.

– Musimy już iść, do później – odparł krótko i pociągnął blondyna w stronę klasy.

– Pa Hazz, pa Słodziaku – odezwali się oboje z uśmiechami na ustach. Wiedzieli, że ich ostatnie rozmyślania będą teraz krążyły wokół blondyna.

– Um, dlaczego tak uciekłeś? Chodzi o tego chłopaka, który do nas szedł? – zapytał Niall, siadając na ławce pod klasą.

– Ugh, tak. – Westchnął i usiadł obok niego. – Jakby, to mój najlepszy przyjaciel – wyznał cicho. – I... To skomplikowane.

– Możesz mi opowiedzieć, jeśli chcesz – zaproponował z małym uśmiechem.

– Chcę – zgodził się.

Po chwili z bólem zaczął zwierzać się omedze. Bardzo tego potrzebował i to sprawiło, że poczuł się trochę lepiej.

*

– Cześć Ziam! Na kogo tam patrzycie? – spytał, obejmując dwie alfy i zaśmiał się cicho. Był zadowolony z dzisiejszych wiadomości. Nowe dwie omegi, może to jest szansa?

– Jest nowy omega w szkole. Kurwa, jest taki zajebisty i uroczy – rozmarzył się Payne, opierając o ramię swojego chłopaka. Ten chłopiec kompletnie mu się spodobał.

– Tego właśnie szukamy – dodał Malik, uśmiechając się szeroko. Razem z partnerem szukali właśnie takiego słodkiego omegi, by móc się o niego zatroszczyć.

– Kurde, dobrze, że jeszcze jedna jest. –Louis przygryzł wargę i spojrzał na nich. – Jak wygląda wasza przyszła omega? – Zaśmiał się, kręcąc głową i zrobił śmieszną minę, przez co para sama zaczęła się śmiać.

– Jest piękny – wyszeptał Liam. – Ma blond włosy i błękitne oczy. I jest taki słodki – opowiadał z rozmarzeniem. – Idealny dla nas, rozumiesz? – Spojrzał znowu na Louisa i Zaynzdecydowanie był tego samego zdania. Teraz musieli go tylko zdobyć.

– Powodzenia. – Puścił im oczko, jednak od razu jego spojrzenie utkwiło w brunetce, która szła w ich kierunku. Była ładną, brunetką o brązowych oczach. Szczupła i wysoka

– Oho – zanucił brunet. – Chyba czas się zmywać. – Szturchnął swojego chłopaka. Zauważył zmierzającą w ich kierunku omegę, która widocznie wpadła w oko Louisowi. Po chwili odeszli szybkim krokiem, życząc chłopakowi powodzenia.

Szatyn przygryzł wargę, podchodząc do dziewczyny.

– Zgubiłaś się ? – powiedział, puszczając jej oczko. Była ładna. Jakby jeszcze miała loki i zielone oczy, to byłaby perfekcyjna.

– Um, nie. Idę do swojej klasy – odparła z delikatnym uśmiechem. Od razu zauważyła, że stał przed nią alfa. W dodatku przystojny alfa. Zagryzła wargę, wpatrując się w jego błękitne oczy. – Ale możesz mnie odprowadzić.

– Bardzo chętnie... Louis, Louis Tomlinson – powiedział, biorąc jej dłoń i pocałował ją delikatnie. Wiedział już, że znalazł sobie omegę, taką, jaką chciał.

– Eleanor Calder – odparła oczarowana jego zachowaniem. On musiał być jakimś wysoko postawionym alfą, skoro miał takie maniery. – Czekaj, jesteś synem Marka Tomlinsona? – zapytała po chwili.

– Dokładnie tak. – Pokiwał głową, prostując się i wystawił dla niej łokieć. Eleanor złapała go i uśmiechnęła się szeroko. Alfa stada... Ciekawe – pomyślała w duchu.

– Dziękuję – wyszeptała zawstydzona, a kiedy dotarli pod klasę, uśmiechnęła się do niego zalotnie, starając się zrobić na nim dobre wrażenie. – Więc... – zaczęła, dając mu znak, żeby to on coś powiedział.

– Dasz mi swój numer? – spytał, patrząc się na nią. Wiedział, że ona mogła nie być dla niego. Jednak jedyną rzeczą, która utwierdzała go w tym, że ona była odpowiednią to to, że była omegą.

– Och, jasne – zgodziła się od razu, wyjmując telefon i podyktowała mu ciąg liczb. – Muszę iść, jestem chyba trochę spóźniona. – Zachichotała, przygryzając wargę.

Szatyn uśmiechnął się szeroko, samemu ruszając na lekcje. Wiedział, że to jego szansa. Nie miał szansy żyć z Harrym. A skoro była wolna, ładna omega to, czemu by nie zaryzykować?

*

Harry był zmęczony, gdy w piątek po szkole wrócił do domu. Jego mamy w ten weekend nie było w domu i bardzo dobrze, bo właśnie wypadała kolejność Stylesa, by spędzić piątek z Louisem w jego domu – jeśli w ogóle to było jeszcze aktualne.

Przez cały tydzień nie zamienili ze sobą słowa. Zielonooki poznawał się lepiej z Niallem, a alfa, no cóż. To bardzo bolało betę, gdy mijał starszego na korytarzu, a u jego boku była nowa omega, Eleanor. W dodatku nie widzieli się kompletnie od środy i Harry tęsknił.

W piątek czekał na niego na darmo, ponieważ wybiła już dwudziesta pierwsza, a dzwonek do drzwi wciąż nie zadzwonił. Po policzkach bety popłynęły łzy, ponieważ ich dzień to była dla nich świętość, a teraz Tomlinson go wystawił.

Westchnął cicho, wycierając swoje oczy z łez i ruszył do kuchni po swoje ulubione lody. Wystawił go. Pokazał, jak zależało mu na ich przyjaźni, a także umowie. Od zawsze robili wspólny piątek. A teraz? Chyba że był chory – pomyślał, wyjmując lody i podskoczył na dźwięk powiadomienia. Louis dodał coś do swojej relacji? Dziwne – pomyślał, marszcząc brwi. Jednak to, co zobaczył, zaparło mu dech w piersiach. Na zdjęciu znajdował się Louis z tą brunetką i się całowali. CAŁOWALI SIĘ.

Policzki, które przed chwilą otarł, znowu stały się mokre. Zaszlochał cicho, blokując telefon i usiadł na kanapie. Włączył jakiś słaby film, który teraz pewnie oglądałby z Louisem (albo pieprzyliby się). Poczuł się oszukany i zdradzony, mimo że nawet nie byli razem.

Jakby dostał kulką w łeb.

Teraz był sam, miał jedynie Nialla, ale on zaprzyjaźnił się również z Ziamem, a Harry wiedział, że oni mają plany wobec niego i nie chciał tego psuć. Był zdany tylko na siebie, bo stracił alfę, która była jego największym wsparciem.

Po godzinie ciągłego płaczu i oglądania story Louisa zasnął na kanapie, pod ich ulubionym kocem, w który powinni być zawinięci oboje. I przed zaśnięciem wyobraził sobie, że leży na nagiej piersi alfy, a on nuci jakąś piosenkę. I wtedy odpłynął.

~~~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro