[6]
[POV LOKI]
Gdy dowiedziałem się, że Suzanne mnie nie pamięta, poczułem jakbym został pożądnie spoliczkowany.
Bałem się, że ją straciłem na zawsze i już nigdy Suzanne nie będzie moją Suzanne. Gdyby Tak się stało, nie wiem co bym zrobił. Pocieszający był fakt, że mimo, iż mnie nie pamiętała, nie bała się mnie, chociaż miała świadomość moich czynów.
Problematyczne było to, że ja tak bardzo jej potrzebowałem... Nie, Loki, nie myśl tak! Jesteś niezależny od wszystkiego, a tym bardziej od tej nędznej Midg... Od Suzanne! Poradzisz sobie bez niej, odpuść sobie!
- Wszystko w porządku Loki? Mam nadzieję, że nie siedziałeś tak tutaj od wczoraj - do świata przywrócił mnie jej słodki głos. Dopiero w tamtej chwili zorientowałem się, że całą noc spędziłem siedząc na leżaku.
- Tak, wszystko jest dobrze - burknąłem i wstałem, aby następnie otrzepać spodnie oraz marynarkę, z niewidzialnego kurzu. Odwróciłem się z zamiarem wyminięcia jej i zamknięcia się w moim tymczasowym pokoju, ale mój wzrok napotkał na jej zgrabną sylwetkę odzianą tylko w szorty i bluzkę na ramiączkach. Narzucone miała na to cienkie ponczo, które delikatnie otulało jej perfekcyjną figurę. Miałem ochotę pokonać jak najszybciej dzieląca nas odległość i chociaż ją dotknąć, ale niestety musiałem się powstrzymać.
Odchrząknąłem i czym prędzej poszedłem do łazienki. Wziąłem prysznic i rozczesawszy włosy, udałem się do mojego pokoju z ręcznikiem owiniętym wokół bioder. Zamknąłem za sobą drzwi, po czym popatrzyłem z odrazą na Midgardzie ubrania. Założyłem właśnie bieliznę, gdy drzwi się otworzyły a w nich stanęła Suzanne. W pierwszym momencie mnie nie zauważyła i patrząc w telefon ruszyła w stronę biurka. Kaszlnąłem znacząco, przez co dziewczyna się wzdrygnęła.
- Boże drogi, Loki, czy ty musisz mnie tak strasz... Ojej, przepraszam, myślałam, że wciąż jesteś w łazience - wymamrotała i czym prędzej wycofała się z pokoju. Na jej policzkach ukazała się soczysta czerwień.
Ona wciąż była taka urocza i niewinna. Uśmiechnąłem się psotnie i pokręciłem z rozbawieniem głową.
Ubrałem ciemnozieloną koszulkę i czarne spodnie, po czym udałem się do kuchni.
- Cokolwiek chciałaś z tamtego pokoju, możesz to wziąć teraz bez obaw, że napotkasz półnagiego Boga kłamstw - mruknąłem z zawadiackim uśmieszkiem na ustach. Blondynka fuknęła oburzona, ale na jej twarz ponownie wstąpił rumieniec.
Domyśliłem się, że jeszcze nie zdążyła zjeść śniadania, więc postanowiłem ją wyręczyć jego tworzeniu. Jako, że nigdy nie byłem dobry w gotowaniu, postanowiłem wyczarować coś smacznego.
- Co... To dla mnie? - zapytała gdy weszła do kuchni. Jej zdziwienie było naprawdę zabawne.
- Tak, to eggerøra, a na wasze to chyba jajecznica - prychnąłem. Była agentka usiadła na przeciwko mnie i popatrzyła nieufnie na potrawę.
- Pocóż miałbym Cię otruwać? - zapytałem, bo jej myśli nawet bez używania telepatii, były słyszalne w całym pomieszczeniu.
- Racja - mruknęła i wzięła pierwszy kęs. Unikaliśmy swojego spojrzenia, a gdy sięgnąłem po solniczkę, moja ręka dotknęła jej. Od opuszków, aż do przedramienia przeszedł mnie delikatny prąd, zaś ona syknęła z bólu. Zobaczyłem, jak przerażona obserwuje swój tatuaż zamieniający się w prawdziwego węża. Odsunęła się gwałtownie, podczas gdy zwierzę postanowiło przyjść do mnie.
- C-co ty zrobiłeś? - wyjąkała przerażona. Zwierzę owinęło mi się wokół ręki, co spotkało się z moim westchnięciem.
- Uspokój się, nie mam zamiaru Cię skrzywdzić. Już coś takiego kiedyś miało miejsce. Pamiętasz? - spytałem z nadzieją, że może nie wszystko zapomniała.
[POV SUZANNE]
Wspomnienia uderzyły we mnie z taką siłą, że aż się zatoczyłam.
Łąka, noc, gwiazdy, chłodny dotyk jego chłodnych palców. Widziałam scenę podczas której kłamca ujął, najdelikatniej jak potrafił, mój podbródek, a następnie moją dłoń, na której widniał obraz węża. Kiedy jego skóra zetknęła się z moją, stało się dokładnie to samo co przy stole. Znamię powiększyło się do rozmiarów zaskrońca, a następnie powędrowało do rąk Lokiego.
Nie wiedziałam o czym rozmawialiśmy. Widząc ta scenkę, nie słyszałam naszych słów, za to wiedziałam podświadomie, że on wie o co chodzi z tym tatuażem.
Kiedy doszłam do siebie, podniosłam wzrok z mojej ręki na Boga.
- Dlaczego prubujesz mi wcisnąć coś, co nie miało nigdy miejsca? Jestem tylko zwykłą Suzanne Hill, z, podobno, trudną przeszłością. Nie wiem czego ode mnie chcesz, ale mogę Cię zapewnić, że jestem bezużyteczna do Twojego niecnego planu - warknęłam przez łzy. Byłam osobą, która tolerowała naprawdę wiele. Nienawidziłam jednak, gdy ktoś wymyślał moje wspomnienie sprzed wypadku. Nawet jeżeli to co czarnowłosy mi pokazał, było prawdą, nie miało dla mnie najmniejszego znaczenia.
Już nigdy nie będę TĄ Suzanne Hill, którą wszyscy zapamiętali z przeszłości. Zaczęłam nowe życie i nikt nie miał prawa mi go układać.
Moje słowa wyraźnie zdziwiły i zasmuciły psotnika, bo rzucił mi tylko smutne spojrzenie aby następnie zniknąć. Zostawił po sobie tylko delikatny zapach cytryny oraz świeżej trawy.
Dlaczego on stał się taki uczuciowy...
___________________________
Kogo jeszcze z tutaj zebranych Wattpad wkurza? Miałam już to napisane, ale nie chciało mi się udostępnić. Kiedy rano chciałam spróbować ponownie, okazało się, że połowa rozdziału się usunęła.
Tak poza tym, to mam nadzieję, że się podoba i obiecuję, że od następnego rozdziału akcja się rozkręci.
P.S. Sory, ¿e tak d³ugo, ale mój Wattpad dosta³ pierdolca i nie chcia³ udostêpniaæ z telefonu, chocia¿ próbowa³am do trzech dni. ;-; (As you see my Wattpad has pierdolec only on phone 😬)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro