Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[5]

Dzięki Bogu była niedziela, więc skutki koszmarów nie były dla mnie aż tak uciążliwe.

Nie miałam żadnych planów na ten dzień, więc wolny czas postanowiłam zagospodarować w miarę aktywnie.

Posprzątałam już dosyć dużą część mieszkania, kiedy koło dziewiątej w kuchni zjawił się Loki.

- Dziękuję za przenocowanie. Nie chcę się narzucać, ale czy mógłbym zostać Twoim współlokatorem przez jakiś czas? - zapytał dosyć nieśmiało, siadając przy stole.

Pytanie zbiło mnie z tropu. Co jeżeli Steve się dowie? Ale z drugiej strony, to co mi szkodzi?

Byłam skora do pomocy, ale hamowało mnie przed jej udzieleniem zaniepokojenie. Co jeżeli Bóg kłamstw obrał mnie za kolejną ofiarę, dzięki której będzie próbował znowu podbić ziemię?

- Dobrze - samo opuściło moje usta, a on odetchnął z ulgą. Popatrzyłam na niego i zobaczyłam w jego momentalnie wesołych oczach, nutę przeraźliwego smutku. Coś nie znanego ścisnęło mnie za serce. Miałam ochotę go do siebie przytulić, pocieszyć i zapewnić, że wszystko będzie w porządku. Nie wiedziałam jaka była jego historia, ale byłam pewna, że do najszczęśliwszych nie należała.

Po tej krótkiej wymianie zdań, bożka gdzieś wcięło, a ja zajęłam się sprzątaniem.

~•~

Dochodziła dwudziesta pierwsza, a jego dalej nie było. Próbowałam sobie wmówić, że jego los mnie nie obchodzi, ale prawda była inna. Martwiłam się o niego, choć znałam go nie całe dwa dni.

Westchnęłam i poszłam wziąć odprężający prysznic. Po półgodzinie siedziałam już w łóżku prubując zasnąć. Leżałam na wznak, wlepiając puste spojrzenie w biały sufit. Wciąż myślałam o psotniku i o tym, czy wszystko z nim w porządku.

O pierwszej nad ranem zrezygnowałam ze snu. Czułam się nazbyt pobudzona, aby zmrużyć oczy chociażby na chwilę. Wstałam więc i zaparzywszy sobie melisy, wyszłam na balkon. Mieszkałam na dwunastym piętrze na poddaszu, więc miałam całkiem dobry widok na rozgwieżdżone niebo.

Moje ciało opatulił chłodny wietrzyk, przez który zadrżałam i mimowolnie szczelniej odkryłam kocem. Patrzyłam w niebo zastanawiając się, jak jest a innych planetach. Czy mają tam rodziny, jak wygląda ich życie?

- To zależy na jaką planetę natrafisz - aksamitny głos rozbrzmiał w powietrzu, a ja podskoczywszy, polałam się wrzątkiem. Syknęłam z bólu. Dwie sekundy później zielonooki klęczał przede mną trzymając moje dłonie w swoich i dokładnie je oglądając. Naturalny chłód jego dłoni dawał mi ulgę w pieczeniu, a gdy zielona poświata otuliła na moment moje dłonie i jakby się w nie wchłonęła, ból przeszedł całkowicie.

- Wszystko dobrze? - zapytał z troską. Nie rozumiałam dlaczego on to robi. Przecież jestem dla niego tylko nic nie znaczącą midgardką. Kiwnęłam głową na tak, nie mogąc oderwać oczu, od jego hipnotyzującego spojrzenia.

- D-dziękuję - wydusiłam po chwili, a następnie szybko zasłoniłam się kubkiem, bo przez jego śliczny uśmiech, na moich policzkach pojawił się zdrowy rumieniec. Mężczyzna usiadł na stojącym obok leżaku i rozłożywszy się wygodnie, popatrzył w niebo.

- Jest późno, dlaczego nie śpisz? - zapytał i zetknął na mnie.

- Nie mogłam zasnąć. M-martwiłam się o Ciebię - szepnęłam i odstawiłam puste naczynie.

- Naprawdę? - zdziwił się, ale i ucieszył kłamca. Popatrzyłam na jego przystojny profil i niemalże od razu stwierdziłam, że podoba mi się wielokrotnie bardziej od Steve'a. Rysy Kapitana były takie pospolite, nie było w nich nic wyjątkowego. Za to ostre rysy psotnika, były czymś pięknym, czymś niespotykanym. Z zamyślenia wyrwało mnie ciche chrząknięcie właściciela obiektu, który kontemplowałam.

Speszona odwróciłam wzrok i wstałam z leżaka, szeroko ziewając.

- Ja już pójdę się położyć. Tobie też to radzę - mruknęłam i poszłam do siebie odprowadzona przez troskliwe spojrzenie Lokiego.

_________________________

Wiem, krótkie, spóźnione i bez sensu. Przepraszam Was bardzo, ale moja wena musi odpocząć. Spokojnie nie zawieszam, ani nie zamykam opowiadania, poprostu wrócę w sierpniu. Chcę spędzić obóz bez zamartwiania się tym, że nie napisałam rozdziału.

Życzę miłych wakacji <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro