Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[13]

- Poczekaj chwilę, bo nie wiem, czy dobrze zrozumiałam... - powiedziałam nerwowo trzymając się za górne partie nosa - Mam się przebifrostować do Asgardu i sama znaleźć tą księgę? - zapytałam zszokowana. Nie było opcji, żebym to zrobiła. Ja, tak samo jak Loki uchodziłam za martwą. Może i Thor już przekazał wszechojcowi, że żyję, ale ja i tak nie byłam przekonana do tego pomysłu. Rozumiem, że Lokiego nie darzył jakąś szczególną sympatią i Bóg nie chciał stawać oko w oko z wszechojcem, ale cholera. Ja też się go bałam.

- Co masz się? Brzebifrostować? - niemalże parsknął śmiechem.

- W takim razie, jak w jednym słowie ujmiesz przenieść się Bifrostem? - zapytałam zirytowana.

- Określamy to bardzo trudnym mianem: Teleportacja, ale to Twoje też brzmi nieźle - zaśmiał się pod nosem. Trzepnęłam go w ramię, na co on zaczął się śmiać jeszcze bardziej.

- Loki, może wrócimy do pierwotnego tematu? - zapytałam przesłodzonym głosikiem. Psotnik jednak nic sobie nie zrobił z ostrzegawczego brzmienia tego pytania, wciąż rechotając pod nosem.

- Oh darling, wyglądasz naprawdę uroczo gdy się denerwujesz - powiedział z zawadiackim uśmieszkiem, co zirytowało mnie jeszcze bardziej. On się nie powinien nazywać bogiem kłamstw, oszustw, psot, chaosu czy ognia. On powinien być bogiem wkurzania niczemu winnych ludzi.

- A kto powiedział, że nie jestem też bogiem, jak to poetycko ujęłaś, "wkurzania niczemu winnych ludzi"? - zapytał unosząc brwi.

- Moższ łaskawie przestać? Chce się skupić na tym, co mam zrobić aby dowiedzieć się o co chodzi z tym białym światłem, ale nie mogę, bo jaśnie pan mnie łapie za słówka - westchnęłam poddenerwowanym tonem.

- Dobrze, już Ci nie przerywam - zachichotał cicho, co spotkało się z moim pełnym irytacji przewróceniem oczami. Kocham go, ale mam go często najzwyczajniej w świecie dość.

- Skończyliśmy... Na szukaniu księgi. Jak mam rozpoznać, że to będzie akurat ta konkretna książka? - zapytałam i utkwiłam w nim wyczekujące spojrzenie.

- Będę tam z Tobą za pomocą zaklęcia. Po prostu będę patrzył Twoimi oczami i mówił co masz robić - po czym musnął moje czoło, a delikatna mgiełka jakby weszła w moją głowę - Okej, więc plan wygląda tak...

~•~

Kilka godzin później wjeżdżałam nowoczesną windą na wyższe piętra wieżowca Starka.

W głowie w kółko powtarzałam sobie chronologiczny plan działania. Nie dało się ukryć mojego zdenerwowania. W końcu, miałam stanąć oko w oko z oszalałym Odynem.

Metalowe drzwi się przede mną rozsunęły, ukazując oszklony salon. Przy oknie stał Thor, z Mjølnirem w ręku i przyglądał się ulicom Nowego Jorku z góry. Nie zauważył mojego przybycia, więc stojąc od niego kilka metrów, chrząknęłam cicho.  Blondyn odwrócił się do mnie natychmiast, a kiedy dotarło do niego kto mu zakłócił spokój, uśmiechnął się przyjaźnie.

- Gotowa na podróż?

- Na podróż tak. Jest gorzej jeśli chodzi o moją gotowość na rozmowę z Wszechojcem - zaśmiałam się nerwowo. On nie wiedział o naszym planie.

- Napewno się ucieszy na Twój widok - powiedział pocieszająco lecz nie szczerze. Bóg piorunów był tragicznym kłamcą. Poza tym, dobrze wiedział co się stało z jednookim po śmierci jego małżonki - Nie ma na co czekać. Ruszajmy - zakomenderował, a ja bez słowa sprzeciwu udałam się z nim na dach, gdzie wezwany Heimdall otworzył nam Bifrost.

Stanęliśmy w złotej kopule, a w momencie, gdy przywitał nas strażnik, ja poczułam silne déjà vu...

________________________

Wena mnie spowrotem polubiła, bo czuję chęci do pisania ^^. Poza tym, mogę trochę popisać, bo w poniedziałek jest dzień nauczyciela, więc nie idziemy do szkoły :D

Nie wiem kiedy następny rozdział, to zależy od wielu czynników, a szczególnie od mojej ilości wolnego czasu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro