Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[1]

Wszystkie dni mijały mi tak samo. Pobudka wczesnym rankiem z powodu koszmarów, siedzenie w kuchni i popijanie ciepłego mleka, które miało niby sprawić, że zachcało by mi się spowrotem spać. Potem przychodzili współlokatorzy, którzy nie rzadko zarażali mnie dobrym humorem, ale dobra atmosferę zawsze psuło pytanie:

"Znowu nie mogłaś spać? Koszmary?"

Dobrze wiedzieli, że odpowiem im zawsze tak samo.

Mieszkałam już z tymi ludźmi dobry miesiąc, ale jeszcze nie miałam okazji poznać Boga piorunów. Udało mi się trochę dowiedzieć na jego temat i mimo, iż słyszałam o czymś takim po raz pierwszy, czułam, że ten boski świat był mi bliższy niż się wydawało.

Drużyna bardzo chciała, abym poczuła się swobodnie i aby mi to ułatwić, próbowali wdrożyć mnie w swój układ dnia. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy pewnego dnia udało im się mnie zaciągnąć na trening i okazało się, że nie wiadomo skąd umiem świetnie walczyć. Dopiero wtedy się dowiedziałam, że w "poprzednim życiu" byłam tajną agentką S.H.I.E.L.Du i jedynie Czarna Wdowa oraz moja siostra mogły mnie pokonać.

Zaczęłam się dogadywać ze Stevem, bo tylko on w pełni rozumiał co przeżywałam. On po rozmrożeniu czuł się podobnie. Również nikogo nie znał i nie potrafił sobie znaleźć miejsca w tym świecie. Dużo rozmawialiśmy, ale nie brakowało też momentów, w których poprostu przebywaliśmy w swojej obecności. Nie raz było tak, że blondyn coś opowiadał, a ja w tym czasie się mu przyglądałam. Przyciągał mnie jego wygląd i sposób bycia. Był szarmancki, miły, kulturalny, inteligentny. Jego niebieskie oczy oczarowały mnie od samego początku, a uśmiech zawsze roztapiał moje serce. Z tyłu głowy jednak jakiś uporczywy głosik szeptał, że to nie blond włosy kochałam i nie niebieskie oczy były moimi ukochanymi. Najczęściej go słyszałam, kiedy trwałam ze Stevem w uścisku, gdy znowu dopadała mnie bezsilność. Starałam się go wtedy ignorować, jednak zawsze zasiewał w moim sercu ziarnko niepewności.

Mimo namów siostry i, jak się później dowiedziałam, byłego szefa, postanowiłam nie wracać do pracy w agencji. Nie uważałam siebie za kogoś ważnego i nie chciałam być nikim specjalnie wyjątkowym, więc zatrudniłam się w pobliskim przedszkolu jako opiekunka dzieci. Od następnego dnia, miałam rozpocząć karierę jako przedszkolanka, więc cały dzień chodziłam poddenerwowana.

W czasie niedzielnego obiadu nikt się nie odzywał. Miałam wrażenie, że wszystkim udzieliła nerwowa atmosfera. Chcąc się choć trochę odprężyć zapażyłam sobie meliskę i wziąwszy koc udałam się po posiłku na dach. Usiadłam na ławce, którą kupił dla mnie Tony i owinęłam się w miękki materiał.

Przymknęłam oczy i napawałam się oddalonymi dźwiękami miasta.

- Chcesz porozmawiać? - usłyszałam męski głos, po czym poczułam jak deski lekko uginają się pod jego ciężarem.

- Stresuję się, Steve - westchnęłam i popatrzyłam na niego spokojnie.

- To normalne. Zaczynasz nowy rozdział swojego życia - uśmiechnął się, co odwzajemniłam i oparłam głowę na jego ramieniu. Rogers był naprawdę świetnym przyjacielem. Wiedział kiedy się odezwać, a kiedy jest mi potrzebna po prostu jego obecność - Na moje oko, będziesz świetną przedszkolanką - mruknął cicho i objął mnie ramieniem.

- Dziękuję - szepnęłam po chwili ciszy .

- Za co? - zapytał rozbawiony.

- Za to, że jesteś, że chcesz mi pomóc, mimo, iż ja nie robię dla Ciebie nic - westchnęłam i zetknęłam na niego od dołu.

- Tak robią przyjaciele, prawda? - szepnął i ku mojemu zdziwieniu złożył na moim czole lekki pocałunek. Nie odpowiedziałam i wtuliłam się w niego lekko. Steve był dla mnie kimś więcej niż przyjacielem.

Nie pamiętałam nic, więc dlaczego czułam, że to co robię jest niewłaściwe?

__________________________

Łii! Dalsza część! Kto się cieszy? Nie bójcie mnie za Rogersa, to się wyjaśni, obiecuję!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro