Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7.

Siedziałam jak na szpilkach w białym Audi R8 należącym do Tony'ego Starka. Nie, wcale nie czułam się zagrożona, kiedy za kierownicą siedział Stark, który pił wino. Może nie pił trunku butelkami, jednak tak czy siak wsiadł za kierownicę po alkoholu. Ten człowiek jest niesamowicie nieodpowiedzialny. Co jakiś czas zerkałam na brązowowłosego, żeby się upewnić czy jeszcze nie zasnął. Tyle się teraz słyszy, że samochód wjechał w ciężarówkę. Nie chciałam jeszcze umierać. Mam cudowną pracę, kota, którego ktoś musi karmić i zamierzałam kupić sobie rybki, a tym czasem jedyne co mogę zrobić to szybko wybrać w internecie nagrobek. Najlepiej wykonany z jasnego marmuru. Nie lubię ciemnych kolorów.

- Wszystko w porządku? - Zapytał Tony i tym samym wyrwał mnie z zamyśleń. Oderwałam spojrzenie od szyby i zwróciłam się do Tony'ego.

- Nic nie jest w porządku. - Mruknęłam cicho, chociaż na tyle głośno, żeby milioner to usłyszał. - Nie powinieneś prowadzić po alkoholu. Zawsze mogliśmy wezwać taksówkę.

- Po jakim alkoholu? Wino to soczek dla kobiet. Nawet nie odczuwam jego działania. - Zaśmiał się i skupił na drodze, która w świetle ulicznych latarni i reflektorów wydawała się przerażająca. - Poza tym ja jestem mistrzem kierownicy. - Dodał i na dowód swoich słów, przyśpieszył.

- Proszę... Zwolnij. - Zrobiłam duże oczy i poprosiłam Starka. Ten tylko spojrzał na mnie i zaśmiał się.

- Zabawna jesteś. - Stwierdził, ale wykonał moją prośbę. Niezauważalnie odetchnęłam z ulgą i zostawiłam bez komentarza uwagę Starka. - Idziesz na przyjęcie? - Zapytał po jakimś czasie. W samochodzie rozchodziła się najnowsza piosenka Imagine Dragons na którą się uparłam, bo jest po prostu świetna.

- Nie. - Odpowiedziałam krótko i poprawiłam na swoich kolanach torbę, która nagle wydała się bardzo interesująca.

- Dlaczego? Przecież to tylko głupie przyjęcie. Posiedzisz przez jakąś godzinę lub dwie i będziesz mieć to z głowy. - Wymamrotł pod nosem i skręcił w moją ulice. - Nic nie zaszkodzi, kiedy odwiedzisz swoich dawnych przyjaciół.

W momencie, kiedy wspomniał o moich dawnych przyjaciołach, spojrzałam na niego. Skąd on wiedział? Widzieliśmy się raz i to w Afganistanie, kiedy go porwali. Nawet nie mieliśmy czasu, żeby wymieniać się takimi informacjami.

Tony widocznie umiał czytać w myślach, bo troszeczkę się zmieszał i zaśmiał nerwowo.

- Musiałem się trochę i tobie dowiedzieć. - Wzruszył ramionami i zatrzymał się pod moją kamienicą. Prychnęłam cicho pod nosem. - Już tak nie prychaj tylko bądź gotowa za dwa tygodnie w piątek na godzinę dziewiętnasta. Śpij dobrze. - Pożegnał się ze mną, a jak w transie zamknęłam delikatnie drzwi od samochodu.

- A ty jedź ostrożnie. - Mruknęłam sama do siebie, kiedy otrząsnęłam się po zarządzeniu jakie wydał Stark.

Jego niedoczekanie. Siłą mnie z domu nie wyciągnie.

***

Następnego dnia, czyli we wtorek, który miałam wolny, moje życiowe plany uległy destrukcji.

- Cześć, cześć. - Do moich uszu dotarł radosny głos Natalie. I w taki sposób moja randka z kanapą została przerwana. - Jasne... Nie zrywaj się tak, bo zadyszki dostaniesz. - Dodała z ironią i zrzuciła moje nogi z kanapy, aby móc spokojnie usiąść.

- Nie demerwuj się kotku. - Podrapałam Grahama za uchem, który na gwałtowny ruch mojej przyjaciółki, napuszył się. Graham, tak samo jak jego pani, prowadzi osadniczy tryb życia i nie lubi wielkiej aktywności fizycznej.

- Jaki kot taka pani. - Mruknęła pod nosem blondynka i wzieła do reki jednego paluszka. - Wstawaj. - Powiedziała i nawet nie oderwała wzroku od telewizora, w którym leciał powtórkowy odcinek Masterchefa.

- Przynieść ci kawy? - Zapytałam, bo byłam święcie przekonana, że chodzi jej o coś do picia.

- Możemy się czegoś napić w centrum - wzruszyła ramionami i wyłączyła telewizor w momencie, kiedy Gordon krytykował czyjeś danie. Uwielbiałam te momenty, kiedy blondyn tracił nad sobą kontrolę i szczerze mówił co myśli.

- Ej... Ja to oglądałam. - Powiedziałam z wyrzutem i chciałam zepchnąć swoją przyjaciółkę z kanapy, ale przypominało mi się, że Nat jest w ciąży. - Te małe potworki, które masz w brzuchu są dla ciebie wybawieniem. - Mruknęłam i wstałam z kanapy. Następnym moim krokiem, było solidne przeciąganie się po spędzeniu całego przed południa na kanapie. Blondynka tylko mnie obserwowała i chichotała jak szalona, kiedy moje kości zaczęły strzelać.

- Starość nie radość, co Williams? - Zaśmiała się i również wstała z kanapy.

- Po co idziemy do tego miejsca tortur zwanym centrum handlowym? - Zignorowałam komentarz Natalie i zadałam dręczące mnie pytanie.

- Musisz kupić sobie kreacje na przyszłą imprezę w towarzystwie Tony'ego. - Zaśmiała się i zaczęła ubierać buty.

- Ależ ja mam już kreację na szaloną imprezę w towarzystwie Gordona i kanapy. Ewentualnie Graham będzie ze mną oglądał, a kreacja na ten wieczór to najzwyklejszy szary, wygodny dres. - Wyrecytowałam swoje plany na piątkowy wieczór.

Jak jeszcze raz będę rozmyślać o tym jaka jestem samotna, to przysięgam, że przytrzasnę się drzwiami od lodówki.

- Cudowne plany. Naprawdę wzruszyłam się, wiesz Gigi? - Natalie otarła nieistniejącą łzę i chwyciła mnie za rękę. - Ubieraj się i nie marudź. Pamiętaj, że kobieta w ciąży może być niebezpieczna. - Pogroziła mi palcem i owinęła swoją szyję czerwonym szalem.

- Cokolwiek. - Mruknęłam i zaczęłam mozolnie wiązać swoje adidasy.

***

- Wymiękam. - Westchnęłam i opadłam na ławeczkę. Natalie już od godziny, piętnastu minut i trzydziestu trzech sekund ciągnęła mnie po sklepach i przebierała wśród ciuchów. - Nie mogę iść w spodniach? Ubiore czarne rurki. Będzie elegancko, wygodnie, a ja będę szczęśliwa. - Drążyłam temat. Naprawdę chciałam już wrócić do domu i napić się ciepłego mleka.

- Nie, nie możesz. Strkowi ma szczęka opaść, kiedy cię zobaczy.

- Natalie... On ma dziewczynę. Nie wiem co sobie wyobrażasz, ale nic z tego nie będzie, wiesz? - Westchnęłam i spojrzałam na przyjaciółkę.

- On jest nieszczęśliwy, Gigi. Jest z tą rudą wiedźmą z przyzwyczajenia. Była z nim, kiedy potrzebował kogoś bliskiego i się przyzwyczaił. Musisz dać mu trochę czasu. W końcu dotrze do niego ten banalny fakt i będziecie szczęśliwym małżeństwem z dwójką uroczych bobasów. - Rozmarzyła się i opadła na miejsce obok mnie.

Oparłam głowę o ramię blondynki i przymknęłam oczy. Natalie jak już się na coś nastawi to ciężko ją ogarnąć.

- Wiesz co? - Zaczęłam, ale przerwał mi zduszny okrzyk mojej przyjaciółki.
- To będzie idealna suknia dla ciebie. Wstawaj, wstawaj. Trzeba iść i ja zobaczyć. - Natalie skakała jak opętana, a ja tylko patrzyłam na swoją przyjaciółkę.

Czy jest na sali egzorcysta?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro