Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6.

Ukratkiem wzięłam duży wdech i przełknęłam kawałek czekoladowego ciasta, które zostało podane na deser. Natalie musiała wyjść z jadalni, bo źle się poczuła, a James poszedł sprawdzić co dzieje się z jego narzeczoną. Tym samym zostałam sam na sam z Tonym w jadalni. Zerknęłam na Starka, który siedział naprzeciwko. Spojrzenie brązowych oczu miał utkwione w jednym obiekcie znajdującym się w jadalni. We mnie.

Speszyłam się jeszcze bardziej pod jego czujnym spojrzeniem, ale miałam cichą nadzieję, że nie zobaczył tego. Chociaż biorąc pod uwagę to z jaką intensywnością się we mnie wgapiał, podejrzewam że doskonale to widział.

- Jak ci idzie w pracy? - Zapytał i byłam świadkiem jak Tony Stark daje sobie mentalnego liścia. Widząc jego minę, zachichotałam cicho. Zadał chyba najgłupsze pytanie jakie można zadać. Doskonale wie jak idzie mi w pracy. Odwiedził mnie juz dwukrotnie i zdążył się zorientować jak pracuje.

- Całkiem dobrze. Nie narzekam. - Odpowiedziałam cicho i wzięłam kolejny kawałek ciasta. Co jak co, ale Natalie jest mistrzem deserów. - A jak pana, znaczy twoje problemy z dziewczyną?

Jeżeli ktoś z was myślałam, że jest mistrzem w rujnowaniu atmosfery na spotkaniach towarzyskich, to się myli.  Właśnie zniszczyłam całkiem znośny moment. Zresztą co może mnie interesować jego związek? Dopiero co się poznaliśmy, a ja już wyjechałam z niewygodnym, przynajmniej dla mnie, tematem.

- Przepraszam. - Bąknęłam cicho i spuściłam głowę na talerzyk ozdabiany drobnymi kwiatkami. - Nie powinnam się mieszać w nie swoje sprawy. Po prostu kiedy pierwszy raz odwiedziłeś moją kwiaciarnie, kupowałeś kwiaty dla dziewczyny i pomyślałam, że miło będzie... - Zaczęłam się tłumaczyć i szukać jakiegokolwiek sposobu, aby dawna atmosfera wróciła. Mój chaotyczny wywód przerwał śmiech Tony'ego. Spojrzałam na niego zdezorientowana i zmarszczyłam brwi.

- Spokojnie. Przecież nic się nie stało. - Zapewnił mnie i wziął łyk białego wina, które James przyniósł do kolacji. - Ciekawość to ludzka sprawa i naprawdę nie masz się czym przejmować. - Dodał i z cichym stukotem odstawił kieliszek na stół. Bacznie obserwowałam każdy jego ruch, jednak po chwili spojrzenie wbiłam w swoje kolana i niedojedzony kawałek ciasta. Nagle mój wielki apetyt na cudownie słodką czekoladę przeminął z wiatrem.

Dlaczego ja zawsze biorę winę za bardzo do siebie? Tony ma rację. To była zwykła ciekawość, a ja zaczęłam się tłumaczyć jakbym co najmniej została oskarżona o morderstwo. Dzisiejsza kolacja nie jest jedynym takim zdarzeniem. Pamiętam jak kiedyś przypadkowo wpadłam na starszą panią i rozsypałam jej zakupy. Do dziś pamiętam jak na naznaczonej zmarszczkami twarzy kobiety, widniało wyraźne rozbawienie.

Muszę zacząć nad tym pracować.

- Pójdę sprawdzić co z Natalie. - Powiedziałam cicho i wstałam od stołu. Delikatnie zasunęłam krzesło i ruszyłam w kierunku łazienki, która znajduje się na piętrze. Powoli wchodziłam po, wykonanych z ciemnego drewna, stopniach. W połowie drogi zatrzymałam się i oparłam plecami o ścianę. Przymknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech.

Co ze mną jest nie tak?

- Gigi - poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Otworzyłam oczy i spojrzałam prosto w niebieskie tęczówki swojej przyjaciółki. - Wszystko dobrze? - Zapytała i potarła moje ramię.

- To raczej ja powinnam zadać to pytanie. Co się dzieje? - Zapytałam i odepchnęłam się od ściany. Przez twarz mojej przyjaciółki przemknął cień uśmiechu i złapała mnie za rękę.

- Chodź. Zaraz ci wszystko wytłumacze. - Zapewniła mnie i zaczęła prowadzić po schodach.

- A James? - Zapytałam i odwróciłam się na chwilę, żeby zobaczyć czy ciemnoskóry przypadkiem nie idzie za nami.

- Zaraz do nas przyjdzie, a tymczasem siadaj i zagadaj Tony'ego. Ma niemrawą minę. - Szepnęła mi na ucho i odsunęła krzesło.

- I dziewczynę też ma. - Mruknęłam sama do sobie i wzięłam do ręki wideleczyk. - To... - zaczęłam - kiedy nam powiecie co się dzieje? - Zapytałam i uśmiechnęłam się lekko do Starka, który jak małe dziecko dziubał w kawałku ciasta.

- Za momemcik. Zaraz przyjdzie James i wszystko wyjaśnimy. Dowiedzielibyście się wcześniej, ale były małe problemy. - Zaśmiała się cicho i poprawiła na krześle. - Ktoś jeszcze ciasta? - Zapytała i wskazała na blaszkę z czekoladową pysznością. Przez chwilę rozważałam tą opcję, aż w końcu stwierdziłam, że dietę można przerwać i zawsze do niej wrócić.

- Ja poproszę. - Stwierdziłam z szerokim uśmiechem i patrzyłam jak Natalie nakłada kawałek ciasta. Akurat w momencie, kiedy miałam wsiąść pierwszy kęs, do salonu wszedł zadowolony James. Pocałował Natalie w czoło i zajął miejsce obok niej. Spojrzałam na Tony'ego, który tak jak ja przyglądał się parze z zaciekawieniem.

- To może teraz zaspokoicie już naszą ciekawość i powiecie co się dzieje - zaproponowałam i posłałam lekki uśmiech swojej przyjaciółce, która zerkała raz na mnie a raz na Tony'ego.

- Okey. Zacznijmy od tego, że ustaliliśmy już datę ślubu. - Powiedział James, a na mojej twarzy automatycznie pojawił się szeroki uśmiech. Spojrzałam na Natalie, która wyglądała jakby miała zaraz pęknąć ze szczęścia.

- To gratuluje, stary. - Zdziwiłam się, kiedy te słowa padły z ust Starka. Na jego twarzy malował się szeroki uśmiech i widać było, że cieszy się szczęściem swojego najlepszego przyjaciela.

- Dziękujemy, ale to jeszcze nie koniec dobrych informacji. - Wtrącił się James i złapał Natalie za rękę. Muszę przyznać, że odrobine rozczulił mnie ten widok. Byłam szczęśliwa, że moja najlepsza przyjaciółka wychodzi za mojego najlepszego przyjaciela.

- To co to za druga wiadomość? Mów, mów, bo zaraz z ciekawości umrę. - Pogoniłam przyjaciół.

Przez chwilę wpatrywałam się w blondynkę i czekałam na dokończenie wiadomości.

- Jestem w ciąży.

Powoli ta informacja docierała do mojego małego mózgu. Prawdopodobnie wyglądałam bardzo inteligentnie z otwartą buzią. Jednak po chwili wszystko ułożyło się w logiczną całość, a z mojego gardła wydobył się niezidentyfikowany dźwięk. Coś na pograniczu pisku a zduszonego krzyku.

- To wspaniale. - Wydusiłam z siebie i zeskoczyłam z krzesła, aby przytulić swoją ciężarną przyjaciółkę.

                 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro