6.
Ukratkiem wzięłam duży wdech i przełknęłam kawałek czekoladowego ciasta, które zostało podane na deser. Natalie musiała wyjść z jadalni, bo źle się poczuła, a James poszedł sprawdzić co dzieje się z jego narzeczoną. Tym samym zostałam sam na sam z Tonym w jadalni. Zerknęłam na Starka, który siedział naprzeciwko. Spojrzenie brązowych oczu miał utkwione w jednym obiekcie znajdującym się w jadalni. We mnie.
Speszyłam się jeszcze bardziej pod jego czujnym spojrzeniem, ale miałam cichą nadzieję, że nie zobaczył tego. Chociaż biorąc pod uwagę to z jaką intensywnością się we mnie wgapiał, podejrzewam że doskonale to widział.
- Jak ci idzie w pracy? - Zapytał i byłam świadkiem jak Tony Stark daje sobie mentalnego liścia. Widząc jego minę, zachichotałam cicho. Zadał chyba najgłupsze pytanie jakie można zadać. Doskonale wie jak idzie mi w pracy. Odwiedził mnie juz dwukrotnie i zdążył się zorientować jak pracuje.
- Całkiem dobrze. Nie narzekam. - Odpowiedziałam cicho i wzięłam kolejny kawałek ciasta. Co jak co, ale Natalie jest mistrzem deserów. - A jak pana, znaczy twoje problemy z dziewczyną?
Jeżeli ktoś z was myślałam, że jest mistrzem w rujnowaniu atmosfery na spotkaniach towarzyskich, to się myli. Właśnie zniszczyłam całkiem znośny moment. Zresztą co może mnie interesować jego związek? Dopiero co się poznaliśmy, a ja już wyjechałam z niewygodnym, przynajmniej dla mnie, tematem.
- Przepraszam. - Bąknęłam cicho i spuściłam głowę na talerzyk ozdabiany drobnymi kwiatkami. - Nie powinnam się mieszać w nie swoje sprawy. Po prostu kiedy pierwszy raz odwiedziłeś moją kwiaciarnie, kupowałeś kwiaty dla dziewczyny i pomyślałam, że miło będzie... - Zaczęłam się tłumaczyć i szukać jakiegokolwiek sposobu, aby dawna atmosfera wróciła. Mój chaotyczny wywód przerwał śmiech Tony'ego. Spojrzałam na niego zdezorientowana i zmarszczyłam brwi.
- Spokojnie. Przecież nic się nie stało. - Zapewnił mnie i wziął łyk białego wina, które James przyniósł do kolacji. - Ciekawość to ludzka sprawa i naprawdę nie masz się czym przejmować. - Dodał i z cichym stukotem odstawił kieliszek na stół. Bacznie obserwowałam każdy jego ruch, jednak po chwili spojrzenie wbiłam w swoje kolana i niedojedzony kawałek ciasta. Nagle mój wielki apetyt na cudownie słodką czekoladę przeminął z wiatrem.
Dlaczego ja zawsze biorę winę za bardzo do siebie? Tony ma rację. To była zwykła ciekawość, a ja zaczęłam się tłumaczyć jakbym co najmniej została oskarżona o morderstwo. Dzisiejsza kolacja nie jest jedynym takim zdarzeniem. Pamiętam jak kiedyś przypadkowo wpadłam na starszą panią i rozsypałam jej zakupy. Do dziś pamiętam jak na naznaczonej zmarszczkami twarzy kobiety, widniało wyraźne rozbawienie.
Muszę zacząć nad tym pracować.
- Pójdę sprawdzić co z Natalie. - Powiedziałam cicho i wstałam od stołu. Delikatnie zasunęłam krzesło i ruszyłam w kierunku łazienki, która znajduje się na piętrze. Powoli wchodziłam po, wykonanych z ciemnego drewna, stopniach. W połowie drogi zatrzymałam się i oparłam plecami o ścianę. Przymknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech.
Co ze mną jest nie tak?
- Gigi - poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Otworzyłam oczy i spojrzałam prosto w niebieskie tęczówki swojej przyjaciółki. - Wszystko dobrze? - Zapytała i potarła moje ramię.
- To raczej ja powinnam zadać to pytanie. Co się dzieje? - Zapytałam i odepchnęłam się od ściany. Przez twarz mojej przyjaciółki przemknął cień uśmiechu i złapała mnie za rękę.
- Chodź. Zaraz ci wszystko wytłumacze. - Zapewniła mnie i zaczęła prowadzić po schodach.
- A James? - Zapytałam i odwróciłam się na chwilę, żeby zobaczyć czy ciemnoskóry przypadkiem nie idzie za nami.
- Zaraz do nas przyjdzie, a tymczasem siadaj i zagadaj Tony'ego. Ma niemrawą minę. - Szepnęła mi na ucho i odsunęła krzesło.
- I dziewczynę też ma. - Mruknęłam sama do sobie i wzięłam do ręki wideleczyk. - To... - zaczęłam - kiedy nam powiecie co się dzieje? - Zapytałam i uśmiechnęłam się lekko do Starka, który jak małe dziecko dziubał w kawałku ciasta.
- Za momemcik. Zaraz przyjdzie James i wszystko wyjaśnimy. Dowiedzielibyście się wcześniej, ale były małe problemy. - Zaśmiała się cicho i poprawiła na krześle. - Ktoś jeszcze ciasta? - Zapytała i wskazała na blaszkę z czekoladową pysznością. Przez chwilę rozważałam tą opcję, aż w końcu stwierdziłam, że dietę można przerwać i zawsze do niej wrócić.
- Ja poproszę. - Stwierdziłam z szerokim uśmiechem i patrzyłam jak Natalie nakłada kawałek ciasta. Akurat w momencie, kiedy miałam wsiąść pierwszy kęs, do salonu wszedł zadowolony James. Pocałował Natalie w czoło i zajął miejsce obok niej. Spojrzałam na Tony'ego, który tak jak ja przyglądał się parze z zaciekawieniem.
- To może teraz zaspokoicie już naszą ciekawość i powiecie co się dzieje - zaproponowałam i posłałam lekki uśmiech swojej przyjaciółce, która zerkała raz na mnie a raz na Tony'ego.
- Okey. Zacznijmy od tego, że ustaliliśmy już datę ślubu. - Powiedział James, a na mojej twarzy automatycznie pojawił się szeroki uśmiech. Spojrzałam na Natalie, która wyglądała jakby miała zaraz pęknąć ze szczęścia.
- To gratuluje, stary. - Zdziwiłam się, kiedy te słowa padły z ust Starka. Na jego twarzy malował się szeroki uśmiech i widać było, że cieszy się szczęściem swojego najlepszego przyjaciela.
- Dziękujemy, ale to jeszcze nie koniec dobrych informacji. - Wtrącił się James i złapał Natalie za rękę. Muszę przyznać, że odrobine rozczulił mnie ten widok. Byłam szczęśliwa, że moja najlepsza przyjaciółka wychodzi za mojego najlepszego przyjaciela.
- To co to za druga wiadomość? Mów, mów, bo zaraz z ciekawości umrę. - Pogoniłam przyjaciół.
Przez chwilę wpatrywałam się w blondynkę i czekałam na dokończenie wiadomości.
- Jestem w ciąży.
Powoli ta informacja docierała do mojego małego mózgu. Prawdopodobnie wyglądałam bardzo inteligentnie z otwartą buzią. Jednak po chwili wszystko ułożyło się w logiczną całość, a z mojego gardła wydobył się niezidentyfikowany dźwięk. Coś na pograniczu pisku a zduszonego krzyku.
- To wspaniale. - Wydusiłam z siebie i zeskoczyłam z krzesła, aby przytulić swoją ciężarną przyjaciółkę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro