Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22.

- Nie chcę tam iść. - Mruknęłam sama do siebie i opadłam na łóżko. Tak bardzo tęskniłam za swoim miękkim materacem, ciepłym kocem i ulubioną poduszką. Nie twierdzę, że u Starka było źle. Było mi strasznie wygodnie i przytulnie, ale w domu jest po prostu lepiej. W mignieniu oka przy moim boku pojawił się Graham.

- Ale ty przytyłeś - mruknęłam do kotka i podrapałam go za uszkiem. Wygląda przeuroczo z przekrzywioną główką i przymkniętymi oczkami. - Ładnie go karmiłaś. - Zaśmiałam się i spjrzałam na przyjaciółkę, która właśnie wchodziła do pokoju z kubkiem gorącej czekolady. Natalie czuje się u mnie jak we własnym domu.

- No co? Nie mogłam pozwolić, żeby chodził głodny. - Oburzyła się i posłała mi jeden ze swoich leniwych uśmiechów, zanim opadła na fotel w rogu pokoju. - Nie rozwalaj się tak, bo za pół godziny jedziesz na badania. - Wskazała na mnie palcem i upiła łyczka brązowego napoju.

Wywróciłam oczami i pokręciłam głową. Ta dziewczyna zachowuje się czasami jak moja matka.

- W każdym bądź razie - do moich uszu dotarł głos blondynki - jesteś w dobrych rękach. Tony naprawdę cię lubi i nie pozowoli na ponowne porwanie cię. - Zaśmiała się na końcu zdania, a ja razem z nią. Nad górną wargą blondynki uformował się brązowy, piękny wąsik.

- Nat - zwróciłam na siebie uwagę dziewczyny. - Wytrzyj się. - Dodałam i palcem wskazałam na miejsce gdzie znajdował się stylowy wąsik. Obserwowałam jak dziewczyna ociera rękawem buzie, a następnie posyła mi rozbawione spojrzenie.

                                ***

- Gotowa? - Zapytał Tony, kiedy przekroczył próg mieszkania. - Selvig to naprawdę dobry naukowiec. Jestem pewny, że jeżeli ja coś przeoczyłem to on to wykryje. - Dodał, a mi zaświeciła się lampka w głowie na nazwisko naukowca. - Chociaż wątpie, żebym coś przeoczył. 

Zaśmialam się na ostatnią uwagę mężczyzny.

- To raczej oczywiste. - Powiedziałam i posłałam Stark'owi szczery uśmiech. Naprawde bardzo lubię tego faceta. Jest uroczy, w niektórych momentach, i można z nim normalnie porozmawiać. - Zaraz przyjdę. Muszę wziąść torbę i możemy jechać. - Dodałam i weszłam do sypialni. Odszukałam wzrokiem czerwoną torbę, do której wrzuciłam telefon i słuchawki. Pogłaskałam ostatni raz Grahama i ze spokojem wyszłam na korytarz. Tony stał oparty o ścianę z szerokim uśmiechem.

Szybko się ubrałam i stanęłam przed brunetem gotowa.

- Możemy iść. - Uśmiechnęłam się i otworzyłam drzwi wejściowe. Zamknęłam dokładnie mieszkanie, po czym ruszyłam za Tonym.

Przed kamienicą stało białe Audi R8. Dokładnie to samo, którym kiedyś odwoził mnie do domu. Spojrzałam na Starka ze zmarszczonymi brwiami.
- Tony? - Zaczęłam powoli i zrównałam się z brązowowłosym.

- Hmm - mruknął i uśmiechnął się do mnie zachęcająco.

- A co z tym bankietem, na którym miałeś się pojawić?

Stark otworzył mi drzwi od strony pasażera. Wsiadłam do samochodu i powoli zapięłam pasy. Poczekałam chwile, aż Tony zajmie miejsce za kierownicą i spojrzałam na niego wyczekująco.

- No cóż... Odwołałem. James też nie był chętny na jakiekolwiek wyjścia. Poza tym musieliśmy szukać ciebie, a strata cennego czasu grała na naszą niekorzyść. - Wytłumaczył i powoli ruszył spod kamienicy.

Pokiwałam głową i na moment spojrzałam na jezdnię.

- Dziękuje wam. - Powiedziałam cicho. Wiem, że takie pute słowo raczej nie wynagrodzi im cierpliwości, którą poświęcili podczas szukania mnie, ale co innego mogłam zrobić?

- Nie masz za co. - Stark poklepał mnie po udzie. Zmarszczyłam brwi na ten śmiały gest, ale po chwili uśmiechnęłam się. Nie powinno mi się to podobać, ale jest jak jest.

Do pracowni Selviga dojechaliśmy w ciszy. Jedynym źródłem dźwięku były utwory Coldplay, które leciały z samochodowego radia.

- Jesteśmy.

Z zamyśleń wyrwał mnie cichy głos Tony'ego. Trochę się obawiałam tego co może wyjść podczas badań, ale ufałam Stark'owi i jego umiejętnością.
Wysiadłam z samochodu i bardziej opatuliłam się płaszczem. Niech luty się już skończy i nastąpi przyjemna wiosna z pierwszymi promieniami słonecznymi. Obserwowałam jak Tony zamyka samochód i podchodzi do mnie.

- Nie martw się - mruknął i powoli skierował się w stronę wejścia do budynku. - Wszystko będzie dobrze. - Położył mi rękę w dole pleców i wprowadził do środka. Posłałam mu lekki uśmiech. Nie byłam co do tego przekonana, ale musiałam to przełknąć.

Powoli skierowaliśmy się do windy, która od razu przyjechała. Powoli weszłam do małego pomieszczenia i oparłam się o zimną powierzchnię. Tony nie odzywał się ani jednym słowem, przez co w windzie panowała cisza. Nie była ona krępująca ani przytłaczająca.

Będąc na czwartym piętrze, damski głos oznajmił, że dojechaliśmy do celu. Wzięłam głęboki wdech i wysiadłam z windy. Znajdowaliśmy się w długim, jasnym koryterzu, na którego końcu znajdowały się jasne, masywne drzwi.

- Jeżeli mam być szczera, to ten widok mnie nie przekonuje. - Mruknęłam do Starka, który stał zaraz za mną.

- Pięknie to może tu nie jest, ale ważne jest to, że Erik sprwdzi czy to gówno nadal w tobie nie funkcjonuje. - Zaśmiał się i delikatnie popchnął w kierunku drzwi.

- A mi wystarczy twoje zdanie na ten temat i naprawdę nie muszę tam wchodzić, żeby się upewnić. - Drążyłam temat. Za nic w świecie tam nie wejdę. Czuje się doskonale i stanowczo mi wystarczą zapewnienia Tony'ego.

- Nie marudź. - Tony spojrzał na mnie skonfundowany i zrobił szczenięce oczka. - To nie ty masz być spokojna, tylko ja, Nat, James i mały Tony. - Westchnął i stanął równo przed drzwiami, za którymi krył się naukowiec.

- Jaki Tony? - Zmarszczyłam brwi. Nie znam nikogo innego o tym imieniu niż Stark.

- Nienarodzony synek Rhodesa. - Wzruszył ramionami i pokręcił głową jakby to było oczywiste.

- A jeżeli to będzie dziewczynka? - Zapytałam z przekąsem. Tony i jego pewność siebie bywała czasem dobijająca.

- Z pewnością będzie to chłopiec. Czuje to. - Dodał i zaśmiał się. Pokręciłam głową i obserwowałam jak Stark kładzie dłoń na klamce.

- Gotowa?

- Nie. - Zrobiłam krok do tyłu z zamiarem wycofania się, ale ręką Tony'ego nie pozwoliła mi na żaden inny ruch.

- Uznam, że usłyszałem tak. - Uśmiechnął się złośliwie. - A potem... Czy uczynisz mi ten zaszczyt i pojdziesz ze mną na kolacje dzisiejszego wieczoru? - Zapytał, a ja zamarłam. Chciałam zadać jakieś pytanie, ale wpatrujący się we mnie Stark, nie ułatwiał mi tego.

- Z chęcią. - Uśmiechnęłam się. Na twarzy Starka namalowała się lewdo widoczna ulga, po czym bez wahania otworzył drzwi.

             

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro