Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21.

Narzuciłam na ramiona cienki materiał bluzy, którą wręczył mi Tony. Nadal przebywałam w wieży Starka. Czekałam na swoich przyjaciół, którzy mają się zjawić za dokładnie piętnaście minut. Wolnym krokiem wyszłam z pomieszczenia, w którym spędziłam ostatnią noc. Pokój był bardzo przytulny i ciepły. Nie miałam ochoty go opuszczać, ale mus to mus. Tak czy siak, Natalie wyciągnęłaby mnie siłą.

Szłam znajomym korytarzem w stronę kuchni. Miałam nadzieje, że Tony poczęstuje mnie kubkiem ciepłego mleka lub herbaty. Doskonale pamiętam jak w tym korytarzu, Pepper przyłapała mnie tak jak bym była co najmniej złodziejem. Odgarnęłam z czoła niepożądane kosmyki włosów, po czym weszłam do salonu. Wyglądał dokładnie tak samo jak poprzednim razem. Może nie był tak samo przytulny jak mój pokój, ale ponowała w nim elegancja połączona z delikatną swobodą.

Znad oparcia kanapy wystawała głowa ozdobiona ciemnobrązową czupryną. Tony siedział do mnie tyłem o rozmawiał z kimś przez telefon. Nie chcąc podsłuchiwać czy chociażby przeszkadzać w rozmowie, dlatego skierowałam się do bocznego pomieszczenia, które okazało się kuchnią.

Ciemnoszare meble kuchenne idealnie współgrały z białymi ścianami. Kolor ścian wydawał mi się w tej chwili absurdalny. Przecież wszystkie opary, brudy, które powstają podczas gotowania osadzają się właśnie na ścianie. Chyba, że nikt z tej kuchni nie korzysta do innych celów, niż parzenie sobie porannej kawy. Uważałam to za błąd, bo nie używanie takiej idealnie wyposażonej kuchni można uważać za grzech.

Westchnęłam i podeszłam do jednej z szafek. Niepewnie ją otworzyłam. Nie chciałam nikomu buszować po szafkach, ale właśnie w tym momencie dopadło mnie ogromne pragnienie, a nie chciałam przerywać Tony'mu rozmowy. Możliwe, że była to jedna z tych ważnych i poważnych rozmów z ważnym klientem. Odetchnęłam z ulgą, kiedy trafiłam na odpowiednią szafkę z kubkami. Chwyciłam jedeno białe naczynie i rozejrzałam się za herbatą. Uśmiechnęłam się, kiedy zauważyłam kilka metalowych puszek ułożonych pod ścianą. Podeszłam do nich i wybrałam losową puszkę.

Niech Tony Stark mnie czymś zaskoczy.

Wrzuciłam torebkę do kubka i nastawiłam wodę. Elektryczny czajnik wydał z siebie charakterystyczny dźwięk, a ja usiadłam na wygodnym krześle.

- Widzę, że się rozgościłaś. - Usłyszałam cichy śmiech, a moja głowa automatycznie odwróciła się w stronę wejścia do kuchni. Tony stał oparty o framugę, a ręce trzymał w kieszeni. Trochę się zmieszałam i zaśmiałam nerwowo.

- Nie chciałam ci przerywać w rozmowie, a naprawdę pić mi się chce. Wiem, że to niegrzeczne, ale nie grzebałam we wszystkich szafkach - zaczęłam się tłumaczyć i wpatrywać nerwowo w podłogę. Moją chaotyczną wypowiedź przerwał śmiech Tony'ego. Spojrzałam na niego zdezorientowana.

- Nie denerwuj się tak. - Machnął ręką i usiadł naprzeciwko mnie. - Nie trzymam nic nielegalnego w tych szafkach. Praktycznie są one puste. Pepper nie siedziała w kuchni. W sumie to zaglądała tam wtedy, kiedy robiła coś do picia. - Wzruszyła ramionami, a mnie zaciekawił czas przeszły, kiedy wspominał o Potts.

- Mogę o coś zapytać?

Schowałam ręce do kieszeni bluzy, żeby ukryć moje minimalne zdenerwowanie. Nie wiem czy nie wciskam nosa w nie swoje sprawy.

- Wal śmiało. - Stark posłał mi szeroki uśmiech. Na widok jego reakcji, trochę się rozluźniłam.

- No więc... Dlaczego mówisz o Pepper w czasie przeszłym? - Zapytałam cicho i spojrzałam na niego. Na twarzy mężczyny nie malowało się nic. Nie wiedziałam czy odebrać to jako dobry znak czy wręcz przeciwnie. Tony wziął głęboki wdech i posłał mi kolejny delikatny uśmiech.

- Wyprowadziła się. - Powiedział i, albo się mylę albo jestem głupia, w jego głosie słychać było entuzjazm. - Rozstaliśmy się i powiem ci szczerze, że się z tego powodu cieszę.

Zmarszczyłam brwi i chciałam zadać kolejne pytanie, ale przerwał mi głośny krzyk, który dochodził z korytarza.

- Gigi!

Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się szeroki uśmiech. Wstałam z krzesła i kompletnie zapomniałam o gotującej się wodzie. Prawie wybiegłam z kuchni i poczułam jak wpadam na coś lub na kogoś. Przypuszczałam, że wleciałam na Natalie. Czułam jej kokosowy szampon do włosów.

- Gigi! - Jej głos i ramiona, które owinęły się dookoła mojego ciała, potwierdziły mnie w Przekonaniu, że ro moja przykaciółka. Uśmiechnęłam się szeroko i odwzajemniłam uścisk. - Tęskniłam za tobą. Tak się martwiłam. - Powiedziała wprost do mojego ucha, a ja zaczęłam się zastanawiać co z dzieckiem. Natalie nie powinna się denerwowoać. To jest ostatnia rzecz jakiej potrzebuje w tej chwili. - Jak się czujesz? - Blondynka kontynuowała serię swoich pytań i odsunęła się ode mnie. Położyła swoje ręce na moich ramionach i przyjrzała mi się uważnie. - Strasznie schudłaś. - Stwierdziła smutna i pokręciła głową. - James mi wszystko powiedział. Moje biedactwo.

Natalie wyglądała jakby miała się zaraz rozpłakać. Pokręciłan głową i posłałam jej uśmiech.

- Nie przejmuj się. - Powiedziałam cicho i chwyciłam ją za rękę. Wprowadziłam dziewczynę do kuchni w momencie, w którym Tony zalewał mój kubek ciepłą wodą. - Dziękuje. - Posłałam brunetowi lekki uśmiech i posadziłam Natalie na krześle. - Jak się czujesz? Ty i małe bobo? - Zapytałam ze śmiechem i usiadłam na sąsiednim krześle.

Blondynka zmarszczyła brwi i wskazała na mnie palcem.

- Nie uciekniesz od odpowiedzi. - Wytknęła mi podrapała się po głowie. - Doskonale, ale przyznam, że twoje nieplanowane wakacje trochę namieszały. - Powiedziała cicho i położyła jedną dłoń na brzuchu. - Ale nie masz się czym przejmować. Ty jesteś równie ważna jak ta mała fasolka.

Uśmiechnęłam się czule, kiedy usłyszałam jak Nat nazywa małe dziecko, które powoli rozwija się w jej brzuchu. Dopiero w tym momencie zorientowałam się, że nie ma przy nas Jamesa.

- Gdzie James? - Zapytałam i wstałam od stołu, żeby wziąść do rąk ciepły kubek. Tony nareszcie mógł normalnie przywitać się z narzeczoną przyjaciela.

- Dzień doberek Natalie. - Posłał jej uśmiech i kucnął obok niej Tak, że jego twarz była na poziomie brzucha dziewczyny. - Jak sie czuje dziś mój chrześniak? - Zapytał przesłodzonym tonem i położył dłoń na brzuchu Nat.

Uśmiechnęłam się pod nosem na ten widok. Była to naprawdę urocza scenka. Jeszcze nigdy nie widziałam takiego wydania Tony'ego. Wyglądał na naprawdę zadowolonego faktem, że zostanie ojcem chrzestnym.

- Napijesz się czegoś, Nat? - Zapytałam, kiedy postawiłam na stole kubek z ciepłą herbatą. Dziewczyna pokręciła głową i wróciła do rozmowy z Tony'm. Przez chwilę przysłuchiwałam się rozmowie dwójki przyjaciół, którą przerwał wpadający do kuchni James. On to chyba nigdy nie wiedzie jak cywilizowany człowiek do pomieszczenia.

- Cześć wszystkim. - Rzucił i pocałował Natalie w policzek. - Gigi! Jak się czujesz? Wszystko dobrze? Tony dobrze się tobą zajmuje? Chcieliśmy wziąść cię do siebie, ale ten człowiek bywa strasznie uparty - wskazał ręką na Tony'ego, który uśmiechał się szeroko.

Właśnie tego mi brakowało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro