17.
Z mojego gardła wydostał się cichy śmiech. Nie mogłam uwierzyć, że to Ed mógł stać za wszystkimi dziwnymi sytuacjami w moim życiu, które pojawiły się w ostatnim czasie. Jednakże miałoby to sens. W ciemnej uliczce to właśnie swojego współpracownika spotkałam. To właśnie on był to tajemniczą postacią tylko dlaczego i kogo on wtedy zatraszał?
Spojrzałam prosto w oczy mężczyzny. Wyraz jego twarzy nie zachęcał do dalszego życia i wyrażał jedynie złość.
- Wyjść. - Zarządał i posłał swoim ludziom mordercze spojrzenie. Dziwiłam się, kiedy ciemnowłosy mężczyzna, który przez cały czas stał za mną, wykonał polecenie bez mrugnięcia okiem. Przez chwilę w pomieszczeniu słychać było echo kroków, kiedy ludzie Eda opuszczali gabinet.
Miałam ochotę krzyczeć, kiedy usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Kompletnie nie rozumiałam zaistniałej sytuacji. Dlaczego Ed macza palce w jakiś brudnych sprawach? Jaki ma w tym interes?
- Siadaj. - Rzucił w moim kierunku i otworzył jedną z szuflad. Byłam nieco zamyślona. Sens jego słów dotarł do mnie dopiero wtedy, kiedy prawie krzyknął coś w stylu "Podtrzebujesz specjalnego zaproszenia?". Wzdrygnęłam się ledwo zauważalnie, ale posłusznie podeszłam do biurka i opadłam na twarde, drewniane krzesło. Niewygodna rama mebla, wbijała mi się nieprzyjemnie w plecy, które nadal były obolałe po nocy spędzonej w celi.
- Jak minęła noc?
Spojrzałam na Eda, który zadał mi to pytanie. W sumie kto inny mógłby to zrobić? Oprócz mnie i jego, w gabinecie nie ma nikogo. Nie powiedziałam nic. W głowie miałam za duży mętlik, żeby cokolwiek odpowiedzieć. Patrzyłam tylko w oczy mężczyzny i próbowałam rozszyfrować jego myśli.
- No cóż... - westchnął i rozsiadł się wygodnie na fotelu. - Wiesz dlaczego cię tu zaprosiłem?
- Zaprosiłeś? - Prychnęłam pod nosem i z trudem powstrzymałam się przed niekontrolowanym śmiechem. Nie chciałam jeszcze bardziej pogorszać swojej sytuacji. - Chyba zaciągnąłeś siłą. - Westchnęłam i pokręciłam tylko głową. Nie chcąc dalej patrzeć w oczy Eda, spuściłam spojrzenie na swoje kolana.
Kolejna fala ciszy zalała pomieszczenie, jednak ja miałam inne zajęcia. W mojej głowie zrodziło się milion pytań, na które koniecznie potrzebowałam odpowiedzi.
- Mniejsza. - Dotarło do mnie po chwili. - W każdym bądź razie - dopiero teraz podniosłam spojrzenie i napotkałam pociemniałe tęczówki Eda - udało nam się prawidłowo przeprowadzić na tobie eksperyment. - Powiedział po chwili i potarł swoją brodę.
- Jaki eksperyment? - Zapytałam prosto z mostu. Spojrzałam przelotnie na swoje dłonie, które niebezpiecznie zaczęły się pocić. Szybko wytarłam je w pobrudzoną bluzkę i ponownie wbiłam spojrzenie w twarz Eda, który uśmiehał się podejrzanie.
- Długo szukaliśmy odpowiedniej osoby na królika doświadczalnego. - Mruknął i ponownie zaczął szukać czegoś w szufladzie. - W końcu natrafiłem na byłą wojskową. Szukałaś spokoju i dopadła cie chwila słabości. Nie zauważyłaś drobnych szczegółów, które otaczały cię z każdej strony.
Cichy trzask wytworzony przez uderzenie teczki o blat stołu, wywołało u mnie lekki niepokój. Podskoczyłam na swoim krześle i zmarszczyłam brwi, kiedy Ed zaczął powoli wyjmować kartki.
- Nie było trudno cię przechytrzyć. Ciekawość, której ty masz w dostatku, bywa zgubna. To doprowadziło do tego, że teraz, w twoich żyłach, krąży dosyć spora dawka substancji, która nie jest wykrywalna przez lekarzy. Byliśmy spokojni, kiedy trafiłaś do szpitala. Z odległości obserwowaliśmy czy w twoim zachowaniu zachoądzą jakiekolwiek zmiany i z ulgą muszę przyznać, że nic takiego nie nastąpiło.
Ułożył przede mną dwie kartki. Wyprostowałam się i delikatnie wychyliłam, żeby zobaczyć co to jest. W połowie jednak się powstrzymałam, kiedy w głowie pojawiły mi się słowa Eda o mojej ciekawości. Pokręciłam głową i wróciłam na swoje miejsce.
Zobaczyłam jak na twarzy mojego byłego kolegi z pracy, maluje się uśmieszek.
- To twoje akta. - Podsunął mi jeszcze bardziej kartki pod nos. - Imponujące muszę przyznać.
Prychnęłam pod nosem. Nie po to byłam w armii, żeby teraz ktoś wykorzystywał moje akata do... Właściwie do czego? Postanowiłam wsiąść sprawy we własne ręce i za wszelką cenę dowiedzieć się o co tu chodzi.
- To może w końcu oświecisz mnie o jaki cholerny eksperyment ci chodzi? Bo jak dotąd dowiedziałam się jakim bałwanem jesteś i nic oprócz tego. - Wyrzuciłam z siebie i posłałam mu mordercze spojrzenie, ale wątpie, żeby zrobiło na nim wrażenie.
Przez twarz Eda przemknął cień złości. Nie powiem, że przez chwile nie wyglądał przerażająco, ale zignorowałam nieprzyjemny dreszcz, który przebiegł wzdłuż mojego kręgosłupa.
- Trochę grzeczniej - warknął. - Inaczej może zrobić się bardzo, bardzo nieprzyjemne dla ciebie.
Powstrzymała się od wywrócenia oczami. Bądź co bądź, moja sytuacja nie była najlepsza, a dążyłam do tego aby zaistaniał chociaż cień szansy na ucieczkę. Nie powiedziałam nic, chociaż domyśliłam się, że Ed oczekuje przeprosin. Na to się nie zgodze. Choćby nie wiem co robił, z moich ust nie wypłynie to jedno krótkie słowo.
Zauważyłam jak mężczyzna zaciska pięści, a jego oczy ciemnieją. Po chwili jednak się opanował i wziął głęboki oddech, jednocześnie mamrocząc coś pod nosem. Starałam się unikać jego spojrzenie, a moją uwagę przykuła szafa w rogu pomieszczenia. Była zamknięta, a w świetle rzucanym przez lampy, delikatnie błyszczał zamek. Zmarszczyłam brwi w zaciekawieniu. Każdy zamknięty przedmiot należący do faceta, który przeprowadza nielegalne eksperymenty na ludziach może być cenny.
- Dowiesz się wszystkiego w odpowiednim czasie. - Rzucił w końcu, a mój wzrok automatycznie spoczął na mężczyźnie. - Sama zobaczysz zmiany. - Dodał z podejrzanym uśmiechem i nacisnął guziczek, który znajdował się na skraju drewnianego blatu. Żaden dźwięk nie rozniósł się jednak po pomieszczeniu, a przez moją głowę przeszła myśl, że się coś zepsuło. Jednak po chwili wszystkie moje wątpliwości zostały rozwiane. Do gabinetu wszedł ten sam ciemnowłosy mężczyzna, który mnie tutaj przyprowadził.
- Odprowadź do celi i dopilnuj, żeby była w niej zamknięta na cztery spusty. - Rozkazał Ed i przymknął powieki, tak jakby próbował sobie coś przypomnieć.
- Oliver. - Podsunął ciemnowłosy. Czyli już wiemy jak ma na imie jeden z pachołków Eda.
- Dokładnie. - Mężczyzna siedzący za biurkiem pstryknął palcami i pokiwał głową. - Natychmiast - dodał, kiedy zobaczył że ciemnowłosy stoi tam gdzie stał.
Po chwili poczułam mocny uścisk na ramieniu. Wstałam z twardego krzesła i rzuciłam Edowi krótkie "palant". Nie spodziewałam się takiej reakcji. Mężczyzna zjawił się obok mnie w ułamku sekundy i uderzył mocno w policzek.
- Dodatkowo dopilnujesz, żeby nie dostała żadnego jedzenia aż do jutrzejszego wieczora.
Pierwszy raz miałam ochotę komuś wydrapać oczy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro