15.
W windzie zapanowała cisza. Tony stał naprzeciwko mnie i wpatrywał się we mnie. Lekko zmieszana wytrzymywałam jego wzork na sobie i dzielnie patrzyłam w brązowe tęczówki.
W tej chwili jedyne czego chciałam to możliwość czytania w myślach. Tak bardzo chciałam wiedzieć o czym Stark myśli. W jego oczach nie widać było żadnych emocji, a moja podświadomość kazała mi żegnać się z rzeczywistością. Nie miałam zielonego pojęcia co teraz chodzi Stark'owi po głowie. Można się było wszystkiego spodziewać.
Winda zatrzymała się na odpowiednim piętrze. Patrzyłam jak drzwi powoli rozsuwają się, a przed moimi oczami roztacza się widok na przestronne pomieszczenie. W każdym możliwym zakątku znajdowały się długie, metalowe stoły, które praktycznie były całe przykryte milionami kartek, kubków i papierków.
Widać było, że Tony spędza bardzo dużo czasu w pracowni i czuje się tu dobrze. Wysiadłam pierwsza z windy i małymi krokami ruszyłam w głąb pomieszczenia.
Słyszałam, że Tony idzie zaraz za mną. Zatrzymałam się na środku pokoju i rozejrzałam się raz jeszcze. Jasne ściany wywierały na człowieku wrażenie, że pomieszczenie jest jeszcze większe. Ciemne stoły kontrastowały z błękitnymi ścianami, a duże okna idealnie oświetlały pomieszczenie.
- Siadaj.
Z zamyśleń wyrwał mnie cichy głos Tony'ego. Ręką wskazywał na małe, obrotowe krzesełko, które stało przy jednym ze stołów. Bezmyślnie opadłam na stołek i podparłam łokcie na blacie stołu. Moja skóra spotkała się z zimną powierzchnią, a przez moje ciało przeszedł dreszcz.
Spojrzałam na Starka. Siedział naprzeciwko mnie i ponownie wbijał we mnie swoje spojrzenie. Zmarszczyłam brwi, bo to naprawdę było odrobinę gubiące.
- Czyli twój brat miał coś wspólnego z Dziesięcioma Pierścieniami? - Zapytał po chwili i podrapał się po głowie. Zmarugrałam dwukrotnie i pokiwałam głową. - Jak się nazywał?
- Alan Williams. Ja naprawdę nie chciałam źle. - Zaczęłam się tłumaczyć i nerwowo bawić palcami. - Myślałam, że jakoś dam sobie radę. Nie chciałam nic mówić Rhodes'owi. Myślałam, że kiedy James dowie się, wtedy to ja odpowiem za wszystko co nawyczyniał mój brat. Nigdy nie chciałam cię skrzywdzić... - Moje chaotyczne tłumaczenia przerwał Tony i dźwięk, który wydobył się z jego komórki.
On mnie w ogóle słuchał czy ciągle grzebał coś w tym elektronicznym badziewiu?
Zmarszczyłam brwi, ale postanowiłam się odezwać.
- Tony - zaczęłam, ale Stark jedynie machnął ręką i podniósł się z krzesełka. Wydawał się strasznie podekscytowany.
- Zaraz wrócę. - Doskoczył do mojego stołka i pocałował mnie krótko w policzek. - Porozglądaj się tutaj czy coś. Albo wróć do góry. - Dodał i podbiegł do windy, natarczywie wciskając guzik. - W każdym bądź razie, czuj się jak w domu. - Posłał mi szeroki uśmiech i zniknął w windzie.
- Dzięki. - Wyjąkałam zaskoczona przebiegiem całej sytuacji. Wpatrywałam się przez moment w miejsce, w którym przed chwilą stał Tony.
Co tu się stało?
***
Powoli wysiadłam z windy. Na korytarzu panowała cisza i nic nie zanosiło się na czyjąś obecność w najbliższych pomieszczeniach.
Czułam się jak złodziej, który myszkuje po czyimś mieszkaniu pod nieobecność właściciela. Nie mogła się przełamać i zacząć rozglądać po wszystkich pokojach. To nie jest w moim stylu. Jest to niegrzeczne i naprawdę po co miałabym to robić?
Wystarczy, że zostałam sama w wielkim apartamentowcu pozostawiona na pastwę losu.
Wolnym krokiem ruszyłam przed siebie. Ściany praktycznie były puste, tylko gdzieniegdzie wisiały zdjęcia. Zatrzymałam się przy jednym z nich. Jako jedyne ze wszystkich fotografii przedstawiało małego chłopca, który siedział na kolanach u jakieś kobiety. Widoczne było podobieństwo. Na twarzy małego chłopca znajdował się niezwykle szeroki uśmiech. Widać było, że jest naprawdę szczęśliwy.
Oderwałam się od zdjęcia, kiedy usłyszałam za sobą ciche chrząknięcie. Podskoczyłam w miejscu i szybko odwróciłam się przodem do źródła dźwięku.
Byłam przekonana, że moje serce po chwili się zatrzyma, kiedy zobaczyłem przed sobą wysoką, rudowłosą kobietę. Była ubrana w dopasowaną, ołówkową spódnicę i podobnego koloru koszulę. Włosy upięła w idealnego kucyka. Cały jej ubiór był idealnie dopasowany i właśnie patrząc na nią poczułam się jak przypadkowy sprzedawca, który nawiedza naiwnych mieszkańców Nowego Jorku i próbuje wcisnąć im tani sprzęt. Przy rudowłosej poczułam się jak mały obiekt, który wepchnął się na siłę do eleganckiego apartamentu.
Przełknęłam ślinę i zebrałam się w sobie. Może i kobieta nie wyglądała niesypatycznie, ale na pewno wzbudzała respekt.
- Dzień dobry. - Wydusiłam z siebie i posłałam jej uśmiech. Kąciki jej ust powędrowały lekko do góry. - Nazywam się Gigi Williams i jestem znajomą Tony'ego.
Określenie "zanjoma" wydawało mi się w tej chwili najlepszym wyrażeniem. Rudowłosa pokiwała głową i zrobiła krok w moim kierunku.
- Pepper Potts. - Podała mi dłoń z szerokim uśmiechem. Niepewnie uścisnęłam rękę Pepper. - Dziewczyna Tony'ego. A gdzie się podział Tony? - Zapytała i, bez zmrużenia okiem, ruszyła przed siebie.
Westchnęłam cicho i ruszyłam za nowo poznaną kobietą.
Czy czułam się jak piętę koło u wozu?
Zdecydowanie tak.
Skierowałam się za Potts do salonu. Tam obserwowałam jak Pepper podchodzi do barku i nalewa sobie wody do szklanki.
- Napijesz się?
- Dziękuje. - Usiadłam na skraju kanapy. - A wracając do twojego pytania to sama nie wiem gdzie się podział Tony. Wybiegł jak oparzony z pracowni i tyle go widziałam. - Powiedziałam szybko i poprawiłam bluzę.
Podniosłam spojrzenie, kiedy nie usłyszałam żadnej odpowiedzi. Pepper siedziała naprzeciwko mnie w białym fotelu i wpatrywała się we mnie.
- Tony wpuścił cię do pracowni? - Zmarszczyła brwi, a w jej głosie słychać było ciekawość. Pokiwałam głową. - Rozumiem. - Dodała po chwili i upiła trochę wody.
W salonie zapanowała cisza. Niezręczna cisza. Czułam, że długo nie wytrzymam w takiej atmosferze, dlatego po chwili podniosłam się z kanapy.
- Ja już pójdę. - Powiedziałam i wzięłam do ręki torbę, która leżała na podłodze obok kanapy. - Było miło panią poznać. - Dodałam z wymuszonym uśmiechem i, pomimo zżerającej mnie ciekawości, ruszyłam w kierunku windy.
Muszę wiedzieć dlaczego Tony nagle opuścicł Stark Tower.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro