Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

• Rozdział XXII

•••

– Wariat – zaśmiał się Louis, gdy został przerzucony przez ramię loczka i zaczęli kierować się w stronę łazienki, gdzie loczek postawił zrobić kąpiel.

– Bądź grzecznym chłopcem! – powiedział Harry, chichocząc i klepnął jeden z pośladków Louisa, stawiając go na zimnych kafelkach.

Szatyn uśmiechnął się szeroko do niego i zdjął loczka koszule z siebie.

Harry ściągnął swoje dresy, które w tym momencie jako jedyne miał na sobie i wszedł do ciepłej wody, podając dłoń Louisowi, by pomóc zrobić mu to samo. Szatyn wywrócił oczami, ale po chwili podał Loczkowi dłoń.

W ten sposób oboje byli w wannie, przytulając się do siebie. Byli uśmiechnięci i zadowoleni z tego, co mają.

Mają siebie nawzajem i to jest wystarczające dla nich obu. Louis cały czas chichotał słodko, kiedy Harry bawił się palcami u jego dłoni, mówiąc cały czas jakie są malutkie.

Musiał spędzić kilka dni na ziemi. Miał jeszcze miesiąc na to, by oswoić Louisa z myślą o tym wszystkim.

– Harry? – Z myśli wyrwał go głos chłopaka. – Przez chwilę już się bałem, że zemdlałeś, czy coś – Louis zachichotał, odwracając się do niego lekko.

– Jest w porządku, skarbie. – Cmoknął go Harry. Czuł się dziwnie z tym że musi używać swojej mocy, by zbliżyć się do niego. Oczarowuje go swoją mocą, a nie osobą.

– Zimno mi, idziemy? – spytał szatyn, widząc, że Harry zachowuje się inaczej, jednak wolał nie pytać, o co chodzi, skoro twierdzi, że wszystko okej.

– Tak, już wstajemy – odparł, podnosząc się z szatynem i okrywając ich ręcznikami.

Louis śmiał się, trzepocząc swoimi włosami na wszystkie strony jak piesek i wyglądał zabawnie ze sterczącymi kosmykami. Chciał trochę rozweselić Harry'ego

– Wariat – zaśmiał się cicho demon, poprawiając szatyna ręcznik i ruszyli do sypialni.

– Moglibyśmy obejrzeć jakiś film, jak się ubierzemy? – spytał Louis, szukając ciuchów do spania.

– Możemy. – Cmoknął go w usta, chichocząc cicho i patrząc na niego.

Kilka chwil później siedzieli pod kocykiem na kanapie, oglądając horror.

– Hazz? Mamy coś słodkiego? – spytał cicho szatyn, patrząc na niego.

– Ja mam ciebie. Mogę cię zjeść. – Harry popatrzył na niego i polizał jego policzek.

– Przestań – parsknął głośno szatyn, popychając starszego w bok. Nie mógł uwierzyć, że loczek nawet w takiej sytuacji jest zboczeńcem.

– Mam pianki – powiedział rozbawiony Harry, wstając z łóżka w kierunku kuchni.

Szatyn oblizał usta, kiwając głową i usiadł wygodnie, czekając na swojego chłopaka.

Kiedy Harry wrócił z paczką pianek marshmallow, ujrzał najsłodszy widok na świecie. Louis zwinął się w kłębek, a jego grzywka swobodnie opadała na czoło. Nie miał serca go budzić.

Uśmiechnął się, delikatnie kładąc się obok szatyna i przytulając się do niego. Mógłby tak codziennie

Poprawił kocyk pod jego szyją, przykrywając dokładnie ich obu i przyglądał mu się jeszcze chwilę.


•••

Zbliżamy się do końca :(

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro