Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

• Rozdział X





Louis włożył do plecaka potrzebne ubrania i trochę jedzenia na wycieczkę. Westchnął cicho, nakładając buty i ruszył szybkim korkiem w stronę szkoły. Wybrał numer do Nialla, gdyż ten na większość wycieczek zwykle się spóźnia, więc było to już odruchem. Przyłożył telefon do ucha i od razu usłyszał zaspany głos.

– Już wychodzę – ziewnął blondyn przez słuchawkę, a Louis przewrócił oczami.

– Nie spóźnij się. Masz pięć minut – powiedział Louis, wchodząc za bramę, gdzie stali już uczniowie. – Paa. – Cmoknął do telefonu i zakończył połączenie. Stanął pomiędzy ludźmi, ciesząc się kilkoma dniami bez Stylesa. Musi odpocząć. Założył swoje okulary przeciwsłoneczne i odchylił głowę do tyłu, ciesząc się promieniami słońca.

– Podobno miejsca i pokoje są alfabetycznie – usłyszał za sobą głos aż go przeszły ciarki.

– Co ty tu robisz? – warknął, patrząc na Stylesa z wyrzutami.

– Stoję? – parsknął, patrząc na szatyna. Miał nie jechać.

– Miałem mieć cztery dni wolności od ciebie – westchnął niższy, zakładając ręce na ramiona i przybierając pozę naburmuszonej księżniczki. Chciał tupnąć nogą, jednak powstrzymał się. Loczek puścił mu oczko, stojąc obok niego, gdy nauczyciel zaczął czytać listę.

Gdzie jest ten Irlandczyk? – pomyślał zirytowany Louis, kiedy nigdzie nie było Nialla, którego nazwisko zostało przeczytane.

– Jestem! – krzyknął blondyn, przybiegając do nauczyciela. Widać było, że biegł od samego mieszkania. Louis wypuścił ze swoich ust powietrze, patrząc na Horana spod byka. Dlaczego nie przewidziałem, że tak będzie? – zadał sobie pytanie w myślach.

– Dobrze kochani! Skoro jesteśmy już wszyscy, zapraszam do autokaru! Pojedynczo! I siadamy alfabetycznie! – usłyszeli niedaleko siebie głos ich opiekuna.

– Oh, sorki Boo, ale siadam ze Stanem – powiedział Niall w kierunku Louisa, klepiąc jego ramię, widział niezadowoloną minę szatyna.

– Tomlinson, Styles! Już wsiadajcie! – krzyknął pan Posey, pokazując drzwi autokaru.

– Ta wycieczka miała być fajna – mruknął szatyn i ruszył w stronę pojazdu. Kiedy przez schodki wszedł do busu, zajął pierwsze lepsze wolne miejsce obok okna i założył słuchawki, ignorując wszystko, i wszystkich a przede wszystkim Harry'ego. Loczek ruszył z szerokim uśmiechem za nim.

Oj będzie – pomyślał, wsiadając do autokaru i usiadł obok szatyna. Louis uruchomił na telefonie, jedną z piosenek jego ulubionego autora. Tom Odell miał jedne z najpiękniejszych piosenek na świcie zdaniem Louisa, zwłaszcza „Another Love" była dla niego cudowna i za każdym razem zamykał oczy, wsłuchując się w piękne brzmienie. Przymknął oczy i uśmiechnął się pod nosem. Jeszcze kilka godzin i będą w hotelu. Już nie może się doczekać. Rozchylił powieki, czując zżerający go wzrok po swojej prawej stronie.

– Na co się tak patrzysz? – spytał Harry'ego, odwracając głowę w jego kierunku.

– Tak po prostu – wzruszył ramionami, wracając do rozmowy z Tylerem siedzącym naprzeciwko ich. Louis tylko wzruszył ramionami wzrokiem, wędrując do szyby autokaru. Obserwował uważnie mijające drzewa i postawione domu, zmieniając muzykę w telefonie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro