Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

• Rozdział VII




- Niam! - zawołał wesoło Louis z drugiego końca korytarza szkolnego. Dwójka chłopaków odwróciła się do niego. Niall ucieszył się, a Liam przewrócił oczami.

- Nie jesteśmy razem - westchnął Payne, patrząc na ich przyjaciela. Prawda była taka, że zauroczył się w jednym demonie, który niestety lubił tylko dziewczyny.

- Co nie znaczy, że nie mogę łączyć waszych imion, czyż nie? - spytał Louis. Dzisiejszego dnia miał dobry humor i nie chciał, by to uległo zmianie. Blondyn zachichotał cicho, przytulając się do Louisa i ruszyli na stołówkę.

- Mmm dzisiaj naleśniki - powiedział wesoło Horan, rzucając się na ladę. Liam i Louis przywrócili oczami, śmiejąc się cicho, po czym ruszyli w stronę ich stołu, by zająć miejsce. Na początku przerwy stołówka jest prawie pusta dopiero potem, jeśli nie zajmie sie miejsca, nie znajdzie się żadnego.

- Lindsay, dzięki za zaproszenie, ale proszę, zrozum, że nie oznacza nie! - Harry wszedł na stołówkę z nieznośną blondynką, która powoli wchodziła mu na głowę swoim ciągłym gadaniem o randkach. Cała stołówka spojrzała w ich kierunku. Przecież od niedawna Styles jest szkolną gwiazdą. Więc wszystko, co robi, wszystko, co się z nim dzieje jest bardzo interesujące z tego, co większość myśli.

- Jedno wyjście Styles! - Rozniósł się głos blondynki, Harry zatrzymał się przed nią z frustracją.

- Wybacz, ale nie jesteś w moim typie. To nie wypali i nie próbuj już - westchnął, idąc po jedzenie. Wszyscy dobrze znali Taylor. Była zwykłą dziwką i to każdy wiedział. Zawsze jako dobra sobie cel musiała go osiągnąć, nie przejmowała od mowy. Była takimi karaluchem, chodzącym po szkole, jak to Niall powiedział. Wszyscy przyglądali się sytuacji, łącznie z Louisem i chłopakami. Harry usiadł już w stoliku ze swoją tacą. Nie zauważył doradzającej się dziewczyny, która wylała sok pomarańczowy na jego plecy. Warknął cicho, podnosząc się i zamachując na nią.

No dobra jest suką, ale to nie powód, by ją bić! - pomyślał szatyn, wstając szybko i próbując uratować niestety swoją kuzynkę.

- Jesteś nie-nor-mal-na! - warczał brunet, rzucając plastikową butelkę na podłogę tuż przed blondynką. Kiedy zbliżył się do niej, widać było, że chciał ją uderzyć, jednak szatyn w dobrym momencie stanął przed nią, rozkładając swoje ręce, by uratować swoją siostrę.

- Louis, odsuń się - powiedział Harry, patrząc na niego. Co on odwalał?

- Braciszku dobrze, że jesteś - odetchnęła Taylor, przytulając się do szatyna. Każdy w szkole wiedział, że się nienawidzili. Ale gdy jedno z nich miło problem lub kłopoty oboje stawali w obronie drugiego.

  - C-co? - wymamrotał Harry, nie wiedząc, a raczej nie dowierzając w to, co widzi.

  - Taylor idź stąd najlepiej - westchnął szatyn, odsuwając się od blondynki. -  A ty Styles zachowuj się, bo inaczej dostaniesz wpierdol od niższego - powiedział, machając przed twarzą loczka palcem.

- To ty ogarnij.. ją! Jestem cały mokry i śmierdzę pomarańczą. - Wskazał na koszulkę, z której ciekła pomarańczowa i zimna ciecz.

- I co mnie to - prychnął, ruszając do swojego stolika, jednak ręce wokół jego tali mu przeszkodziły.

- Teraz ty też jesteś w soku - szepnął szatynowi do ucha i podniósł go, idąc do łazienki.

- Co ty odpierdalasz, Styles!? - wrzasnął Louis, wyrywając się. Ludzie na nich patrzyli, kiedy Harry niósł go jak pieprzoną pannę młodą.

- Idziemy - mruknął cicho Harry, idąc w stronę łazienki. Muszę z nim porozmawiać, bo chciał się trochę podroczyć.

- Jesteś taki głupi, puść mnie już! - warknął Louis. Jego głos nie należał do tych niskich i męskich, a Harry'ego jedynie bawiło to, gdy próbował mu się postawić. Styles znowu sobie grabi to.

- No i dlaczego jesteśmy w szkolnej ubikacji? - spytał Louis, stając na płytkach swoimi stopami. Założył ręce na piersi i przyglądał się Harry'emu. Teraz Styles zrobił coś, czego by Szatyn się nie spodziewał. Mianowicie złapał za policzki szatyna i wpił się w jego wargi. Louis był zaskoczony i stał wryty jak kółek. Zrobił coś, czego nigdy by się po sobie nie spodziewał, mianowicie oddał niepewnie pocałunek, czując, że musi to zrobić, bo usta bruneta są zbyt słodkie i kuszące. Harry wiedział, że jeżeli szatyn jest mu przeznaczony, musi się naprawdę postarać o tego chłopaka. Nawet jeśli musiałby przestać być zły. Ale to chyba się nie stanie. W końcu do Louisa dotarło, co się właśnie stało i odsunął się od Harry'ego z mlasknieciem.

- Jesteś... nienormalny! To... Em.. - jąkał się. Harry przewrócił oczami, ponownie całując szatyna i przyciskając go do ściany. Louis nie wiedział co zrobić z rękami. Pierwszy raz ktoś całuje go z taką namiętnością i dokładnością. Położył dłonie na jego szyi i przymknął oczy, rozkoszując się momentem i smakiem ust Harry'ego. Próbował nadążyć nad jego ruchami i je powtarzać, ale wargi bruneta zdecydowanie dominowały.

Loczek złapał go za pośladki, podnosząc go przy ścianie. Mruczał w usta szatyna i przez jego ściśnięcie pośladka Louis jęknął w jego usta, przez co ich pocałunek stał się bardziej namiętny. Szatyn złapał nogami biodra Harry'ego i jedną dłoń przeniósł w jego włosy. Widocznie to czuły punkt Stylesa, bo, gdy pociągnął lekko jeden kosmyk, brunet mruknął z sapnieciem. Dopiero kiedy zadzwonił dzwonek, oderwali się od siebie, a szatyn szybko wybiegł z łazienki. biegnąc do sali cały zarumieniony. Jego palce były lepkie od soku tak samo jak materiał jego koszulki.

Nie może w takim stanie przecież wrócić na lekcje...

•••

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro