Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część druga



Zaraz po zejściu ze sceny napisałem do Louisa. Od tego czasu minęło już  kilka dni, przez które dzwoniliśmy do siebie i pisaliśmy praktycznie bez  przerwy, a teraz czekałem na niego, kiedy przyjedzie, bo właśnie  zaczynał się kolejny etap programu.

– Hej – usłyszałem za sobą i od razu rzuciłem się na niego.

– Lou! – zachichotałem, przytulając się do szatyna.

–  Też za tobą tęskniłem. – Zaśmiał się, przyciągając mnie mocno do  siebie. Uśmiechnąłem się na ten gest. Tak bardzo brakowało mi jego  uścisków. A tym bardziej jego. Mojego Lou.

– Wiesz, że mamy razem pokój? – zapytałem. – I jeszcze z innymi osobami, ale nie poznałem ich jeszcze.

– Wiem – zaśmiał się cicho, patrząc na mnie z wielkim uśmiechem. Tak rzadko go widziałem z nim, od kiedy modest zaczął się wtrącać między naszą dwójkę.

– Przyjdę do ciebie, jak będę miał koszmary – oznajmiłem, szczerząc zęby. – A teraz chodźmy, może tamci już są.

Kiedy weszliśmy do pokoju, dwójka chłopaków już w nim siedziała i rozmawiała ze sobą. Liam i Niall... Boże, jacy młodziutcy – pomyślałem, przymykając drzwi od naszego pokoju.

– Cześć – przywitaliśmy się z Louisem.

– Harry i Louis – powiedziałem, podając po kolei rękę chłopakom. Musiałem przecież udawać, że ich nie znam.

– Niall, Liam  – powiedzieli oboje, uśmiechając się do nas szeroko. W tej chwili do  środka wszedł jeszcze inny chłopak, ciągnąc za sobą bagaż.

– Cześć, jestem Zayn.  – Przywitaliśmy się wszyscy z nim. Boże, brakowało mi go. Chyba nawet  nie zdawałem sobie sprawy, jak za nim tęskniłem. W końcu nie widziałem  go najdłużej z całej naszej paczki. Przytuliliśmy się na powitanie, a ja  odetchnąłem z ulgą, patrząc na nich takich szczęśliwych.

– Może pójdziemy coś zjeść i się poznamy? – zapytał Niall, uśmiechając się do wszystkich szeroko.

–  Tak, dobry pomysł – zaśmiałem się, podnosząc się z łóżka. Za chwilę już  wszyscy wychodziliśmy z pokoju, zastanawiając się, gdzie tutaj może być  jakaś fajna kawiarnia. Oczywiście ja dobrze wiedziałem, więc  zaprowadziłem ich jak kiedyś.

– Wow. Niezłe miejsce Harry – powiedział Niall, rozglądając się dookoła. Pokiwałem głową, podchodząc do lady i zacząłem zamawiać to, co zawsze.

– Dobry jesteś – powiedział Niall  zaskoczony, kiedy przyszedłem z kelnerką i zamówieniem dla nas. Pewnie  myślał, że zgadłem, ale dobrze wiedziałem, co każdy z nas lubi.

– Spokojnie, podobno umiem czytać w myślach – zaśmiałem się cicho, patrząc się na nich i przybliżając do Louisa.

– Czyli lepiej nie myśleć przy tobie zbyt wiele. – Uśmiechnął się Zayn,  uważnie przyglądając się naszej dwójce. Wzruszyłem ramionami,  uśmiechając się do nich i poczułem rękę na swoim udzie. Od kiedy  pamiętam, szatyn zawsze mnie wspierał.

– Wy się znacie, jak mniemam? – zapytał Niall wyraźnie zaciekawiony.

– Em... Poznaliśmy się w pierwszym etapie, na przesłuchaniach. – Przygryzłem wargę, jedząc frytki.

– Poważnie? Wyglądacie, jakbyście się znali od małego – powiedział Liam  kompletnie zaskoczony. Zarumieniłem się, patrząc na szatyna. Znam go  jak pięć palców. Zaraz... Ja wiedziałem – pomyślałem, gdy objął mnie.

–  Tak jakoś wyszło – odezwał się Louis, zerkając na mnie i uśmiechając  się czule. Spuściłem wzrok, zajadając się kolejnym ziemniakiem. Boże,  znowu jestem wstydziochem. Louis potarł kciukiem kilka kółek na moich plecach, ale i tak mnie to nie odstresowało. Westchnąłem cicho, opierając głowę o jego ramię.

– Jak dla mnie, to nawet nie zachowujecie się jak przyjaciele – oznajmił Niall,  nawet nie odrywając wzroku od jedzenia. Zarumieniłem się na te słowa,  spuszczając wzrok. My tak naprawdę od naszego początku przyjaźni  zakochaliśmy się w sobie.

– Co masz na myśli Niall?

– Noo... Tak trochę, jak para – powiedział chłopak.

– Wydaje ci się – odparł szatyn, klepiąc mnie po plecach, a ja odsunąłem się od niego na dobrą odległość.

– Harry po prostu jest uroczy. Sami zobaczycie. – Zaśmiał się Tomlinson. Wszyscy zachichotali, jednak przyznali mu rację. No tak, to ja jestem tym najmłodszym.

– Myślicie, że jak teraz będzie to wyglądać? – zapytał Liam. – Ten cały program.

Wzruszyłem ramionami, patrząc się w bok. Dobrze wiem, jak to będzie wyglądać i nie chcę tego.

– Na razie musimy przejść ostatnie eliminacje – odezwał się Louis. – Nie ma się co martwić na zapas.

Spuściłem  wzrok na nogi. Za rok zaczną się ustawki. Nienawidzę tych wspomnień –  pomyślałem, wstając i ruszyłem na taras. Nie zdziwiłem się, kiedy Louis  ruszył za mną.

– Co się dzieje Harry? – Wzruszyłem ramionami,  ale tak bardzo chciałbym mu wszystko powiedzieć. Zazdrościłem mu, że nie  wie. Oparłem się o barierkę, patrząc na niebo. Za kilka lat znowu  będziemy się unikać.

– Harry... Wszystko w porządku? – zapytał, a w jego oczach kryła się troska.

–  Nic mi nie jest... To tylko chwila. – Westchnąłem, przypominając sobie,  że dwa miesiące później właśnie tutaj się pocałowaliśmy.

– Wiesz, że zawsze możesz liczyć, jeśli będziesz chciał pogadać – oznajmił, przytulając mnie.

– To nie takie proste, Boo. – Wypuścilem powietrze, przymykając oczy. Co jest dziwne, dowiedziałem się o jego pseudonimie rok po poznaniu go.

– Boo? – zapytał zaskoczony. – Skąd wiesz...?

–  Twoja mama się wygadała – przygryzłem wargę, patrząc w bok. – Wybacz –  dodałem, odsuwając się i ruszyłem do schodów, które prowadziły do  naszego apartamentu.

– Harry, czekaj. Widzę, że coś się dzieje. Powiedz mi – odezwał się Louis, próbując mnie zatrzymać.

– Lou... Nie zrozumiesz – szepnąłem, patrząc na niego ze smutkiem i próbując się nie rozpłakać.

–  Postaram się zrozumieć. Nie chcę, żebyś się smucił. Proszę, kochanie,  powiedz mi. Podniosłem się na jego słowa głowę. Kochanie? Boże mój  kochany, jak ja dawno tego nie słyszałem!

– Nie, Lou... Wybacz –  wyjąkałem, zbiegając ze schodów. Wpadłem do pokoju i rzuciłem się na  łóżko. Miałem tego dość. Chwilę później usłyszałem, jak drzwi się  otwierają. Wiedziałem, że to szatyn, ale nic nie mówił. Usiadł tylko  obok mnie i głaskał pocieszająco. Przytuliłem się do poduszki,  przymykając oczy. Tak cholernie za nim tęskniłem.

– Wszystko będzie dobrze – usłyszałem kilka minut później, zanim zasnąłem, płacząc w poduszkę.





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro