Zabawa się zaczyna
Do kryjówki Orochimaru wróciłem jeszcze tego samego dnia, którego wyruszyłem z Wioski Deszczu. Gdy wszedłem do środka obok mnie pojawiła się Karin.
-Gdzie byłeś?- zapytała dziewczyna, rozumiałem, że fałszywy ja był miły więc, chyba zmuszę się do tego dopóki nie pogadam z mistrzem.
-To mało istotne, ważne, że załatwiłem to co chciałem-powiedziałem najmilej jak umiałem na chwilę obecną i nie czekając na jej odpowiedź poszedłem dalej.
Kierowałem się do pomieszczenia, w którym Orochimaru spędzał całe dnie. Zapukałem w drzwi , a po chwili dostałem pozwolenie na wejście.
-Od kiedy ty pukasz Naruto?-zapytał Orochimaru
-Przecież zawsze pukam, tylko nie słyszysz-powiedziałem.
-Coś się w tobie zmieniło, nie jesteś tamtym Naruto.
-Cóż nie łatwo cię oszukać i muszę przyznać, że masz rację, ale to w tej sprawie do ciebie przyszedłem. Otóż, tamten ja, to była moja wyimaginowana wersja mnie.
-Czyli innymi słowy, tamten ty nie był prawdziwy?
-Owszem, ale skończę już z tą udawaną dobrocią, bo zaraz szlag mnie trafi-powiedziałem, a moje oczy automatycznie przybrały krwisty odcień.
-Naruto, czy ty panujesz nad sobą?
-Ja zawsze panuje nad sobą, chyba że mnie zdenerwujesz. Wtedy mogę być niebiezpieczny.
-Czyli techniki, których używałeś to nie było wszystko co potrafisz?
-Oczywiście, że nie, te techniki są na samym dole moich umiejętności. Znam więcej zakazanych technik niż ty Orochimaru.
-Cóż musisz mnie ich nauczyć.
-Nie ma takiej możliwości. Na wykonanie jednej z technik, które posiadam, ja muszę zużyć praktycznie połowę mojej chakry, a ty nawet tyle nie masz.
-No nic, lepiej powiedz mi, czy załatwiłeś to co chciałeś?
-Teoretycznie tak, praktycznie nie bardzo, ale jest wszystko w porządku-powiedziałem i w tym momencie do pomieszczenia wszedł Sasuke. Gdy mnie zobaczył jego twarz przybrała dziwny grymas.
-Mam coś na twarzy?-zapytałem
-Nie, tylko, czy ciebie przypadkiem miało nie być tutaj?
-Załatwiłem wszystko co chciałem więc wróciłem, chyba logiczne, chyba że mam ci tłumaczyć jak dziecku?
-Jesteś jakiś dziwny dzisiaj.
-Doprawdy? Tylko dzisiaj?
-Przestańcie , Naruto mam dla ciebie misję. Będziesz ochraniał Akatsuki. Ostatnio doszły mnie pogłoski, że Konoha chce zaatakować Akatsuki, bo ponoć wiedzą gdzie jest ich siedziba.
-Czy oni są poważni? Zaatakować Akatsuki? Przecież już przegrali. Wystarczy jeden z ataków Paina i Konoha znika z powierzchni ziemi.
-Pamiętaj, że teraz Konoha nie jest taka słaba. Posiadają dziewczynę, która nie wiadomo w jaki sposób znalazła się w wiosce, ale umie władać żywiołami. Ponoć jak była mała zwyczajnym swoim płaczem sprowadziła powódź na jakieś miasteczko. Pomyśl sobie jaka teraz musi być silna. Dla Akatsuki, może to być problem.
-Dla Akatusuki tak, ale nie dla mnie, nawet by się nie zorientowała jakbym ja zabił.
-Dlatego będziesz ich pilnował. Poinformowałem Paina, że będziesz miał oko na nich.
-Ale potrzebujemy więcej informacji o tej dziewczynie.
-Dlatego ty Sasuke zbierzesz o niej informacje. To twoja misja.
Kiwnąłem im obu, że rozumiem polecenie i udałem się w miejsce gdzie przebywało Akatsuki. Cóż nie powiem, żeby łatwo to miejsce znaleźć, ale też nie najtrudniej. Po paru godzinach byłem na miejscu. Otoczenie nie wyróżniało się dosłownie niczym. Zwykły las. Usiadłem na jednym z drzew i czekałem na rozwój akcji. Byłem zmęczony, nie spałem dosyć długo. Wygodniej usadowiłem się na gałęzi i zasnąłem.
-Naruto, ktoś się zbliża-powiedział Kurama, tym samym mnie budząc. Od razu byłem gotowy do atakau. Wyczułem nieznajomą chakrę kilkanaście metrów za mną. Wyciszyłem swoja obecność i czekałem na niezapowiedzianego gościa. Po paru sekundach zobaczyłem shinobi z Liścia. Czyli jednak wiedzą. Szybko go zaatakowałem. Na początku zaczął walczyć ze mną jak z dzieckiem, chyba myślał, że jestem jakimś złodziejem. Jednak gdy zobaczył, że nie jestem taki słaby to walczył na poważnie. Cóż dla mnie to jakbym walczył z babcią zero wysiłku.
-Dobra, czekaj, panie shinobi z Liścia, ta walka mnie nudzi. Rozumiem w jakim jesteś tu celu, ale dalej nie pójdziesz, chyba że nie chcesz już zobaczyć rodziny czy wioski, to proszę bardzo, atakuj dalej.
Mężczyzna przyglądał mi się chwilę, jakby analizował kim jestem. Po chwili jego mina wyraźnie zrzedła, gdy chyba uświadomił sobie im jestem. Chyba już każdy by mnie rozpoznał, rysunki z moją twarzą wiszą dosłownie wszędzie. Cena za moją śmierć jest chyba wyższa niż gdyby zamienić całą ziemię na złoto albo diamenty.
-Naruto Uzumaki, ty draniu...jeszcze żyjesz.
-No wiesz mam mały z tym problem. Nikt nie może mnie zabić, bo ja zabijam pierwszy, ale to taki drobny szczegół. Powiedzmy, że mam chwilowo doby humor. Jeśli teraz uciekniesz obiecuje cie nie zabić, a jak podejmiesz się wali to zabiję cię, zanim się obejrzysz-powiedziałem i uśmiechnąłem się z wyrazem twarzy, który mówił ,,uciekasz albo umierasz". Minęło parę sekund, a shinobi zaczął uciekać. Aż mi się go żal zrobiło, jak można być tak głupim? Ja nigdy nie mam dobrego humoru, więc jak to mówię to oczywiście, że wciskami kit. Szybko znalazłem się za uciekinierem i złapałem go za kołnierz kamizelki i podniosłem do góry.
-Czy naprawdę wierzyłeś w to, że cię puszcze wolno? Wiem co planuje Konoha, a ty byś im przekazał, że ja tu jestem i by nie zaatakowali Akatsuki, ale pacz no ty, los chciał inaczej. Zabije cię teraz, wiesz może zamordowałem całą wioskę w wieku dziewiętnastu lat z zimną krwią, ale to co robiłem później było znacznie gorsze. Poznałem wiele technik, o których istnieniu prawdopodobnie nikt nie wiedział więc nawet wasza dziewczynka co włada żywiołami na nic się nie zda. Ale wiesz co...jednak ciebie oszczędzę, chcę zrobić prezent dla rodzinnej wioski...ale nie, nie myśl, że puszczę cie całego, muszę ci odebrać parę rzeczy-powiedziałem i złapałem go w iluzję.
Mężczyzna chciał uciec, jednak nie mógł ruszyć nogami, peszek. Zacząłem się śmiać. Jego próby ucieczki, wykonywanie technik nic nie działało. Wyglądał jak mucha, która wleciała w pajęczynę i nic już nie może zrobić.
-Przestań, nic nie zdziałasz, mojej iluzji tak łatwo nie da się złamać, szczególnie po ostatnich ulepszeniach, ale mniejsza o to. Teraz jak obiecałem odbiorę ci parę rzeczy.
Wykonałem technikę Guan Sei Jutsu i po chwili nie mógł ruszać palcami u rąk i mówić. Technika była przydatna. Chociaż bardzo łatwa i prymitywna. Łatwo było ja anulować więc wzmocniłem ją jedną z potężnych technik pieczętujących- Kurisutaru She-do.
Wyglądał na przerażonego.
-Spokojnie, mówiłem, że zabiorę parę rzeczy.Teraz nikomu nie powiesz kogo spotkałeś, ale, żeby mieć pewność, to zabrałem ci też możliwość napisania tego. Ale pomieszam ci troszkę we wspomnieniach, przezorny zawsze ubezpieczony.
Wszedłem do jego umysłu. Hmm więc było w nim dużo momentów z ładną dziewczyną. Zaciekawiłem się. Obejrzałem prę wspomnień....chwila...co my tu mamy...
-Nie mówiłeś, że dziewczyna z żywiołami to twoja córka...to może być ciekawe. Zobaczę co potrafi.
Cóż jej umiejętności mogły być groźne dla Akatsuki, ale nie dla mnie. Używała technik z rangi S, ale dla mnie to nic. Wpoiłem do jego umysłu technikę , która sama się zaktywuje w momencie zobaczenia dziewczyny. Jego ciąłem zawładnie chęć zabicia jej. Oczywiście nie powiedziałem mu tego drobnego szczegółu.
Uwolniłem go z iluzji, a ten uciekł. Czyli zabawa się zacznie szybciej niż się spodziewałem.
*****************************
Nowy rozdział, mam nadzieję, że się spodobał. Nie było mnie troszkę, ale za to jest dłuższy rozdział.
Wszystkie techniki są zmyślone, tak dla jasności.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro