Brak kontroli
Po dwóch dniach drogi byłem spowrotem w kryjówce Orochimaru. Byłem zadowolony z działania techniki, rzeczywiście wszystko było mi obojętne, jednak teraz też musiałem się ukrywać z tymi rękami. Przecież nie będę im tłumaczył skąd się wzięły wiązania na rękach. Wszedłem do środka, a w koło mnie pojawiło się kilku shinobi. Kolejni nowi rekruci Orochimaru?
-Naruto Uzumaki ! Czego tu szukasz !
Nie rozumiał ich. Przecież o tym miejscu wiedzieli tylko zaufani ludzie mistrza, a oni się pytają co on tu robił.
- Wróciłem do domu- powiedział i wyminął ich udając się do gabinetu Orochimaru, wchodząc do niego bez zbędnego pukania.
-Naruto, miło wiedzieć, że żyjesz. Musimy porozmawiać.
-A o czym chcesz rozmawiać?
- O twoich dziwnych zniknięciach. Niby wychodzisz na parę dni a nie ma cie albo parę lat, albo miesięcy. Musisz mi to wyjaśnić.
- Okej, niech będzie, skoro to jest tak ciekawe. Nie przeczę zniknąłem bez słowa, ale miałem ku temu dobry powód. Otóż odprowadziłem Chisato do wioski, a później udałem się do pewnej osoby, dzięki której odnowiłem jedną z technik.
-Naruto jaka technikę?- dociekał Orochimaru. Może najwyższy czas mu powiedzieć?
-Technikę pozbawienia uczuć. Bardzo trudna do wykonania. Uwierz mi gdy ją odnawiałem byłem bliski śmierci, więc mam po niej pamiątkę - powiedziałem pokazując ręce.
Orochimaru wydawał się być zafascynowany wiązaniami na moich rękach. Oglądał je z każdej strony.
-Czy to aż tak fascynujące?
-Naruto, kto wykonywał ta technikę? Muszę się z ta osoba spotkać. Ona może posiadać ogromna wiedzę o różnych technikach. Zaprowadź mnie do niej.
- To jest niemożliwe. Obiecałem tej osobie, że nigdy nikomu nie powiem gdzie teraz jest. A jeśli byś chciał nawet jej szukać to nie masz żadnych szans, że go znajdziesz. Tylko ja to wiem.
- Naruto nie rozumiesz. On może się nam bardzo przydać.
-Nie powiem. Po drugie ja mogę zabić każdego kto stanie mi na drodze, nawet gdyby przede mną pojawiłoby się pięciu kage. Nie są dla mnie wyzwaniem - mówiłem zawiązując na rękach bandaże.
-Jestem tego w pełni świadomy, ale to nie znaczy, że możemy polegać tylko na tobie. Jeśli zaatakują nas jak ciebie akurat nie będzie? My nie mamy takich technik w zanadrzu jak ty.
-Racja, ale ten człowiek nie ufa nikomu poza mną, nawet by się do ciebie nie odezwał tylko zignorował. Dla niego liczę się tylko ja. A wracając, Chisato się nie pojawiła już tutaj ?
-Nie, ale był paru shinobi z Liścia. Chyba jej ojciec.
-Po co tu przyszli?
-Ponoć gdy ja oddałeś jej moce zniknęły. Nie panuje już nad naturą. Szukali ciebie, ale powiedziałem im, że cie nie ma od paru tygodni. Poprosili mnie, żebym przyszedł do wioski i spojrzał na nią, ale nie zgodziłem się i powiedziałem, że ty przyjdziesz jeśli wrócisz.
-Czyli mam rozumieć, że muszę tam iść?
- Dokładnie. Rusz już teraz. I tak nie masz nic innego do roboty, prawda?
Bez słowa opuściłem kryjówkę i udałem się do Liścia. Nie widziałem powiązania między majsterkowaniem we wspomnieniach, a stratą panowania nad naturą. Jednak jeśli chcieli to przyjdę i sprawdzę co i jak. Może wyszły jakieś komplikacje? Zobaczy się na miejscu.
Po paru godzinach byłem na miejscu. Przekroczyłem bramę wioski i zgodnie z tradycją pojawili się shinobi. Zostałem odprowadzony przez nich do nowego Hokage.
- Ty jesteś Uzumaki Naruto?
-We własnej osobie, przyszedłem, bo słyszałem, że mnie szukaliście.
-Owszem, ale ciebie ponoć nie było.
-To prawda, dzisiaj wróciłem. Wiec może przejdźmy do sedna, co jej się stało?
- Gdy nam ją oddałeś, po przebudzeniu nie umiała kontrolować żywiołów.
- Moment, powiedziano mi, że je straciła, a nie, że nie umie ich kontrolować.
-Tylko ty możesz jej pomóc nauczyć się kontroli nad nimi.
-Czy ty właśnie poprosiłeś największego wroga całej Konohy o pomoc? Dziwny jesteś.
- Nigdy bym tego nie zrobił, ale nikt inny nie może nawet do niej podejść. Nieświadomie atakuje ludzi. Jeden jest nawet w stanie krytycznym.
-Niech będzie pomogę, chociaż nie powinienem. Zaprowadź mnie do tego człowieka w ciężkim stanie wyleczę go, a później do Chisato.
Wyszliśmy z budynku administracyjnego i skierowaliśmy się do szpitala. Wszedłem do sali i dotknąłem pacjenta. Przesłałem mu trochę chakry Kuramy. Nie było jej zbyt dużo bo spaliłaby mu organizm od środka, ale wystarczająco aby go uzdrowić.
- Teraz poczekajcie parę godzin, a będzie jak nowy.
-Co mu zrobiłeś?
-Dałem troszkę chakry Kuramy. Dla ludzi jest silnie życiodajna i uzdrawiająca. Spokojnie nie zabije go - powiedziałem widząc zmartwioną twarz Hokage.
Zeszliśmy do podziemi szpitala. Cóż aura tutaj nie należała do najprzyjemniejszych, ale do zniesienia. Przeszliśmy parę korytarzy i znaleźliśmy się przed salą. Jedna ze ścian była wykonana ze szkła. Wszedłem do pomieszczenia i od razu w moją stronę leciał atak. Szybko go anulowałem. Rzeczywiście nie kontroluje żywiołów.
-Chisato, co się dzieje? - zapytałem, a dziewczyna zamilkła analizując czy to pytanie było na pewno do niej.
-N-Naruto? Co tutaj robisz! Dlaczego mnie oddałeś!- zaczęła krzyczeć. Jakim cudem sobie przypomniała?
-Musiałem i jakim cudem to pamiętasz, wymazałem ci to z pamięci.
Dziewczyna zaczęła się śmiać. Wyglądała przerażająco. Zastanawiałem się co oni jej zrobili. Przecież to była taka wesoła i dobra dziewczyna.
-Naruto-senpai....nie tylko ty masz tajemnice. Chodź bliżej, powiem ci...
Podszedłem do niej i usiadłem na krawędzi łóżka. Chisato pochyliła się w moją stronę i wyjawiła sekret. Byłem zaszokowany gdy powiedziała mi o tym. Jakim cudem to było możliwe? Przecież tą technikę znałem tylko ja.
*******************************************************************
Nowy rozdział!
Przepraszam, że tak długo go nie było, ale wiecie jak to jest, wena mi nie służyła za dobrze, a i też nie mam za bardzo pomysłu na dalsze części i parę innych aspektów.
Teraz będę dążyć do tego, żeby opowiadanie skończyć w przeciągu dwóch- trzech rozdziałów i teraz chyba najważniejsza informacja, to OSTATNIE opowiadanie jakie napisałam. Może za jakiś czas coś zacznę pisać. Wiem, że są wakacje, ale chcę w nie odpocząć bez obowiązku wstawiania rozdziałów, bo czeka mnie ciężki rok szkolny bo maturka więc nic nie planuje pisać.
Także mam nadzieję, że mnie zrozumiecie.
Pozdrawiam NieZnanaAutorkA.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro