Rozdział VI - Komponując muzykę
„Skażony"
Widzę przed sobą doskonałość
Waham się, czy się zbliżyć
Mój dotyk jest skażony,
A ty mówisz, że to nie ma znaczenia
Nie widzisz tego?
Czy ty nie rozumiesz?
Jak możesz nie wiedzieć,
Że ja jestem niczym,
A ty jesteś wszystkim?
Nie masz wątpliwości
Nie zwalniasz kroku
To ty wykonujesz pierwszy ruch
Zbliżasz się do mnie,
A ja cię odpycham
Próbuję ci pokazać,
Że nie jestem wystarczająco dobry
Nie dla ciebie
Lecz nie chcesz się poddać
Wciąż stawiasz na swoim,
A ja zanurzam się w widoku
Twojej doskonałości
Nie widzisz tego?
Czy ty nie rozumiesz?
Jak możesz nie wiedzieć,
Że ja jestem niczym,
A ty jesteś wszystkim?
Severus Snape pogardzał piosenkami o miłości. Nie miały dla niego znaczenia. Tym dziwniejszy był fakt, że ta konkretna przez niego przemawiała. Ten utwór był najbliższy ukończenia, więc głównie dlatego go wybrał. Mimo wszystko, zaskoczyło go, że udało mu się skończyć jej pisanie. Komponował ją bardzo drobiazgowo. Każde słowo, każda pojedyncza nuta była starannie przemyślana. Mijało mnóstwo czasu, zanim znajdował odpowiednią inspirację.
Po sześciu miesiącach pracy udało mu się opracować tylko jej połowę. Resztę stworzył w zaledwie kilka godzin. To nie był najszybszy fragment, jaki kiedykolwiek napisał, jednak tak owocna wena była niezwykła. Tempo komponowania było niesamowite. Można to porównać do ogromnej fali, która płynie i zagarnia wszystko, co staje jej na drodze.
Pochylił głowę nad klawiszami, koncentrując się na graniu kilku ostatnich dźwięków. Zakończenie było ciche i delikatne, ale niemniej piękne. Miało w sobie też coś bolesnego. Tęsknił za czymś, czego nie mógł mieć, ale i tak tego pragnął. Kiedy wybrzmiała ostatnia nuta, pozwolił sobie na niewielki uśmiech. Tak, to była piękna piosenka, nawet jeśli opowiadała o miłości. Miała w sobie tak wiele osobistego znaczenia, jak wiele potrafił w nią włożyć.
Kiedy odsunął dłonie od klawiatury, rozległo się klaskanie. Jego wzrok przemknął po pokoju, zatrzymując się w miejscu, w którym stał obiekt jego pożądania, wyglądając jeszcze lepiej niż wcześniej. Dobry Boże, co takiego zrobił z nim Draco? Zamienił niewinnego Harry'ego w wyrafinowanego młodzieńca. Kiedy chłopak wyglądał w ten sposób, Severusowi było coraz trudniej przekonać samego siebie, że Harry jest dla niego za młody.
Severus nie wyglądał bardzo staro, jednak nie sądził, by mógł być w typie Harry'ego. Domyślał się, jakiego rodzaju osoba byłaby dla chłopaka odpowiednie. Słodka i miła dziewczyna w jego wieku, która chętnie wtulałaby się w jego ramiona. Obrzydliwe. Właśnie dlatego preferencje Severusa nigdy nie biegły w tamtym kierunku. Niektóre kobiety były nawet przyzwoite, ale większość z nich była nie do zniesienia.
Jednak w chwili, kiedy te niesamowite szmaragdowe oczy spotkały się z jego ciemnymi, Severus wiedział, że wpadł w poważne kłopoty. Nie tylko został uwięziony przez hipnotyzujący wygląd, ale też urzeczony przez widok jego duszy, którego mógł doświadczyć, kiedy Harry grał swoją kompozycję. W występowaniu przed konkretnymi osobami było coś bardzo osobistego, Severus znał to z własnego doświadczenia.
Nie mógł powstrzymać się przed przyglądaniem się wspaniałemu młodemu mężczyźnie, stojącemu naprzeciwko niemu. Im dłużej patrzył, tym bardziej nie potrafił oderwać od niego wzroku. Nic dziwnego, że udało mu się tak szybko i bez oporu napisać piosenkę. Jego podświadomość szeptała mu wersy o ukrytym pragnieniu. Pisał ją dla tego pięknego młodzieńca, na którego nie powinien patrzeć w ten sposób. Z tego co wiedział, Harry był zdecydowanie heteroseksualny.
Fakt, że Harry odpowiadał na jego spojrzenie i nie odwracał wzroku go pocieszał. Poczuł dreszcz przebiegający mu po plecach, kiedy ujrzał rumieniec wpływający na twarz chłopaka. Snape zastanawiał się, co spowodowało tą czerwień. Możliwe, że zarumienił się przez to, że Severus bezczelnie się na niego gapił. Było też drugie, bardziej pozytywne, ale o wiele mniej prawdopodobne uzasadnienie – Harry mógł się rumienić, bo czuł do Severusa coś podobnego.
- To było piękne – powiedział cicho chłopak. - Czy to jest ta piosenka, którą zamierzasz przedstawić podczas rozdania nagród?
Severus powoli pokiwał głową. Nagle zdał sobie sprawę, że nie pisał tej piosenki z myślą o Harrym, ale ta piosenka po prostu o nim była. To była jedna z tych rzeczy, które dzieją się bez najmniejszego udziału świadomości. Dopiero teraz zrozumiał, dlaczego ukończenie pisania piosenek zawsze sprawiało mu dużą trudność. Nigdy wcześniej nie miał właściwej inspiracji.
- Jeszcze nigdy nie słyszałem od ciebie takiej piosenki – skomentował miękko Harry – co nie zmienia faktu, że jest niesamowita. Brzmi inaczej, ale boleśnie i przejmująco. Słychać w niej ciebie.
Ta część jego osobowości, która była sarkastyczna i sceptyczna, drwiła i gardziła komplementem. Jednak druga, wierząca część, pozwoliła sobie na nadzieję, że ten niewinny młodzieniec mógł w nim coś dostrzec. Zdawał sobie sprawę, że takie myślenie jest próżne, jednak nie mógł nic na to poradzić. Gdyby nie miał w sobie optymistycznej strony, już dawno by się poddał.
- Dziękuję – mruknął Snape. - Dobrze wyglądasz.
- Wygląda o wiele lepiej niż dobrze – powiedział Draco, wchodząc do pokoju. - Wygląda wspaniale. Nie sądziłem, że uda mi się aż tak go zmienić. Gdybym był innej orientacji, oszalałbym na jego punkcie. Nawet mimo to wciąż wygląda dla mnie kusząco.
Szkarłatny rumieniec pokrywający twarz Harry'ego przybrał na sile. Dlaczego Draco musiał tak otwarcie obnosić się ze swoją orientacją? Nie miał wątpliwości co do tego, że Malfoy widział, jak Potter nieśmiało przyglądał mu się podczas zakupów. Owszem, wiedział, że Draco nie jest homoseksualistą, jednak to nie zmieniało faktu, że jego widok był przyjemny dla oka.
Sposób, w jaki Harry patrzył na Severusa oczywiście nie pomagał. O ile Draco sprawiał, że Harry się ślinił, o tyle Snape całkowicie odbierał mu dech w piersiach. W starszym mężczyźnie było coś takiego, czego Potter nie potrafił zdefiniować. Nie chodziło o jego wygląd zewnętrzny, bardziej o męskość i władczość, która od niego promieniowała.
Cholerny Draco. Dla każdego, kto miał choć odrobinę dobrego gustu, oczywiste było, że Harry wyglądał smakowicie, ale dlaczego Malfoy musiał to aż tak podkreślać? Widział, że słowa blondyna oddziaływały na Harry'ego. Teraz nie miał już wątpliwości co do orientacji Pottera, jednak to wciąż nie znaczyło, że coś z tym zrobi. Na Boga, Harry był wystarczająco młody, by być jego synem!
Zdecydowanie powinien przestać o tym wszystkim myśleć. Ale nie potrafił, kiedy Harry wyglądał w ten sposób. Malfoyowie i ich manipulacyjne zdolności były nie do pokonania. Nie, nie mógł ulec pokusie! Przecież obiecał sobie ignorować swoje pragnienie.
- A teraz wybaczcie – powiedział chłodno Severus – ale muszę ćwiczyć, skoro mam zagrać ten utwór na gali już za dwa dni.
Draco kiwnął głową, z wymownym uśmiechem na ustach. Co ten chłopak znowu wymyślił?, pomyślał przenikliwie Snape. Jego podejrzenia potwierdziły się, kiedy Draco otworzył usta.
- Jestem pewien, że jeśli tylko ćwiczysz, nie będziesz miał nic przeciwko, by Harry z tobą został i mógł cię obserwować, prawda? W końcu to miał być wasz wspólny tydzień.
- Może zostać – odpowiedział niechętnie Severus. – Ale ty masz stąd odejść. Nie potrafię się skoncentrować, kiedy w pokoju jest za dużo osób.
Draco się uśmiechnął i konspiracyjnie mrugnął do Pottera.
- Nie ma problemu, i tak muszę zrobić coś dla ojca. Dobrej zabawy, Harry.
Niezręczność – tym słowem Harry opisałby atmosferę w pomieszczeniu, która nastała po odejściu Draco. Wyglądało to trochę tak, jakby byli zmuszeni do współpracy, choć chłopak nie do końca wiedział dlaczego. Miał też wrażenie, że Draco podpowiadał mu, że Severus patrzył na niego w ten sposób, ale to wydawało się niemożliwe.
Żaden z nich nie przełamał słowami panującej wokół nich ciszy. Zamiast tego, Severus ponownie pochylił swoją głowę i z intensywną koncentracją widoczną na twarzy zaczął grać pierwsze nuty swojej nowej piosenki.
Utwór nie był ani kojący ani – tak jak większość jego piosenek – mocno brzmiący, jednak miał w sobie coś niezwykłego. Nietrudno było dać się tej piosence zahipnotyzować. A kiedy Severus zaczął śpiewać, nastolatek całkowicie przepadł.
Jego muzyka była genialna, ale według Harry'ego to głos był w niej najważniejszy. Jeśli gdzieś we wszechświecie istniał głos całkowicie perfekcyjny, był to głos Severusa. Nie ważne czy mówił, czy śpiewał, Harry nie mógł przestać wsłuchiwać się w brzmienie tego głębokiego, męskiego tonu. Urzekał go i sprawiał, że stawał się jego więźniem, właśnie tak jak w tym momencie. Z tak wspaniałymi tekstami, muzyką i głosem, nic dziwnego, że tak intensywnie pociągał go Severus Snape. Czegóż więcej mógł pragnąć?
W tej chwili nie było nic, na co zamieniłby siedzenie tu i słuchanie jego śpiewu. Tak bardzo chciał poznać jego osobowość... Wcześniej miał nadzieję, że udaje mu się do niego choć trochę zbliżyć, jednak wtedy Lucjusz powiadomił Snape'a o gali i wszystko legło w gruzach. Zastanawiał się, czy uda mu się kontynuować od tamtego momentu, czy będzie musiał zaczynać od nowa. Jak trudno będzie przełamać ciszę?
Kiedy palce Severusa delikatnie zagrały ostatnie nuty utworu, Harry uznał, że to najlepsza szansa, by coś zmienić. Ostrożnie zbliżył się do miejsca, w którym siedział Severus i z odwagą, o której posiadanie nigdy by się nie podejrzewał, zaczął grać początek piosenki. W którymś momencie zdał sobie sprawę, że nie odwzorowuje zapisu nutowego Severusa, a zamiast tego manipuluje nimi i dodaje wariacje, sprawiając przez to, że utwór brzmiał jeszcze bardziej rozpaczliwie i niepokojąco niż przedtem.
Piosenka przemawiała do niego o desperacji. O braku nadziei, na którą nie było odpowiedzi. Muzyka chłopaka miała ostrzejsze krawędzie niż oryginalna wersja. Chociaż wciąż większość nut zgadzała się z tymi zapisanymi przez Snape'a, sporo było zmienionych. Zanim Harry zdążył się zorientować, piosenka dotarła do zakończenia i skończył grać.
W tym właśnie momencie zawładnęło nim przerażenie. Co on sobie myślał!? Jakim prawem zmienił tą wspaniałą piosenkę? Cholera, co ja zrobiłem... Powoli podniósł wzrok, mając nadzieję, że Severus nie będzie bardzo zdenerwowany.
- Przepraszam – szepnął potulnie. - Nie mam pojęcia, dlaczego to zrobiłem. Nie chciałem...
Ten chłopak przepraszał za swój talent – to było coś, z czym Severus jeszcze nigdy się nie spotkał, a przynajmniej tego nie pamiętał. Pokora była rzadko spotykaną cechą. W tym przypadku, za skromnością szedł też ogromny talent. Harry sprawił, że piosenka stała się dramatyczniejsza i jeszcze bardziej emanowała bólem.
- Nie masz za co przepraszać – zauważył cicho Severus, a jego usta delikatnie wypowiadały słowa tuż przy uchu chłopaka.
Bycie tak blisko tego młodego człowieka było dla niego czystą torturą, co tylko potwierdzało jego podejrzenia. Pragnął chłopaka, który był od niego młodszy o niemal dwadzieścia lat, i bynajmniej chodziło o coś więcej niż fizyczny pociąg. Gdyby chodziło tylko o to, dałby radę to zwalczyć. Osobowość młodzieńca pociągała go w co najmniej równym stopniu co wygląd zewnętrzny. Chłopak miał niesamowity talent. Jeśli tak dalej pójdzie, Severus przepadnie całkowicie.
- Nie powinieneś za to przepraszać – zapewnił jeszcze raz, ponieważ Harry miał wyraz twarzy mówiący o tym, że mu nie wierzy. - Niewielu ludzi ma tak naturalny talent. Nie powinieneś czuć, że musisz to ukrywać. Poza tym – położył rękę na ramieniu chłopaka – ulepszyłeś moją piosenkę. A każdy prawdziwy muzyk pragnie, by jego utwory były lepsze.
Po raz kolejny tego dnia twarz Harry'ego oblała się płomiennym rumieńcem, a uczucie intensywnego ciepła rozprzestrzeniło się po całym jego ciele.
- Dziękuję – wydukał cicho, nie bardzo wiedząc, jak zareagować na komplement od swojego idola. - Ale naprawdę nie miałem prawa zmieniać twojej muzyki. I moje zmiany wcale nie są lepsze niż twoja wersja, po prostu jest inna. Gusta są różne, to dlatego muzyka także jest zróżnicowana.
Chłopak próbował się tłumaczyć. I było to absolutnie urocze.
- Twoje zmiany były lepsze – stwierdził stanowczo Severus. - Muzyka, którą skomponowałem jest jeszcze niedoszlifowana. To dobrze, że dałeś mi tym do myślenia. Teraz, kiedy wciąż ją dopracowuję, z pewnością mi się to przyda.
Twarz Harry'ego rozświetlił rozbrajający uśmiech. Widząc to, Severus także nie mógł powstrzymać delikatnego uśmiechu wypływającego na jego usta.
- Naprawdę chciałbym, żebyś zagrał jeszcze raz. - Pewna część jego umysłu wciąż nie mogła uwierzyć, że mówi takie rzeczy. Nieczęsto kogokolwiek kogoś komplementował. Ale, znowu nieczęsto spotykał kogoś takiego jak Harry.
- Harry, graj – ponaglił z gładkim niuansem w głosie. - Proszę.
Potter wahał się jeszcze przez chwilę, zanim ostatecznie zdecydował się usiąść na stołku obok Snape'a. Początkowo miał z tym pewne trudności, lecz wtedy przypomniało mu się, że jego czas na Ziemi był ograniczony i powinien żyć pełnią życia. Nawet, jeśli zrobi z siebie idiotę – kogo by to obchodziło? Zostało mu niewiele czasu, więc jeśli Severus chciał, żeby dla niego zagrał, zrobi to.
Tym razem włożył w muzykę, którą grał o wiele więcej własnych emocji, więcej siebie. Nie miał żadnych trudności, kiedy już zaczął grać piosenkę. Podczas grania niemal słyszał we własnym umyśle słowa piosenki, śpiewane przez Snape'a. Nie miał pojęcia, o kim jego idol napisał tę piosenkę, jednak dla Harry'ego słowa było o Severusie. Nic dziwnego, że tak łatwo udało mu się uczynić ją bardziej desperacką, emocjonalną.
W sposobie, w jaki Harry dotykał klawiszy wydobywając z nich dźwięki, była pewna namiętność, która uniemożliwiała Severusowi odwrócenie wzroku. W błyszczących, szmaragdowych oczach widoczny był ogień, który płynął w duszy chłopaka. Jakże rzadko zdarzał się ktoś, kto grał w ten sposób – ktoś, kto uosabiał wszystko, czego pragnął Severus. Lucjusz próbował zeswatać go z tak wieloma osobami, aż nagle pojawia się...
Ale nie, to nie miało prawa się wydarzyć. Harry był zdecydowanie za młody, a gdyby fakt, że Snape jest homoseksualistą ujrzał światło dzienne, mogłoby to mieć katastrofalne skutki. Owszem, jego fani mogli akceptować plotki o jego biseksualności, ale to było zupełnie co innego. Bardzo niewiele osób naprawdę go znało, Lucjusz był jedną z nich.
No właśnie, Lucjusz. Był jego najlepszym przyjacielem, a zarazem jedynym człowiekiem, na którego rzeczywiście mógł liczyć, z całą tą pieprzoną sławą na głowie. Był Malfoyem, ale naprawdę o niego dbał. Kiedy Narcyza zmarła, Lucjusz do niego przylgnął. Po jakimś czasie wznowili romans, który mieli jeszcze zanim Malfoy zakochał się w Narcyzie. Trwało to około roku, a po tym czasie zdecydowali, że lepiej, jeśli zostaną tylko przyjaciółmi. Severus wiedział, że Lucjusz chciał jego szczęścia, ale dlaczego, na boga, swatał go z o dwadzieścia lat młodszym chłopakiem!?
- Jak długo grasz na fortepianie? - zapytał spokojnie, kiedy Harry skończył. - A może grasz także na innych instrumentach?
Kiedy chłopak odwrócił głowę i spojrzał mu w twarz, nie tylko Severus zdał sobie sprawę, jak się do siebie zbliżyli. Harry również stał się intensywnie świadomy tego, jak blisko był Snape, który do tej pory jedynie nawiedzał go w snach – i, co ważniejsze, był jego inspiracją.
- Gram na fortepianie odkąd skończyłem trzeci rok życia – odpowiedział cicho nastolatek. - Potrafię również grać na skrzypcach i altówce. Co prawda wolę fortepian, bo na nim łatwiej jest komponować muzykę, ale skrzypce mają dla mnie jakieś specjalne znaczenie. Czasami są bardziej... Intensywne.
Tylko muzyk mógł zrozumieć, o czym mówił Harry, więc Severus rozumiał to doskonale. Słuchając jak opowiada o muzyce, Snape'owi trudno było powstrzymać początek erekcji. Problem polegał na tym, że chociaż głos chłopaka nie był głęboki, miał w sobie delikatne lecz męskie tony, od których nie można było oderwać ucha.
- Więc grasz już naprawdę długo – skomentował Severus w zamyśleniu. - Chciałbym kiedyś usłyszeć, jak grasz na skrzypcach. Coś w sobie mają, chociaż mnie od zawsze bardziej fascynował fortepian.
- A ty? Na czym jeszcze grasz? - zapytał Harry niskim głosem i pochylił głowę w nieśmiałej pozycji. - Rozumiem, że na skrzypcach?
Mężczyzna skinął głową.
- Oraz na gitarze. Lecz w przeciwieństwie do większości muzyków, nie przepadam za grą na pozostałych instrumentach. Wiele osób twierdzi, że to mnie ogranicza, lecz od zawsze pianino było dla mnie najważniejsze.
Za blisko, pomyślał Harry. Jego serce mocniej zabiło kiedy spostrzegł, że jest na tyle blisko, by ukraść pocałunek od najseksowniejszej gwiazdy rocka na świecie. Czy warto byłoby się na to odważyć? Ryzykowałby tym urazę Severusa, lecz z drugiej strony, taka szansa mogła się już nie powtórzyć. Sygnały, które Draco wysyłał mu na temat Severusa były jasne. Ubrał Harry'ego w ten sposób, by zachęcić Snape'a i wyglądało na to, że bardziej niż świetnie zdały swój egzamin.
Och, do diabła, raz się żyje! Wyrzucając ze swoich myśli wszystkie wahania, Harry sięgnął dłońmi i ujął w nie twarz Severusa. To musiało być przez tą piosenkę. Przez te przeklęte teksty i słowa, które sprawiały, że pragnął tego jeszcze bardziej. Mówiły do niego, że jeśli pragnął Snape'a, musiał za nim podążać. Przecież nie miał nic do stracenia, a taka szansa mogła się nie powtórzyć.
Nie, było coś, co mógł stracić, pomyślał, zatracając się w cudownym smaku mężczyzny. Stracił umysł i poczucie rzeczywistości. Była tylko ich dwójka, i nic poza tym. Tonął w jego smaku. W głębi duszy zalśniła świadomość, że Snape się od niego nie odsunął.
To była jego ostatnia przytomna myśl, kiedy poczuł, jak język Severusa delikatnie rozchyla jego usta i się w nim zanurza. Musiał śnić, czy to możliwe, żeby mężczyzna oddawał jego pocałunek? To musiała być tylko fantazja. Dlaczego Severus Snape miałby chcieć go całować? Ale to było prawdziwe, tak bardzo prawdziwe...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro