3
- Kto ma nowe włosy? Uhu, aha, to ja - zaczął śpiewać Minhyuk, gdy tylko otworzył drzwi wejściowe.
- Japierdole patrzcie Minhyuk jest rudy! - wykrzyczał Kihyun, kiedy zobaczył nowy kolor włosów swojego współlokatora.
- Ruda tańczy jak szalona! - Śpiewał Wonho wskakując na stół i zaczął tańczyć.
- Krzyczy, piszczy, to jest ona! - Jooheon i Shownu dołączyli się do tańca i śpiewu, a Minhyuk zaczął piszczeć.
- Dlaczego nadal mieszkam z tą bandą pojebów? - Strzeliłam facepalma
- Bo nas kochasz - odpowiedział Kihyun wzruszając ramionami
To prawda, mimo ich niskiego poziomu inteligencji, jestem zmuszona przyznać, że bez nich nie wyobrażam sobie życia. Wszystko kręci się wokół nich i czułabym się pusta bez tych kochanych idiotów.
Poszłam do kuchni w celu zrobienia sobie kanapek. Byłam już bardzo głodna. Wyciągałam potrzebne składniki, gdy nagle ktoś wszedł do kuchni.
- Hejka naklejka - przywitał się Wonho. To wcale nie tak, że wita się ze mną dwieście razy dziennie. Wcale.
- Jesteś głodny? - spojrzałam na blondyna zamykając lodówkę.
- Jestem, zrobisz mi coś do jedzenia? - spytał.
- Pewnie, co chcesz?
- Ramen
Czego ja się spodziewałam?
- Hej, kto ze mną jedzie na wycieczkę na wieś? - spytał Kihyun
- Po co? - odpowiedział pytaniem na pytanie Minhyuk
- A po pieniądze
- O jak chodzi o pieniądze to ja zawsze i wszędzie - wtrącił Changkyun
- Nie dla ciebie złamasie, dla mnie.
- Ej dlaczego złamas?
- Bo złamałeś kiedyś rękę. - wtrącił Shonwu
- Aaaaaaaa to nawet ma se...nie, czekaj przecież nigdy nie złamałem... - zanim się obejrzał już wszyscy byli w aucie.
- Hej, a wy dokąd?! - krzyknął goniąc samochód.
- Mówiłem ci złamasie, że na wieś! - krzyknął Kihyun zirytowany.
- Ale ja nic nie złamałem, przysięgam!
- Dobra zatrzymaj ten pojazd, bo on zaraz sobie coś złamie. - zwrócił się do Hyungwona Jooheon.
Ostatecznie wszyscy w całości dotarli na farmę babci Kihyuna.
- Patrzcie, to Lew! Uciekać! - krzyknął Minhyuk i wszyscy schowali się do auta. Wszyscy poza Kihyunem. Podszedł do samochodu i zapukał w szybę.
- Debile, to jest pies.
- Co? - nikt w to nie wierzył, więc Kihyun podszedł do wielkiego puchatego chow chow'a i zaczął go głaskać.
Nagle wszyscy wysiedli z pojazdu i zaczęli klaskać. Kihyun z wielkim "wtf" wymalowanym na twarzy zmarszczył brwi i nie za bardzo ogarniał o co chodzi.
- Kihyun nasz bohater! - wszyscy wiwatowali.
- Ja pierdole, kiedy się zakończy ta karuzela rozpaczy? - westchnął Kihyun i skierował się do drzwi wejściowych.
- Kihyun, czemu nie mówiłeś, że jesteś zaklinaczem lwów? - spytała Lena, na co chłopak już całkowicie się załamał. Kazał zostać wszystkim na zewnątrz, a sam wszedł do domu swojej babci.
- Kihyun, kopę lat - przywitała się staruszka.
- Hej babciu - odpowiedział
- Co cię tu sprowadza?
- Walnę prosto z mostu. - odparł.
- Chcesz popełnić samobójstwo? - spytała.
- Co? Nie, mam na myśli...eh, potrzebuję pieniędzy.
- Po moim trupie - odpowiedziała stanowczo
- O, to świetnie się składa, bo mam tu wszystkie potrzebne dokumenty do przepisania spadku na mnie. - pokazał teczkę z dokumentami.
- Za późno, już przypisałam komuś spadek.
- Komu?
- Leosiowi.
- Babciu, przypisałaś spadek psu? W takim razie komu przypisałaś psa?
- Psu sąsiadów. - Kihyun strzelił facepalma.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że to twoi sąsiedzi dostaną te pieniądze?
- Nie? Im bym nawet grosza złamanego nie oddała. Leoś będzie pilnował tych pieniędzy jak skarbu.
- Dobra, wychodzę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chciałam odtworzyć ten mój stary bezsensowny humor, ale przyznam, że ciężko mi to idzie
Jeśli rozdział się spodobał to zostaw gwiazdeczkę
Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro