Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2 Zasada druga: Wampirzy instynkt


                Sakuya spadając modlił się do wszystkiego co było możliwe o miękkie lądowanie. Może i jest wampirem, ale na pewno nie jest tak mocny jak Nokia 3310. Dziura w asfalcie może i zostanie, lecz jego twarz jak i ciało skończą jako typowa miazga. Zabawne, ludzie ginąc podobno rozmyślają nad całym swoim życiem, a on zastanawia się czy jest tak mocny jak zabytkowy telefon. Swoją drogą lubił tamtego grata i wprowadzenie tych dotykowych szatanów nie było tak cudownym posunięciem jak wszyscy myśleli. Zielonowłosy cudem zatrzymał się na baldachimie jakiegoś sklepu i całą siłą się od niego odbił lądując dupą na chodniku. Potarł niezadowolony pośladki. No cóż... Modlił się o przeżycie. Nikt nie mówił o miękkim lądowaniu. Wstał z ziemi chcąc już wyjść zza rogu do ludzi, gdy drogę zabarykadował mu nikt inny jak jego ukochany opiekun.

— Widzisz pierwszą zasadę masz już za sobą! — Uśmiechnął się szeroko niczym szatan po czym jak zwykle zaczął brykać po całym otoczeniu. Jeśli byliście kiedyś w ZOO to znacie takie pieprzone wściekłe małpy. Tak, Berukia mógłby być ich jakimś dalekim kuzynem. Może powinien zafundować mu bilety do ZOO by spotkał się z rodziną?

— Nie denerwuj dzieciaka — Watanuki prawie podskoczył jak usłyszał za sobą głos Higana. Ten koleś chyba jest jakimś ninją. Oni poważnie chcą go pilnować.. Tyle jeśli chcą go uczyć wampirzych zasad jak uczą to prędzej go zabiją niż czegokolwiek nauczą. Jak nic... zapisze ich do programu „ Chujowe opiekunki" co leci na MTV co środę.

— Nie umiesz się bawić starcze — Różowowłosy usiadł znudzony na tyłku jak małe dziecko, które ktoś dopiero co zbeształ. Facet jest jak typowy kobiecy okres.. Jeszcze tylko brakuje by zaczął im beczeć na środku ulicy, ale dzień jeszcze młody. Podwładny Tsubakiego podniósł się i z uśmiechem złapał chłopaka za rękaw ciągnąc za sobą, za to czerwonowłosy ruszył za nimi.

Cała wampirza trójka wyjrzała zza budynku obserwując pędzących w każdą stronę ludzi. Nastolatek dalej nie mógł się nadziwić jakim cudem widzi wszystko tak idealnie. Prawie jakby patrzył przez okulary 4K. Mógł nawet policzyć zmarszczki tego starego sprzedawcy owoców co stoi na drugiej stronie ulicy. A jeśli słuch go nie myli to dwie przecznice dalej dwie kobiety wydzierają się o długość karpia. Ludzie kłócą się o naprawdę bezsensowne rzeczy. Chodzą obok nich kłusownicy, którzy mogą ich zjeść w każdej chwili, a oni myślą o bzdetach. W sumie sam jeszcze tydzień temu myślał o czymś innym.

— Co czujesz patrząc na tych ludzi?

— Że.... Są debilami?

— Mówię o bardziej fizycznym odczuciu wampirza amebo...

Fizycznym odczuciu? Mu chodzi o pociąg seksualny czy jak? Powinni mu dać jakiś poradnik dla początkujących krwiopijców. Poczuł by się na pewno bezpieczniej niż z tym różowowłosym terrorystą. Spojrzał z nadzieją porady na starszego wampira, który właśnie odpalał kolejnego papierosa wkładając sobie do buzi. Higan miał jej już dość pokaźną kolekcję. Właśnie palił pięć naraz i jak tak dalej pójdzie to mu paszczy zabraknie by je wszystkie wypalić. Jego spojrzenie także zjechało na zielonowłosego i zobaczył te zrozpaczone spojrzenie błagające o pomoc. I jak miał nie pomóc temu biednemu dzieciakowi? Pokazał ręką na szyję jakby dawał mu znak by zaczął przełykać. Właściwie dopiero wtedy chłopak zdał sobie sprawę, że piecze go gardło jakby nie pił od bardzo dawna. Czyli wampiry mają wiecznego kaca? Przyłożył dwa palce do gardła myśląc już o dużej szklance zimnej wody. O tak napiłby się czegoś zimnego.

— O widzę, że zaczynasz rozumieć — Berukia zachichotał myśląc, że chłopak sam na to wpadł za to czerwonowłosy schował dłonie za sobą. Lepiej udawać, że nic mu nie doradzał. Różowowłosy poczochrał nastolatka jak starszy brat i uśmiechnął się złośliwie. Chyba polubi te zielonowłosą sierotę o ile nie nadepnie mu na odcisk drąc się kolejny raz po nocy — czas na kolejną lekcję. Do odczucia odnośnie ludzi jeszcze wrócimy. Czas na wytrzymałość

— Ale... nie będziecie mnie wrzucać pod rozpędzone samochody?

Wampiry spojrzały po sobie. W sumie nie głupi pomysł... Gdyby nie fakt, że to powiedział najmłodszy to pewnie i by tak zrobili. Ale nie będą się tak nad nim pastwić. Wytłumaczą mu to bardziej brutalnie.

— Chodź!

Sakuya ruszył za wampirami między ludźmi przyspieszając kroku. Niby powinni ludzie na nich patrzeć w końcu odrobinę się od nich różnią. Jednak nikt nawet na nich nie spojrzał. Japonia jednym słowem. Wybiegł byś nago wołając o kosmitach to pewnie by nie zwrócili na to uwagi. Mijali wszystkie sklepy, które chłopak odwiedzał jeszcze jako człowiek. Zatrzymał się z sentymentu na chwilę przy płytach. Chciałby wejść tam chociaż na chwilę jednak został złapany za dłoń przez Berukię i ciągnięty dalej przed siebie. Chyba wampirowi bardzo zależy by pojawili się w tamtym miejscu jak najszybciej. Im bardziej się zbliżali zielonowłosy czuł jak wnętrzności podchodzą mu do gardła. Dziwnym sposobem czuł przed tym miejscem irracjonalny strach. Miał przeczucie, że mimo wszystko wrzucą go pod jakiś rozpędzony tir albo zepchną z klifu.

Przez zamyślenie różowowłosy mógł z nim spokojnie robić co chciał, więc nastolatek był ciągnięty jak szmaciana lalka. Higan idący z tyłu nie był pewny co do pastwienia się nad tym dzieciakiem. Przecież on jako jeden z najstarszych z nich nie robił nikomu takich świństw jak ten cyrkowiec właśnie biednemu dzieciakowi. Może powinien go uratować przed tą masakrą? Z drugiej zaś strony nastolatek nauczy się pewnych zasad. Jak nauczyć się lepiej jak nie na własnej skórze?

Wampiry wyszły na pustej drodze przy placu zabaw, gdzie na pewno nikogo nie spotkają i Berukia puścił dłoń zdziwionego chłopaka. Skoczył z gracją stając na drabince po której dzieci chodzą niczym małpki i zawisł zadowolony na rurze.

— Tak więc zaczynamy zasadę drugą! — Zasada druga? Może znowu mu powiedzą, że ma nie zginąć? Już się boi odpowiedzi — jak wiesz jesteśmy jako tako nieśmiertelni.

— Ale wystarczy, że ktoś za bardzo nas trzaśnie i także skończymy na tamtym świecie — Czerwonowłosy wampir odpalił papierosa i ruszył przed siebie opierając się o barierkę od drabinki, gdzie stał różowowłosy.

— Czyli naprawdę chcecie mnie wrzucić pod samochód?

— ... Nie?

— Mamy zamiar sprawdzić ile wytrzymasz — Uśmiech Beruki wyglądał jak u typowego szaleńca, więc Watanuki wyczytał z jego twarzy jedną rzecz. Czas brać nogi za pas dopóki jeszcze jest w jednym kawałku.

Odwrócił się i zaczął pędzić przed siebie mając nadzieję, że spotka jakiś ludzi. W pewnej chwili obok chłopaka przeleciał miecz i zatrzymał się przed drzewem w które się wbił. Mój Boże... on chce ze mnie zrobić żarcie! Zaraz obok niego wylądował kolejny miecz i wampir wrzasnął wywalając się na ziemię. Jego wzrok poszybował do tyłu, gdzie fioletowy niczym szaleniec śmiał się do siebie szykując już następne ostrza. Sakuya niczym wysportowany atleta poderwał się z ziemi na dwóch rękach omijając broń i stanął na ziemi. No cóż... nawet sam się nie spodziewał, że coś takiego potrafi.

— No nawet coś ci idzie — Drgnął słysząc głos opiekunki z piekła rodem. Skoro on potrafi robić z niego idiotę to jemu też się uda trafić go w tę jego pajacowaty ryj. — przyśpieszmy tempo.

Co? Jeszcze mają przyśpieszyć tempo? Oni chcą go zabić! Odbił się od ziemi unikając miecza i zatrzymał się kawałek dalej. Cud, że spojrzał przed siebie i rzucił się za jakąś przeklętą dziecięcą zabawkę, bo skończył by jako sito. Usłyszał tysiące odbić jakby chłopak rzucił w niego artylerią, a nie tylko paroma ostrzami. Musi wymyśleć jakiś plan.

— No śmiało Sakuya nie krępuj się! — Różowowłosy chichotał skacząc jakby grał na skrzypcach — pokaż co umiesz! Wampiry od urodzenia potrafią oszacowywać swoje szanse!

— Zdaj się na instynkt! — Higan nie miał zamiaru mieszać się w te grę, ale musiał jakoś pomóc dzieciakowi. Odsunął się od zabawki i ruszył w miejsce, gdzie siedział skulony zielonowłosy. Berukia powinien mu pomóc innym sposobem, a tak to prędzej go wystraszył niż mu pomógł. Powinien zdać raport Tsubakiemu jak wróci, że następnym razem zamiast świeżaków to niech mu zleci zabójstwa. Bo jako opiekunka jest beznadziejny do potęgi entej. Ukląkł obok chłopaka i położył mu dłoń na ramieniu. Nastolatek wzdrygnął się i szybko odwrócił głowę — posłuchaj uważnie Sakuya...

Podwładny Tsubakiego stojąc na rurze obserwował niebo. Ile jeszcze ma czekać aż ten dzieciak ruszy dupę. Godzinę.. dwie... a może miesiąc? Jest cholernie głodny i chciałby zacząć już ostatnią lekcję. Słysząc szmery spojrzał przed siebie widząc jak nastolatek wychodzi z ukrycia z nietęgą miną. Uśmiechnął się złośliwie widząc jak Watanuki się wacha. Idealnie. Trochę go poturbuje i wtedy zrozumie na czym polega życie krwiopijcy. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Za to znudzony czerwonowłosy oparł się o zabawkę wyglądając z góry. To może być ciekawe jak Berukia dostanie po gębie od nowego członka. Będą mieli z czego się śmiać przez następne stulecia.

Sakuya spojrzał przed siebie i zacisnął pięści. Wcale się nie boi... wcale się nie boi... Głupi oczywiście, że sra w majty! Oby tylko ten Higan miał rację inaczej skończy na tamtym świecie szybciej niż się spodziewał.

— Gotowy Sakuya?

Chłopak nawet nie zdążył się odezwać, a kolejne ataki poleciały w jego stronę. Musi się skupić i podążać za instynktem. Zwinnie unikał każdego ostrza pozwalając ciału samemu się poprowadzić. W pewnym momencie zaczęło go to nawet bawić. Odbił się z ziemi rozkładając palce w których pojawiły się małe nożyki. Skoro mają się bić na ostrza to przy odrobinie szczęścia trafi go chociaż w rękę. Różowowłosy w ostatniej chwili się uchylił inaczej dostał by gardą ostrzy. No zabawa się rozkręca! Zniknął z pola widzenia nastolatka i gdy Watanuki zatrzymał się na ziemi obserwując otoczenie dostał z całej siły kopnięcie w brzuch. Mógłby przysiąc, że usłyszał trzask żeber. Zatrzymał się dopiero na drzewie i wraz z nim poleciał do tyłu. Więc tak wygląda siła wampirów.

Ubawiony Berukia kolejny raz zniknął i pojawił się centralnie nad leżącym Sakuya. Zielonowłosy zamarł widząc jak miecz był wymierzony w jego ciało. Ostatkiem sił przeturlał się czując jak kości klatki dalej mu strzelają i podniósł się do pozycji stojącej. W sumie nawet było fajnie. Mimo bólu potrafił stać i o dziwo nawet się poruszał. Znowu miał okazję poznać jak wampirzy instynkt jest przydatny unikając miecza Beruki. W pewnej chwili po prostu zatrzymał się łapiąc za jego miecz i zamachnął się nogą uderzając go prosto w twarz. Starszy wampir zatrzymał się kawałek dalej trzymając za szczękę. Trafił go to już coś.

Nastolatek skorzystał z okazji pojawiając się przed nim i uderzając go tym razem pięścią w brzuch aż wreszcie postanowił zrobić coś na co na samym p0czątku nie wpadł. Z rozpędu kopnął go w krocze. Różowowłosy jak stał tak padł na ziemię zwijając się w kłębek.

— Jednak wampiry nie są tak wytrzymałe jak mówiłeś!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro