6
Biegł z małej górki z uśmiechem na mordce, policzki zrobiły mu się czerwone od zimnego wiatru, który uderzał go w twarz rozwiewając mu też włosy.
-wzzziiiiiuuu~! Bakugo musisz też spróbować!-krzyknął prostując ręce przebiegając pod łukiem strasząc tym ptaki, które od razu poleciały w różne strony-ale super uczucie!-odparł głośno biegnąc dalej.
Blondyn szedł szybkim krokiem za nim, by go nie zgubić, wietrzyk i jego włosy też rozwiał. Gdy znalazł się pod łukiem zatrzymał się pod nim i popatrzył na Kirishime, który zdyszany stał przy barierce patrząc się na widoki stąd. Czerwone oczy blondyna zabłyszczały gdy tylko na niego spojrzał. W jego głowie powstało też kilka dziwnych na tą chwilę myśli. Złapał za skrawek szalika i zakrył nim swoją twarz, po czym ruszył do chłopaka
- na co ty tu się tak spieszyłeś?-powiedział patrząc na niego -ej mówię coś - szturchnął go gdy już stanął przy nim
- ładnie tu co nie?-zapytał go patrząc się na mały park gdzie był placyk i fontanna na której siedziały ptaki, które dopiero usiadły tam
-no jest tu spoko-przyznał się opierając sie o barierkę
-kiedyś tu przychodziłem z rodzicami, takie fajne wspomnienia -usmiechnął się sam opierając o barierkę
- nie mów jakby oni zdechli -mruknął ręką sięgnął po paczkę swojego uzależnienia
-Bakugo nie pal teraz...proszę- mruknął do niego, a blondyn na niego zerknął trzymając ciągle paczkę-nie psuj tego klimatu-popatrzył na niego chodź tak naprawdę bardziej bał się o jego zdrowie niż o jakiś tam klimat. Blondyn zerknał na niego i zaczął grzebać ręką w kieszeni
-... zapomniałem, że nie mam zapalniczki ze sobą -mruknął wkładając obie ręce do kieszeni. W jednej zaciskając czarną zapalniczkę, którą wcześniej odpalał papierosy. Kirishima odetchnął z ulgą nie domyślając się, że to jest kłamstwo. Oboje na chwilę umilkli, ale szybko młodszy wystrzelił z energią.
-Bakugo...bo ja mam zwariowane pytanie -złapał go za ramiona zbliżając się do niego -i musisz się na pewno zgodzić!- Katsuki patrzył na niego, zamrugał kilka razy chcąc wyczuć w jego mimice, o co mu chodzi. Nie był jednak w stanie.
-no mów..-mruknął jakby w ogóle nie myślał o tym i nie wyobrażał sobie, o co ten chciał go zapytać-szybciej -pogonił go wyciągając ręce z kieszeni. Wydawało mu się, że to miejsce jest teraz iście romantyczne, nagle świat stał się tu bardziej kolorowy, bardziej tęczowy. Podniósł ręce wyżej patrząc na chłopaka czekając aż ten coś powie wreszcie. Jego serce zatrzymało się prawie i na moment wstrzymał oddech a Kirishima jeszcze złapał go za ręce
-chcesz przyjść do mnie na święta?-zasmiał się patrząc na niego ubierając mu na czerwoną dłoń swoją rękawiczkę. I nagle ta kolorowa i romantyczna chwila prysnęła, a mu się chciało żgać, że w ogóle o czymś takim pomyślał. Zabrał bez słowa ręce i zacisnął je w pięść
-że co?-mruknął -po jaką cholerę mam iść do ciebie na święta -zmarszczył brwi, bo z atmosferą spadł też jego chwilowy dobry humor i już znów zachciało mu sie palić.
-słyszałem że zostajesz w dormitorium na święta więc pomyślałem, że lepiej będzie cię zabrać ze sobą!-uśmiechnął się-nie ma odwrotu! Jedziemy!-krzyknął z tym swoim uśmiechem
-tsh...cokolwiek niech będzie -wzruszył ramionami mimo wszystko jednak ciesząc się, że ten nie zaproponował w taki sposób by iść sobie zjeść kebaba czy innego ich ulubionego niezdrowegożarcia....chodź tak naprawdę wyobrażał sobie, że ten zapyta o cos zupełnie innego.
///
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro