Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19


-obudź się...!...-nagle dostał śniegiem prosto w twarz. Zaskoczony popatrzył na dół gdzie w jego ramionach siedział Kiri. Przytomny Kirishima, który już szykował się, by uderzyć go znów śniegiem. -o ty gnoju -powiedział chłopak i zwyczajnie go puścił, po czym wstał- pierdol się gnoju -dodał gdy chłopak zaczął się śmiać. -mnie straszysz? Mnie?!

-spokojnie baku to były tylko żarty- zaśmiał się

-ja ci dam żarty! -krzyknął i kopnął śnieg, przez co chłopak dostał nim w twarz, po czym zaczął pluć -mam nadzieje, że to żółty śnieg!-dodał głośno zły i zaczął odchodzić od niego przygarbiony z rękoma w kurtce. Kirishima wstał z ziemi i gdy się otrzepał zabrał zakupy i podbiegł do niego obejmując ramieniem

-Katsuś....co powiesz może na gorącą czekoladę na przeprosiny?-zapytał go jednak blondyn prychnął nawet na niego nie zerkając -czyli się zgadzasz?

-nie -odparł krótko dalej obrażony za ten wcale nie śmieszny żart. On naprawdę się o niego wtedy martwił, a nawet bał się, że coś mu zrobił niechcący tym swoim wygłupem

-to może czarna kawa i jakieś kruche ciasteczka- uśmiechnął się i wtedy Bakugo zwrócił uwagę na niego

-teraz mówisz normalnie- mruknął -ale tak z zakupami chcesz gdzieś iść ?-uniósł brew patrząc na niego

-a czemu nie -wzruszył ramionami i poszedł z nim dalej po prostu przed siebie. Szli tak nie długo, bo zatrzymali się na światłach. Poczekali z minutę na zmianę koloru światła. Przeszli na drugą stronę i blondyn popatrzył na przyjaciela, który już go nie obejmował

-nie chce iść nigdzie -powiedział patrząc na niego

-no ale dopiero co się zgodziłeś -zatrzymał się patrząc na kumpla -no weź nie bądź taki! już się zgodziłeś! Nie ma zmian!-pokręcił głową

-nie machaj tak głową, bo zaraz odlecisz - mruknął -  kawę taniej możemy wypić w twoim domu -przyznał -nie będę przepłacać -popatrzył na niego i poszedł znów przed siebie w stronę domu, w którym był na święta

-....no nich ci będzie, ale następnym razem idziemy gdzieś coś wypić...czekaj na mnie!-krzyknął poprawiając mokrą siatkę z zakupami 

*******

-jesteśmy!-krzyknął Kirishima wchodząc głośno do domu. Przed wejściem przez próg mocno wytrzepał buty i wytarł je o wycieraczkę

-co tak długo?!-krzyknęła jedna z kobiet z kuchni-już się bałam, że na święta zamknęli was w sklepie 

-a nic takiego...mieliśmy taki mały wyścig wózkiem sklepowym z górki ze sklepu -powiedział odwieszając na wieszak szalik

-co...?-zapytała ta sama osoba co przed chwilą zadała pytanie, na które odpowiedział zgodnie z prawdą Kirishima -....nic wam nie jest ?-podeszła do nich -czy wy  możecie do końca świąt nie zrobić sobie krzywdy? Jesteśmy odpowiedzialni za Bakugo. Jak coś mu się stanie to poniesiemy  pozew od jego rodziców i będziemy płacić im cholernie drogie odszkodowanie  -powiedziała rzucając sobie na ramię szmatkę kuchenną.

-spoko -machnął blondyn ręką-moja stara nic sobie z tego nie zrobi tylko przyjedzie do szpitala i nakrzyczy, że nie umiem sie pilnować-prychnął i wszedł do domu -gotuje pani czy możemy wejść do kuchni na chwilę?

-tak...gotuje - odetchnęła -chcecie coś zjeść ?

-chciałem zabrać go na coś ciepłego, ale nagle stał się sknerą -  blondyn od razu zaatakował go uderzając kolanami w jego zgięcie kolan, przez co Kiri klęknął na ziemię krzywiąc się znacznie

-nie jestem sknerą, tylko myślę logicznie. Lepszą kawę lub twoją durną czekoladę możemy mieć w domu i zaraz sam ci ją zrobię...znaczy nam -prychnął chowając ręce do kieszeni

-nie martw się tym idźcie razem na górę zrobię wam ją, ale proszę chłopcy bez bicia się już jasne ?-popatrzyła na nich

-ja go nie bije czasem dostaje tylko wpierdol za głupoty -powiedział do kobiety i poszedł do schodów po czym wszedł na piętro.

-jest uroczy na swój sposób -skomentowała kobieta i popatrzyła na syna -no idź za nim -powiedziała-przyniosę wam te picia do pokoju-zdjęła szmatkę z ramienia i machnęła ją wracając do kuchni

-mamo! Zakupy jeszcze!-krzyknął podnosząc torbę wyżej

-ach! Co teraz mi mówisz gdy już poszłam - powiedziała wracając sie po torbę z artykułami spożywczymi po które poszedł jej syn i jego przyjaciel

-no nie zdążyłem -podał jej siatkę i pobiegł do schodów

-jest tu wszystko, co chciałam?-zapytała

-tak! Nawet jest dodatek w postaci śniegu!-zaśmiał się i pobiegł do blondyna ignorując krzyk matki. Bakugo był na piętrze w łazience i mył dłonie. Kirishima podszedł do niego i zaczął myć sam dłonie. Przy tym trochę sobie bez konkretnego tematu porozmawiali i też sie chwilę po przepychali w drodze do ręczników. Wrócili do pokoju po umyciu i wytarciu dokładnie rąk. Gdy tylko otworzyli drzwi nagle dostali szoku. Co się stało z pokojem ? Wybuchła tu bomba świąteczna! Pościel nagle czerwona w renifery, na karniszu włączone lampki, na biurku mini choineczka i jeszcze wiele innych ozdób. Bakugo popatrzył na przyjaciela w szoku podnosząc swoją jasną i dobrze wyregulowaną brew -nie patrz się tak na mnie.. to nie ja! Ja byłem z tobą cały czas -popatrzył na niego

-no to jak mi to wytłumaczysz inaczej ?-zapytał go wchodząc do środka -ale...tu jasno sie zrobiło i jest teraz zbyt czerwono nie uważasz?

-nie ja to robiłem, ale nie jest źle-wzruszył ramionami i sam wszedł rozglądając się -jak ci za jasno to mogę wyłączyć lamki - przeszedł obok niego, ale wtedy zaplątało mu się coś o nogę. Był to łańcuch świąteczny, który wystawał z kartonu, który stał na podłodze. Zanim Eijiro upadł na ziemię złapał się pierwszego lepszego co było obok niego. Każdy miał chyba taki odruch gdzie łapał się czego popadnie, by nie upaść. Tym czego próbował się teraz złapać był niestety jego przyjaciel, czyli bakugo. Nie było opcji, że oni razem się nie przewrócą. Było to wręcz oczywiste, że oboje wylądują na szczęście miękkim i włochatym dywanie. Znaczy to tylko jeden miał dość miękkie lądowanie by tak je nazwać drugi natomiast musiał nabić sobie nie jednego guza albo siniaka, ale na szczęście uratowała go przed tym jego moc. Jednak nikt nie krzyczał, a wręcz Kiri wybuchł śmiechem rozbawiony tym, co się stało.

-no i czego się śmiejesz ?-powiedział chodź sam nie mógł powstrzymać swojego rozbawienia i sam się zaśmiał

-z tego co ty!-zasmiał sie jeszcze głośniej odchylając głowę do tyłu. Sięgnął po karteczkę która leżała na ziemi przy ich głowach. Za nim przeczytał jej treść uspokajał oddech i śmiech by przeczytać to na poważnie

-daj to-mruknął szybciej się uspokajając -''Zapomniałeś Eijiro udekorować pokój na święta! Na szczęście masz tak dobrą matkę, która sama to zrobiła za ciebie! Nie dziękuj tylko wstań z ziemi po tym jak się wywaliliście''-przeczytał na głos ujawniając chytry plan mamy kumpla, ale po co to wszystko było? Gdy Kiri popatrzył na sufit szturchnął przyjaciela by też tam popatrzył

-czy to....-mruknął pod nosem patrząc na jemiołę na żyrandolu

- ta...-mruknął też na nią patrząc

-no to w sumie....teraz na to wygląda, że powinniśmy się...-bakugo w ciszy popatrzył na niego a ten szybko położył rękę na kark-..hah to durny żart mojej mamy nie musimy się wcale całować pod jemiołą!-zaśmiał się nerwowo

-...tradycja to tradycja-powiedział i złapał go za bluzę po czym przyciągnął do siebie. Byli blisko siebie. Blondyn zdążył zamknąć oczy i pocałował go, zanim Kiri jednak zdążył jakkolwiek zaprzeczyć lub się zgodzić to już się całowali.

///

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro