Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rodzice

Było styczniowe popołudnie kiedy otworzyłam oczy. Mój zegarek wskazywał godzinę 12:59. Tylko dzięki temu, że była sobota mogłam spać tak długo. Haluk miał dzisiaj zabrać Krysię i Tadzia do dziadka, a ja postanowiłam zostać w domu.
Nagle usłyszałam krzyki z sypialni rodziców:
- Ale kobieto opanuj się! Mamy czwórkę dzieci i 17 lat małżeństwa za nami!
- To i tak było za długo! Mam dość!

Moi rodzice naprawdę rzadko się kłócili, dlatego odczuwałam duże zaniepokojenie. Mama zdenerwowana wyszła z domu, a tata trzasnął drzwiami i zamknął się w gabinecie.
Ja wciąż oszołomiona leżałam w łóżku jeszcze kwadrans. Po tym czasie podeszłam do szafy i cicho wyjęłam granatowe dżinsy w białe kropki oraz biały T-shirt z czerwonym sercem po prawej stronie. Kupiłam go zaledwie trzy tygodnie temu.
Włosy związałam w luźnego kucyka, a na śniadanie zjadłam miskę płatków z mlekiem.
W łazience umyłam twarz i zęby oraz nałożyłam delikatną warstwę makijażu składającą się z fluidu, błyszczyku i tuszu do rzęs.
Gotowa włożyłam słuchawki do uszu a na stoliku w przedpokoju zostawiłam kartkę:
Wyszłam na spacer. Niedługo wrócę<3

Podczas kilkugodzinnemu spaceru przesłuchałam chyba z pięć razy moją smutną playliste.

Sytuacja w domu przez kilka dni była niezwykle napięta. Rodzice Prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiali. Patrzyliśmy na to ze smutkiem.
Pewnego dnia tata oznajmił, że wyjeżdża na tydzień i wróci w następny weekend.
Było nam smutno i całą trójką czule go wyściskaliśmy. Mama z Tadziem na rękach nawet się nie zbliżyła.
Tata wyszedł z dużą czarną walizką z mieszkania a my w smutnej atmosferze poszliśmy do swoich pokoi.
Któregoś wieczora mama oznajmiła, że na kolacji zjawią się goście i mamy być ładnie ubrani. Jednak Haluk zabrał Krysię i Tadzia do dziadka a ja miałam zostać i reprezentować całą naszą czwórkę.
W końcu ubrana w moją najlepszą elegancką sukienkę z białą górą o czarnym dołem, a na nogi założyłam czarne włoskie balerinki, pobiegłam otworzyć drzwi, ponieważ w całym mieszkaniu można było usłyszeć głośny dźwięk dzwonka.

W tym momencie mnie zamurowało. Zamiast ujrzeć jakąś miłą blondynkę w średnim wieku i mężczyznę u jej boku, bo zazwyczaj tak się kończyło "spotkanie z ważnymi gośćmi" czyli znajomymi rodziców, dziś ujrzałam kogoś zupełnie innego.
Przede mną stał wysoki Mężczyzna z jasnymi blond włosami i zielonymi oczami. Jego cera była jasna jak śnieg a usta malinowe. Na czole widoczne były lekkie zmarszczki a uśmiech nie zszedł mu z twarzy nawet na widok mojej zdziwionej miny.
Obok niego zobaczyłam tego samego mężczyznę tylko w wersji junior.
Stał tam chłopak mniej więcej w moim wieku. Jego jasna grzywka była lekko podkręcona do góry, a zielone tęczówki okazywały niechęć do całego świata. Okulary, które można było zauważyć dopiero z bliska, gdyż ich oprawki były dość cienkie w ogóle mi do niego nie pasowały. Jasna cera i malinowe usta były identyczne jak te u mężczyzny i z daleka było widać, że obaj są spokrewnieni.
Mężczyzna miał na sobie elegancki czarny garnitur, a chłopak ubrał się w dżinsy i marynarkę.
Najprawdopodobniej ojciec nastolatka stał z uśmiechem trzymając w dłoni bukiet przepięknych czerwonych róż.
- Dobry wieczór, jestem Ben Smith, a to mój syn Marek. Możemy wejść?

Smith... Od dzisiaj nienawidzę tego nazwiska...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro