Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Koszykówka

Pewnego grudniowego dnia poszłam po szkole na zajęcia z koszykówki. Zawsze lubiłam w nią grać, więc mama zapisała mnie na zajęcia. Mój trener był kolegą taty. Mężczyzna był bardzo zadowolony z moich postępów.

Pewnego dnia na zajęcia przyszła zapłakana dziewczyna. Była to wysoka szatynka z zielonymi oczami. Włosy były krótkie i dziewczyna je rozpuściła co skutkowało, że włosy były mokre od łez.

Jak się okazało była to córka trenera i zarazem nowa uczennica w mojej klasie. Rzeczywiście w szkole bardzo jej dokuczano. Nie lubiła wf-u a w naszej placówce wszyscy wiedzieli, że jej tata jest trenerem koszykówki.

Postanowiłam, że tak nie może być i już w poniedziałek na lekcji wf-u kiedy to moje koleżanki dokuczały Ninie stanęłam na przeciwko nich i powiedziałam:

- Zostawcie ją!

- A co to? Miłosierna samarytanka Hadżer się znalazła

- Jeśli zaraz nie przestaniecie jej dokuczać to obiecuję, że osobiście pójdę do dyrektora

Dziewczyny po chwili się opamiętały i z niechęcią co prawda, ale przeprosiły Ninę. Byłam usatysfakcjonowana.

Po lekcji złapałam Ninę na korytarzu i zaczęłyśmy rozmawiać. Okazało się, że mamy ze sobą dużo wspólnego.

Kolejną lekcją była historia. Jako, że Kuby nie było w szkole zaproponowałam, żeby Nina usiadła razem ze mną. Dziewczyna uśmiechnęła się i podziękowała.

Cały dzień siedziałyśmy w jednej ławce, a na przerwach dużo rozmawiałyśmy i lepiej się poznawałyśmy.

Po lekcjach odprowadziłam Ninę na parking, gdzie w granatowym audi siedział jej tata. Mężczyzna widząc nas obie uśmiechnął się i zaproponował mi podwózkę. Chciałam odmówić, ale Nina przekonała mnie, żebym skorzystała. Trener zawiózł mnie pod same schody bloku i krótkich podziękowaniach ruszyłam w kierunku brązowych drzwi. 

Popołudnie spędziłam na słuchaniu muzyki. Marzyłam o tym, żeby nadeszło lato i żebym znów mogła wyjść z koleżankami na rolki. Jak na razie był grudzień. Na ulicach leżał śnieg, a w szkole powoli szykowaliśmy się do ocen semestralnych i było sporo nauki.

- Hadżer, jedziesz ze mną dzisiaj do mojej koleżanki nad jezioro?

- Ja? Ale po co?

- No zaprosiła nas

- Nie, dzięki

- Ale Hadżer bardzo cię proszę...

- Mamo, nie. Ja mam swoje koleżanki ty masz swoje. Dzisiaj chciałam się spotkać z koleżankami na łyżwy, bo wyjątkowo nie mam dużo nauki

- Ech... No dobrze

- Jesteś zła?

- Nie

- No widzę, że coś jest nie tak

- Wszystko jest w porządku możesz iść do siebie

Ruszyłam do pokoju z lekkimi obawami. Nie lubię takich sytuacji, ale co ja mam zrobić? Pojadę do jej koleżanki i co? Będę tam siedzieć otoczona dorosłymi rozmawiającymi o polityce, chorobach i życiu? Nienawidzę tego...

Późnym popołudniem udałam się na lodowisko, które znajdowało się  niedaleko mojego miejsca zamieszkania i mojej szkoły. Jakieś 30 minut drogi piechotą. Ubrana w czarne kozaki, czarną puchową kurtkę, ciepłą szarą czapkę i tak samo ciepły szalik wyszłam na pojedynek z mroźną zimą.

Niedługo później siedziałam na ławce i zakładałam moje czarne łyżwy. Moje koleżanki były już gotowe. Wszystkie cztery znałam ze szkoły. Jedna z nich - Kasia, była ze mną w klasie, a dwie z nich były rok młodsze. Ostatniej dziewczyny w ogóle nie znałam.

Spędziłyśmy miłe popołudnie aż minęła godzina i postanowiłyśmy wracać do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro